Part 2
Zaadaptowanie się w nowym miejscu nie było wcale takie łatwe. Pierwsze zderzenie z rzeczywistością, pierwsze zwątpienia. Ale nie poddawałaś się. W końcu byłaś silną kobietą, prawda? Zacisnęłaś dłoń na rączce od walizki. Wzięłaś głęboki wdech, później zrobiłaś taki sam głęboki wydech. Przymknęłaś na chwilę oczy i później weszłaś już tylko do budynku, w którym mieścił się akademik. Załatwiłaś go sobie przez Internet i stresowałaś się, że coś poszło nie tak. Wyciągnęłaś z plecaka dokumenty i bez barier językowych zaczęłaś mówić do pani za szybą. Siedziała w portierni, miała krótkie włosy, a na nosie okulary, które poprawiła, kiedy na Ciebie spojrzała. Zlustrowała Cię wzrokiem, jakby chciała zidentyfikować Cię z jakąś znaną jej osobą, albo jakąś studentką, z któregoś roku. Przyjęła Twoją dokumentację, przeglądając ją kartka po kartce. Analizowała, czytała pod nosem i wystukiwała coś na klawiaturze od srebrnego laptopa bliżej nieznanej Ci marki. W końcu zwróciła się do Ciebie i powiedziała, że wszystko już jest załatwione. Pojedynczy pokój na trzecim piętrze był oficjalnie Twój. Dostałaś kluczyk od zobojętniałej pani portierki i pokierowałaś się ze swoim bagażem do windy. Kliknęłaś na guziczek, aby drzwi się otworzyły. Ciężko było wtargać (nie oszukujmy się) dwóch ciężkich walizek. Pomógł Ci jakiś chłopak, który pojawił się znikąd. Był Koreańczykiem, miał jakieś metr siedemdziesiąt osiem. Jego włoski o dziwo miały kolor ciemnego blondu. Pewnie się przefarbował, w końcu to modne w tych czasach nawet wśród facetów. A wiadomo - wielki hype na koreańskich idoli wpływa na ludzi i sposób ubioru, wygląd zewnętrzny. Miał zrobiony przedziałek, a na czoło wsuniętą czarną opaskę z jakimś mało znaczącym napisem. Był ubrany w czarno-biały sweterek z elementami bordowego, ciemne rurki poprzecierane w niektórych miejscach. Jego usta kształtem przypominały serduszko i miały prześliczny, brzoskwinkowy kolor. Pewnie za sprawą jakiejś pomadki nawilżającej. Uroczo się uśmiechnął i wcisnął guziczek z numerem pięć. Ty sięgnęłaś natomiast guziczek z numerkiem trzy, a drzwi się zamknęły.
- Jesteś nowa, hm? - usłyszałaś niezdarny angielski z ust wysokiego Koreańczyka. Miał niski głos, który był wręcz hipnotyzujący. Zerknęłaś na niego, a wasze oczy napotkały się na wspólnej drodze.
- Tak, jestem studentką pierwszego roku filologii - uśmiechnęłaś się, mówiąc po koreańsku. Chłopak się zaśmiał pod nosem i podrapał niezręcznie w kark. Pewnie pomyślał, że jeżeli wyglądasz na nie-Koreankę to Ty w koreański nie za bardzo jak on w angielski. Chłopak posłał Ci dość przyjacielski uśmieszek.
- W takim razie witam w Korei i na wydziale filologii! Sam na tym wydziale nie jestem, ale ludzie stamtąd wydają się mądrzy - zachichotał. - Kim TaeHyung, miło mi~
- [T/I] i również mi miło! - spojrzałaś się na otwierające się drzwi od windy, która dojechała na odpowiednie piętro. Zaraz chwyciłaś swoje torby.
- Daj, pomogę Ci - powiedział ochoczo, biorąc część Twojego bagażu.
- A-Ale to nie twoje piętro! - nadęłaś poliki.
- Spokojnie, winda jeździ co chwilę między piętrami - zaśmiał się. - Pomogę pierwszaczkowi - puścił oczko w Twoją stronę, a Ty ponownie szeroko się uśmiechnęłaś. Biło od niego dobrą aurą.
