Part 4
Siedziałaś (a raczej leżałaś) zmęczona przy swoim niewielkim biurku, próbując wydusić z siebie jakiekolwiek słowa do pracy, którą miałaś do wykonania. Kubek z zimną herbatą z cytryną stał między zgniecionymi kartkami papieru, jak i porozkładanych książek. Zakreślacze znalazły schronienie między stronami książek, jakby bały się, że ponownie zostaną bezużytecznie wykorzystane. W tle leciała jakaś smętna muzyczka, która oddawała Twój denny nastrój. Nie miałaś już siły zmieniać muzyki na playliście, która leciała z laptopa, a taki stan rzeczy raczej Ci nie przeszkadzał. Jak dobić się to do końca, prawda? Ostatnio nie miałaś siły na nic, a nawet (wydawałoby się proste) zadanie pisemne, które z odpowiednim humorem napisałabyś w mgnieniu oka sprawiało Ci ogromne trudności. Wena z Ciebie uleciała, tak samo chęci do czegokolwiek. Nie było to spowodowane jakąś smutną wiadomością ani niczym złym. To przyszło od tak. W sumie to dziwne, prawda? Tak po prostu mieć zły czas, humor, jakby całe szczęście uleciało. To okropne, bo sami też nie wiemy co się z nami samymi dzieje. I przychodzi na myśl milion różnych chorób. Ale Ty zwaliłaś to na jesienno-zimową chandrę. Nie miałaś nawet weny, aby wymyślać sobie jakieś choróbska. A może po prostu tak właśnie się czują nieszczęśliwi Koreańczycy, którzy podążają za doskonałością? Albo prościej - studenci. W końcu studia to nie sielanka jakby się wydawało. To żmudna praca, którą trzeba wykonywać przez co najmniej trzy, cztery lata. Czułaś się jakbyś wpadła do dziury w środku lasu i nie potrafiła sama wyjść. A jako, że to środek lasu - nie miał kto pomóc. W pracy już nawet widok pięknego nieznajomego nie przyprawiał Cię o falę myśli kim może być. Ani też nie za bardzo dbałaś czy założyłaś dobrze koszulkę, czy spakowałaś na pewno wszystko do torebki przed wyjściem z akademika. Na szczęście TaeHyung Cię nie widział przez ten czas, bo sam był zajęty. W innym wypadku pewnie by się martwił, a Ty tego nie chciałaś. Widziałaś, że pod tą troszeczkę głupkowatą postacią kryje się bardzo opiekuńcza, kochana osoba. Nie chciałaś się tłumaczyć jak na spowiedzi dlaczego taka jesteś, bo sama do końca nie wiedziałaś. Cieszyłaś się, że miałaś przy sobie takie słoneczko, ale nie chciałaś zasłaniać go własnymi chmurkami.
Od tych wszystkich myśli wyrwał Cię dopiero dźwięk Twojego telefonu. Oznajmił on uroczym dzwoneczkiem, że ktoś właśnie uraczył Cię wiadomością. Zmarnowana podniosłaś się z biurka i chwyciłaś za urządzenie. Spojrzałaś na wiadomość od Twojego przyjaciela. O wilku mowa.
Od: TaeHyungie
Hejka naklejka! Słyszałem od Jimina, że jesteś jakaś nie w sosie! No no, nie było mnie dwa dni i już jest z Tobą coś nie tak? Jako Twój przyjaciel zabieram Cię na dobre jedzonko! I nie ma sprzeciwów! Ja płacę~ Masz dziesięć minut. Za ten czas będę u Ciebie. Do zobaczenia 💞
Westchnęłaś pod nosem. Skąd niby Jimin wiedział? Przecież nawet go nie widziałaś. Naprawdę nie chciałaś zamartwiać tego kochanego głupka swoim widzi mi się. Poza tym nie chciałaś, żeby tracił na Ciebie pieniądze. Owszem - to bardzo miłe, kulturalne, na miarę dżentelmena, ale jednak... To takie nieswoje.
Do: TaeHyungie
Przepraszam, ale piszę teraz pracę na zajęcia... Może kiedy indziej? W weekend? Mam teraz wolne, więc wtedy byśmy mogli pójść i w ogóle.. I zapłaciłabym za siebie!
Spojrzałaś z westchnięciem na stertę pogniecionych kartek. Coś czułaś, że będzie z Tobą źle na zajęciach. A w indeksie znajdzie się bardzo brzydka ocena z parafką profesora Junga.
