26

Hejka misie kolorowe!

Rozdział poprawiony przez fs_animri <3

Miłego dnia :3

Po kilkunastu minutach, gdy Dante się trochę uspokoił, Erwin odsunął się od niego, spoglądając w jego oczy.

Czarnowłosy pociągnął tylko nosem i przetarł twarz, zawstydzony.

- Zawiozę cię do domu, w porządku? - spytał cicho Knuckles, gładząc młodszego po policzku.

- Mhm.. - mruknął tylko niebieskooki.

Szarowlosy złapał policjanta za rękę, splatając ich palce razem, po czym ruszył do wyjścia z biura, gdzie zastali szefa policji.

- Sędzia już o wszystkim został poinformowany. Sporządzą wszystkie papiery i rozprawa odbędzie się za góra dwa dni - powiedział Sonny, spoglądając na Capelę z troską.

- Mam nadzieję, że pójdzie siedzieć na dożywocie - burknął Gregory, który jakimś cudem znalazł się przy nich.

- Porządnie go przeszukałeś? - zapytał Rightwill.

- Tak, wszystkie jego rzeczy zapakowałem i włożyłem do szafki z dowodami. Dałem mu też ciuchy na przebranie, aby nie hańbił munduru. - rzekł brunet.

- To dobrze. Nunuś, jutro będziemy musieli poinformować funkcjonariuszy o całej sytuacji. Powinni o tym wiedzieć, w końcu i tak to wyjdzie na światło dzienne - zaczął niepewnie Sonny.

- Nie, proszę, niech szef nikomu tego nie mówi.. będą się ze mnie śmiać i wytykać mnie palcami, co już robią. Będzie tylko jeszcze gorzej.. - mówił zestresowany Dante.

- Skarbie, Rightwill ma rację. Policjanci powinni wiedzieć, jakim skurwysynem był ich współpracownik. Mam nadzieję, że jeszcze mu pokażą przed rozprawą gdzie jego miejsce - mruknął złotooki, delikatnie obejmując młodszego.

- Nie musisz przychodzić do pracy, do rozprawy. Sam powiadomię funkcjonariuszy, a ty odpoczywaj. Mam nadzieję, że się nim dobrze zajmiesz Knuckles - rzekł szef policji, patrząc na niego znacząco.

- Nie musi się pan o to martwić, zaopiekuję się nim i w razie czego pomogę. Będę też zeznawał na rozprawie - odparł siwowłosy, uśmiechając się lekko.

- Dobrze, w takim razie do zobaczenia Nunuś. Odpocznij, zadzwonię i powiadomię się o konkretnej dacie rozprawy - powiedział Sonny i szybko przytulił niebieskookiego, gładząc go lekko po plecach.

- Trzymaj się Capela, zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj o tym. - rzekł Montanha, również go obejmując na pożegnanie.

- Dziękuję, do zobaczenia.. - mruknął wyściskany przez wszystkich Dante.

Chwilę później ruszył do wyjścia z komendy w towarzystwie szarowłosego, który trzymał jego dłoń.

Poszli na parking i wsiedli do LaFerrari złotookiego, jadąc do mieszkania policjanta.

W drodze do apartamentu panowała przyjemna i komfortowa cisza. Oboje musieli sobie trochę poukładać w głowie i się wyciszyć. Ten dzień, choć jeszcze się nie skończył, był dosyć męczący i nerwowy.

Po kilku minutach byli już w mieszkaniu czarnowłosego, gdzie zdjęli wierzchnie odzienie i buty, by wejść do salonu.

Usiedli na kanapie, dosyć blisko siebie. Złotooki objął go ramieniem, chcąc pokazać mu swoje wsparcie emocjonalne.

Erwin wiedział, że to co przeżył Dante musiało być dla niego koszmarem. Nie dziwił sie więc, że był on taki cichy i niespokojny.

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał cicho i niepewnie szarowłosy, gładząc ramię policjanta.

Czarnowłosy oparł swoją głowę, na barku Knucklesa. Zagryzł swoją wargę, zastanawiając się nad tym co powinien powiedzieć.

- Próbowałem się bronić. Chciałem temu zapobiec, ale.. - mówił emocjonalnie młodszy.

- Wiem, skarbie. Nie musisz mi się tłumaczyć. To co on ci zrobił.. powinien za to zapłacić karą śmierci. Żałuję tylko, że zanim trafi do więzienia, nie miałem okazji sobie z nim pogadać- burknął złotooki.

- Nie jesteś taki sam jak on.. Nie powinieneś go bić - mruknął niebieskooki, zaczynając bawić się palcami.

- Trochę mnie poniosło, ale jak pomyślałem sobie, ile musiałeś przez niego wycierpieć, to coś się we mnie zagotowało - odparł siwowłosy.

- Dlaczego?

- Huh? - mruknął Erwin nie rozumiejąc pytania.

- Dlaczego się przez to zdenerwowałeś? Jestem tylko zwykłym policjantem z "depresją" - zapytał czarnowłosy.

- Bo jesteś dla mnie ważny skarbie.. Nie chcę aby coś ci się stało - odparł szczerze szarowłosy, łapiąc policzek młodszego i lekko go gładząc.

Dante patrzył w jego świecące bursztynowe oczy, doszukując się cienia kłamstwa, lecz nic takiego nie dostrzegł. Widział jedynie troskę i odrobinę ciepła, którego nigdy nie widział u tego człowieka.

Zawsze Erwin pokazywał się ze strony człowieka bez serca. Osoby, od której biła obojętność i zimno. Mimo to, teraz tego nie było. Dlaczego?

- Dziękuję ci.. Nawet nie wiesz jak dużo dla mnie znaczy to wsparcie i ogólnie pomoc by komuś o tym powiedzieć. Gdyby nie ty i Grzesiek to pewnie nigdy bym się nie odważył - mruknął Dante, uśmiechając się lekko.

Niebieskooki spoglądał na starszego, widząc zawahanie z jego strony. Nie do końca wiedział o co chodzi, dlatego lekko zmarszczył brwi.

- Czy ja mogę..? - spytał cicho po chwili Knuckles, znacząco spuszczając wzrok na usta młodszego.

Capela na początku nie zrozumiał aluzji, lecz po chwili zdał sobie sprawę, co ma na myśli Erwin.
Trochę go to zdziwiło i zestresowało, lecz nie zastanawiając się zbyt długo, kiwnął prawie niezauważalnie głową.

Na ten znak szarowłosy powoli zbliżył się do policjanta i przymknął swoje oczy stykając ich wargi ze sobą w delikatnym dotyku.

Niebieskooki również zamknął powieki, odczuwając powolne ruchy na swoich ustach. Zaczął je powoli oddawać, układając swoje splecione ręce na karku Knucklesa.

Czarnowłosy nie wiedział czy te dreszcze na ciele i skurcze w brzuchu, to te tak zwane cholerne "motylki", ale wiedział jedno..

Nie chciał, aby ta chwila się kończyła.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top