~31~

Biedny Arion. Z tego wszystkiego ledwo się chłopak na nogach trzymał. I to wyznanie Victora. Wszystko stało się tak nagle, że jego organizm ledwie nie przeszedł w stan spoczynku. Po wyznaniu ukochanego, które nawiasem mówiąc było po porostu przeurocze, zemdlał i wpadł w ramiona ciemnowłosego. Ten go wziął na ręce i powoli się podniósł. Przeleciał wzrokiem po zebranych i lekko uśmiechnął się. Nie było mu łatwo. Prawie kopnął w kalendarz. Jakimś cudem jednak żył. Cronos i Beilong podeszli do niego zadowoleni.

- Ja wiedziałem, że się nie dasz.- przyznał jasnowłosy klepiąc go po ramieniu.- Jesteś w końcu Victor Blade, wymaga się od ciebie 100%. Nie dałeś się.- ciemnowłosy skinął głową.

- Dzięki chłopaki. Pomogliście mu mimo, że wcale nie musieliście.

- No co ty. Ja zawsze chciałem dobrze.- dodał Cronos.- Ty pomogłeś nam, to czemu mamy się nie zrewanżować?

Po tej radosnej wymianie zdań, wszyscy przenieśli wzrok na miejsce, gdzie wcześniej leżał Sol. No właśnie, co z nim się stało? Nagle gdzieś go wywiało. No nie wyparował jak kamfora. Dlatego też, postanowili go poszukać. Może potrzebuje pomocy? Victor został z Arionem, by temu nic się nie stało, natomiast pozostała dwójka poszła szukać rudego liska. Szybko go znaleźli i przytaszczyli go tak, że leżał teraz obok Ariona. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie oddycha i jest już stracony. Cała trójka pochyliła się nad nim i czekała na jakąś reakcje, cokolwiek co pokaże, że chłopak mimo wszystko żyje. W międzyczasie obudził się Arion i ogarnął sytuacje w jakiej się znalazł. Również zainteresował się Sol i widząc w jakim jest stanie, zrobiło mu się przykro.

- Czy on..- rzucił do Victora, który starał się zachować stoicki spokój. Nawiasem mówiąc jak zawsze. Ten westchnął i wzruszył ramionami.

- Ja nie wiem ale najlepiej to nie wygląda.- przyznał i przytulił do siebie ukochanego. Podejrzewał najgorsze ale nie miał siły na cokolwiek innego. Najchętniej poszedłby spać ale w chwili obecnej to było niemożliwe. Arion raz jeszcze spojrzał na Sol i coś mu się przypomniało.

- A przypadkiem te nasze moce na coś się nie dzieliły? Ty miałeś mroczną a ja jasną. Może ja mu pomogę?

- Niby jak?- spytał Beilong i coś do niego dotarło.- No jasne, przecież masz racje. Twoja moc to również życie. Może ona faktycznie na coś się zda w tym przypadku.- chyba wszyscy podłapali ten pomysł, gdyż oczy były skierowane tylko i wyłącznie na brązowowłosego. Ten zrozumiał aluzję i położył ręce  na klatce piersiowej Blaze'a. Nie miał wielkich nadziei co do tego pomysłu, ale zawsze warto spróbować. Chwile nic się nie działo, aż nagle Sol zaczął kasłać i machinalnie usiadł, starając się opanować oddech. Zebrani zdębieli. Nie myśleli, że to na prawdę zadziała. Od razu pomogli chłopakowi się opanować. Ten nie bardzo wiedział co się dzieje. Ale nie był w stanie nic powiedzieć.

- Serio udało mi się?- Arion i podobnie Victor byli zaskoczeni. Cronos i Beilong nie bardzo się tym przejęli. Chyba wiedzieli, że to się uda ale skąd ta pewność?

Tak czy inaczej udało się uratować dwa istnienia a reszta przyjaciół pomogła uciec wszystkim dzieciakom, które więzione były na terenie wyspy. Pracownicy szybko się ewakuowali na czele z Sharpem, który postanowił umywać ręce od tego projektu. Na wyspie został jedynie Axel. Udało mu się uwolnić i gdy zobaczył co sam narobił i całe jego staranie poszło się paść na alpejskie łąki, upadł na kolana a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Powoli do  niego zaczęło docierać co nabroił i jakie będą tego konsekwencje. Wszystko na równo spiepszył i wiedział o tym. Dusił w sobie wszystkie emocje aż do  teraz. Teraz po prostu już nie wytrzymał. Furia i gniew nim zawładnęły i to na dobre. Chciał wrzeszczeć ale głos mu uwiązł w gardle i nie był w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Nagle poczuł na swoim ramieniu czyjąś ciepłą i wydawać się mogło delikatną dłoń. Znał ją. Wiedział dobrze do kogo należy. Ale jakoś nie miał na to wszystko ochoty.

