Part 10
Do końca czwartkowego dnia nie mogło do Ciebie dotrzeć co tak naprawdę się wydarzyło. W końcu omijałaś szerokim łukiem mężczyznę, który zrobił Ci najcudowniejszy wykład o obrazach i posągach oraz zaprosił Cię na spotkanie. W sumie to bardziej brzmiało jak propozycja randki na próbę. W końcu tyle razy się starał... Nie, nie. To nie mogła być randka, bo to nie byłoby logiczne. On chciał się tylko poznać bliżej, bo stwierdził, że czuje jakąś dziwną energię między wami. A nie wspomniał, że podobasz mu się na tyle, aby to była jakaś miłość. Chyba, że czegoś nie wiedziałaś. A przecież tak niewiele widziałaś. Wieczorem, kiedy leżałaś uśmiechnięta od ucha do ucha, wpadł do Ciebie Taehyung. Miał do Ciebie małą sprawę jak pożyczenie zszywacza, bo jak mieli jakieś konsole, telewizor to nawet nożyczek w pokoju nie mieli. Może taki urok bogatszych mężczyzn? Po co dbać o takie drobnostki jak zszywacz?
- A Ty co taka zadowolona z życia, hm? Ostatnio przeżywałaś jakąś wielka depresję, a teraz? No całkiem inna kobieta - zauważył, śmiejąc się pod nosem.
- A nie wiem, tak jakoś - uśmiechnęłaś się tajemniczo, zakładając włosy za lewe ucho.
- To po wykładach w muzeum czy jak? - dopytywał ciekawy, wiedząc, że go nie oszukasz.
- Można tak powiedzieć - zaśmiałaś się pod nosem. - SeokJin tam był - zaczęłaś trochę ciszej, opierając pośladki o niewielkie biurko.
- No to oczywiste, że był, bo przecież mieli mieć zajęcia w tym samym czasie. No i specjalnie wziąłeś wolne w pracy, żeby się z nim nie widywać - oparł się o ścianę. - Więc nie do końca rozumiem Twoje szczęście i informacje, że ON tam był - spojrzał na Ciebie podejrzliwie, wyczekując czegoś więcej od Ciebie.
- Pomógł mi w zebraniu informacji o obrazach i rzeźbach. Powiedział, że już był na tej wystawie i zaproponował wspólne chodzenie po muzeum. Nigdy chyba nie czułam się tak dobrze przy nim. To był pierwszy raz, kiedy nie uciekałam od niego ani wzrokiem ani ogólnie. Mówił tak profesjonalnie, takim głosem, że czasami nie mogłam się skupić na notatkach. No i zaprosił mnie w sobotę po pracy - uśmiechnęłaś się, a serce zabiło Ci troszeczkę szybciej. Ono tak samo z siebie, nie prosiłaś wcale o szybsze pompowanie krwi.
- Zaprosił Cię? - rozchylił usta w zdziwieniu, odrywając się od ściany, o którą się przed momentem oparł. - Na randkę czy jak?
- W sumie to tylko spotkanie, żeby bliżej się poznać. Nie nazwałbym tego randką. Powiedział mi, że czuje coś dziwnego gdy jesteśmy blisko i jest taki swobodny. Chcemy chyba oboje się dowiedzieć co takiego jest, że tak się czujemy.
- Miłoooość~~~ - puścił Ci oczko.
- Jasne, zakochanie od pierwszego wejrzenia, tak? - prychnęłaś. - Nie wierzę w cuda, a jakby to było zakochanie to bym przed nim chyba nie uciekała.
- Różne rzeczy się zdarzają w strefach uczuciowych. Bo może nie uciekasz przed nim, a przed uczuciem, którym możesz go obdarzyć - puścił Ci ponownie oczko z jeszcze szerszym, głupkowatym uśmiechem. A kiedy to mówił jego głos trochę się obniżył.
- Sugerujesz coś, huh!? - zaczęłaś iść w jego stronę.
- Nic, nic. Ale nie zdziwię się jak pocałujecie się w sobotę~ Chociaż wiesz, udawaj dalej taką niedostępną to będzie lepiej smakować - podgryzł wargę, a Ty miałaś chęć mordu na nim za jego szczerość. - Dzięki za zszywacz! - miałaś już go atakować jak lwica niewinną antylopę, kiedy ten wyszedł z pokoju. Śmiał się jeszcze, chyba będąc dumnym z siebie.
