2.4

'Ja już nie daję sobie rady'

W końcu po kolejnych dwóch tygodniach leżenia w szpitalu mogłaś wrócić do domu. JeongGuk przyjechał po Ciebie i pomógł Ci we wszystkim. Miesiąc musiałaś poruszać się teraz na wózku inwalidzkim. Musiałaś przestrzegać diety i nie mogłaś za często przebywać na dworze, żebyś się nie przeziębiła. W lutym niestety nie trudno o chorobę.

Twój ukochany uprzedził wszystkich zebranych w waszym domu o tym, że masz problemy. Każdy to zrozumiał i wszyscy wiedzieli jak się zachować. Twoja mama i przyjaciółka jednak do tej pory nie mogły uwierzyć, że nie będziesz mogła chodzić przez kilka miesięcy. Gdy dowiedziały się o tym od Ciebie zaczęły płakać i obiecywać swoją pomoc. Doceniałaś to, ale jednak wolałabyś, żeby mówiły, że w końcu znowu zaczniesz chodzić i biegać.

Podjechaliście pod dom. Siedziałaś zniecierpliwiona w samochodzie ubrana po sam czubek głowy. Miałaś na sobie koszulkę na ramiączkach, koszulkę oraz grubą bluzę JeongGuka i kurtkę. Twoja szyja została otoczona grubym i długim szalem. Na głowie miałaś tak samo grubą czapkę i naciągnięty kaptur. Twoją twarz do oczy zasłaniała maseczka oraz kawałek szalika. Na nogi miałaś założone grube rajstopy i dresy swojego ukochanego, a na stopach miałaś dwie pary skarpet za kostki oraz buty wypełnione puchem. Jednym słowem mówiąc było Ci strasznie gorąco i chciałaś się rozebrać z tego jak najszybciej.

Jeon wysiadł z auta i z bagażnika wyciągnął wózek, po czym podjechał z nim pod Twoje drzwi. Otworzył je. Wziął Cię na ręce i posadził na wózku. Zamknął auto i zawiózł Cię do domu. Otworzył drzwi i wjechał z Tobą do środka. Kopnął delikatnie drewniany prostokąt i rozebrał się szybko, po czym pozbył się Twojej kurtki, butów, szalika oraz czapki, za co byłaś mu bardzo wdzięczna.

-Zawieziesz nie do sypialni? Chciałbym się przebrać. -powiedziałaś ściągając maseczkę.

-Oczywiście. -cmoknął Cię w czubek głowy.

Wziął Cię na ręce i zaniósł do sypialni. Posadził Cię na łóżku wracając się następnie po wózek dla Ciebie. Usadowiłaś się w nim i podjechałaś do szafy. Z lekkim trudem wyciągnęłaś z niej zwykłe gatry oraz czystą bluzę swojego partnera.

Zdjęłaś z siebie wszystkie górne ubrania i nałożyłaś czystą bluzę. JungKook pomógł Ci zmienić spodnie oraz ściągnął Ci jedną parę skarpetek. Po przebraniu się schowałaś twarz w dłoniach i westchnęłaś czując, że cała drżysz.

-Kochanie? -usłyszałaś spokojny głos partnera. -Co się dzieje?

-To dopiero pierwszy dzień, a ja już nie daję sobie rady. -z Twoich oczu niekontrolowanie wypłynęły łzy. -Nie dam sobie rady sama, a Ty musisz wracać na treningi.

-Nie myśl teraz o tym słońce. -przycisnął do Twojego czoła usta. -Pomyślimy nad tym jutro. Jesteś dla mnie ważniejsza niż treningi.

-JungKookie. -jęknęłaś z żalem.

-Nie kochanie. -pokręcił głową mając łzy w oczach. -Damy sobie radę. Dzisiaj cieszmy się, że wróciłaś do domu, a jutro rano pomyślimy nad tym wszystkim dobrze?

-Dobrze. -wyszeptałaś.

-A teraz zejdziemy na dół. Wszyscy w końcu chcą się z Tobą przywitać. -uśmiechnął się mimo, że cierpiał razem z Tobą.

Jedyne na co było Cię teraz stać to kiwnięcie głową i objęcie szyi mężczyzny, gdy ten brał Cię na ręce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top