- Byron... wszystko przepadło... Jestem skończony... Fajans..- wyszeptał i odwrócił się do przyjaciela.- Ja.... ja teraz straciłem wszystko... Syna, wszystko na co pracowałem te wszystkie lata.... Byron ja jestem już skończony....- blondyn przez chwilę się wahał ale uklęknął obok Axela i przytulił go do siebie. Wszystkiemu się przyglądał z boku i wiedział co teraz czuł cesarz. Mimo wszystko nie chciał go zostawić samego. Od ich pocałunku, coś się zmieniło i dobrze o tym wiedział. Co dokładnie? Sam nie był tak do końca pewien. Po prostu zrozumiał, że chyba całe swoje życie się okłamywał i to w ten najgorszy sposób. Założył rodzinę, był szczęśliwy ale tylko pozornie. Tak na prawdę, odkąd poznał Axela coś się zmieniło w jego postrzeganiu świata. Najwyraźniej kiedy mógł źle wybrał. A powinien był iść za głosem serca. Ale patrząc z drugiej strony to nie miałby takiego cudownego syna i w ogóle. Ciężko osądzić czy popełnił błąd czy dopiero teraz zaczyna żyć na nowo. Zrozumiał jednak, że Axel nie jest mu tak zupełnie obojętny i co jakiś czas nawiedzały go myśli czy nie powinien mu powiedzieć tego co czuje. I ten czas właśnie nadszedł. Konkretnie tu i teraz.

- Spokojnie. Nie jest aż tak źle.- a po chwili.- Dobra, jest beznadziejnie ale hej, spójrz na to z drugiej strony. Nikomu nic się nie stało... chyba... W zasadzie to nie wiem co z Sol się stało.

- Żyje?

- Właśnie ci mówię, że nie wiem. Ciężko powiedzieć. Nie widziałem go po tym wybuchu. Reszta przetrwała i uciekli z wyspy. Ale o nim nic nie wiem. Ale podejrzewam, że jest z nimi. Narozrabiałeś wiesz? I to tak po całej linii.

- Nie musisz mi przypominać....

- Po porostu wyciągnij wnioski z tego. Może coś do ciebie trafi z tej lekcji, którą dostałeś. Na to liczę. A tak poza tematem... jest coś, co muszę ci powiedzieć.- mówiąc to zmieszał się i lekko odsunął od mężczyzny. Wiedział jak to zaraz zabrzmi idiotycznie i najpewniej Axel wyśle go na orbitę ziemską ale musiał to zrobić. Za długo już to się ciągnie. Cesarz nieco się ogarną i spojrzał przyjacielowi prosto w czerwone oczęta. Byron już w tym momencie nie miał wyboru, musiał wyjawić całą prawdę. Westchnął i spuścił głowę.- Tylko nie potraktuj tego źle. Od tego pocałunku... coś jest inaczej... inaczej czuje i myślę o tobie...

- Byron.... no nie mów, że się zakochałeś we mnie. Ja mam żonę. I nawiasem mówiąc ty też masz.

- A co jeśli ja faktycznie cie...

- No cuda na kiju jak słowo daję. Byron, kochasz mnie?- blondyn pokiwał głową.- I nagle świat stoi na głowie. Zaskoczyłeś mnie.- przyznał Axel i przytulił przyjaciela.- Ciekawa sprawa, bo ja czuje to samo.

- A co zrobimy z żonami? I synami? Synem... nie wiem co z Sol się dzieje.

- Nic im nie powiemy. Jak ty to sobie wyobrażasz?

- No w sumie. To... my jesteśmy..- nie dokończył zdania, bowiem Axel wpił się w jego usta i zachłannie je całował. Serca biły im jak szalone i nie miały zamiaru ani na chwilę przestać. Cóż... teraz to wygląda tak ale co będzie jak jednak ich słodki sekrecik się wyda?

******

Teraz Victora i Ariona czekał bardzo życiowy test. Niektórzy dopiero teraz ogarnęli, że ta dwójka jest w sobie na zabój zakochana i są parą. Nie wszyscy to pochwalali. A dla niektórych to był totalny szok, że nie wiedzieli nawet co mają powiedzieć. Gdy dotarli już na teren szkoły, wszyscy zebrali się wokół dwóch gwiazd i zasypywali ich tysiącem pytań. Jednak prawdziwy test miał zacząć się za chwilę.

- No dobra, teraz pora na prawdę. Bo chyba nie wszystko jest jasne.- zaczął nagle Ricardo wychodząc przed szereg. Nie był on zadowolony, że faktycznie ta dwójka jest parą i się kochają. Może poniekąd im zazdrościł? Arion spojrzał na muzyka zaskoczony. Już doszedł do siebie i nie potrzebował niczyjej pomocy by utrzymać się na nogach.

- Ricardo... ja wiem, że to jest dziwne ale tak się stało. Wiem, że ty tego nie podzielasz i...

