23. Tajna Super Technika!

I tak klasa 1-A zaczęła przygotowywać się do egzaminu na tymczasową licencję bohatera. Aizawa i Cementos zabrali ich do sali gimnastycznej gamma. Idealnej dla każdego użytkownika daru. Celem tutejszych ćwiczeń było opracowanie własnych ruchów i technik, dzięki którym mogliby zwyciężyć lub przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Każdy zabrał się do tego na poważnie, wykorzystując klony Ectoplasmy. Niektórzy mieli już swój styl i wiedzieli, jak odkryć ostateczną technikę.

Wszyscy, oprócz Hitomi. Ona stała jak słup soli naprzeciw klona nauczyciela i zastanawiała się, co mogłaby zrobić. Jej darem była rewersja, zamiana darów w ten sposób, że przez trzy minuty mogła korzystać z mocy osoby, której spojrzała w oczy. W tym czasie użytkownik daru tracił przytomność. Na letnim obozie szkoleniowym wytężała wzrok raz za razem, by wydłużyć ten czas choćby do pięciu minut. Ciężko jednak było stworzyć technikę, która w każdej chwili mogłaby odwrócić przebieg walki. Zwłaszcza z jednym okiem.

- Czy wpadłaś na jakiś pomysł? - spytał Ectoplasma, na co dziewczyna posłała mu długie spojrzenie. 

- Łapanie przeciwników na dłuższy dystans nie może zostać uznane za technikę, która mogłaby zapewnić mi choć cień szansy na zwycięstwo - westchnęła, siadają po turecku na krawędzi wzniesienia, które stworzył Cementos. - Innym idzie to jakoś łatwiej... - Patrzyła jak pozostali czynią postępy. 

- Czy problemem jest to, że jesteś zmuszona korzystać z jednego oka?

Pokręciła głową.

- Problemem jest to, że nieważne czy mam dwoje czy jedno oko, ale to, że moja moc jest ograniczona. Sama nie mogę nic zrobić. W innym wypadku, albo wykorzystam towarzysza, zabierając mu przytomność lub zdołam zbliżyć się do przeciwnika, by zabrać mu moc. - Oparła podbródek na zaciśniętej pięści. - Nie bardzo wiem, co mogłabym zrobić. Nie mam czym zaskoczyć...

Nagle Katsuki używał swojej specjalnej techniki, a ogromny kawał kamienia zaczął spadać wprost na osłabioną i wychudzoną All Mighta. Aizawa nie zdążył zareagować, ale w porę Midoriya znalazł się wysoko nad nimi i porządnym kopniakiem rozwalił głaz. Oko Hitomi błysnęło. To było niesamowite! Chłopak zdołał po ostatniej lekcji opracować swój styl, używając nóg... Z rąk, które do tej pory nadwyrężał, postanowił zastąpić czymś innym. A ona? Czy również miała taką możliwość?

Popatrzyła na bransoletę, którą jej mama zdołała odtworzyć. Była taka sama jak wcześniej, ale bardziej poręczna. Wciąż mogła przywołać miecz lub włócznię. A gdyby stworzyła drugą bransoletę z innymi broniami? Nie, to wciąż nie było to, czego szukała. Zajęcia skończyły się, kiedy przybyła klasa B, by przeprowadzić trening.

- A kogo ja widzę? Klasa A... wyczuwacie tę nadchodzącą waszą porażkę? Cała klasa A powinna nie zdać egzaminu - mówił chłopak, którego Hitomi od razu rozpoznała.

Jego moc była podobna do niej, ale znacznie lepsza. Pod każdym względem. Mógł swobodnie korzystać z mocy swoich towarzyszy, bez osłabiania ich i przez sam dotyk. Ona musiała patrzeć w oczy i temu komuś szkodzić. Tohsaka zacisnęła zęby. Nie rozwinęła się wcale od praktyk i obozu! 

- Hito! - zagaiła ją Mina, zjawiając się obok. - Idziesz do pokoju? Może chcesz coś porobić albo poplotkować?

Dziewczyna uśmiechała się, patrząc na Hitomi swoimi karmelowymi oczami. Położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki, ale ta strzepnęła ją bez wahania. Dało się wyczuć dziwną chłodną aurę wokół szarowłosej.

- Może innym razem - odpowiedziała oschle, po czym opuściła salę, ignorując pozostałych.

