1. Szansa

Kilka dni później Hitomi wciąż nie wychodziła z domu, chcąc oddać się w pełni żałobie. Pomagała mamie w domowych obowiązkach, a przez resztę dnia - siedziały we dwie na kanapie, czasem nie odzywając się do siebie ani słowem. Ten dzień był inny niż pozostałe. Hitomi powiedziała mamie o swoim zamiarze zostania bohaterką za pomocą jej urządzenia, co kobieta dość dziwnie przyjęła. Z jednej strony cieszyła się z determinacji córki, ale z drugiej kariera bohatera zabrała jej już męża.

Ktoś zapukał do drzwi. Hisui Tohsaka popatrzyła na córkę, w ogóle tym niezainteresowaną i wstała by otworzyć. Ostrożnie wprowadziła do salonu dwójkę mężczyzn, a raczej mężczyznę i białe coś chodzące na dwóch nogach. Hitomi wstała z kanapy, uważnie lustrując gości. Mężczyzna w czarnych włosach, znudzony usiadł na kanapie, na której właśnie zwolniło się miejsce, z kolei dziwne stworzenie podeszło bliżej dziewczyny, uważnie ją oglądając.

- Dzień dobry, Tohsaka Hitomi - przywitało się zwierzę na dwóch nogach. - Bardzo przypominasz ojca.

Hitomi miała jasnoszare włosy ojca, jego szczupłą twarz, chociaż dziecięce rysy twarzy zawdzięczała genom matki. Pomimo innego koloru oczu, mówiono jej, że oczy ma po ojcu - zionące determinacją i siłą.

- Kim panowie są? - Zerknęła kątem oka na matkę, która czuła się całkiem swobodnie w towarzystwie gości znających jej ojca. - Znał pan tatę?

- Jestem Nezu, jak widzisz dość ciekawy mam wygląd, nie sądzisz? - Poprawił krawat. - Jestem dyrektorem U.A., a to Shota Aizawa, który tam naucza.

- U.A.? - powtórzyła zaskoczona nastolatka. No tak, kojarzyła ich teraz troszeczkę. - Co mogę dla panów zrobić?

Dyrektor wyciągnął coś zza kamizelki i pokazał dziewczynie dwie kartki, które od razu jej podał.

- Czy wiesz, co to jest?

- To... rekomendacja i podanie na U.A. ale ja... Nic takiego jeszcze nie składałam. Chciałam spróbować, to fakt, ale dopiero w przyszłym roku.

- Po co czekać? Tę rekomendację i podanie zostawił mi rok temu twój ojciec. Bardzo chciał byś poszła w jego ślady. Od jakiegoś czasu ścigał kogoś, kogo uważał za bardzo niebezpiecznego złoczyńcę i przybył do mnie, przygotowany, że coś może pójść nie tak. Prosił, abym wtedy od razu przyjął cię do szkoły. Niestety mamy połowę semestru i twoje braki mogą sprawić, że będziesz odstawać od reszty.

Za dużo informacji, pomyślała. Jej tata zapewnił jej szkołę bohaterów już rok temu? Chciał, by została bohaterką? Na samo wspomnienie ojca zakuło ją serce, ale zdołała powstrzymać łzy. Wpatrywała się w kartki zapisane jego zamaszystym pismem. Wierzył w nią od początku, choć na głos nie wyrażał żadnych planów względem córki. Po prostu wiedział, że postąpi właściwie.

- Proponuję, abyś udała się z nami do szkoły, gdzie stoczysz walkę z jednym z nauczycieli, który oceni twój poziom. Jeśli uzna, że się nadajesz, jak zapewniał Sho, resztę braków nadrobisz dodatkowymi zajęciami. Co ty na to?

Mężczyzna na kanapie ciągle siedział cicho i w ogóle nie wtrącał się w wypowiedź dyrektora. Zupełnie nic go tutaj nie interesowało. To było takie łatwe? Jedna walka i mogła spełnić marzenia już teraz? Nie musiała czekać roku, by próbować się dostać? Ale walka z nauczycielem... nie mogło być za łatwo.

- Mamo? - zwróciła się do starszej kobiety, która spuściła wzrok na swoje dłonie.

- Rozumiem, Hisui że to ci się nie podoba - odezwał się Aizawa po raz pierwszy, od kiedy wszedł do środka.

- To twoje marzenia Hitomi. Nie mogę cię powstrzymać. To też ostatnia wola twojego ojca, ale to od ciebie zależy, czy nią podążysz.

Wahała się, ale wciąż w głowie dudniły jej wykrzyczane słowa na dachu. Zostanie pro herosem i pomści ojca, zabijając Staina. Nie zawaha się nigdy więcej. Zacisnęła pieści i zgodziła się. Założyła buty i od razu udała się z dwójką bohaterów do szkoły. Dostała identyfikator, dzięki któremu mogła wejść na teren placówki. Z bliska budynek robił jeszcze większe wrażenie. Podążyła za dyrektorem i Aizawą na drugą stronę szkoły, gdzie znajdowało się zwykłe boisko sportowe. Miała przejść egzamin sprawnościowy? Otrzymała dres szkolny, w który się przebrała i była gotowa do starcia. Czy na pewno?