Zaraz powiedziałaś mu numer pokoju, który był Ci przyznany. Wspólnie pokierowaliście się dość długim korytarzem. Był pusty, pełen różnych drzwi z odpowiednią numeracją. Po jakiejś niedługiej chwili byliście pod drzwiami z numerkiem 312. Odebrałaś od chłopaka bagaż, który wiernie niósł aż pod same drzwi.
- Dziękuję za pomoc! Odwdzięczę się przy pierwszej lepszej okazji - obiecałaś na co ten zachichotał.
- W sumie nic takiego nie zrobiłem, ale jak nalegaaasz~ - zmarszczył nosek, śmiejąc się. - Nie ma takiej potrzeby, przyjemność po mojej stronie. Widać, że nie jesteś stąd, więc może być Ci trudno. Po obserwacjach niektórych ludzi z innych krajów to widać - mruknął. Ty jeszcze nie byłaś świadoma jakie trudności mogą Cię spotkać. - Ale no nic, ja się zbieram, a Ty rozgość się i przygotuj się na zajęcia, które już za niedługo - posłał Ci oczko, zaraz uciekając w stronę windy. Nie zdążyłaś już nic powiedzieć. Zniknął nagle tak samo jak się pojawił. Pokręciłaś tylko głową i odkluczyłaś drzwi od swojego pokoiku.
Pokój był niewielki, utrzymany w biało-kawowej kolorystyce. Łóżko z jasnobrązową narzutką i dwiema poduszeczkami typu "jasiek" było ustawione po lewej stronie od wejścia. Po przeciwnej stronie stało niewielkie, białe biurko z krzesełkiem. Na wprost było okno z widokiem na jakiś park. Zasłonki były białe z brązowymi kotarkami po obu stronach. Przy łóżku znajdowała niezbyt duża szafa, w której mogłaś poukładać swoje ubrania. Na ścianie gdzie stało biurko były jeszcze jedne drzwi, prowadzące do łazienki. Była ciasnawa, ale w sam raz jak dla jednej osoby. Było tam lustro z białą półeczką (na kosmetyki czy inne środki pielęgnacji), uwieszone nad zlewem. Oczywiście toaleta z rolką papieru. Swoje miejsce w pomieszczeniu miał też prysznic. Była tylko słuchawka, bez żadnej kabiny. W kafelkowanej podłodze był tylko odpływ. W koreańskich łazienkach tak to właśnie wyglądało - za kabinę robi cała łazienka, więc nie trzeba się martwić, że się nabrudziło. Westchnęłaś cichutko pod nosem, mimo wszystko się uśmiechając. Byłaś padnięta, więc zostawiając walizki przy zamkniętych drzwiach, rzuciłaś się na łóżko. Było tak przyjemnie miękko, a Ty mogłaś wręcz odlecieć w krainę snów, o której nikt nie miał wstępu. Tylko Ty i Twoje wyimaginowane postacie, miejsca, może ukryte pragnienia. Ale miałaś świadomość, że musisz się rozpakować i dopiero mogłabyś odpocząć.