Nadęłaś delikatnie zarumienione poliki. Nie wierzyłaś, że mogłabyś kochać mężczyznę, o którym nic nie wiedziałaś. Ani tym bardziej się całować z nim na pierwszym spotkaniu. Zastanawiałaś się co Twój przyjaciel musiał mieć w głowie, żeby wymyślać takie scenariusze. I nad czym czy faktycznie mogłabyś uciekać nie przed osobą, ale przed uczuciami do tej osoby.
W piątek normalnie poszłaś na zajęcia, a później tylko do pracy. W nocy spało Ci się dobrze, chociaż myśli cały czas krążyły wokół pięknego, niczym muzealna rzeźba boga greckiego, mężczyzny. Mężczyzny, który o dziwo nie zjawił się w piątkowe popołudnie po swoje Latte w wysokiej szklance i kawałka ciasta, które stało pięknie wyeksponowane za ladą. Zdziwiłaś się jego nieobecnością, bo przecież zawsze był. Może pogoda go zatrzymała? Była ona brzydka i bardzo ponura. W dodatku padał deszcz ze śniegiem, więc na drogach tworzyły się kałuże, które mogły zabrudzić jego płaszcz. Może po prostu nie miał ochoty na kawę? Może się coś stało, dlatego nie przyszedł? A może po prostu chciał poczekać z zobaczeniem Cię do sobotniego popołudnia, dlatego zrobił sobie wolny dzień od kawiarni? Może powstrzymał pokusę, aby analizować Cię tak jak robił to czasami, między wierszami książek, które czytywał? Nie wiedziałaś dokładnie, ale byłaś dobrej myśli. Że go nie odstraszyłaś niczym, chociaż nie miałaś czym. Rozstaliście się w muzeum i wieczorem nie pisaliście ze sobą. Nie chciałaś też wychodzić na nie wiadomo kogo, więc go nie zadręczałaś wiadomościami. Może tego nie chciał. Nie chciałaś być nachalna tak jak on to zrobił. Jeżeli coś by się stało pewnie by napisał.
W sobotni poranek obudziłaś się z tak bijącym sercem, że nieomal wyskoczyło Ci z piersi. Bardzo się stresowałaś spotkaniem, bo de facto nie miałaś okazji spotykać się z mężczyznami. W dodatku takimi jak SeokJin. Miało to być takie pierwsze spotkanie w Twoim życiu. Z eleganckim, prawdopodobnie ułożonym i mądrym mężczyzną. Chciałaś wypaść dobrze, pokazać swoje pozytywy. Ale to było logiczne, bo każdy z nas chce pokazać swoją dobrą twarz na początku. Każdy ma potrzebę dobrego wyglądania, aby przekonać kogoś do siebie. A Ty miałaś już kilka wpadek przy nim, więc musiałaś się pilnować i krzyczałaś na siebie w myślach. Obiecałaś sobie, że jak poniesiesz jakąś porażkę to zapadniesz się pod ziemię i już nigdy nie wyjdziesz z tego dołka. Specjalnie też chciałaś wybrać ładne ubrania, ale praca w międzyczasie Ci przeszkadzała. Musiałaś zapakować te lepsze ciuchy do torebki, a to groziło pognieceniem się ich. Mimo wszystko delikatnie jakoś je spakowałaś, modląc się, aby nie wyglądały jak psu wyciągnięte z gardła. Włosy, makijaż zrobiłaś rano, bo jednak na to nie byłoby czasu na zapleczu pracowniczym.
Zastanawiałaś się gdzie może zabrać Cię SeokJin. W końcu było tyle możliwości, tyle miejsc. Może jakaś restauracja? A może zwykły spacer po mieście? Pogoda w porównaniu do poprzedniego dnia była o wiele ładniejsza i sprzyjająca spacerom. Może wymyślił coś specjalnego? W głowie huczało Ci od pomysłów niczym w Sylwestra przy żegnaniu starego roku. Ciekawość Cię zżerała, ale odpędziłaś od siebie wszelkie myśli, chcąc się skupić na codziennym życiu.
