Rozdział 23

*Ania*
Cóż Karolina nadal leży w śpiączce.Minęły już 2 tygodnie i na razie nic nie wskazuje na to że z tego wyjdzie.Matka chyba pierwszy raz się o nią tak cholernie mocno martwi.Każdy wie że Karolina tak szybko nie wybacza tymbardziej tego co kiedyś mówiła nasza matka na jej temat.W każdym razie to wszystko jest nie do pomyślenia.Rodzina tego chłopca była w szoku że udało jej się go uratować.To musiał być impuls ale w każdym razie nie bardzo rozumiem.Zdobyła dowody na swoją niewinność a do tego była gotowa oddać życie za dziecko które nie jest niczemu winne.Nigdy bym nie podejrzewała Karoliny o taki krok.To był szok dla nas wszystkich że zrobiła coś takiego.Ja...nadal to do mnie nie dociera wiem że Sara ma się dobrze po tym co się stało ale nadal będzie pod opieką psychologa.Czasem nawet udaje mi się z nią porozmawiać ale to nie do końca jest takie proste.

*Sara*

Po tym wszystkim kiedy wróciłam do szkoły najpierw wszyscy patrzyli na mnie dziwnie i strasznie mnie to irytowało ale z pomocą moich przyjaciół dałam radę.Mimo że nauczyciele też czasem patrzą jakbym nie wiadomo co zrobiła.Po kolejnym dniu w szkole miałam się spotkać z Anią,jakoś moi znajomi nie są z tego dumni.Chodziłyśmy po parku i nie tylko kiedy podeszła do nas jakaś kobieta:

-Ja no cóż chciałabym jeszcze raz podziękować

-Proszę mi nie dziękować to zasługa mojej siostry nie moja i ja nie mam zamiaru się w to mieszać

-Tak w sumie się nie dziwię ale w każdym razie tacy ludzie to skarb więc warto się ich trzymać

-Tak tak do widzenia

A potem odeszłyśmy szybkim krokiem.Ania była jakaś wtedy totalnie rozkojarzona a do tego jeszcze pisała z kimś a po jej minie widziałam że coś jest nie tak.Widać że starała się tego nie pokazać ale szczerze nie szło jej aż tak dobrze.A kiedy okazało się że ktoś dzwonił to od razu wstała.Szczerze zrozumiałam z tej rozmowy nie wiele ale to zdanie pamiętam doskonale:

Ona nie może umrzeć,nie ważne jaka jest ale na to nie zasługuje.

To zdanie wywarło na mnie nie małe wrażenie nie mogłam szczerze nawet zareagować bo ona się szybko pożegnała i odeszła.Jako tako nie powinnam się tym przejąć ale stwierdziłam że będę ją śledzić w odpowiedniej kolejności.Chciałam zobaczyć co takiego się stało w każdym razie kiedy weszła do szpitala nadal powoli kierowałam się za nią.Zobaczyłam tą kobietę chyba Elinor do tego kogoś podobnego do niej i do tego jeszcze Ania do nich podeszła ale co one robią pod salą operacyjną wgl Say Whattttt!W każdym bądź razie zdziwiło mnie to i to w cholerę.

*Ania*
Po rozmowie z matką byłam bardzo roztrzęsiona kiedy okazało się że u Karoliny wystąpił krwotok wewnętrzny i musieli zacząć operację.Ja musiałam się z nią pożegnać stwierdziliśmy że tak będzie lepiej co najmniej przez jakiś czas aby to ukrywać w każdym bądź razie nie mogłam teraz zostawić ich samych.Razem z ciotką bardzo się martwią,ja zresztą też dlatego tu jestem a nie w Stanach w szkole.Notatki i wszystko mam a nauczyciele rozumieją moją sytuacje i w tym czasie mam zajęcia indywidualne przez internet może to dziwne i dla niektórych nie wykonalne ale wcale takie nie jest bo jeśli ktoś chce to da radę ale wracając cholernie się boję oto że coś pójdzie nie tak i moja siostra umrze.Mimo że nie zbyt często spędzamy razem czas to bardzo ją kocham.Zresztą zależy mi na niej.W końcu jest moją siostrą.Jest jaka jest ale mimo wszystko jest dla mnie ważna po prostu życie ją zmieniło i ot cała filozofia.A co naszego ojca to już totalnie zachował się jak cham ale mimo wszystko wiem że Karolina cholernie za nim tęskni ja zresztą też ale to właśnie ona miała z nim dobry kontakt.Najpierw jej zazdrościłam ale z tego co wiem to on zaraził ją swoją pasją do motoryzacji i walk.Wiem że nawet chyba zabierał ją na strzelnicę w każdym razie to właśnie były bardziej jej klimaty nie moje.Ja raczej nie umiałabym sobie z tym poradzić.

*Luke*

Siedziałem sobie nad tym jeziorem na którym kiedyś byłem z Karoliną.Potrzebowałem tego dowiedziałem się że jest w szpitalu zupełnie przypadkiem a kiedy się dowiedziałem dlaczego tymbardziej byłem zdziwiony ale zrozumiałem że nie lubi krzywdy dzieci.Wolałaby ich ból wziąść na siebie,nie wybaczyłaby sobie tego że widziała a nie zareagowała.Wiem co zrobiła Sara a Karolina wiem że nie zrobiła by jej krzywdy.Nie ma takiej opcji.W każdym razie tak bardzo pogrążyłem się w rozmyślaniu że nie usłyszałem jak ktoś do mnie podchodzi.Dowiedziałem się o jej obecności dopiero kiedy usłyszałem głos:

-Cześć -rzucił dziewczęcy głos

-Hej-rzuciłem smętnie

-Czemu jesteś smutny?

-Obchodzi cię to wgl?

-Tak bo widzę że ci smutno chce ci pomóc

-Cóż ja nie chcę o tym rozmawiać nawet nie mam pojęcia czy mogę o tym mówić

-Dlaczego byś nie mógł?

-Cóż ja dowiedziałem się o tym przypadkiem i nie wiem czy powinienem

-Nie musisz mówić

-Po prostu wiesz muzyka to mój świat i chcieliśmy ze znajomymi zrobić coś w tym kierunku ale teraz kiedy podobno nasza przyjaciółka jest w szpitalu bo uratowała komuś życie to będzie ciężko bo mimo że śpiewamy to zwykle śpiew ciągnie ona

-Współczuję ale myślę że z tego wyjdzie w końcu czemu by miała nie wyjść z tego?

-Ja z tego co słyszałem to był postarzał niedaleko serca i.....to nie jest takie proste do uratowania

-Na pewno da radę w każdym razie musisz być silny dla niej,skoro ci zależy

-Próbuje ale to wcale nie jest takie proste

-Nikt nie mówił że to będzie proste

-Dzięki wiesz fajna jesteś mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy bo ja muszę isć

-Czemu nie też jesteś spoko...

Usłyszałem to i moje serce przyspieszyło swoje bicie.Odwróciłem się na sekunde i znowu wróciłem do moich rozmyślań.Kurwa ale jestem debilem nawet się nie przedstawiłem no ale cóż.Teraz to Boże miej mnie w swej opiece abym ją jeszcze spotkał i się do chuja nie wygadał.Heh dobra dość tych myśli.Narka świrki.Ja i moje myśli to po prostu jest kosmos.I love you baby.Heh dobra koniec.Luke ogarnij się w końcu-nakazałem sam sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top