Od: TaeHyungie
Nie obchodzi mnie to, a na weekend jadę do Daegu, do rodziny. Więc nie masz wyjścia~ A pracę napiszesz przecież w mgnieniu oka. Wiem przecież jaka szybka jesteś w tych sprawach, kekeke 😊
A i nie płacisz za siebie, bo ja to zrobię! Ubieraj się, bo masz aktualnie siedem minut! ⏳
Uśmiechnęłaś się delikatnie do ekranu. Był niemożliwy, kochany i lepszego przyjaciela z przypadku nie mogłaś trafić. No bo w sumie kto by się spodziewał, że osoba, która pomogła Ci tylko z walizkami (z własnej woli) zostanie Twoim przyjacielem? A może nawet takim kimś bliższym i nie ma tutaj nic wykraczającego poza przyjaźń? Taki troszeczkę braciszek, który martwi się o swoją siostrzyczkę.
Do: TaeHyungie
Inaczej mnie wyciągniesz siłą z pokoju, prawda?
Od: TaeHyungie
Wezmę jak księżniczkę i będę nieść przez miasto. I nie obchodzi mnie wtedy fakt czy masz na sobie buty czy nie! Więc lepiej uważaj! 👑
Czułaś jak jego dobra energia nagle na Ciebie spływa. Postanowiłaś zostawić ten bałagan na biurku i podbiegłaś szybko do szafy przebierając koszulkę i spodnie. Szybko poczesałaś włosy, założyłaś swoje ulubione botki. Kiedy miałaś kontynuować szykowanie się, drzwi od Twojego pokoju się otworzyły.
- Czas minął - ujrzałaś tego przystojnego wielkoluda o szerokim uśmiechu, który jak zawsze wszedł jak do siebie. Miał na sobie długi czarny płaszcz, w którym wyglądał zabójczo dobrze (a z tą twarzą równie dobrze mógł zostać modelem!). Włoski jak zawsze idealnie ułożone, usteczka muśnięte nawilżającym balsamem poziomkowym. Oczywiście użył swoich ulubionych perfum w nadmiarze, bo czuć było od niego ten dość intensywny zapach. - O masz jednak buty na sobie - zaśmiał się.
- Ale kurtki nie, a nie zamierzam być chorą księżniczką. Daj mi chwilkę - mruknęłaś cicho.
- Kobiety chyba nie potrafią działać pod presją czasu - zachichotał.
- Oj potrafią, Hyungie, potrafią - zaprzeczyłaś, bo mimo wszystko kobieta nawet, kiedy jest spóźniona zrobić makijaż i wyglądać dobrze. A dziesięć minut do końca nie miałaś, bo odliczał czas od wysłania pierwszej wiadomość - nie fair! Zaraz jednak zabrałaś się do dalszego ubierania, bo nie chciałaś, żeby na Ciebie czekał nie wiadomo ile.
Chłopak stanął oparty o framugę otwartych drzwi. Rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu, jakby czegoś szukał.
- Widzę, że wena to chyba pojechała u Ciebie na wakacje - parsknął śmiechem, kiedy jego hebanowym oczkom ukazał się spory bałagan na biurku. W sumie z tej perspektywy ten mebel wręcz tonął w papierkowych kuleczkach.
- Nawet nie wiesz jak na dalekie wakacje - westchnęłaś, zamykając swojego laptopa, z którego jeszcze przygrywała smutna muzyka pianina. - Gdzie idziemy? Wypłacę się z pieniędzmi? - zapytałaś, zabierając klucze i telefon z łóżka.
- Twoja pamięć nie ma miejsca jak pamięć wewnętrzna telefonu, czy jak? Przecież napisałem Ci, że to ja płacę - mruknął, targając Ci włosy, kiedy wyszliście na korytarz.
- Pamiętam, ale mimo wszytko chcę za siebie zapłacić - skwitowałaś, zamykając swój pokój na klucz.
- Pfff, i tak ja zapłacę, więc nawet nie próbuj tego robić sama - powiedział pewny siebie. Pokierowaliście się w stronę wyjścia z akademika. - A idziemy do takiej niewielkiej restauracji. Jest przytulna i można zjeść bardzo dobre jedzonko! Byłem tam kilka razy z Jiminem - uśmiechnął się, zerkając na Ciebie.