O dziwo czas w pracy wyjątkowo Ci się ciągnął, jakby wcale mu się nie spieszyło by wybić odpowiednią godzinę. Myślałaś, że umrzesz, bo ruch był duży, a czas wcale Ci w tym nie pomagał. Co spojrzenie na wskazówkę to co najwyżej pół minuty mniej. Chociaż dobre to niż nic. Zajęłaś się, mimo wszystko swoimi obowiązkami. Skupiałaś się nie na czasie a na robieniu kawy, sprzątaniu stolików jak i myśleniu co dzisiejszego dnia może się wydarzyć. I to rzeczywiście magicznie przyspieszało czas, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Tak szybko, że zostało zaledwie kilkanaście minut, a Ty byłaś przekonana, że została co najmniej godzina. Oczywiście ucieszyłaś się i powoli się zbierałaś, żeby zdążyć się przebrać i mniej więcej ogarnąć. Założyłaś białą luźną koszulę z kołnierzykiem, którą wsadziłaś w dobrze dopasowane spodnie, podkreślające Twoje nogi. Użyłaś swoich ulubionych, lekkich kwiatowych perfum, poprawiłaś włosy, przeglądając się w niewielkim lusterku, które miałaś ze sobą. Nie wyglądałaś przesadnie elegancko. Wyglądałaś kobieco, idealnie na spotkanie z przyszłym panem architektem. Ubrałaś się później już tylko w swój płaszczyk, szalik, zabrałaś swoją torebkę. Sprawdziłaś jeszcze raz czy na pewno wszystko zabrałaś i wyszłaś z zaplecza. Przy drzwiach wejściowych czekał już na Ciebie SeokJin, który uśmiechnął się, kiedy Cię zobaczył. Podeszłaś do niego, również obdarowując miłym uśmiechem.
- Dzień dobry - powiedziałaś nieśmiało, patrząc w jego błyszczące oczy.
- Co tak oficjalnie? Skończyłaś już zmianę - puścił Ci oczko, a nogi delikatnie zmiękły. - To co? Idziemy? - Ty tylko skinęłaś głową, nie chcąc zrobić błędu. Już zrobiłaś go na samym przywitaniu się. Oj, bardzo siebie skrzyczałaś za to. Miało w końcu nie być błędów. A tu proszę.
Mężczyzna otworzył Ci drzwi, przepuszczając w ich progu. Zrobiło Ci się ciepło, bo raczej rzadko się zdarzało by ktoś przepuszczał Cię w drzwiach, uprzednio je specjalnie dla Ciebie otwierając. Przeszłaś, czekając na niego. Ten powiedział, że musicie przejść na drugą stronę, bo tam zaparkował swoje auto. Zaraz także zrobiliście. Przeszliście kawałek do czarnego auta marki Hyundai, które stało na niewielkim parkingu. Nie wiedziałaś co to za model, bo się na tym nie znałaś, a markę rozpoznałaś tylko po znaczku z przodu auta. Wyglądało ono na wygodne, ale i zadbane.
- Wsiadaj - uśmiechnął się, otwierając Ci ponownie drzwi. Grzecznie zajęłaś siedzenie na przednim miejscu pasażera tuż przy kierowcy. Pan Kim zaraz sam wsiadł, patrząc na Ciebie. Sięgnął coś z tylnego siedzenia. Było to jakieś niewielkich rozmiarów pudełeczko. - Nie wiem czy lubisz, ale nie chciałem przyjść z pustymi rękoma - uśmiechnął się, dając Ci owe pudełeczko. Były to jakieś czekoladki o specyficznych, kwiatowych smakach.
- A-ale ja nic dla ciebie nie mam... - spojrzałaś się na niego zmieszana, czując się głupio, że nie pomyślałaś o jakimś upominku dla niego. Przez tą całą falę wszystkich myśli jakoś się to potoczyło.
- Ty podarowałaś mi możliwość spotkania się z Tobą. To jest wystarczający prezent. A czekoladki to przecież nic wielkiego. Mam nadzieję, że będą smakować - zapiął zaraz swój pas bezpieczeństwa.
- Dziękuję, z pewnością będą - uśmiechnęłaś się, odkładając pudełeczko z dobrociami na uda i również chwyciłaś za pas. Który na Twoje nieszczęście się zaciął. Szarpnęłaś za niego mocniej, a on nic. Mężczyzna spojrzał się na Ciebie i nachylił się, żeby Ci pomóc.
- Trzeba delikatnie. On tak ma czasami. A dawno chyba nie był używany - zaśmiał się. A Ty miałaś z tej perspektywy dobry widok na jego szyję, opakowaną w golf, idealny prawy profil i zgrabne palce, które zajmowały się pasem. Przełknęłaś ślinę, ciesząc się, że tego nie widział przez szalik. - Gotowe - uśmiechnął się i poprawił się za kierownicą.
- Dziękuję - ścisnęłaś delikatnie pudełeczko w dłoniach. - Gdzie będziemy jechać? - spytałaś ciekawa, zerkajac na niego, kiedy odpalił samochód.
