30

Hejka misie kolorowe!

Rozdział poprawiony przez fs_animri GIGACHAD

Miłego wieczorku <3

Po kilkunastu minutach, karetka wraz z poszkodowanym, oraz dwójką jego przyjaciół, znalazła się na szpitalu.

Medycy zabrali Dante na przenośne nosze i zawieźli go w kierunku sali operacyjnej.

W tym czasie Erwin cały czas szedł przy jego boku, trzymając jego dłoń. Dopiero przed salą musieli się rozłączyć, gdyż starszy nie mógł tam wejść.

Siwowłosy uśmiechnął się pocieszająco do niebieskookiego, patrząc jak ten się oddala wraz z lekarzami.

Dopiero gdy stracili kontakt wzrokowy, zlotooki poczuł jak jego towarzysz kładzie mu dłoń na ramieniu.

- Wyjdzie z tego.. nie przejmuj się. - odparł Gregory, starając się go pocieszyć.

***

W międzyczasie na komendzie, toczyła się zażarta dyskusja dotycząca Juan'a.

Szef policji próbował się dowiedzieć, jakim cudem ten mężczyzna wyszedł z celi, kto do tego dopuścił.

- Niech lepiej osoba, która mu pomogła się przyzna. Tak czy siak do tego dojdziemy, a konsekwencje będą o wiele gorsze! - krzyknął Rightwill.

Obserwował zachowania funkcjonariuszy, większość po prostu rozglądała się, oczekując, aż sprawca się przyzna.
W końcu, jedna osoba przykuła uwagę siwowłosego.

- Szefie? - mruknął niepewnie Xander, unosząc rękę. - To moja wina..

- Wypuściłeś go Wayne?! - zapytał Sonny, niedowierzając głupocie policjanta.

- Tak, ale nie wiedziałem, że kogoś skrzywdził. Gdy wszedłem na cele, Janek mnie zawołał. Byłem zdziwiony że tam przebywa i zapytałem go o to. On stwierdził, że chłopacy zrobili mu taki "żart" i żebym go wypuścił - mruknął mężczyzna.

- I go wypuściłeś? - zapytał Rightwill.

- Najpierw powiedziałem mu, że zapytam czy to prawda. Ale on stwierdził, że jeśli go nie wypuszczę, to mnie zwolni za niewykonywanie poleceń szefa policji.. - burknął niebieskowłosy, będąc zawstydzonym. - Nie chciałem, żeby komuś stała się krzywda. Nie wiedziałem, że jest aż tak niebezpieczny.

- Czasem się zastwianiam czy wy w ogóle myślicie! - warknął siwowłosy, łapiąc się za głowę.

- Przepraszam szefie.. - wymamrotał jeszcze Xander, spuszczając wzrok.

- Od teraz Juan ma być pilnowany 24/7. Jeżeli jakimś cudem ucieknie, osoba która miała z tym związek, dostanie współdziałania z nim! Czy to zrozumiałe?! - zapytał Rightwill.

Wszyscy policjanci zgodnie przytaknęli, kiwając głowami, by chwilę później się rozejść.

*A few hours later*

Minęło kilka godzin od czasu dostarczenia Dante na szpital. Erwin wraz z Montanhą siedzieli na szpitalnych krzesełkach, oczekując wieści.

Jakiś czas wcześniej dojechał do nich Sonny oraz Hank, również chcąc się dowiedzieć co z Capelą.

Cała czwórka siedziała w ciszy, zastanawiając się nad wszystkim, co się wydarzyło.

Dopiero lekarz wychodzący z sali przerwał ich rozmyślania.

Wszyscy gwałtownie podnieśli się z krzeseł i podeszli do lekarza, by dowiedzieć się o stanie zdrowia Dante.

- Sytuacja została opanowana. Pan Capela ma się już lepiej. Udało nam się zatamować krwotok i zaszyć ranę. Okazało się również, że miał złamane trzy żebra, dlatego to tak długo trwało. Musieliśmy je zoperować. Pan Capela również doznał wstrząsu mózgu, przez co może czuć się skołowany przez najbliższe kilka dni - opowiedział lekarz, wywołując u wszystkich westchnienie ulgi.

- Jak on się czuje? Długo będzie musiał tu zostać? - zapytał Erwin.