Wróciła do pokoju tylko, by przebrać się w swoje luźne ubrania - ciemnych spodni i kremowego swetra, odsłaniającego jej prawe ramię. Chwyciła za telefon i napisała szybką wiadomość. Nie czekając na odpowiedź, wyszła z pokoju, a potem z akademika. Potrzebowała powietrza i przestrzeni, z dala od innych. Nie czuła się przez nich osaczona, lecz słaba. Bezużyteczna. Kiedy zaatakował wróg, nie była w stanie ochronić nawet samej siebie. Doprowadziła się do połowicznej ślepoty i nie mogła opracować żadnej specjalnej techniki, a egzamin był tuż tuż.

Telefon zawibrował, informując o wiadomości. Zerknęła na wyświetlacz i na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Ruszyła biegiem w umówione miejsce. Jedna osoba na świecie była w stanie ją jeszcze czegoś nauczyć, jeśli chodziło o oczy. Dlatego nie zatrzymywała się. Dobiegła do pobliskiej rzeki, zeszła na dół, pod sam most, czekając na przyszłego mistrza.

Minęło dwadzieścia minut nim się pojawił.

- Sorki za spóźnienie - powiedział z wyczuwalną skruchą.

- Nic się nie stało, Taichi. 

- Napisałaś, że potrzebujesz pomocy z przygotowaniem do testu na tymczasową licencję. Co mogę dla ciebie zrobić? - Złapał się za szerokie biodra, uważnie przyglądając się znacznie niższej kuzynce. - Niech zgadnę. Chodzi o jakąś wyczadzistą sztuczkę, co?

Spojrzała na niego zaskoczona, nie wierząc, że po raz kolejny tak łatwo ją rozgryzł. Co ona mogła rzec... czytał z niej jak z otwartej księgi, i to takiej dla dzieci z obrazkami, bo nie miał z tym żadnego problemu. Taichi od kilku miesięcy był zawodowym bohaterem, czyli był od niej znacznie lepszy niemal w każdym calu. Jego quirk polegał na tworzeniu eksplozji w miejscu, w którym skupił wzrok. Tylko on mógł pomóc jej wymyślić coś, co okazałoby się naprawdę pomocne.

Niestety miejscówka pod mostem obok rzeki nie była dobrym miejscem na trening, więc Taichi zabrał kuzynkę do domu ich dziadków, gdzie była odpowiednia sala do trenowania destrukcyjnej mocy chłopaka. I nikt by nie ucierpiał. Hitomi dopiero na miejscu uświadomiła sobie, jak dawno nie przebywała w domu dziadka. Od jego śmierci - cztery lata. 

- No dobra, Hitoś, spójrz mi w oczy i zdobądź moją moc. - Podeszła do niego dwa kroki bliżej, kiedy została zmuszona do uniku, by uniknąć eksplozji. Popatrzyła na niego z pretensją. - Nie powiedziałem, że dam się tak łatwo. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się głupio. - No, pokaż, czego nauczył cię wujek...

- Dwa razy nie musisz powtarzać. - Wysunęła w bok prawą dłoń, na której widniał jeszcze bandaż, ale także i bransoleta od mamy. - Przygotuj się na śmierć, kuzynie.

Nacisnęła przycisk dwa razy.

* * *

Zmrok zapadł tak nagle, jak gdyby ktoś przykrył słońce grubym kocem. Noc sprzyjała przestępcom i tym, których twarze nie powinny ujrzeć światła dziennego. Noriaki i Menma siedzieli na skraju dachu jednego z wyższych budynków mieszkalnych w Tokio. Obserwowali ludzi rozchodzących się do domów. Poruszali się jak mrówki, robactwo. Bezwartościowe. Brzydkie. 

Odejście od Shigarakiego było dobrym posunięciem, bo zaraz po ich odejściu zjawili się bohaterowie i choć Liga zdołała uniknąć aresztowania, tak Noriaki wolał nie ryzykować. Nie chciał, by świat słyszał o nim czy Menmie. Cóż, tak było kiedyś... Teraz, gdy patrzył na ten paskudny świat, przed oczami pojawiała mu się dziewczyna odważna i jednocześnie głupia, by poświęcić własne oko, aby wygrać. Upierdliwa dziewucha, powtarzał sobie, a jedna nie potrafił wyprzeć wyrazu jej twarzy z głowy.

- Świat usłyszy o nas - powiedział do chłopca. - Zasiejemy trwogę i zwątpienie, znacznie silniejsze niż to, którym szczyci się Shigaraki Tomura... - Rozłożył szeroko ręce, jakby próbował objąć całą panoramę miasta, chichocząc cicho. - Shigaraki Tomura... pokażę ci...

Na dachu pojawiły się jeszcze trzy osoby. Stukot obcasów jednej z nich ustał, kiedy zrównali się w jednym szeregu, stając przed Menmą i Noriakim. Chłopiec popatrzył na nich swoimi oczami, od razu rozczytując, kim są.

- Shizuka Bonte, quirk: łzy. 

