Rozdział 18

*Karolina*

Wstając rano zastanawiałam się co one odwaliły jakby tak się z nich z rana pośmiać.Z takim postanowieniem wygramoliłam się z łóżka i szybko ogarnęłam poranne czynności.Co dziwne one nadal były na tej samej kanapie więc tak jakby specjalnie uderzyłam ręką w blat.

-Kurwa wojna kryć się-krzyknęła Elizabeth

-Ała moja głowa-powiedziała Elinor

Dłużej już nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem no kurwa wojna serio.

-Z czego się śmiejesz co?Też się będę śmiać jak będziesz na kacu-mruknęła mama

-Oj mamuś mi kacyk nie groźi bo wiem że mam mocną głowę-rzuciłam z uśmiechem

-Już się tam nie wymądrzaj,gdzie mamy jakieś tabletki?

-Hmmm nie wiesz że ostatnio zapomniałaś kupić?

-Co ale na prawdę dlaczego?

-No może dlatego że nie było

-Karolina nie żartuj sobie ze mnie

-2 szafka nad zlewem

-Dzięki i po co mnie kłamiesz

-Bo mogę i jest śmiesznie bo ty idealna kobieta i matka jesteś na kacu a to nie codziennienny widok

-Wal się

-Wzajemnie mamo

-Karolina jak ty się wyrażasz

-To ty powiedziałaś tak brzydko mamo

-Karolina!!!!

-No co ide do szkoły-rzuciłam z szerokim uśmiechem

I wyszłam zostawiając je w osłupieniu.Bałam jak zareagują przyjaciele że wróciłam.Będę miała ochrzan.Jakie było moje zdziwienie kiedy Sara tak po prostu odrazu mnie przytuliła i stwierdziła że później pogadamy.Potem Lili zrobiła to samo i zaczęły się ekscytować koncertem,zaczęły pokazywać mi relacje z tego a ja starałam się grać podekscytowaną a zarazem byłam dumna z siebie i z nas za to że zrobiliśmy furrorę.Kurwa nawet matma była dla mnie dzisiaj piekna,szczerze dużo osób rozmawia o zakapturzonych więc o chuj zrobiliśmy to.Kurwa mać jesteśmy najlepsi.Ah ta skromność.Hahahhahahahahaha gorzej kiedy zadzwonił moj telefon podczas dlugiej przerwy.Odebrałam przy stoliku nie patrząc na wyświetlacz:

-Hej....ja sory że przeszkadzam ale mamy problem-rzucił chyba Mirek

-Hej co jest?

-Luke tak....trochę jest w szpitalu

-ŻE KURWA CO?

-No zemdlał lekarze nie wiedzą dlaczego

-O chuj to co teraz?

-Narazie razem musimy pociągnąć zespół a na Luke będziemy musieli poczekać ale lepiej żeby przyszedł na gotowe a nie na początek

-Rozumiem daj znać jak się czegoś dowiesz i najlepiej zwołaj ich na dzisiaj na 18

-Ok mam nadzieję że z tego wyjdzie bo bez niego to nie będzie to samo

-Musimy mieć po prostu nadzieję,chociaż ona prawie wcale nie pomaga

-Tia nie no musimy w niego wierzyć

-Wiem wierzę przecież on jest silny

-Dobra ja powiadomie resztę i widzimy się później

-Jasne do później

Kurwa to trzeba mieć pecha życiowego.Teraz zapewne te ważne obowiązki spadną na mnie.Kurwaaaa.Wnerwia mnie to.Ja jebię.Kill me please.Chyba moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów bo wzrok wszystkich mówił wiele.Kiedy chcieli coś powiedzieć mój telefon znowu dał o sobie znać odrazu po odebraniu rzuciłam:

-Czego?

-Karolina wyrażaj się

-Dobrze przepraszam co potrzebujesz?

-Ania przyjedzie za niedługo do nas

-Co ale po co?

-Chce z nami pogadać o czymś istotnym

-Ok niech będzie ale jeśli to będą jakieś złe wieści to nie chcę

-Tak ja też i proszę cię zrób wszystko aby cię nie wywalili ze szkoły

-Oto chyba się martwić nie musisz a tak wgl to będę dzisiaj późno więc wiesz

-Dobrze nie powiesz mi dlaczego prawda?

-Nie koniecznie

-Dobra ale nie wpakuj się w kłopoty bo Elinor za ciebie ręczy

-Dobrze pa

-Papa

Nie rozumiem co się dzisiaj odpierdala.Wszystko powoli się wali a jeszcze musze z Sarą porozmawiać po szkole.Kurwa powoli zaczynam przestawać panować nad swoim życiem.Najgorsze jest to że o zespole nie mam z kim porozmawiać.Pojebane to życie Ehhhh zabij mnie.PORAŻKA FOR MY LIFE.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top