13
Hejka misie kolorowe!
Rozdział poprawiony przez fs_animri :3
Milego dnia <3
Przez kolejne pół godziny mężczyźni jedli danie, które przyniósł Erwin. Zapewne zamówione z jakiejś pierwszej lepszej knajpy.
Mimo, że nie było to najlepsze co Dante w życiu jadł, to całkiem mu smakowało. Ale co się dziwić, nie jadł nic mniej więcej od doby, z powodu lenistwa, strachu i stresu.
Czarnowłosy po posprzątaniu, obserwował złotookiego, który zawzięcie oglądał film. Nie rozumiał jego zachowania. Chyba nawet nie chciał zrozumieć.
Jego głowa była zajęta różnymi myślami, odnośnie jego samego, jak i innych. Dopiero ręka przed jego twarzą go ocuciła.
Odsunął się gwałtownie i rozejrzał zdezorientowany, jak i lekko przestraszony.
Dopiero teraz zorientował się, jak dużo czasu minęło. Na ekranie telewizora pojawiały się napisy końcowe, a siwowłosy patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. To on pomachał mu ręką, zauważając jego zamyślenie.
- Hmm? - mruknął niebieskooki, spoglądając na niego z zapytaniem.
- Chciałem sprawdzić czy żyjesz. Od dziesięciu minut mi nie odpowiadałeś - parsknął starszy.
- Żyje, trochę się zamyśliłem - przyznał Dante.
- To co? Może zapalimy? - zaproponował Knuckles, wyciągając z kieszeni blanta.
- Erwin.. Ty wiesz, że ja jestem policjantem? - jęknął zawiedziony Capela, patrząc na niego z politowaniem.
Na twarzy niższego, pojawiło się zmieszanie, a następnie lekki rumieniec.
- Huh.. No tak, ale.. każdy potrzebuje czasem się wyluzować - pastor się wyszczerzył, wzruszając ramionami. Sięgnął po zapalniczkę z drugiej kieszeni i nie przejmując się młodszym, odpalił jointa. - Zresztą, nie sprzedałbyś mnie - dodał szarowłosy, uśmiechając się cwanie.
Czarnowłosy przewrócił oczami i odsunął się od niższego, by nie wdychać dymu.
Przez chwilę naszła go myśl, czy nie złapać kilka buchów na wyluzowanie, ale próbował wyrzucić to z głowy.
- Nie bądź tego taki pewny, bo zbłądzisz - rzekł poważnie Dante, patrząc na niego wyzywająco.
- Przestań zamulać i weź sobie buszka, od razu ci się humor polepszy - złotooki przewrócił oczami i zerknął zachęcająco na niego.
Capela zagryzł wargę, zastanawiając się nad jego propozycją po raz drugi. Po kilkunastu sekundach przemyśleń o za i przeciw, sięgnął od niego narkotyk, głośno wzdychając.
Zaciągnął się kilka razy i oddał mu go z powrotem, odchylając głowę do tyłu.
- No i widzisz, jak chcesz to potrafisz nie być taki sztywny - odparł zadowolony szarowłosy i kontynuował palenie.
Przez następne kilka minut, palili wzajemnie jointa, coraz bardziej się rozluźniając. Czuli się coraz bardziej szczęśliwi, a ich zmartwienia odchodziły w zapomnienie.
W pewnym momencie Dante zaczął się głośno śmiać. Złotooki spojrzał na niego rozbawiony z uniesioną brwią.
- A tobie co tak do śmiechu? - parsknął złotooki.
- Sam nie wiem, śmieszy mnie moje życie i to jak bardzo je sobie zjebałem - odparł niebieskooki, spoglądając na niego.
Szarowłosy poruszył się niespokojnie i przybliżył się do niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Co masz konkretnie na myśli? - zapytał delikatnie zmartwiony złotooki.
- Lepiej spytaj, czego nie mam na myśli. Za dużo tego wszystkiego, żebym opowiadał - mruknął czarnowłosy i machnął ręką.
Dante poczuł na swoim kolanie dłoń starszego. Spojrzał na niego gwałtownie, widząc w jego oczach zaciekawienie i coś na wzór troski.
- Mamy dużo czasu, a ja chętnie wysłucham - odparł siwy, uśmiechając się lekko.
Capela patrzył na niego niepewnie, by po chwili westchnąć i spuścić głowę.
- Nieważne, za dużo już ci powiedziałem ostatnio. Zresztą, w ogóle nie powinno cię tu być. Mieliśmy się nie spotykać - burknął Dante, któremu od razu zmienił się humor.
- Dantus, przestań się tak zachowywać. Nie chce dla ciebie źle. Nie zostawię cię samego z tym wszystkim, możesz na mnie liczyć. Nic ci nie da uciekanie przede mną, bo ja nie odpuszczę i dobrze o tym wiesz - powiedział złotooki, unosząc jego podbródek by patrzeć w błękitne oczy.
- Czemu nie możesz chodź raz w życiu odpuścić? - zapytał zirytowany czarnowłosy.
- Bo mi zależy. A jeśli mi na czymś zależy, to walczę do końca - odpowiedział siwy i uśmiechnął się.
Na te słowa czarnowłosy poczuł niewyobrażalne ciepło wewnątrz siebie, mimo, że nie przyznałby tego na głos.
Po chwilowym wahaniu, niezdecydowany objął starszego, co ten od razu oddał, bardziej pewny siebie.
Złotooki mocno go trzymał, gładząc po plecach. Chciał żeby widział w nim wsparcie. Mimo że sam nie wiedział czemu. Chyba za bardzo się do niego przywiązał.
Siwy cieszył się, że tym razem to Dante go przytulił. Coraz bardziej mu ufał i to go zadowalało. Chciał spędzać z nim jak najwięcej czasu.
- Jeśli chcesz, możesz zostać na noc. Deszcz dosyć mocno pada - mruknął niebieskooki w jego szyje.
Niższy wzdrygnął się na ciepłe powietrze na jego skórze, lecz nie przeszkadzało mu to.
- Jeśli to nie problem, to zostanę - odpowiedział z uśmiechem.
Po tym zdaniu oboje zamilkli na chwilę. Chcieli się sobą nacieszyć. Dopiero po jakimś czasie Dante oderwał się od niego delikatnie, chrząkając niezręcznie.
- To co? Może jeszcze jeden joint? - zaproponował siwy, rozluźniając atmosferę.
Czarnowłosy parsknął i przewrócił oczami, uśmiechając się lekko.
Naprawdę ten zjeb poprawiał mu humor..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top