Walczyć miała, jak się okazało, z Aizawą. Nie znała jego umiejętności, ale musiał być niezły. Obiecała sobie, że nie użyje swojego quirku, więc odruchowo zerknęła na bransoletę na prawym nadgarstku. Wciąż tam była.

- Zacznij, kiedy będziesz gotowa - odparł sennym głosem mężczyzna.

- Hę? Ja mam zacząć? A-ale... Skoro pan nie atakuje i się nie broni, jak mam to zrobić? To nie po bohatersku! - odkrzyknęła.

Szybko pożałowała swoich słów, bo ledwo uskoczyła przed dziwną taśmą, którą wcześniej wzięła za szal nauczyciela. Jego zdolność... Walka taśmą, która mogła atakować i unieruchamiać. Nacisnęła bransoletę, przywołując miecz. Jeden oddech. Potem drugi. Odbiła się od ziemi i zaatakowała. Aizawa od razu ją odrzucił. Nie poddała się. Wstała natychmiast i powtórzyła atak, który kończył się tak samo, rozłożony na łopatki. Przetarła wierzchem dłoni usta i zastanowiła się chwilę. Nie mogła się zbliżyć, więc powinna się skupić na dystansie. Jednak ani jej własna moc, której i tak nie zamierzała używać, ani ta sztuczna, nie zapewniały jej przewagi w walce dystansowej. W zwarciu nie miała szans z nauczycielem.

- To wszystko? - zagaił Aizawa. - Twój ojciec bardzo cię wychwalał. Ja osobiście jestem rozczarowany.

Ponownie nacisnęła podwójnie przycisk bransolety a miecz zmienił się we włócznię. Hitomi wyrównała oddech, jakby wcale nie upadła dwanaście razy. Jej spojrzenie się zmieniło, czyli w końcu się skupiła. Zaczęła biec w stronę Aizawy. Umknęła jego atakowi. Trudno było doszukać się luki, ponieważ taka nie istniała. Gdy była wystarczająco blisko, dostrzegła błysk czerwonych oczu, czemu towarzyszyły uniesione czarne włosy. Pchnęła włócznię, ale Aizawa obronił się.

- To nie jest twój dar, co nie? - spytał, znów przybierając minę człowieka zmęczonego i znudzonego życiem. - Gdyby był, twoja włócznia zniknęłaby.

- Co?

- Wymazuję dary. Jaki jest twój prawdziwy dar?

- Nie lubię go, więc go nie używam.

Aizawa przeszedł obok niej, stając krok za nią.

- Jeśli chcesz zostać bohaterką, musisz dać z siebie wszystko. Każdą umiejętność i quirk. Nie ma czegoś takiego, jak nie lubię swojej mocy, dotarło? - Skinęła głową. - Ale twoja determinacja jest godna pochwały.

- Dzięku...

- Powiedziałem, że jest, ale nie, że pochwalam.

I odszedł. Dziewczyna obejrzała się za bohaterem. Sam Aizawa musiał przyznać, że jej determinacja ustępowała tylko tej Izuku Midoriyi. Dyrektor podszedł do dziewczyny.

- Dostałam się?

- Dokładnie tak. Witaj w U.A., Hitomi Tohsaka. Pan Aizawa jest od teraz twoim wychowawcą. Będzie nadrabiał z tobą zaległy materiał. Chodźmy teraz do mojego gabinetu, bo musimy ustalić sprawy natury technicznej, takie jak mundurek, strój bohatera i twój kryptonim.

- T-tak!

*  *  *

Zawodowa bohaterka De Mon stała i przyglądała się ciału, które znalazła w jednej z uliczek. Na pierwszy rzut oka winę można było zrzucić na Zabójcę Bohaterów Staina, będącego wciąż na wolności. Jednak jej coś nie podobało się w wyglądzie ofiary - zupełnie nie pasowało to do profilu złoczyńcy budzącego grozę wśród pro herosów. Obok niej stało dwóch funkcjonariuszy policji.

- I co pani sądzi? - zapytał jeden.

- Tego nie zrobił Stain - przyznała od razu, co zaskoczyło policjantów. - Ktoś inny to zrobił. 

- Według raportów to dopiero druga ofiara z takim okaleczeniem. Niestety również nie przeżyła.

De Mon przygryzła czerwonego paznokcia, nie kryjąc zirytowania. Dostała taką misję z samej góry, gdy tylko pojawiła się na miejscu zbrodni, została przybita do ściany. Nic nie mogła zrobić. Jeżeli nie zrobił tego Stain, to kto? Jeszcze raz spojrzała na twarz zastygłą w strachu i... pozbawioną oczu.

- Zidentyfikujcie tę osobę - nakazała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top