29

-Do ciebie? - zapytała i spojrzała na niego z uniesioną brwią.

-Tak. Nie chcesz? - zapytał i zerknął na nią podczas skrętu w lewo.

-Znaczy... Możemy pojechać. - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.

Mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie słysząc jej słowa. Można powiedzieć, że zaczął się nawet do niej przekonywać. Oblizał usta wracając nagle do imprezy i ich krótkiej zabawy w ubikacji. Poruszył się niespokojnie i zerknął na dziewczynę.

Siedziała spokojnie patrząc w okno i gładząc swój brzuch. Uśmiechała się lekko i widać było, że jest rozluźniona. Zadowoliło to mężczyznę. Cieszył się, że jest przy nim rozluźniona i jako tako mu ufa. Można powiedzieć, że poczuł się za nią odpowiedzialny jeszcze bardziej.

Podjechali pod dom mężczyzny. Zatrzymał się na podjeździe i wysiadł rozpinając najpierw pas. Obszedł samochód i otworzył drzwi dziewczynie, która zaraz potem wysiadła. Stanęła przy nim i popatrzyła na wielki dom wykonany w stylu starego dworka książęcego. Dom był otoczony pięknym murem i wysoką bramą na kod. Otoczenie również było piękne. Drzewa, kwiaty, ozdobne krzewy, bajeczny ogród, piękna ścieżka prowadzona do dwudrzwiowego wejścia.

-Ty tu mieszkasz sam? -zapytała z szeroko otwartymi oczami i spojrzała na niego.

-Nie. -zaśmiał się. -Sam bym nie dał rady. Mieszkamy tu we czwórkę.

-Czwórkę? -szybko odwróciła się do niego przodem patrząc na jego lekko uśmiechniętą twarz.

-Tak. -spojrzał na nią. -Ja i trójka moich przyjaciół. -położył dłoń na dole jej pleców. -Chodź. Nikogo nie ma, więc nie musisz się stresować. -otworzył przed nią drzwi.

Martyna powoli weszła do środka pierwsza. Od razu zdjęła buty, żeby nie pobrudzić idealnie białych i dużych kafelek, po czym zdjęła odzienie wierzchowe. Rozejrzała się po wnętrzu. Wszystko było wykonane w bieli, czerni i szarości. Pałacyk był nowocześnie urządzony i było w nim dziwnie przytulnie według dziewczyny.

-Rozgość się i czuj się jak u siebie. -uśmiechnął się do niej miło i poszedł z nią do kuchni. -Chcesz coś do picia? -zapytał. -Albo jedzenia?

-Wody poproszę. -powiedziała nieśmiało, a on spojrzał na nią z uniesioną brwią.

-Czyli herbatę i zamawiam nam sushi, a potem jemy lody. -uśmiechnął się do niej zadowolony ze swojego pomysłu.

-Ja na prawdę chcę tylko wody. -upierała się przy swoim.

-Idź do salonu. Ja już zamawiam i robię ci herbatę. -odgonił ją ręką.

-Jimin, ale... -przerwał jej.

-Salon jest tam. -wskazał ręką kierunek.

-Jimin. -mruknęła powoli się rumieniąc, a ten popchnął ją delikatnie w stronę salonu.

-Dzień dobry. Chciałbym zamówić sushi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top