Dobrą godzinę zajęło Ci rozpakowywanie wszystkich swoich rzeczy, które udało Ci się zabrać. Rozejrzałaś się dookoła, aby ocenić wygląd Twojego pokoiku. Twoich czterech ścian. Był urządzony według Twojej wizji, ale niestety pewne sprawy rzeczywistego, dorosłego życia nie mogły być urządzone tak jak ten pokój. Chłopak z windy przecież Cię ostrzegał przed trudnościami jakie Cię czekają, ale nie przyjęłaś ich do serca zbyt mocno. W końcu - co mogłoby pójść nie tak? Miałaś akademik, dostałaś się na studia... No tak, ale problemy pojawiły się już w ciągu kilku dni od Twojego przyjazdu. Dostałaś odmowę dofinansowania jako, że już nie podlegałaś pewnym paragrafom. Może to nie był jeszcze koniec świata, w końcu nie dostawałabyś dodatkowym (potrzebnych Ci) pieniędzy. Na uczelni dowiedziałaś się, że książki i różne takie musisz kupić sama. Miałaś bardzo ograniczony czas, a książki te wcale do tanich nie należały przez co trochę pieniędzy na ubrania musiałaś włożyć w zakup potrzebnych, mimo wszystko podręczników. Pierwsze zajęcia nie były jak w liceum czy wcześniejszych latach. Nie było cackania się jak z dzieciakami, tłumacząc krok po kroku jakieś przepisy, zasady. Trzeba było samemu się wdrożyć w cały system edukacyjny, zapoznać się z wykazem nazwisk profesorów czy doktorów na uczelni, pamiętając o tych ważnych tytułach. Dodatkowo nie mogłaś załapać jakiegoś kontaktu z ludźmi, z Twojego kierunku. Jakby ponownie oceniali Cię z góry, za miny, gesty, które robiłaś. Szczególnie koreańska część patrzyła na Ciebie dziwnym wzrokiem. Z tyłu głowy miałaś te informacje, że czasami Koreańczycy nie są zadowoleni z obecności obcokrajowców. Oczywiście nie wszyscy, bo to byłby uogólnienie, wrzucenie do jednego worka. Ale dało się to odczuć już w pierwszych dniach na wykładach. Nie byłaś jedyną nie-Azjatką. Był rozgadany i głośny Włoch, który miał śmieszny akcent, kiedy mówił po koreańsku. Dwóch Anglików, paru Amerykanów. Wyłapałaś gdzieś też wzrokiem czarnoskórą dziewczynę w pięknych, kręconych włoskach. Wmawiałaś sobie, że mimo wszystko początki zawsze są trudne i trzeba je jakoś "przeżyć". Ale ten początek ciągnął się jakby w nieskończoność...
I jak tam po pierwszych trzech tygodniach? - usłyszałaś za sobą, stojąc w ogólnoakademickiej kuchni. Czekałaś aż woda na herbatę Ci się zagotuje. A w tym czasie rozmyślałaś i z tego stanu wyrwał Cię Koreańczyk, który pomógł Ci wnieść walizki. Uśmiechnęłaś się do niego.
- Mam byś szczera, czy słodzić? - mruknęłaś pod nosem.
- Hmmm, a mogę zgadywać? Bo po Twojej minie masz ochotę rzucić wszystko i wrócić skąd tutaj przyleciałaś - zaśmiał się, mimo że trafił w dziesiątkę. Te studia nie były takie jak sobie wyobrażałaś.
- Widzę, że wielki znawca się znalazł - wywróciłaś oczami, a ten pstryknął Cię w nos. Złapałaś się za niego.
- Co? Pewnie wyobrażałaś sobie nie wiadomo co~? Koreańczycy mają zimne podejście do "innych". Więc spodziewaj się, że na wykładach będą Cię cisnąć. Chyba, że zabłyśniesz to wtedy masz luz. A wydajesz się być mądra. W sumie jak wybrałaś filologię - zaśmiał się, puszczając Ci oczko. - W razie gdybyś potrzebowała pomocy to ten - wiem gdzie potrzebują ładnej dziewczyny do pracy - uśmiechnął się, a ten niewinny uśmieszek delikatnie Cię zdezorientował.
- W sensie...? Jakiej pracy...? - nadęłaś poliki, chowając dłonie w rękawach za dużej, szarej bluzy. Mimo wszystko miałaś świadomość tego, że jeżeli nie podejmiesz pracy w niedługim czasie to będzie kiepsko z Twoją sytuacją finansową. Rzeczy tutaj nie były aż tak tanie, a zasoby pieniężne zbliżały się ku bliskiemu końcu.
- Omo, zrobiłaś minę jakbym Ci chciał zaoferować jakąś zboczoną pracę! - powiedział delikatnie oburzony. - Spokojnie, nie miałem na myśli nic co potrzebuje zdejmowania ubrań - wywrócił oczami. - Kawiarnia ojca mojego dawnego kolegi potrzebuje kobiety do pracy. Z tego co wiem wystarczy się ładnie uśmiechnąć i udawać, że potrafi się obsługiwać maszynami do robienia kawy~ - usiadł sobie wygodnie na blacie, nie przejmując się niczym. Pomachał nogami niczym zadowolone dziecko. - Mogę dać Ci namiary!