- Jesteś głodna? - zapytał, a Ty skinęłaś głową.
- Zjadłam rano śniadanie, więc troszeczkę.
- W takim razie zabiorę Cię na dobry obiad - powiedział z uśmiechem, kierując bezpiecznie autem. W środku nie było żadnych przywieszek, ani ozdób. Samochód był zadbany, nie było w nim kurzu (przynajmniej widocznego gołym okiem). Siedzenia były naprawdę wygodne, obite ekologiczną skórą. A dłonie mężczyzny tak pięknie wyglądały na kierownicy, że wyglądało to jak jakieś arcydzieło. Miał lekko zarysowane żyły na dłoniach. - Jak Ci minął dzień? Jak w pracy? Coś ciekawego? - oderwał Cię od dłoni głos SeokJina.
- Huh? - spojrzałaś się na niego zmieszana. - Dużo ludzi, a tym samym dużo pracy. Ale czas jakoś zleciał. Dzień jeszcze trwa, więc nie mogę ci do końca powiedzieć jaki on jest - zaśmiałaś się. - Ale mija dobrze i mam nadzieję spędzić ten dzień równie dobrze. A tobie?
- Hmm, w sumie równie dobrze mi mija, bo mogę go spędzić z Tobą - serce ponownie dało o sobie znać szybszym biciem. - Wczoraj miałem sporo do zrobienia, dlatego nie było mnie na kawie - zaśmiał się pod nosem, tłumacząc swoją nieobecność.
- Tak dziwnie było bez stałego klienta - również się zaśmiałaś. - Ale mam nadzieję, że wszystko co miałeś to załatwiłeś.
- Oczywiście, nie masz o co się martwić.
Kierował dalej, a wy czasami do siebie zagadywaliście. Nie były to jakieś długie rozmowy, ale jednak. Stresowałaś się, serce przyspieszało tempa, aż dotarliście w końcu do jakiegoś lokalu. Był on wręcz na obrzeżach Seulu, w dość cichej okolicy. Był ładnie ustrojony lampeczkami, niekoniecznie świątecznymi. Przed budynkiem była ładna kostka brukowa - mokra od deszczu, który wczoraj męczył Seul i niektóre miasta dzień wcześniej. Były tam jakieś krzewy, które nie traciły swojej świetności nawet podczas takich mrozów jakie panowały w tamtym czasie. Zima się zbliżała wielkimi krokami. SeokJin poprowadził Cię do wejścia niewielkiego budynku. Uprzednio schowałaś małe pudełeczko do swojej torebki. Uśmiechnęłaś się, kiedy ponownie otworzył Ci drzwi. Wydawał się bardzo grzecznym i wychowanym mężczyzną. Weszliście razem a Ty od razu zaczęłaś się rozglądać. W środku panowała miła atmosfera. Z pewnością było tam dużo kwiatów. I to naprawdę dużo kwiatów. Byłaś zaskoczona, bo prędzej wyglądało to jak jakaś kwiaciarnia niż miejsce, w którym można zjeść. Kwiaty były wszędzie - doniczkowe czy takie w wazonikach. Te drugie przyozdabiały niewielkich rozmiarów białe stoliki, a te większe były poustawiane pod ścianą, czy specjalnie podwieszone. Między kwiatami zawieruszały się drobne lampki, które dodawały uroku temu miejscu. Nie było żadnego baru z alkoholami. Była za to lada ze świeżymi koktajlami, czy ciastami. Były one inne niż mieliście w kawiarni. Były zrobione na przykład ze szpinaku, albo czerwonych buraczków. Zaskakujące połączenia, chociaż brzmiały zachęcająco by ich skosztować.
- Wszystko w porządku? - usłyszałaś głos mężczyzny, na którego spojrzałaś.
- Jak najbardziej. Nigdy nie byłam w takiej restauracji - uśmiechnęłaś się do niego, a ten poprowadził Cię do wolnego stolika. Zdjęliście z siebie płaszcze, które mężczyzna powiesił na wieszakach niedaleko. Usiadł naprzeciwko Ciebie, a kelner przyniósł menu. W lokalu za dużo osób nie było, ale słychać było rozmowy i cichą muzykę, puszczaną z radia. Otworzyłaś kartę przeglądając co ciekawego mają do zaoferowania prócz ciast za ladą. A mieli spory wybór dań z mięsem, jak i tych warzywnych.
