3

Hejka misie kolorowe!

Witam w kolejnym rozdziale poprawionym przez fs_animri <3

Miłego popołudnia :3

*Now*

- Capela? - zapytał zaskoczony złotooki.

Młodszy mężczyzna stał w tym samym miejscu, nie okazując buzujących w nim emocji.

Knuckles zauważył na jego twarzy widocznego siniaka i rozcięcie na policzku oraz wardze. Wyglądało jakby było świeże. W niektórych miejscach było widać jeszcze sączącą się krew.

Siwy zmarszczył brwi i podszedł do niego bliżej. Ustał przed nim, przyglądając się jego ranom.

- Ta.. Przepraszam, że wyszedłem tak z nienacka. Nie rozglądałem się zbytnio - mruknął czarnowłosy niepewnie, drapiąc się po karku.

- Co robisz tu o tej godzinie? - spytał Erwin, będąc zaciekawionym.

- Wracam do domu.. - odpowiedział niebieskooki, wzruszając ramionami.

- Wiesz, że o tej porze jest niebezpiecznie? Może Cię podrzucę? I tak wracam właśnie - zaproponował starszy, uśmiechając się lekko.

Czarnowłosy zagryzł wargę, sycząc cicho na ból. Zapomniał o ranie.
Obserwował twarz złotookiego, próbując doszukać się podstępu.

W sumie, nie miał nic do stracenia. Nie miał ochoty już dłużej chodzić. Chciał się położyć w łóżku i odpocząć po dniu pełnym wrażeń.

Dlatego Capela zgodził się, kiwając niepewnie głową. 

Siwy wskazał mu ręką swoje LaFerrari, dając mu do zrozumienia, aby do niego wsiadł.

Po chwili oboje jechali w ciszy, którą przerywało radio, grając jakąś znaną melodie.

- Właściwie co ty robisz tu o tej porze? - zapytał nieśmiało Dante.

- Wracam z baru. Świętowaliśmy z chłopakami wygraną w kasynie. - wyjaśnił szarowłosy, omijając część "powodu" ich libacji.

- Czekaj! Jesteś pijany i prowadzisz samochód?! Chcesz nas zabić? - warknął zdenerwowany Capela, patrząc na niego ze złością.

Złotooki przewrócił oczami i uśmiechnął się zadziornie.

- Tobie to by raczej nie przeszkadzało - parsknął. - Żartuje, jestem trzeźwy. Nic nie piłem oprócz drinków bezalkoholowych - dodał Knuckles.

Czarnowłosy prychnął na pierwszą uwagę, by po chwili odetchnąć z ulgą. Nie chciał narażać życia obywateli, przez pijanego towarzysza.

- W porządku, przepraszam, że się tak uniosłem, ale wiesz jak jest.. - rzekł niebieskooki.

- Rozumiem. Tak swoją drogą, co ci się stało? - zapytał szarowłosy, spoglądając na niego na chwilę.

Dante zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Co masz na myśli? - zapytał.

- Twoją twarz.. Kto ci to zrobił? - dopytał Erwin, szukając odpowiedzi w jego mimice.

- Um.. ja.. Napadli mnie. - czarnowłosy wymyślił na poczekaniu.

Capela był zażenowany swoją wymówką. Nie była do końca wiarygodna, lecz miał nadzieję, że starszy w nią uwierzy.

Zwątpił w to jednak, widząc uniesioną brew siwowłosego. Złotooki nie skomentował tego, zatrzymując uwagi dla siebie.

Niebieskooki odetchnął z ulgą, łapiąc za klamkę, gdy zauważył, że są na miejscu.

Wysiadł i pochylił się jeszcze do wnętrza, spoglądając na niższego.

- Dziękuję.. - mruknął czarnowłosy nieśmiało.

- Nie ma za co.. Dobrej nocy Dante.. - odpowiedział Erwin, uśmiechając się lekko.

Niebieskooki będąc lekko skołowanym, wymamrotał coś pod nosem. Zamknął drzwi pojazdu i ruszył do swojego mieszkania. 

Wszedł do budynku, stając w windzie i czekając aż dojedzie ona na odpowiednie piętro.

Był zmęczony, nie miał siły wchodzić po schodach, mimo że przydałoby mu się poprawić kondycję.

Wszedł do swojego mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Zamknął je na zamek i zostawił w przedpokoju buty.

Idąc do sypialni, zdjął z siebie ubrania policyjne, chcąc tylko zasnąć w miękkim łóżeczku.

Rozebrany do bokserek ułożył się wygodnie na materacu mebla i przykrył się kołdrą.

Odetchnął głęboko spoglądając w sufit.
Zastanawiał się nad wszystkim co się wydarzyło. Przypomniał sobie o "szantażu" i dotknął delikatnie swojego policzka, chcąc wyczuć szkody.

Skrzywił się, czując ból w ciepłym i opuchniętym miejscu.
Nie miał nawet siły by to opatrzyć.

Dlaczego to jego musiało to spotkać? Czemu wykonując swoją pracę, to on musi obrywać?

Dlaczego nie potrafi się postawić? Jest zbyt słaby, za mało wystarczający..

Myślał też o złotookim. Nie rozumiał czemu pierwszy raz w życiu nazwał go imieniem, a nie nazwiskiem lub ksywką "deprecha".

Długo zastanawiał się nad odpowiedziami, lecz do niczego nie doszedł.
W końcu popłynął do krainy morfeusza.

***

Siwowłosy po kilkunastu minutach również leżał w łóżku. Podobnie jak Dante rozmyślał, lecz w jego umyśle błądził czarnowłosy chłopak.

Zastanawiał się czemu go okłamał, mówiąc, że go napadli. Przecież widział w jego kieszeni telefon i portfel. Po co ktoś miałby go pobić i nie zabrać fantów?

Niepokoiło go to jak Capela się zachowywał. Nie wiedział co się stało, ale był zbyt ciekawski, by nie spróbować się dowiedzieć. Z tą myślą zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top