58
Kobieta nerwowo stukała butem o jasną podłogę rozglądając się po całym budynku. Poprawiła włosy i mocniej zacisnęła dłoń na rączce od walizki. Wzięła kilka głębszych oddechów i oblizała suche usta. W końcu ją zobaczyła.
-Cześć mamo! -powiedziała szczęśliwa dziewczyna podchodząc bliżej nerwowej kobiety.
-Oh matko. To już taki masz wielki brzuch? -zapytała od razu mrugając kilka razy i olewając partnera córki.
-Nie rozmawiałyśmy o ciąży. -W domu porozmawiamy. -zaśmiała się nerwowo. -A to jest Jimin. Mój chłopak i ojciec dziecka. -uśmiechnęła się i spojrzała na Jimina. -Jimin. To moja mama. -powiedziała tym razem po koreańsku.
Mężczyzna uśmiechnął się i kiwnął głową wyciągając dłoń w kierunku starszej kobiety. Niestety oboje wiedzieli, że się nie dogadają. Żadne z nich nie znało języka drugiego, więc będą musieli prosić Martynę o przetłumaczenie. Będą się komunikować przez nią.
Jimin przez cały czas był cicho. Jedyne do czego teraz był potrzebny to do wzięcia bagaży i pojechanie z kobietami do dawnego mieszkania jego partnerki. Martyna usiadła wraz z mamą do tyłu. Zerknął na nią jedynie dwa razy w lusterku i dał sobie spokój.
Siwowłosy zaparkował najbliżej jak się dało i wysiadł z auta. Otworzył drzwi jednej i drugiej kobiecie, pomógł swojej dziewczynie wysiąść z auta i wyjął walizkę. Szedł za kobietami prowadząc walizkę i rozglądając sie dookoła.
Martyna otworzyła drzwi i przepuściła w nich najpierw mamę. Kobieta weszła do środka. W mieszkaniu panował półmrok. Na dworze nie było jeszcze do końca widno, a w pomieszczeniach były zasłonięte rolety dla bezpieczeństwa.
-Idź się rozejrzeć mamo, a ja zrobię nam herbatę. -powiedziała z uśmiechem kobieta.
-W porządku. -uśmiechnęła się i ruszyła w głąb mieszkania.
Park wszedł ostatni. Zamknął drzwi i zsoawił walizkę przy drzwach. Zdjął buty i spojrzał na swoją dziewczyne. Uśmiechnął się delikatnie i ruszył do niej powoli z zamiarem przytulenia od tyłu. Chciał ucałować również jej policzek i pogłaskać po brzuchu. Zatrzymał się jednak słysząc dziewczynę.
-Skarbie. Zanieś mamie walizkę na górę.
Zatrzymał się niedaleko niej. Zamrugał kilka razy, a jego uśmiech zszedł z twarzy. Oblizał usta i bez słowa zawrócił. Wziął bez problemu walizkę i ruzył na górę. Zerknął na starszą kobietę, która oglądała teraz łazienkę. Minął ją bez słowa i wszedł do sypialni, w któym stało kilka pudeł. Zostawił walizkę i wrócił na dół. Usiadł przy stole.
W mieszkaniu wszędzie stało kilka pudeł. Martyna była tu kilka razy i rozpakowała jedynie pudła, w których znajdowały sie rzeczy do kuchni. Zdążyła zrobić tylko tyle. Mimo wszystko była z siebie zadowolona. Nie pomogła jakoś dużo, ale cieszyła się, że udało jej się chociaż trochę. Czerpała dużo radości z rozpakowywania pudełek. Była sama i mogła posłuchać muzyki relaksując się.
-Wiesz co? Ja pojadę do domu, a ty po mnie zadzwoń jak będziesz chciała wracać do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top