- Skąd Jimin wiedział, że mam zły humor? - zapytałaś od razu, bo jednak nie miałaś pojęcia dlaczego akurat przyjaciel Twojego przyjaciela wiedział o takich rzeczach. Chociaż właśnie mogło się zdawać, że zignorowałaś wyczekującą opinię na temat restauracyjki, do której szliście.
- Teoretycznie to nie wiedział - wzruszył ramionami. - Powiedział mi, że jak mówił Ci "cześć" na korytarzu to go olałaś po całej linii, a słuchawek w uszach nie miałaś. No, i że wyglądałaś na przygnębioną. I pomyślałem, że może Cię coś trapić, że masz gorszy czas - westchnął cichutko. - Ale wszystko w porządku, prawda? Nie jesteś chora? Ani nic się nie stało jak mnie nie było? Jakiś facet Ci coś zrobił? A może coś w pracy? - zaczął wymieniać, a Tobie zrobiło się głupio, że on już nawet z sam siebie zaczął się martwić, mimo że Cię nie widział. Że nie miał jak ocenić Twojego stanu. Nie chciałaś go martwić, ale jednak wyszło co wyszło.
Stanęłaś i po prostu go przytuliłaś. Wtedy mogłaś poczuć lepiej jego perfumy, poczuć jaki przyjemny jest w dotyku jego płaszcz. Ciepło biło od niego dość mocno co było przyjemne. W końcu na dworze było już ciemno i chłodno.
- Nie, Taehyungie - pokręciłaś głową, noskiem ocierając o tors chłopaka. A on stanął i po prostu Cię objął, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie przeszkadza mu taki stan rzeczy. - Nikt nie zrobił mi krzywdy, ani nic się nie stało. Po prostu tęskniłam za moim najlepszym przyjacielem - uśmiechnęłaś się pod nosem, zaraz patrząc na chłopaka delikatnie z dołu. Był tak cholernie wysoki jak na Azjatę, że to szok. A ten spojrzał Ci w oczy, które lśniły chyba piękniej niż wszystkie gwiazdy razem wzięte.
- Oj, co ja z Tobą mam, hm? Wcale nie tęskniłaś, bo byś napisała, a tymczasem zerwo wiadomości, głupku! - zaśmiał się, pstrykając Cię w nosek, za który się złapałaś. - Pewnie masz okres~ - uśmiechnął się od ucha do ucha.
- N-nie mam! Sam jesteś głupkiem, głupku! - prychnęłaś. - To gdzie ta restauracja? - teatralnie rozejrzałaś się po ulicy, odlepiając się z przyjacielskiego uścisku.
- Wolę, kiedy jesteś uśmiechnięta. Zdecydowanie - potargał Ci ponownie włosy i złapał za rękę. Poczułaś jak Cię pociągnął, bo zaczął tak nagle biec. Oczywiście typowe zachowanie TaeHyunga - rób coś nie ostrzegając uprzednio.
Nie wiedziałaś ile tak sobie biegliście między ludźmi. Nie było to ani długo, ani też krótko. Dobrą chwilkę na pewno. Oczywiście chłopak Cię za sobą ciągnął, uważając jednocześnie, aby nic Ci się nie stało. Ludzi było dość sporo, ale wiadomo - Seul wielkie miasto, co się równało z ogromną liczbą ludzi o każdej możliwej porze. Ale po tej przebieżce w końcu zwolniliście i biorąc kilka głębszych wdechów weszliście do środka. Tak jak chłopak mówił - niewielki lokal ze swoim klimatem. Było tam przyjemnie i troszeczkę też magicznie. Jedna ściana była z czerwonej cegły, którą porastały jakieś roślinki, były też poustawiane doniczkowe drzewka co dawało świetny efekt. Stoliki były okrągłe, ozdobione białym obrusem, na którym stały niewielkie lampeczki (które można było według uznania zapalić). Przeciwległa ściana (do tej ceglanej) była cała szklana z widokiem na ulicę. Był tam również kominek, na którym była ustawiona jakaś roślinka. Kilka stolików było już zajętych przez jakiś ludzi, którzy zajadali się, bądź też jeszcze czekali na swoje zamówienie.
