5

Wspólne śniadanie

Wyszłaś z domu i podeszłaś do chłopaka, który przytulił Cię na powitanie. Zarumieniłaś się delikatnie i odwzajemniłaś gest obejmując go niepewnie w pasie. Gdy oderwaliście się od siebie JungKook otworzył Ci drzwi, a gdy wsiadłaś zamknął je za Tobą. Zapięłaś pasy i zerknęłaś na chłopaka, który wsiadł za kierownicę. Odpalił auto i ruszył do kawiarni.

Przez całą drogę rozmawialiście ze sobą. Tematy wam się nie kończyły, a Ty coraz bardziej lubiłaś chłopaka. Nie byłaś jednak w tym sama, bo chłopak również szybko Cię polubił i z radością spędzał z Tobą czas. Nie przeszkadzało Ci, gdy chłopak gadał jak najęty. Wtedy przynajmniej miałaś się z czego pośmiać.

Mężczyzna zaparkował przed kawiarnią i rozejrzał się dookoła. Założył maseczkę i kaptur, po czym wysiadł z auta i otworzył Ci drzwi. Wysiadłaś z samochodu zdziwiona patrząc na niego. Nie rozumiałaś, po co się zakrywa. Może się przed kimś ukrywa?

-Dlaczego się zakrywasz? -zapytałaś uprzedzając chłopaka i zamknęłaś drzwi.

-Można powiedzieć, że się ukrywam. -zaśmiał się niezręcznie i zamknął auto.

-Jesteś mordercą? -odsunęłaś się od niego wpadając na auto. -A może gwałcicielem? -zapytałaś przestraszona.

-Co? -odparł zaskoczony, po czym zaczął się śmiać. -Nie jestem ani mordercą, ani gwałcicielem. -złapał Cię za rękę i pociągnął w stronę kawiarni. -Obiecuję, że kiedyś ci powiem.

Kiwnęłaś niechętnie głową. Teraz chciałaś się wszystkiego dowiedzieć. Czułaś, że coś przed Tobą ukrywa, ale głupio było Ci zapytać. Niby obiecał, że Ci powie, ale jednak Twoja ciekawość zżerała Cię od środka.

Wraz z JungKookiem zajęłaś stolik w rogu z dala od pola widoku innych ludzi. Sprawdziliście menu i postanowiliście zamówić to samo. Chciałaś już wstać, ale Kook zatrzymał Cię.

-Ja cię zaprosiłem, więc płacę. -odparł.

-Nie chcę, żebyś cały czas za mnie płacił. Mam pieniądze. Czuję się jak taki pasożyt. -mruknęłaś niezadowolona.

-Oj no nie złość się. -oparł się o stolik pochylając lekko w Twoją stronę. -Skoro zapraszam to płacę. Do tego jestem mężczyzną i kobiecie płacić nie wypada. Pasożytem też nie jesteś. -założył Ci kosmyk włosów za ucho.

Zarumieniłaś się i spuściłaś wzrok na stolik czując falę gorąca spowodowaną przez jego drobny gest wykonany w Twoją stronę. Pokiwałaś głową, a chłopak z cichym chichotem wstał z krzesła i udał się by zamówić wam śniadanie.

Po kilku minutach wrócił z tacką jedzenia i postawił ją na środku stawiając bliżej Ciebie Twoją porcję. Usiadł z powrotem na swoim miejscu i zabrał się za jedzenie zdejmując uprzednio maskę i kaptur. Teraz mogłaś patrzeć na jego przystojną twarz.

-Jak Ci się podoba Seul? -zapytał nagle, a Ty wyjęłaś z ust łyżeczkę.

-Gdy byłam mała babcia dużo opowiadała mi o tym mieście. -uśmiechnęłaś się, a chłopak słuchał uważnie. -Od razu spodobało mi się i chciałam kiedyś tu przyjechać. W końcu rodzice spełnili jedno z moich marzeń i przeprowadziliśmy się tutaj. Przy okazji spełnili również swoje.

-W takim razie cieszę się, że ci się tu podoba. -upił łyk czekolady z piankami. -Może kiedyś pokazałbym ci miasto, co?

Pokiwałaś od razu głową na tak. Spodobała Ci się jego propozycja. Nie dość, że poznałabym miasto lepiej to jeszcze miałabyś zapewnione świetne towarzystwo na większość dnia. Najbardziej chyba spodobała Ci się ta druga opcja.

-Jeżeli masz dziewczynę to musi mieć szczęście, że ma takiego chłopaka jak ty. -uśmiechnęłaś się do niego ciepło.

-Nie mam dziewczyny. -zaśmiał się cicho. -Na razie mam ciebie.

Nie mogąc się opanować parsknęłaś śmiechem. Musiałaś przyznać, że delikatnie rozbawiły Cię jego słowa. Poczułaś się też doceniona i w pewnym sensie cieszyłaś się, że nie ma on dziewczyny. Przez kilka sekund pomyślałaś, że możesz mieć u niego szansę.

-W takim razie jestem zaszczycona. -zachichotałaś pod nosem i postawiłaś pustą miseczkę na tackę obok pistej miseczki Jeona.

Musiałaś przyznać, że to śniadanie było najlepsze jakie kiedykolwiek jadłaś. A może jednak to przez towarzystwo chłopaka to śniadanie było najlepsze?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top