28. Drewno kontra ogień kontra powietrze

Drugim etapem egzaminu na tymczasową licencję bohatera  było sprawdzenie, jak stu uczniów, których ukończyło pierwszy etap, poradzi sobie w sytuacji kryzysowej. Nie ekranie widzieli jak budynki się walą, a biedni ludzie zostają ofiarami ataku terrorystycznego. Scenariusz wydawał się zbyt okrutny.

- Hito, jesteś gotowa? - spytała Mina, obracając się w stronę przyjaciółki, ale na jej widok przestała się uśmiechać. - Hito? W porządku? To przez twoje rany?

Hitomi wpatrywała się w ekran, mając przed oczami wydarzenia w Kamino. Tak się wtedy bała o swoich przyjaciół, że jej stan się pogorszył, All Might przeszedł na wcześniejszą emeryturę, a jej ojciec... Borykał się z takimi sytuacjami dość często i zawsze wracał ciężko ranny do domu. Dla Hitomi był to kolejny sprawdzian, czy mogła równać się ze swoim tatą. Czy mogła być córką, z której byłby dumny? Nie potrafiła nawet zinterpretować swoich uczuć. 


- Co ci przyjdzie ze zdanego egzaminu, skoro jesteś po stronie złoczyńców?! - krzyknęła Hitomi, wtedy Shin znalazła się tuż obok niej i zraniła jej lewe ramię. Dziewczyna jęknęła z bólu, łapiąc się za ranne miejsce.

- Nie interesuje mnie ten egzamin - powiedziała Shin, przyglądając się swemu ostrzu z dziecięcą ciekawością. - Chodzi tylko o ciebie. W teście bierze udział tysiąc pięćset czterdzieści uczestników, z czego około dwudziestu sześciu procent posiada dar skupiony właśnie na oczach. To całkiem sporo, prawda? Bycie bohaterem mnie nie interesuje. Ale senpai prosił, więc tu jestem.

- Dlaczego tak go słuchasz? Jest potworem! - warknęła przez zaciśnięte zęby Hitomi.

Pierwszy raz zauważyła na twarzy Shin namiastkę emocji. Chwilowy szok zmienił się w złość, która prędko została zakryta maską obojętności. Zatem Noriaki był jej słabym punktem.

- To społeczeństwo i obecni bohaterowie są potworami - stwierdziła chłodno Shin. - Nie ratują ludzi, wokół których nie ma mediów i ich wysiłek nie zostanie doceniony. A ludzie umierają. Za spełnienie mojego marzenia, nie... - Pokręciła głową. - Moje marzenie przestało mieć znaczenie. Chcę tylko spełnić marzenie senpai'a. Dlatego, Tohsaka, muszę cię zabić.

- Nie musisz tego robić...

- Nie zrozumiesz moich uczuć.


,,Wróciłem''.


- Myślę, że potrafię zrozumieć, co czujesz...

- Nie możesz mnie zrozumieć- skwitowała jej próbę pojednania Shin. - Czy masz kogoś, kogo lubisz?

,,Wróciłem''.

- Chęć działania dla kogoś jest największą siłą, nie sądzisz, Tohsaka Hitomi? Nie rozumiesz moich uczuć. Cokolwiek czujesz, nie może się równać z moim uwielbieniem wobec Noriakiego senpai'a.


* * *


Daisuke trzymał się z osobami ze swojej szkoły, kiedy tylko rozpoczął się drugi etap. Każdy zaczął wykonywać obowiązki bohatera. Niektórzy szukali rannych, inni organizowali miejsce ewakuacji. Ale w jego głowie istniała tylko jedna osoba, na którą powinien zwrócić konkretną uwagę - Hitomi. Zignorował nawoływanie swojego imienia, by ruszyć przed siebie. Przy okazji ratował ludzi przypadkiem napotkanych, ale jeden cel był jego priorytetem. Nie potrafił tak łatwo odpuścić słów Todorokiego.

,,Radzę ci zaktualizować informacje, bo Hitomi Tohsaka od dawna nie potrzebuje, by ktoś się o nią troszczył. To ona troszczy się o ludzi i w każdej chwili jest gotowa walczyć z tymi, którzy zagrażają jej bliskim. Jeśli nie dostrzegasz tego, to znaczy, że jesteś ślepy''. 

Jak niby syn Endeavora mógłby znać lepiej jego Hitomi? Jak w ogóle mógł mówić do niej po imieniu? Od początku uważał, ze pójście do U.A. nie da dziewczynie tego, co chciała. Z zemsty zapragnęła wybawienia i ratowania innych. Co za dupek! Nie udało mu się odnaleźć Hitomi, ale zamiast tego zobaczył syna bohatera numer 1. I tego typa z Shiketsu. Szybko znalazł się między nimi. 

- Co wy odwalacie? Egzamin jest, zapomnieliście?! - wydarł się na nich. - Te, Endeavor junior, czy ty musisz każdego tak prowokować?

Todoroki zmrużył oczy, co jeszcze bardziej wkurzyło Daisuke. Zignorował chłopaka z Shiketsu, by całkowicie skupić się na Shoto. Poruszył ręką, posyłając w jego stronę rząd drewnianych kolumn. Ten zdołał uskoczyć, by zobaczyć, ze cios nie był w niego skierowany, a w Gang Orkę, który grał podczas egzaminu złoczyńcę.

