28
Hejka misie kolorowe!
Rozdział poprawiony przez fs_animri <3
Jeszcze nie jestem pewna czy w piątek będzie rozdział, ale dam wam znać na ogłoszeniach :/
Miłego wieczoru i nocki :3
*A few minutes ago*
Dante po kilku minutach bezsensownego kręcenia się po małym pomieszczeniu, w końcu zasiadł na ławce i schował twarz w dłoniach. Starał się głęboko oddychać, by uspokoić swoje nerwy i pokazać się reszcie.
Nie wiedział do końca co chciał powiedzieć kolegom i koleżankom z pracy, ale sądził, że sama obecność coś zdziała.
Chyba najbardziej bał się pytań, jakie mogliby zadawać, oraz niedowierzania w jego zeznania.
Czarnowłosy głośno westchnął i przeczesał nerwowo włosy.
Po chwili do jego uszu doleciał dźwięk otwierania drzwi. Niebieskooki przymknął mocniej powieki, chcąc chwili spokoju. Nie potrzebował kolejnych policjantów powiadamiających go o kodzie 8.
- Wiem że jest zebranie. Zaraz przyjdę.. - mruknął cicho Capela, nawet nie unosząc wzroku na osobę w pokoju.
Jednak dopiero gdy poczuł na swojej krtani metal, gwałtownie otworzył oczy i przełknął nerwowo ślinę, próbując się bezpiecznie poruszyć.
- Niestety, nigdzie się nie wybierasz, a już napewno na zebranie - usłyszał warknięcie Juan'a.
Serce Dante zaczęło bić kilka razy szybciej. Mężczyzna nie wiedział co powinien zrobić w takiej sytuacji. Jedyne na co się wymyślił, to powolne uniesienie rąk w geście poddania.
Starszy szarpnął Capelą, by podnieść go do pionu, co ten uczynił.
Pisicela gwałtownie przygwoździł ciało niebieskookiego do ściany, spoglądając w jego przestraszone tęczówki.
- Myślałeś, że uda ci się mnie zamknąć?! Powiedziałem ci, że się zemszczę za sprzedanie mnie! - wycedził niższy, mocniej naciskając na nadgarstki Capeli.
Młodszy odczuwał ból z powodu uścisku, oraz strach przed tym co go czeka. Bał się, że znowu będzie przeżywać koszmar.
- Proszę zostaw mnie.. - wyjąkał czarnowłosy, czując jak jego ciało coraz bardziej drży.
- Nawet nie ma kurwa takiej opcji! Zapłacisz za to! - warknął Juan, wymierzając młodszemu cios w twarz.
Uderzenie doprowadziło do krwotoku z nosa Dante, oraz jęku bólu.
Czarnowłosy przymknął tylko oczy, czując kolejne uderzenia na twarzy i brzuchu.
- Nawet nie wiesz, co kurwa zrobiłeś! - splunął na niego Pablo.
- Prze-epras-szam.. - wychrypiał niebieskooki.
- Co mi po twoim przepraszam?! - warknął Juan. - Przez ciebie wyrzucili mnie z pracy! - wycedził.
Po każdym słowie starszy robił pauzę, by uderzyć głową drobniejszego o ścianę.
Dante przez ciosy, czuł zdezorientowanie. Wokół niego wszystko falowało, a krew w buzi, którą wypluwał, utrudniała mu oddychanie. Gdyby mógł, to by zasnął i nigdy się nie obudził. Chciał tylko spokoju.
Słysząc coraz głośniejsze dźwięki na korytarzach, oboje się zakłopotali. Oboje nie chcieli być zobaczeni w takiej sytuacji.
Pisicela chwycił dosyć mocno młodszego za talie i przyciągnął tyłem do siebie, tak aby przyłożyć nóż do jego gardła.
- Teraz stąd wyjdziemy, a jak już będziemy wolni, to się z tobą policzę! Dlatego radzę ci być cicho! - warknął Juan.
Capela, przestraszony, tylko lekko kiwnął głową. Starał się odsunąć jak najdalej od ostrza.
Janek, trzymając Dante, zaczął kierować się do wyjścia. Najpierw wyszli na korytarz, zmierzając do głównych drzwi.
Niestety, bądź stety, zależy dla kogo, jeden z funkcjonariuszy ich zauważył i zgłosił od razu na radiu i lokalizację.
- Hej! Zatrzymaj się! - usłyszeli krzyk zza pleców.
Juan szybko się obrócił w jego kierunku, pokazując tym samym że ma zakładnika.
- Odsuńcie się, albo poderżnę mu gardło! - burknął Pisicela.
Już po chwili na korytarz zbiegli się prawie wszyscy policjanci, wraz z Sonnym i Gregorym na czele.
- Juan, zostaw go! On nic nie zrobił.. - powiedział Right will, unosząc ręce i podchodząc bliżej nich.
Lecz siwowłosy cofnął się od razu, widząc że Pablo zwiększył nacisk na nóż, co powodowało ból Capeli.
Wszyscy przyglądali się tej scenie ze strachem, a kolejni z niedowierzaniem.
Funkcjonariusze zauważyli do jakiego stanu Juan doprowadził Dante. Widzieli krew na jego twarzy i ubraniu, oraz załzawione i przestraszone oczy.
Po kilku minutach twardych negocjacji, na komendę wbiegł Erwin, wpuszczony przez Grzegorza.
Widząc opłakany stan Dante, czuł wściekłość na Janka. Miał ochotę go zabić.
- Ty jebana kurwo! Puść go w tej chwili! - krzyknął Knuckles, próbując podejść do napastnika, lecz policjanci stanowczo go powstrzymali. - Puszczajcie mnie, kurwa!
- Uspokój się Erwin, on może mu zrobić krzywdę. Zaufaj nam i siedź cicho - odparł Montanha, a złotooki po chwili niepewnie przytaknął.
Funkcjonariusze puścili siwowłosego, na co ten ustał tylko z boku, czekając aż coś się wydarzy.
- Chcę wolny odjazd, a on będzie jechał ze mną i chuj mnie to obchodzi, albo go zajebie! - warknął Juan w stronę Sonny’ego.
- Zezwolimy na odjazd, ale bez zakładnika. Pojedziesz sam bez pościgu - zaproponował Rightwill.
Pisicela gwałtownie wbił nóż w udo Dante, by od razu go wyjąć i ponownie przyłożyć do jego gardła. W międzyczasie, wolną ręką zatkał czarnowłosemu usta, aby nie krzyczal.
- Obstawiam, że za 20-30 minut Capela się wykrwawi, więc radziłbym ci pójść na moje żądania! - warknął Juan.
Erwin widząc co się wydarzylo, oraz widząc łzy spływające po twarzy Dante, poczuł niewyjaśniony ból w sercu. Nie umiał patrzeć na jego cierpienie i starał się przekazać mu wzrokiem siłę.
Niebieskooki odkąd tylko złotooki pojawił się na komendzie, nie spuszczał z niego wzroku. Patrzył w jego bursztynowe tęczówki, próbując zatopić się w nich, by załagodzić ból.
Wiedział, że on nie pozwoli go zabić..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top