18
Hejka misie kolorowe!
Rozdział poprawiony przez fs_animri <3
U was też tak gorąco? Masakra jakaś..
Miłego dnia :3
Siwowłosy po niespodziewanym telefonie, jak najszybciej się ogarnął i przyjechał na miejsce spotkania.
Nie wiedział o co może chodzić Gregoremu. Obawiał się informacji, które otrzyma. Dlatego też, chciał to już mieć za sobą.
Zatrzymując samochód, wyszedł z niego i w pośpiechu wbiegł na górę, widząc już pojazd Gregory’ego.
Przez buzujące w nim emocje, nawet nie uważał zbytnio, gdy przechodził nad niebezpieczną krawędzią.
Podbiegł do bruneta, patrząc na niego w oczekiwaniu, jednocześnie biorąc głębokie wdechy po sporym wysiłku.
- Mów.. - wychrypiał złotooki, ponaglając go.
- Chyba musisz poćwiczyć kondycję.. - parsknął brązowooki, lecz zaprzestał, widząc jego poważną minę. - No dobra, już dobra. Muszę ci powiedzieć, czego się dowiedziałem..
- Grzechu, mów. Przestań owijać w bawełnę! Tylko przysięgam, jeśli to będzie coś w stylu "Rift ma romans z tą rudą", to ci wyjebie! - krzyknął Erwin.
Brunet przewrócił oczami i usiadł przy krawędzi, klepiąc miejsce obok siebie.
- Wiem kto prawdopodobnie jest oprawcą Dante.. - stwierdził nieco niepewnie Montanha.
- Co?! Kurwa kto? Skąd wiesz? Mów! - rozkazał siwowłosy, od razu dostając dawki ADHD.
- Zamknij się łaskawie, to ci powiem! Dzisiaj mieliśmy zebranie. Przed nim Dante rozmawiał z Sonnym, a po spotkaniu był jakiś przygnębiony..
- Nawet nie pierdol, że to Sonny go pobił! - warknął Knuckles z niedowierzaniem w głosie.
- Kurwa, Erwin zamknij ten ryj i słuchaj! Bo nie dowiesz się nic! - zbeształ go brązowooki.
- No dobra, przepraszam. Już siedzę cicho! - mruknął młodszy, unosząc ręce w geście poddania.
- No więc wracając, na kodzie 8, Rightwill powiedział o pomyśle Dante, a mianowicie, na głosowanie o karę dla Pisiceli za jego wybryki. Pod koniec, gdy Sonny chciał, aby Capela uzupełnij dokumenty z Jankiem, to ten skłamał, że mi w czymś pomaga. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale poparłem kłamstwo - mówił brunet.
- Ciekawe.. - Knuckles wtrącił cicho.
- Później po zebraniu chciałem go znaleźć. Widziałem go w szatni, stał z Juan'em i dziwnie się zachowywał. Ogólnie doszło do tego, że poszliśmy we trójkę do garażu, bo Janek się uparł że nam pomoże z tą usterką Vettki. Już tam Dante zachowywał się, jakby się czegoś bał. Potem, jak Juan chciał iść z nim pogadać i ogarnąć te dokumenty, to widziałem przerażenie w jego oczach.. - stwierdził Gregory, lekko smutniejąc.
- Okej, i? Co dalej? - spytał złotooki.
- Skłamałem, że Dante nie może, bo jedzie ze mną na napad. Janek uwierzył, ale był jakby… "zły"? Powiedziałem, że pójdę po kamizelkę. Dante chciał iść ze mną, a Juan powiedział, żeby został i że ja przyniosę. Jak tylko wyszedłem z garażu to obserwowałem ich przez okienko. Kurwa, to Janek go zastrasza! - Montanha podsumował swój monolog uniesionym głosem.
- Co? Ale po czym masz te wnioski, jeżeli jedyne co mówisz, to tylko to, że Capela się bał. Masz jakieś dowody? Cokolwiek? - spytał szarowłosy, unosząc brew.
- Podczas gdy ich obserwowałem, Pisicela złapał go mocno za ramię, upewniając się, że nikt ich nie widzi. Szarpał nim i coś do niego krzyczał. Dante stał tylko ze spuszczoną głową. Bał się go.. to wszystko wyjaśnia - stwierdził Montanha, wzruszając ramionami.
- Huh.. to ma sens. Ale dlaczego on się nad nim znęca? Przecież Dante mu nic nie zrobił.. - mruknął Erwin, zastanawiając się.
- No tak, też racja. Tego akurat nie wiem. Ale jestem praktycznie w stu procentach pewny, że to Juan za tym stoi - brunet oparł pewnie. Po chwili milczenia, dodał nieśmiało: - Co z tym teraz robimy?
- Najpierw porozmawiam z Dante. Wybadam teren. Powiem mu, że wszystko wiem, a potem zobaczę jak zareaguje. Wtedy potwierdzimy wszystko. A później pójdziemy z tym do Sonny'ego. Najpierw jednak, będę się nim musiał zająć osobiście... - opowiedział złotooki, że złowieszczą iskierka w oczach.
- Pastorku, jestem policjantem. Chyba o tym czasem zapominasz.. - burknął brązowooki.
- Co ty pierdolisz? Jesteś przecież korumpem. - parsknął szarowłosy, za co oberwał w żebra.
- Dobra będę się już zbierać. Daj mi znać, jak z nim jutro pogadasz.. - stwierdził Montanha.
- Raczej dzisiaj, chyba nie myślisz że zostawię to na jutro.. - prychnął Knuckles.
- Nie ważne, nie ma to znaczenia, księdzu. Tylko.. nie naciskaj na niego, dzisiaj już wystarczająco się nastresował - powiedział Montanha.
Złotooki kiwnął tylko głową i się lekko uśmiechnął.
- Dziękuję ci Grzesiu za pomoc. Gdyby nie ty, to nie wiem, co by się stało.. - odparł siwy.
- Dante to też mój przyjaciel, zawsze mu pomogę. Zadbaj o niego Erwin! - dodał jeszcze Gregory, zanim oddalił się z dachu.
Siwowłosy wpatrywał się jeszcze chwilę w puste miejsce z uchylonymi ustami. Po dłuższym momencie stania w bezruchu, potrząsnął głową i skierował się na dół.
Czeka go jeszcze dzisiaj jedna ważna rozmowa..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top