52

'Rodzina jest najważniejsza'

Listopad w Seoulu jest w tym roku dość zimny. Już w połowie miesiąca zaczął padać co jakiś czas śnieg. Wprowadzało Cię to w coraz to leniwy nastrój i coraz więcej wolnego czasu spędzałaś pod kocem i z kakaem w kubku czytając książkę albo oglądając film z JungKookiem. Mężczyźnie również coraz bardziej się nie chciało. Jedyne co by robił to tylko się do Ciebie przytulał leżąc pod kocem.

W pracy miałaś jednak dużo do roboty. W tym miesiącu firma, w której pracowałaś miała bardzo dużo zleceń, a Ty do każdego niemal musiałaś wykonywać szkice i dobierać kolory. To Ty od początku listopada byłaś szefową wydziału reklamowego. Pani Min bardzo Cię lubiła i dostrzegała Twoje poświęcenie w pracy, przez co szybko stałaś się jej zastępczynią. Prawda była taka, że pani Min od dłuższego czasu czuję się słabiej i wyznaczyła Ciebie na swoją zastępczynię. Byłaś z siebie bardzo dumna.

Twoja znajomość z HaNą również rozkwitała. Tak samo jak jej ciąża. Rozmawiałyście codziennie przez telefon i często do siebie przychodziłyście, co bardzo cieszyło chłopaków, bo jeszcze częściej i coraz więcej czasu spędzali ze swoim Maknae.

Rudowłosa była już w trzecim miesiącu ciąży i jej brzuszek zaczął już rosnąć. Rozmawiałyście dużo o ciąży i o tym jak dziewczyna sobie radzi mimo, że ciąża nie jest jeszcze tak bardzo zaawansowana. Chciałaś jednak wiedzieć wszystko.

Było jednak coś co uwielbiałaś robić po każdym męczącym dniu. Coś, co pozwalało Ci zapomnieć o wszystkich smutkach danego dnia, a wyłapać wszystkie pozytywy, których nawet nie byłaś w stanie dostrzec. Coś, co rozluźnia Twoje mięśnie i ociepla skórę po powrocie do domu. To coś to ciepły prysznic albo gorąca kąpiel.

Teraz właśnie stałaś w kabinie prysznicowej czując jak ciepłe krople uderzają w Twoją zaróżowioną skórę. Cała łazienka była już zaparowana i siedziałaś tu już pewnie ponad godzinę, ale to nie zbyt Cię interesowało. Liczyło się to, że masz spokój i jesteś tu sama...

-Kochanie! -i spokój minął. -Nie uwierzysz!

Uchyliłaś zamknięte powieki i otworzyłaś kabinę patrząc na swojego partnera, który stał na środku łazienki z szerokim uśmiechem na ustach. Uniosłaś brew do góry czekając aż dokończy.

-Jedziemy do Polski! -wykrzyczał i w tym momencie dotarło do niego w jakiej sytuacji się znajdujecie. -Powiem ci wszystko, ale najpierw się dołączę. -uśmiechnął się zadziornie.

***

-Nie wierzę, że udało Ci się to załatwić za moimi plecami. -zaśmiałaś się cicho głaskając Jeona po głowie, którą trzymał na Twojej klatce piersiowej.

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak było ciężko. -parsknął śmiechem patrząc na Ciebie z dołu. -Zawsze wszystkiego się dowiesz przed czasem.

-Taka moja natura. Po mamie. -pokazałaś mu język. -A na ile tam lecimy?

-Na dwa tygodnie. Tak, żebyś mogła spędzić więcej czasu z rodziną i w końcu przestała martwić się pracą. Pani Min nawet stwierdziła, że to bardzo dobry pomysł. -uśmiechnął się.

-Jestem ci wdzięczna Gukie. -cmoknęłaś go w czoło.

***

W końcu wybłagałaś dziadka, żeby usiadł i odpoczął. Od wczoraj lata jak poparzony i pyta się was czy wszystko macie co wam potrzeba. Robił się już męczący, a Guk zaczynał się irytować, bo nie chciał, żeby starszy pan o niego dbał bardziej niż on o niego.

-Co chcesz na obiad dziadku? -zapytałaś patrząc na starszego mężczyznę.

Jego córka wraz z mężem i synem pojechali autem za granicę do jej teściów, żeby w końcu mogli spędzić z wnukiem więcej czasu. Szczerze mówiąc to ty też nie widziałaś nigdy na oczy ich dziecka.

-Może być makaron z serem. -mruknął staruszek upijając herbatę zrobioną dla niego przez JungKooka.

-Jasne. -odparłaś i zaczęłaś gotować.

-Co tak na prawdę sprowadza was do Polski? -zadał pytanie.

-Rodzina jest najważniejsza dziadku. -uśmiechnęłaś się do niego. -Nigdy nie wiesz co może stać się jutro.

No właśnie. Nikt nie wiedział co się stanie jutro, pojutrze, czy za miesiąc.

Dzisiaj po 20 kolejny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top