~8~
Pov. Victor
Jak tylko wróciłem do domu, zamknąłem się w pokoju i miałem zamiar już nigdy z niego nie wyjść. Powiedziałem Arionowi coś strasznego. Nie wiem jak on sie teraz czuje ale moge sobie to tylko wyobrazić. Pewnie jest na mnie wściekły. Nic w tym takiego dziwnego. Ale może to i lepiej... A ta moja decyzja o odejściu z Raimona... Zaczynam nad tym poważnie myśleć. Może Ricardo ma racje, że ściągne tylko drużynę w dół... W tym stanie jestem bezużyteczny. Ale ten jeden mecz musze zagrać. Po nim może odejde. Arion mi tego nie daruje przecież. Będzie chciał, żebym wrócił. No sam nie wiem. To trudna decyzja. Porzucenie tego co sie na prawdę kocha nigdy nie jest łatwe. Czy w ogóle dam radę...
****
Pov. 3 os
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Victor westchnął. Zakładał, że to pewnie Arion przyszedł do niego ubłagać, aby nie odchodził czy coś. Tego można spodziewać się po kapitanie i przyjacielu. Jednak bardzo się nadział na tym myśleniu. Poszedł otworzyć ale jego oczom nie ukazał się jego przyjaciel a ktoś... Mniej oczekiwany. Chłopak, który stał teraz przed nim był od niego trochę wyższy, miał białe włosy oraz lekko fioletową kitkę. Oczy brązowo- czerwone. Ubrany był w szarą koszulę na to miał narzuconą białą bluzę imitującą dżins. Spodnie długie i w podobnym kolorze. Tak ubrany, ze skrzyżowanymi rękoma tajemniczy chłopak stał przed Victorem i bacznie mu się przyglądał. Od razu wiedział, że coś jest z nim nie tak. W końcu kiedyś się bardzo ze sobą przyjaźnili. Wprosił się do mieszkania i zasiadł jak król na fotelu w salonie. Victor zamknął drzwi i zaskoczony poszedł do kolegi. Usiadł na przeciwko niego i starał się wybadać po co tu właściwie przyszedł.
- Dobra, czego chcesz.- rzucił chłodno zakładając noge na noge. Przybysz uśmiechnął się.
- Widzę, że wpadłeś w kłopoty, co.- odezwał się białowłosy.
- Że co?
- Zastanawiasz sie czy nie opuścić zespołu. Nie musisz nic mówić. Zapomniałeś, że znam cie na wylot Blade? Nie mów, że o mnie zapomniałeś.
- No co ty. Nigdy. Ale nie rozumiem. Po co przyszedłeś? Nie rozmawialiśmy od dawien dawna.
- No właśnie. Trzeba odnowić znajomość, prawda? Chyba że nie chcesz.
- Czy ja wiem...
- Nie ważne. W każdym razie. Słyszałem, że chcesz zrezygnować ze swojej pozycji na boisku. I wynieść sie z Raimona.
- Co? Skąd o tym wiesz?
- Mam swoje źródła. A teraz posłuchaj. Skoro chcesz odejść z tej szkoły może wrócisz do nas, co? Źle ci chyba nie było, prawda?- Victor spojrzał na chłopaka jak na zjawe. O czym on gada? Przecież... To jeszcze nie jest jego ostateczna decyzja w tej sprawie. Pewna jego część chciała do nich wrócić. Dobrze pamiętał tam te czasy, jak fajnir było grać z nim w drużynie i rozrabiać dzień i noc. Ale to sie skończyło. Znalazł coś cenniejszego niż kiedykolwiek miał. Prawdziwą i czystą przyjaźń i to we wszystkich członkach klubu piłkarskiego. Z nim tak nie miał. I dopiero tu, w Raimonie był najbardziej szczęśliwy. Ale teraz wszystko sie zmieniło. Nawet tu nie był szczęśliwy a wszystko przez te chorobę. Nie chciał, żeby jego przyjaciele cierpieli przez niego. A jak będzie dalej z nimi grał to nikt nie wie jak to może sie skończyć. W końcu jego ciało nie wytrzyma a on sam....
- Jeszcze nie zdecydowałem.- odparł po chwili.- Nie wiem czy to będzie...
- Victor, umówmy się. Jesteś lepszy od tych dzieciaków. Oni nie mogą się z tobą równać. Po co masz marnować sie z nimi? Nie możesz użyć pełnej mocy, bo oni nie dadzą sobie rady, prawda? To nie jest poziom na którym ty, Victor Blade powinieneś grać. Dobrze o tym wiesz, prawda? Zastanów się nad tym.- mówiąc to wstał z miejsca i skierował się do wyjścia.- Wiesz gdzie mnie szukać.- i wyszedł.
- Może to prawda... Oni mnie ograniczają mimo, że sie starają być na moim poziomie. Ale nigdy nie będą... Nigdy...