- Podoba Ci się tutaj? - zapytał, kiedy oboje podaliście kelnerowi wybrane przez siebie dania, oddając tym samym karty, które dostaliście.
- Tak, jest tutaj jak w jakiejś kwiaciarni. Bardzo przyjemnie, bo pachnie, jest tak spokojnie. W dodatku jest jasno przez te światełka. Jest tutaj taki specyficzny klimat - uśmiechnęłaś się do niego, poprawiając na krzesełku.
- Zgadzam się. To jest takie wyjątkowe miejsce, gdzie właściciele sami dbają, aby były tutaj zawsze świeże kwiaty, a te w doniczkach by miały zawsze odpowiednie nawodnienie. Są tutaj zdrowe posiłki, bardzo smaczne i niezbyt drogie. Człowiek je i przy okazji się relaksuje wśród morza kwiatów, które znajdują się dookoła.
- Jak w jakiejś bajce - dodałaś. - To wspaniałe, że ktoś podjął się tak ciężkiej pracy. W końcu te kwiaty trzeba wymieniać, kiedy stracą swoją świeżość - spojrzałaś na niewielki wazonik na waszym stoliku. Były tam piękne, pomarańczowe kwiatki, pomieszanie z białymi, takimi drobniejszymi. Jednak nie zdawałaś sobie sprawy z symboliki koloru akurat tych kwiatów. Pomarańczowy to kolor wahający się między przyjaźnią (żółć), a miłością (czerwień). To kolor pośredni, który może symbolizować chęć podjęcia kroku z przejścia z jednego w stanu w ten drugi, ważniejszy. Biały to symbol niewinności, czystości i mądrości.
W połączeniu całości wiązanki kwiaty mówiły: (biały) nie zrobię niczego bez twojej zgody (pomarańczowy) chcę czegoś więcej.
- Może opowiesz coś o sobie? Po to chyba się spotkaliśmy - zaśmiałaś się pod nosem.
- Jak najbardziej. Jestem Kim SeokJin i jestem na trzecim roku architektury, ale to już wiesz. Uwielbiam literaturę, sztukę wszelkiego rodzaju, czyli obrazy, rzeźby, ale też teatr. Piszę czasami wiersze oraz rysuję. I rysuję nie tylko plany architekturalne, ale jakieś różne rzeczy, które mnie inspirują.
- Więc jakiś czas temu byłam twoją inspiracją? - zaśmiałaś się pod nosem, przypominając sobie, że niedawno Cię narysował.
- Być może - uśmiechnął się. - Rysuję też piękne rzeczy i osoby - dodał. - Lubię słuchać muzyki klasycznej oraz śpiewać. Zdarza mi się pośpiewać i to nie tylko pod prysznicem - zaśmiał się. - Moi rodzice pracują w korporacjach. Chcieli, żebym poszedł w ich ślady, ale mnie to zupełnie nie kręci.
- Dusza artysty - podparłaś brodę o dłonie.
- Dokładnie. Mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu niedaleko uniwersytetu. Mieszkałem jakiś czas w akademiku, ale to nie jest dla mnie. Jakieś imprezy, głośni współlokatorzy. Potrzebuję chyba jednak tej ciszy i własnej przestrzeni - podrapał się w tył głowy.
- U mnie nie jest aż tak źle w akademiku, ale fakt - jest dość głośno w weekendy - zachichotałaś.
- A może coś więcej o sobie powiesz?
- Jestem Polką z pochodzenia, którą przywiało aż tutaj by się uczyć, żyć. Interesuję się trochę fotografią. Prowadziłam bloga w stylu aesthetic, ale kiedy zaczęłam studia i pracę nie mam czasu na jego prowadzenie. Jestem dość ambitną i upartą osobą. Lubię czasami rzucać sobie wyzwania co czasami różnie się kończy. Jedyną osobą, z którą mam tutaj dobry kontakt to Kim TaeHyung. To mój przyjaciel od pierwszego dnia tutaj - uśmiechnęłaś się. - Nie wiem co chcę dalej robić. Jak na razie zaczęłam studia, pracuję w kawiarence, żeby się utrzymać, bo mój kraj stwierdził, że nie należą mi się pieniądze - wzruszyłaś ramionami. - Ale żyje się dalej, prawda? - uśmiechnęłaś się.
- Jesteś z tak daleka, woah. Podziwiam Cię, że Ci się chciało przeprowadzać. Szczególnie samej, bez przyjaciół. A jak rodzina?