Wysoka kobieta o niebieskich oczach uśmiechnęła się kpiąco, oblizując górną wargę. W innych okolicznościach mogła uchodzić za naprawdę piękną, gdyby nie liczne blizny na jej odkrytym brzuchu i jedna na lewym policzku.

- Mało męskie, by kobieta do ciebie przyszła sama - powiedziała zirytowana.

Noriaki uniósł ręce w geście poddania, kiedy Menma spojrzał na kolejną osobę.

- Yoshiki Kuran-Faust, quirk: transplantacja. - Jedyny mężczyzna wśród trójki ukłonił się szarmancko, poprawiając okulary w ciemnych oprawkach. Zielone oczy były podobne to tego jedneko Noriakiego. - I... Shin Yamada, quirk: przewidywanie.

Dziewczyna nie zareagowała na rozpoznanie przez małego chłopca. W ogóle wydawała się nie zainteresowana niczym, a cienie pod różowymi oczami wskazywały mocne zmęczenie. Poprawiła obandażowanymi palcami czerwony szalik, ukrywając usta.

- Shincia nie jest zbyt rozmowa - parsknął Faust. - Ale nie lekceważcie jej.

- Są wszyscy - rzekł Menma, na co Noriaki stanął do przybyszy plecami, by wdrapać się na murek i znów stanąć na krawędzi dachu. 

Spoglądał na świat z rozłożonymi rękoma, a w jego dwukolorowych oczach błysnęło prawdziwe szaleństwo.

- Teraz się zacznie... Patrz, Shigaraki Tomura, świecie i ty... Tohsaka Hitomi! Pokażę wam... czym jest prawdziwy strach!

*  *  *

Taichi wziął głęboki oddech, kiedy otworzył oczy. Który już raz stracił dziś przytomność? I to nie były trzy minuty. Jego kuzynka była w stanie przejąć dar na pięć minut! Trening w sali gamma i na obozie, jednak się opłacił. Pomimo kilku godzin ciężkiej pracy, nie zdołali wypracować nowej techniki. Dziewczyna nie miała już siły ani ochoty na dalszą walkę z kuzynem. Jej ręka również pulsowała silnym bólem. Nie chciała myśleć, czy jutro będzie wstanie nią choćby poruszyć w celu wykonania głupiego gestu,

- Na dziś wystarczy... - postanowił chłopak, przeczesując palcami czarne włosy. - Odprowadzę cię. Teraz mieszkasz w akademiku, prawda?

- Mogę wrócić sama.

Bohater od razu pacnął ją w głowę, posyłając jej rozłoszczone spojrzenie. Jak mogła być taka nieodpowiedzialna? Sama walczyła ze Złodziejami Oczu, omal nie zginęła, a wciąż próbowała pokazywać wszystkim wokół, jaka to ona jest samodzielna! Na głowę upadła! Taichi nie chciał słyszeć słowa sprzeciwu.

- Idziemy, młoda.

- Jeszcze nie.

- Już. Będą się martwić.

- Nie! - krzyknęła, wyrywając się kuzynowi. - Wszyscy tak ciężko pracują. - Zacisnęła pięści. - Starają się jak mogą, by zostać najlepszymi bohaterami. Nie poddają się pomimo przeciwności i porażek. Niszczą przeszkody i idą dalej! Jak ja, jednooka, słaba ja... Jak mogę iść z nimi ramię w ramię, jeżeli nie daję sobie rady z własnym darem! Całe życie go odrzucałam, a teraz, kiedy próbuję go akceptować, jest do niczego. Nie mogę zrezygnować. Póki nie stanę się wystarczająco silna, nie zamierzam się poddać. Ja... - Spojrzała wściekle na manekina treningowe w kącie sali treningowej dziadka. - ZAMIERZAM IŚĆ NA PRZÓD!

Wraz z jej krzykiem, eksplozja rozerwała treningowego manekina na strzępy. Dziewczyna pisnęła, po czym zakryła sobie usta dłońmi. Zerknęła kątem oka na przystojną twarz kuzyna, który sam był w szoku. Skoro on nie... kto wysadził manekina? Lewe oko Hitomi zabolało, więc natychmiast je zamknęła, pogrążając się w ciemności.

- Co to było?! - zapytała wystraszona, rozglądając się dookoła w ciemności. Poczuła na ramieniu szeroką dłoń kuzyna.

- Hitoś, chyba właśnie odkryłaś nową umiejętność... Ten wybuch wciąż należy do mnie, ale jestem przytomny.

Art wykonany przeze mnie w gimpie, składający się z różnych postaci wyszukanych w internecie według kryteriów wcześniej przeze mnie wymyślonych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top