*****
Dzień meczu. Wszyscy byli bardzo podekscytowani tym faktem i już nir mogli się go doczekać. Mirli grać z Resistance Japan. Wszyscy najlepsi gracze w jednej drużynie. To dopiero silny przeciwnik. Arion był najbardziej pobudzony ze wszystkich. Od rana ćwiczył już podania z Gabi i miał przy tym wiele radości. Znał potęgę przeciwnika ale specjalnie sie tym nie przejmował. Chciał cieszyć sie z gry jak zawsze. Na boisku znalazł sie Victor. Chłopak był przybity i to jeszcze bardziej niż wcześniej. Po rozmowie z dawnym przyjacielem zwątpił w to, czy jest tu potrzebny. Może faktycznie powienien odejść. Trzymał go tu jedynie Arion. Nie chciał go tak zostawić ale dochodził do wniosku, że będzie musiał to zrobić. Usiadł na ławce i przypatrywał się wysiłkom reszty. Sam nie miał ochoty na trening. Jakoś nie uważał tego za słuszne. Od samego początku obserwował go Ricardo, który juź zwęszył jakiś spisek ale nie sądził, że aż taki.
*****
Mecz miał zacząć się lada moment. Wszyscy byli już na pozycjach. Victor czuł się strasznie nie swojo. Jakby miał grać z zupełnie obcymi mu osobami. Wbił wzrok w boisko i starał się nie słuchać Ariona, który starał sie zagrzać przyjaciół do walki. Jego wcale to nie ruszało. Chciałby zniknąć z bosika i nie grać w tum meczu ale musiał. Czuł jednak na sobie czyjś wzrok i nie był to wzrok kogoś z drużyny. Rozejrzał sie po trybunach i dostrzegł tego samego chłopaka co dzień wcześniej złożył mu wizytę. Jego wzrok przeszywał Victora na wskroś i zmuszał do posłuszeństwa. Opierał się jak mógł ale to na nic było.
- Victor, ostatnio jesteś jakiś nieobecny. Wszystko dobrze?- spytał Arion podchodząc do przyjaciela.- Dobrze sie czujesz?
- Ja? Tak.- odparł chłodno Blade. Czuł się podle kłamiąc kapitanowi.- Musze teraz sie skupić.
- Racja. Liczymy na ciebie.- mówiąc to Arion zadowolony wrócił na swoją pozycje.
To były najgorsze chwile dla Victora. Grał wręcz fatalnie, zdradzał to co kocha. Chrzanił podania nie wspominając o strzałach. Był jak nie on. Ricardo wiedział, że tak sie stanie. Dlatego nie podawał koledze bojąc sie, że ten może zrobić coś co zaszkodzi drużynie.
-" Victor, nie pasujesz do nich. Widzisz to? Oni nic nie potrafią. A ty musisz sie hamować. Żałosne nie sądzisz?"- odezwał się czyjś głos w głowie Blade'a. Znał ten głos dobrze. Przystanął na boisku i jak zahipnotyzowany nasłuchiwał.-" Teraz gdy to widzisz, podejmij właściwe kroki.".
Chłopak rozejrzał się po boisku. Jego drużyna starała się jak mogła ale nawet wtedy nie byli w stanie pokonać Resistance Japan. Są zbyt słabi. Teraz to widział. Nie mógł w to uwierzyć. Wydawało się, że znalazł już swoje miejsce na ziemi ale... To była iluzja. On tu nie pasował. Teraz widział to dokładnie. Jego dawny przyjaciel mu to uświadomił. Doczekał do końca pierwszej połowy i usiadł na ławce. Nie słuchał juź co Arion mówi a skupił się na tym co powinien zrobić. Spojrzał na druźyne przeciwnika. To oni byli na wysokim poziomie i w zasadzie byli tacy jak on. To jest drużyna dla niego. A nie ten... Raimon. Tak, teraz to widział. I wiedział także co musi zrobić.
Druga połowa rozpoczeła sie. Z nowymi siłami wszyscy weszli na boisko. Szkoda tylko, że to wszystko tak sie potoczyło. Victor już nie był sobą. Dołączył nagle do ataku i poprosił Ariona o piłkę. Niczego nie świadomy chłopak podał ją mu i liczył na bramkę ale... Nie taką. Victor wystrzelił piłkę wysoko i swoją techniką Kropla Śmierci posłał strzał brosto do bramki...własnej bramki. Sędzia odgwizdał samobuja a cała drużyna i drużyna przeciwnika spojrzała na Blade'a zaskoczona. Tego nie dało sie przewidzieć. Tylko chłopak na trybunach się uśmiechnął.
- O tak, widzę że zrozumiałeś Blade. Na reszcie.
Teraz zrobiłeś właściwy krok. A teraz ich po prostu wykończ. Jeśli przegrają na tym etapie, wylatują z eliminacji. Myślałem, że zrobisz to w nieco inny sposób, ale tak też można. Idealnie. Myślałem, że będzie gorzej cie przekonać. Ale skoro tak.
Do Victora podbiegł czym prędzej Arion. Zupełnie nie rozumiał zachowania przyjaciela. Czemu to zrobił. Miał nadzieję, że to był tylko przypadek.
- Victor, co sie stało?- spytał ledwo powstrzymując emocje.- To nie ta bramka, wiesz.
- Wiem, dlatego tam strzeliłem.- odparł chłodno Victor.- Arion, ja nie moge już z wami grać. Przepraszam.- spojrzał w niebieskie oczy chłopaka, które nagle zaszkliły się i dodał.- Nigdy nie powinienem do was sie przyłączysz. Wybacz.- zaraz ściągnął z siebie koszulkę Raimona i zszedł z boiska. Przystaną jednak przy Cronosie i powiedział mrocznym głosem.- Ich filarem jest Arion. Zniszczycie go, to to będzie dla nich koniec.- i odszedł.
******
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top