- Co, spękałeś? - prychnął Yamada. - Odsuń się i patrz, na to, jak walczy zawodowiec!

Jego dar wystrzelił w stronę terrorysty, ale drewno zajęło się ogniem, a potem zostało roztrzaskane przez wiatr. Daisuke obejrzał się na tę irytującą dwójkę.

- Nie stójcie mi na drodze! Nie wcinajcie się!

- Ej, drewniaku! - zawołał uczeń Shiketsu. - Sam się wcinasz, gdzie cię nie chcą! Pokażę tobie i synowi Endeavora!

Daisuke prychnął pod nosem, odwracając się plecami do Gang Orki, a potem skierował drewniane kolumny w kierunku Todorokiego. Ten zdołał się osłonić lodową ścianą. Jeżeli ten drewniany móżdżek chciał walczyć, to będzie miał walkę. Bohater udający złoczyńcę chciał im przerwać, ale wtedy - zanim oboje zderzyli swoje moce - między nimi pojawiły się kolejne dwie osoby. Midoriya, używając Smasha zablokował Gang Orkę, a Shoto otworzył szeroko oczy, kiedy jego lodowa moc nie dosięgła Daisuke, a chwyciła lewą stronę ciała Tohsaki! W prawej dłoni trzymała przywołany z białych płomieni miecz, powstrzymując Daisuke.

- Co... wy, do cholery, wyprawiacie?! - wrzasnęła, patrząc to na jednego, to na drugiego. - To nie jest bohaterstwo. Jakieś wasze durne męskie sprawy między sobą! Gdybyście nie wiedzieli, naszym zadaniem było ratowanie bezbronnych ludzi!

- Hitomi, ja... - zaczął nieporadnie Daisuke, ale ta pokręciła głową, więc zamilkł.

Uczeń Shiketsu, Inasa otworzył usta, wpatrując się w dziewczynę, która z taką pasją wcięła się w walkę tak niebezpieczną, że sama mogła ucierpieć. Szarpnęła lewą ręką, wyswobadzając ją z lodu. W tym czasie rozbrzmiał głos Meru z komisji nadzorczej, ogłaszając zakończenie egzaminu. Hitomi schowała miecz i odeszła, nie oglądając się na żadnego ze swoich przyjaciół. Póki ją wszyscy otaczali, wolała udawać silną i w pełni sił. Prawda była zupełnie inna. Ledwo stała, kulała na lewą nogę, co nie umknęło uwadze bystrych oczu Todorokiego. Do samego końca wodził za nią wzrokiem.

,,Wróciłem''.

- A niech cię, Shin Yamada - szepnęła do siebie, zmierzając do szatni, by zmienić strój. - Może twoje oczy nie okazały się najsilniejsze, ale na pewno przydatne... 

Hitomi chwyciła za opakowanie tabletek i od razu wsadziła sobie do ust trzy pigułki. Po jej twarzy spłynęła łza. Wyciągnęła przed siebie rękę, jakby ta wystarczyła, by poprowadzić ją we właściwym kierunku. Ktoś złapał ją za dłoń. Był to silny i ciepły uścisk, ale nie znała tej dłoni. Nie potrafiła powiedzieć, do kogo należała. Ktoś trzymał ją ze stanowczością, a nie ostrożnością, więc wiedziała, że nie był to Daisuke. 

- Ostrożnie - odezwał się głos osoby, chcącej jej pomóc. - Nie potknij się. 

- Shoto...? - spytała, choć znała odpowiedź. 

On nic nie powiedział, zatem pozwoliła się prowadzić w ciszy i ciemności. Po raz pierwszy mrok nie wydawał się być strasznym miejscem. Gdy tylko odniosła znalezione dziecko na miejsce ewakuacji, przeszło ją dziwne przeczucie. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła narastającą walkę między Todorokim a Yamadą i jeszcze jednym typem. Rzucenie się w wir tej walki mogło zakończyć się dla niej tragicznie w jej stanie, ale postanowiła użyć swojej nowej super techniki. Wykorzystała moc Shin, by przewidzieć jak Daisuke zaatakuje, przez co mogła go powstrzymać. 

- Nie musiałaś się wtrącać - powiedział chłopak.

- A wy walczyć - odgryzła się. Przez myśl przeszło jej, by wyrwać dłoń z uścisku Shoto, ale ten, jakby odczytał jej intencje, wzmocnił chwyt. - Mogłeś przez to zawalić egzamin.

Shoto uśmiechnął się lekko, prawie niezauważalnie. Powstrzymał parsknięcie. Naprawdę Hitomi nie przestawała go zaskakiwać. Już dawno spostrzegł, że dziewczyna dbała o ludzi, których uważała za przyjaciół. W tym nawet Bakugou. Nie zważała na to, jak bardzo się chwiała, była osłobiona i wyglądała jak siedem nieszczęść. Bardziej interesowała się tym, czy Shoto zda egzamin. 

- Nie musisz się tym martwić.

On już wiedział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top