5.

1.

Dziennikarz: t.i., ponoć masz już wybrane imię dla dziecka.

Harry: czyżby?

2.

T.i.: skarbie, mogę wyjść z dziewczynami do klubu?

Harry:

3.

T.i.: Harry no proszę, one są takie urocze.

Harry: nie.

T.i.: uśmiechnij się.

Harry: nie.

T.i.: wiesz, że cię kocham* słodkim głosem*

Harry: no wiedziałem, że to zrobisz. Ty podstępna flądro *zaczyna cię łaskotać*

4.

Lekarz: bardzo mi przykro, ale pańska żona..

Harry: co? Nie to nie możliwe. Ja muszę tam wejść.

Lekarz: nie może pan.

Harry: zejdź mi z drogi do cholery.
*Przygnębionym głosem i ze łzami w oczach.*

5.

*Koncert, razem z córką stoicie w pierwszym rzędzie.*

I.w.c.: tatuś. Tatuś cześć. Jestem tu. Halo. *Krzyczy* on nie słyszy mamusiu* do ciebie na ucho*

T.i.: słyszy. Zobacz.


***
Ale dojebałam 4. Masakra. Przepraszam, ale tak wyszło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top