Rozdział 10


*Karolina*


Po wczoraj czuję się skołowana,kurde że też dla niego to nic nie znaczy.Zabolało i to w chuj.Zresztą o czym ja marzę skoro mnie się NIE DA KOCHAĆ i NIE MOŻNA KOCHAĆ.Weekend spędziłam z matka.Cóż zdziwieni bo ja tak w sumie trochę byłam dla niej za oschła ale na prawdę przez długi czas miała mnie w dupie.Zawsze Ania to Ania tamto dlatego też się zmieniłam ale nie tylko dlatego.Każdy jest inny i doskonale o tym wiem.W poniedziałkowy ranek nie spodziewałam się tego co zobaczyłam.W mojej jebanej kuchni razem z moją matką była jebana perfekcja Dylan.Myślałam że coś rozjebie.Matka posłała mi uśmiech i zaczęła swój wywód na temat tego jaki to miły chłopak.Ja tylko szybko zjadłam i zabrałam coś do szkoły i pociągnęłam tego chuja za rękę do wyjścia.


-Co ty sobie wyobrażasz do chuja?-rzuciłam na wstępie

-Cóż przyjechałem po ciebie zresztą masz fajną mamę wiesz-rzucił z cwaniackim uśmieszkiem

-Jak ja ci zaraz ten uśmiech zedrę z twarzy to się kurwa nie pozbierasz

-Groźby są karalne

-Ale po co to skoro nic dla nas to nie znaczyło mieliśmy zapomnieć i co jak to będzie wyglądać syn dyrektora z dziewczyną która i tak ma już przejebane a jak zobaczą mnie z tobą to będą gadać o tym że jesteśmy razem

-Wsiadaj a od kiedy ty się przejmujesz opinią innych hmm

-Dobra kurwa ale jadę z tobą tylko dlatego że nie mogę się znowu spóźnić a ta suka i tak mnie udupi

-Czyżby Brooks?-rzucił ze śmiechem

-Z czego się cieszysz co?

-Ugh irytujesz się,lubię to w sumie ja też u niej mam przejebane,a najlepsze jest to że umiem matmę

-Ta ja też ale u niej się nie da za bardzo tym bardziej że nigdy mnie nie lubiła

-Heh mnie poprzednie lubiły teraz jest dupa

-Ta ale masz ojca dyrektora

-Tia ale to wcale nie poprawia mojej sytuacji


W sumie to tak się zakończyła nasza rozmowa.Wysiadłam z samochodu i oczywiście wszystkie oczy na nas.Zaraz zaczną się plotki że dałam mu dupy albo chuj wie.Oczywiście zaczynam Matmą więc żegnam się z nim przy mojej szafce i idę do klasy.No tak Sara i Lili od razu mają problem oto że przyjechałam z nim i że chcą znać szczegóły,ale uratował mnie dzwonek.Ta suka oczywiście od razu na wstępie wzięła mnie do tablicy z tematu którego nie było więc:


-Przecież tego nie było-rzucam wściekle

-Ale powinnaś to umieć Karolina

-Nawet najlepszy uczeń w naszej klasie by tego nie zrobił,to jest karygodne i przecież tak nie można

-Twoje zachowanie jest karygodne,marsz do dyrektora i dzwonię do twojej matki nie toleruję takich odzywek 

-Śmieszne pani po prostu chcę mnie udupić inni mają złe wyniki a i tak dostają 2 albo 3 a ja nieważne czy mam dobre czy nie zawsze mam 1 i to niby jest sprawiedliwe?

-Nie zwracaj się do mnie takim tonem

-Bo co zawieszą mnie albo wywalą zresztą jak zwykle a teraz nara bo wie pani co wole siedzieć na dywaniku u dyrektora a nie tutaj na tej pojebanej lekcji nie ważne jak się będę starać pani i tak zrobi wszystko żebym nie zdała


I wyszłam trzaskając drzwiami.Do gabinetu dyrektora chociaż nie miałam daleko,jeden plus tego wszystkiego.Witam się z miłą sekretarką która mnie pamięta.Stwierdziła że zapyta dyrektora czy ma czas bo przed chwilą też miał gościa.Poprosił abym weszła no i cóż pieprzona perfekcja Dylan też tu była i uśmiechał się w ten swój perfidny sposób.


-Karolina co zrobiłaś że się tutaj znalazłaś?-rzucił na wstępie dyrektor

-Tak jakby trochę powiedziałam pani Brooks co o niej myślę bo dała mi zadania takie które są na studiach matematycznych-rzuciłam szybko

-Mówisz pani Brooks cóż można to załatwić ale najpierw usiądź obok mojego syna Dylana

-Cóż tak my się już znamy więc nie ma problemu-rzuciłam z fałszywym uśmiechem

-Więc wiem że jesteś dobra z muzyki a niestety Dylan sobie nie radzi a bardzo potrzebuję aby nauczył się grać na pianinie

-Cóż mogę spróbować go nauczyć ale nie wiem na ile mi się to uda ale co ja będę miała w zamian?

-Już cię lubię więc tak wtedy pani Brooks przestanie się ciebie czepiać i na spokojnie zdasz a jeśli będzie trzeba zmienię wam nauczyciela zgoda?

-Zgoda

-Dobra dzieciaki możecie iść,dogadajcie się a na lekcje nie idźcie już


Więc wychodząc z gabinetu wiedziałam że Dylan będzie zły no ale co ja poradzę.


-Musiałaś się na to zgodzić?

-Musiałam muszę zdać a ta picza nie da mi żyć

-To powodzenia bo mnie ciężko tego nauczyć próbowałem ale nie potrafię tego

-Spokojnie ale masz pianino w domu czy coś

-No mam,dobra zacznijmy najlepiej od dzisiaj co?

-Ok ale i tak ci się nie uda

-O której masz czas?

-O 16 jakoś możemy się spotkać

-Dobra niech ci będzie ale musimy sobie pomóc razem bo coś czuję że ty też coś z tego będziesz miał

-Będę ale co to zmienia i tak się tego nie nauczę

-Nie poddawaj się damy rade


Niestety znowu przerwał nam dzwonek :D.Więc się rozeszliśmy w swoje strony.Oczywiście dziewczyny były w szoku.Miałyśmy iść na kawę ale no cóż musiałam się z niej wykręcić nie chciałam żeby wiedziały o tym że mam uczyć Dylana gry na pianinie ale problem leży w tym że kiedyś zrezygnowałam i ze śpiewu ale też z gry na instrumentach. Potrafiłam grać na pianinie i gitarze.Szczerze lubiłam to ale to już przeszłość.Boję się że mnie wyśmieje jeśli oto chodzi.Teraz i tak pozna moje słabości a jak go nie nauczę będę w dupie więc tak źle i tak nie dobrze.Zobaczymy co przyniosą te lekcje.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top