Uśmiechnęłaś się pod nosem, zajmując miejsce przy małym stoliku wraz z chłopakiem. Zdjęliście swoją odzież wierzchnią, a miła pani podała wam karty. Oczywiście Taehyung znawca polecał to co próbował i mu smakowało, albo co by Tobie zasmakowało. Bo już troszeczkę czasu się znaliście swoje gusta smakowe. Zdałaś się na opinię przyjaciela i wybrałaś niezbyt duże danie z warzywkami i dodatkiem mięsa. Ceny były przystępne i niezbyt wysokie. Chociaż ze względu na wystrój od razu mogłabyś twierdzić, że restauracyjka dla bogatszych. A jak na studencką kieszeń to można było ze spokojem poszaleć. Taehyung oczywiście próbował Ci jak najbardziej poprawić humorek (co mu się udawało) opowiadając jakieś żarciki czy historyjki. Naprawdę serce się krajało jak się dla Ciebie poświęcał.
- Smacznego! - powiedziałaś o wiele radośniej i żywiej. Czułaś jak cała energia życiowa wraca, co przyniosło Ci niezwykłą ulgę. Czułaś, że będziesz jednak mogła napisać pracę na zajęcia, że zaliczysz to najlepiej jak tylko będziesz potrafiła.
Zaczęliście jeść, a Ty poczułaś jak warzywka wręcz roztapiają się na Twoim podniebieniu. Były przepyszne i nie stroniłaś od przyjaznego komentarza. Widziałaś uśmieszek chłopaka, który sugerował jego wygraną. Oj tak, definitywnie wygrał wyborem miejsca na kolację. W dodatku dostaliście gratis zieloną herbatkę, która była równie pyszna jak samo danie. Oczywiście kontynuowaliście rozmowy, chichotając pod nosem. Jednak będąc w połowie swojego dania Twój widelec zatrzymał się w połowie drogi, gdy do lokalu wszedł pewien mężczyzna. Nie, to nie był nikt znany. Znaczy się... znany z widzenia był na pewno. Mężczyzna z kawiarni wszedł przez drzwi tak jakby nigdy nic i usiadł sobie niedaleko waszego stolika. Był sam, jak zawsze wyglądał zabójczo. Chodzący ideał koreańskiego piękna. Widziałaś jak na Ciebie spojrzał i jakby delikatnie się uśmiechnął.
- Coś się stało? - zapytał Taehyung, obracając się za siebie. Zmarszczył delikatnie czółko, patrząc na Ciebie pytająco.
- Nie, nie, to nic takiego - uśmiechnęłaś się, kątem oka spoglądając na mężczyznę, który wziął tylko jedną kartę. Może osoba, z którą się umówił miała przyjść później? I znów się złapałaś na tym, że analizowałaś "po co? dlaczego?"... - Tylko zobaczyłam kogoś znajomego, ale nie ważne - zaśmiałaś się zakłopotana, biorąc jednak zawartość widelca do ust.
- Huh? Znajomego? - ponownie się obrócił, ciekawsko spoglądając po ludziach.
- Ten mężczyzna w brązowych ustach i sweterku niczym pianka na kawie przychodzi dość często do kawiarni, w której pracuje. Zawsze siada w tym samym miejscu, zawsze zamawia tą samą kawę i praktycznie ten sam rodzaj ciasta - powiedziałaś, nadymając policzki. - I nie wiem dlaczego zawsze gdy go widzę prowadzę jakąś chorą analizę kim może być, czym się zajmuje. Bo w sumie czyta książki, albo coś zapisuje. Ostatnio wypaliłam z tekstem czy jest jakimś pisarzem... - schowałaś zawstydzona twarz w dłoniach.
- Przecież to jest Kim SeokJin. Jest na trzecim roku architektury - powiedział jakby to była oczywista oczywistość.
- Kim SeokJin? - popatrzyłaś na mężczyznę, który akurat spojrzał się na Ciebie. A Ty w tym momencie chciałaś się zapaść pod ziemię. Bo mimo wszystko ten wzrok miał coś w sobie takiego, że chciało się po prostu zniknąć. Ale przynajmniej wiedziałaś, że nie jest on żadnym modelem, idolem czy kimkolwiek innym. Był dwa lata starszym przyszłym architektem. Najwidoczniej o wielu zainteresowaniach.
____________________________________________________
Kyaaa, ja od razu przepraszam za mojego miss clicka, bo jak pisałam to telefon mi spadł na twarz i samo się udostępniło ;;; Przepraszam!
I przeprasza też za ponownego Taehyunga w roli głównej, ale po prostu nie miałam weny jak wprowadzić postać Jina, więc no ten >< A tak poza tym to jesteście takim moim Tae, bo już czuję się o wiele lepiej! Dziękuję wszystkim, którzy do mnie napisali i dali mi siłę, pozytywną energię ♥ Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą o wiele lepsze! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top