- Przyjaciół jako takich nie miałam. Zawsze były to krótkie znajomości, nie nadające się na dłuższą metę. A rodzice bardzo się martwili, ale z małą pomocą pozostałej rodziny jestem tutaj - uśmiechnęłaś się.
- A jakiś chłopak? Nie chciał Cię tam zatrzymać?
- Chłopak? - zaśmiałaś się, jakby opowiedział jakiś żart. - Nie umawiałam się z żadnym chłopakiem, więc nie miał mnie kto zatrzymać - uśmiechnęłaś się szeroko, patrząc na kelnera, który zdążył przynieść wam wasze zamówienie.
- To dziwne, że nikt się z Tobą nie umawiał - stwierdził krótko. - A skąd znasz język? Mówisz dość dobrze po koreańsku - pochwalił Cię.
- Dziękuję - powiedziałaś zawstydzona. - Sama się nauczyłam. Słuchałam k-popu, jakieś podręczniki do nauki koreańskiego. No i mówię jak mówię - uśmiechnęłaś się, upijając trochę wody z cytryną.
- Zdolna - skwitował, a Tobie zrobiło się ponownie ciepło. - Tak ogólnie to ślicznie wyglądasz. Pasują Ci takie koszule - skomplementował, a Twoje policzki dały znać o swoim istnieniu.
- Dziękuję.. Ty też świetnie wyglądasz. Pasują ci zdecydowanie golfy - opłaciłaś się tym samym. Oboje zawstydziliście się do tego stopnia, że po prostu zaczęliście jeść.
Tak jak mówi SeokJin - jedzenie było naprawdę pyszne i mało kaloryczne. A przede wszystkim dobrze wyglądało i pachniało. Na tyle dobrze, że postanowiłaś zrobić zdjęcie, co wywołało u mężczyzny stłumiony chichot. Kiedy jedliście również rozmawialiście, czując się luźniej i bardziej otwarcie. Rozmawiało się wam o dziwo dobrze i znaleźliście wspólny język. Znaleźliście wspólne tematy i chętnie podejmowaliście dłuższą rozmowę. A Ty zdążyłaś zapomnieć o tym, żeby nie popełniać błędów, i że w sumie do niedawna go przecież omijałaś szerokim łukiem, uznając za psychola. A był naprawdę wspaniałym, mądrym mężczyzną. Zachowywał się kulturalnie, nawet zapłacił za Twój obiad, mimo że Ty to chciałaś zrobić.
- Podwiozę Cię do akademika. Późno już - spojrzał na zegarek na nadgarstku, kiedy już się ubieraliście.
I rzeczywiście podwiózł Cię pod sam akademik swoim wygodnym autem, w którym jeszcze trochę rozmawialiście.
- To było naprawdę udane spotkanie - uśmiechnęłaś się.
- Mam nadzieję, że przekonałaś się, że nie mam złych intencji. Tylko źle podszedłem do całej tej sprawy. Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie, to nie było faktycznie za bardzo normalne - westchnął, patrząc na Ciebie.
- Nic się nie stało. Ja też nie zachowałam się jakoś wspaniale i oceniam cię z góry. A jesteś naprawdę dobrym rozmówcą. Wpadaj częściej na kawę - zaśmiałaś się.
- A jakiś rabat po znajomości dostanę?
- Jasne, a może od razu za darmo? - zaśmiałaś się, puszczają mu oczko. - Szef raczej nie byłby zadowolony za dawanie rabatów.
- Ah no tak - uśmiechnął się. - Mimo wszystko spodziewaj się mnie. Zamówienie znasz już na pamięć, więc chyba nie mam o co się martwić - puścił Ci oczko. - Leć odpocząć. Zasługujesz na to po pracy. Nie będę więcej Cię zatrzymywał. W razie czego mamy swoje numery telefonów, więc możesz do mnie pisać ile chcesz. Z pewnością odpowiem - spojrzał Ci się w oczy z takimi iskierkami, które wywołały u Ciebie falę ciepła.
- Dziękuję za dzisiejsze spotkanie. I liczę na kolejne.. Znaczy się.. O ile będziesz tego chciał.. - zmieszałaś się.
- Jasne, że będę chciał. Z Tobą zawsze - zaśmiał się przyjaźnie. - Odpoczywaj - potargał Cię po włosach.
- Do zobaczenia - zaraz uciekałaś wręcz z samochodu, wchodząc do swojego akademika. Nie zdążyłaś zauważyć tego szczęścia SeokJina i podgryzania jego wargi. A te pomarańczowe kwiaty prawdopodobnie nie były tylko zwykłym przypadkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top