- Jeśli chodzi o stan fizyczny, nie jest najgorzej ale potrzebuje dużo odpoczynku i regeneracji. Z jego psychiką napewno dużo gorzej. Postaramy się zapewnić mu rozmowę ze szpitalnym psychologiem. Myślę, że zostanie na obserwacji z 2-3 dni i będzie mógł wyjść - odparł medyk.

- Rozumiemy, a czy moglibyśmy prosić o sporządzenie raportu medycznego odnośnie jego karty pacjenta? Potrzebujemy to jako dowód w sprawie w sądzie.. - rzekł Rightwill.

- Tak, jak najbardziej. Dostarczę panu taki dokument i w razie czego, nie będzie problemu z zeznaniami w sądzie - powiedział lekarz, uśmiechając się lekko. - Przepraszam, ale muszę już iść, inni pacjenci wzywają. Mogą państwo do niego wejść, ale najlepiej pojedynczo.

- Dobrze, bardzo dziękujemy - odparł Gregory.

Już po chwili Dante został przewieziony na salę obserwacyjną. Po kolei każdy do niego wchodził, by zamienić z nim kilka słów.

Erwin stwierdził, że wejdzie ostatni, jako że reszta po odwiedzinach zamierza jechać do domów, bądź na służbę.

Złotooki zastanawiał się co powinien zrobić. Bał się, że Dante teraz zamknie się w sobie, lub będzie przeżywał traumę przez te wydarzenia. Może nawet, co gorsze, przez swoją chorobę jaką jest depresja, targnie się na swoje życie.

Siwy siedział kilkanaście minut, widząc jak policjanci po kolei wchodzą i wychodzą, żegnając się z nim.

Dopiero gdy zauważył jak Gregory jako ostatni wychodzi z sali, podniósł się z krzesła na równe nogi.

- Bądź delikatny Erwin, trzymaj się i mam nadzieję że o niego zadbasz - odparł brunet, klepiąc mężczyznę po plecach i odchodząc z lekkim uśmiechem.

Siwowłosy przełknął głośno ślinę i powolnymi krokami wszedł do sali, wcześniej cicho pukając do drzwi.

Niepewnym krokiem podszedł do łóżka czarnowłosego i usiadł na krześle obok, spoglądając w jego błękitne oczy.

- Ja.. Chce przeprosić.. Obiecałem ci, że będziesz już bezpieczny. Nie umiałem dotrzymać słowa. Bardzo cię za to przepraszam.. - wymamrotał zlotooki, spuszczając głowę.

Erwin poczuł jak młodszy odnajduje jego rękę i ją chwyta, splatając ich palce razem.

- To nie twoja wina. Dzięki tobie to wszystko się teraz skończy. On pójdzie siedzieć i będzie lepiej.. - mruknął niebieskooki.

- Dante, muszę ci coś powiedzieć.. - zaczął niepewnie Knuckles, przełykając głośno ślinę. - Ja chyba coś do ciebie czuję.. - dodał cicho.

Czarnowłosy wpatrywał się w niego z niedowierzaniem i lekkim zawahaniem. Nie był pewny jego słów. Lecz w końcu, pokazywał mu to czynami już od pewnego czasu.

Po kilkunastu sekundach, niebieskooki spojrzał na starszego i uśmiechnął się szczerze.

Naprawdę się cieszył, sam zaczynał odczuwać coś w stosunku do niego. Nie był wcześniej tego pewien, ale teraz już wiedział.

Capela delikatnie potrząsnął dłonią Knucklesa, by ten się na niego spojrzał.

Siwowłosy wciąż niepewnie skanował twarz młodszego, by dowiedzieć się co siedzi w jego głowie.

- Będziesz się tak gapił, czy w końcu mnie pocałujesz? - zapytał rozbawiony Dante, unosząc jedną brew do góry.

Zszokowany Erwin przez chwilę trawił jego słowa, lecz gdy tylko zrozumiał ich znaczenie, od razu pochylił się nad młodszym.

Siwowłosy, wciąż doszukując się jakiegoś sprzeciwu, powolnie się do niego zbliżył, by połączyć ich wargi w delikatnym pocałunku.

Oboje oddali się tej chwili, delektując się powolnymi i czułymi ruchami ich ust.

Pogłębiali pocałunek, wplatając ich języki do powolnego tańca, oraz przekładając swoje dłonie we włosy, na ramiona, czy też biodra.

Byli w tym momencie szczęśliwi, chcieli aby tak już zostało. Aby nic więcej nie stanęło im na drodze..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top