- A co będziesz chciał w zamian? Jeszcze się nie odwdzięczyłam za wniesienie walizek! - wybroniłaś się, zalewając zaraz herbatę wrzątkiem.
- Hmmmm, zrobisz mi dobrą kawę jak Cię przyjmą i jak przyjdę Cię odwiedzić! - uśmiechnął się szeroko, przymykając oczy.
- A mogę wiedzieć dlaczego mi pomagasz? Przecież nawet mnie nie znasz. No oprócz mojego imienia i na jakim wydziale jestem...
- Nie wiem. Po prostu wydajesz się być fajną osobą - stwierdził szczerze, wzruszając ramionami. - Mówią, że mam wyczucie do ludzi, a ja w to poniekąd wierzę. No i wierzę, że moglibyśmy zostać bliższymi znajomymi, o! Fajnie mieć kogoś bliskiego z daleka! - puścił w Twoją stronę oczko. Zachichotałaś pod nosem.
- Jesteś żywy, rozgadany i przyjacielski. W sumie to fajnie będzie mieć znajomego-Koreańczyka~ I również wydajesz się być super! - chłopak potargał Ci włosy. - Masz może ochotę na coś słodkiego? Mam w pokoju jeszcze jakieś polskie słodycze! - powiedziałaś entuzjastycznie.
- Polskie słodycze? - mruknął pod nosem, również zalewając sobie herbatę. Jego kubeczek był uroczy, bo przedstawiał serduszko w niebieskiej piżamce w żółte kropeczki.
- Tak, bo pochodzę z Polski. To taki kraj między Niemcami a krajami wschodnimi, czyli Białorusią, Ukrainą. Takie państwo, które nie miało własnego państwa przez sto dwadzieścia trzy lata i przeżyło dwie wojny światowe - wyjaśniłaś. - Kraj cebuli i ziemniaków - zażartowałaś, ale chłopak nie podłapał tego "żartu". A może bardziej stwierdzenia...?
- Dobrze, uznajmy, że wiem gdzie to jest - zaśmiał się po raz kolejny.
Razem poszliście do Twojego niewielkiego pokoju. Przy herbatce zjedliście resztki polskich słodkości, a Taehyung przyniósł jeszcze mochi i pepero. Wspomniał o swoim współlokatorze, który uczęszcza na wydział z muzyki (czyli ten co Taehyung) na podwydział skierowany bardziej ku tańcu. W sumie wtedy odzyskałaś wtedy wiarę, że może być lepiej. Zapaliła się lampeczka w ciemnym tunelu, który jakby się nie kończył. Miałaś nadzieję, że ta wesoła duszyczka da Ci niejakie wsparcie, którego potrzebowałaś w tym czasie. A przecież nikogo bliskiego tam nie miałaś... A sama wybrałaś taką drogę, więc konsekwencje tego musiałaś dźwigać sama. Tak jak każdy dorosły i odpowiedzialny człowiek. Wtedy rzeczywistość boli najbardziej.
_________________________________________________
Dzień dobry wieczór! Oto już drugi rozdział z serii~ Jak na razie idzie jakby nie mogło, Jina jak było tak nie ma, ale obiecuję, że w trzeciej części chociażby na chwilkę zagości! ♥ Cierpliwości~ A wiem, że potraficie być cierpliwe~! Za co z całego kluskowatego serducha dziękuję... Cieszę się, że seria została od początku dość dobrze przyjęta! Będę bardzo się starać aby wypadła tak samo dobrze jak było to w przypadku YoonGiego~! Pamiętajcie, że Was bardzo mocno kocham~! Dbajcie o siebie, jedzcie dobrze i uważajcie na siebie w każdym możliwym miejscu (szczególnie moje bby!) ♥ Bądźcie zdrowe i wyczekujcie następnych rozdziałów, które już niebawem spłyną wraz z lawiną cukru, lukru i różnych słodkości~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top