- Nie o to chodzi. Może mi się to podobać czy nie, to inna sprawa. Tu chodzi o to, że nic mi nie powiedziałeś na ten temat. Wiedziałem, że go kochasz ale myślałem, że to tylko blef. Coś nie wartego uwagi. A tu wychodzi, że ty serio....

- Mam rozumieć, że byłeś taki od zawsze?- wtrącił się tym razem Gabi. Trzymał stronę Ricardo. Z resztą nie tylko on. - To znaczy, że zawsze wolałeś... własną płeć?

- To nie tak...- Arionowi zrobiło się głupio. Nie miał pojęcia, że ich sekret się wyda i będzie musiał się wszystkim spowiadać. Przerażony spojrzał na Victora, by ten mu jakoś pomógł ale wyszło na to, że obaj byli przyparci do ściany bez możliwości ucieczki. Na szczęście, znalazły się osoby, które postanowiły pomóc tej dwójce. I to dość zaskakujące.

- Macie z tym problem?- odezwał się ku zaskoczeniu wszystkich Beilong. Raczej nie był typem, który mówi takie rzeczy. No na pewno nie on.- I co z tego, że się w sobie zakochali? Każdy ma prawo do miłości, nie? Nie ważne pod jaką postacią. Czy to dziewczyna czy facet. Jeśli macie z tym problem to olejcie ich i żyjcie własnym życiem. Nie wiem dlaczego macie z tym problem. Nie robią nic złego przecież. Nie narzucają wam się. Serce nie sługa. Wiem to mimo, że miałem długi czas z tym problem. Dajcie im szanse. A poza tym to wasi przyjaciele chyba. A skoro tak... pomyślcie czy coś takiego może wpłynąć na waszą znajomość. W moim odczuciu nie powinno ale to wasza decyzja. Ja ich wspieram mimo wszystko.- mówiąc to spojrzał na zaskoczoną parkę.- Życzę wam, żeby wam się układało.

- Ja tak samo.- dodał Cronos.- Oby żadne przeciwności losu was nie rozdzieliły.

- Chłopaki...- do oczu Ariona napłynęły łzy. Nie sądził, że serio ktoś może ich poprzeć. Zwłaszcza, że tym samym narażają się całej grupie. Ale ich to nie obchodziło ani trochę. Ricardo rozejrzał się po zebranych. Musiał przyznać, że Beilong miał racje. To przyjaciele i nigdy nie zrobili czegoś złego wbrew grupie. A nawet jeśli są parą... To co to zmienia. Dalej są tacy sami. Nie warto nawet o nich myśleć w inny sposób. Westchnął i podszedł do nich.

- Przepraszam... Nie chciałem... Po prostu to duży szok i tak jakoś....

- Ricardo, serio? Pozwalasz im na to?- Gabi obrzucił przyjaciela wściekłym spojrzeniem.- Zgadzasz się na to?

- Tak Gabi.- przyznał spokojnie Ricardo.- Oni mają racje. Czym oni się niby różnią? Kochają się ale to nie powód by ich nie nienawidzić, prawda. Dajmy im szanse.

I rzeczywiście tak się właśnie stało. Wszyscy dali im szansę, aby zobaczyć czy to uczucie ich nie zmieniło. I faktycznie byli tacy sami jak poprzednio. Nie okazywali sobie uczuć w szkole czy przy znajomych. Ograniczali się wtedy do minimum. Ale z czasem każdy do tego przywykł i ich uczucie stało się czymś normalnym. Jednak to wszystko oczywiście szło na przód. Arion zamieszał u Victora a ich mały świat z czasem stawał się coraz to bujniejszy. Dobrze się ze sobą dogadywali. I powiem więcej, bardzo mało się kłócili. Rzeczywiście kochali się się silną i nierozerwalną miłością. Jak na razie na więcej się nie zapowiadało ale kto wie...

Sol jak się okazało, wyzdrowiał i mógł wrócić do normalnego życia. Wyrzekł się ojca- cesarza i zamieszał z matką i młodszą siostrzyczką. Przeniósł się już na dobre do Raimona i trafił do klasy z resztą przyjaciół. Był szczęśliwy, bo nareszcie robił to na co miał ochotę a nie to co  ojciec kazał. I to największa wygoda jak na razie. Beilong i Cronos również zawitali do Raimona. Bardzo się zmienili i już nie byli tacy co kiedyś. Co się tyczy Axela i Byrona... No cóż, mieli ze sobą romans i to taki dość poważny. Jednak nikt ich nie odkrył. Blaze przestał już być cesarzem a otworzył jakiś niewielki klubik piłkarski i szkolił młode pokolenie wraz z Byronem. Wielokrotnie starał się skontaktować z rodziną ale na daremno. Ani Nelly ani Sol nie chcieli go znać. I nie zapowiadało się na to, aby coś się w tej sprawie zmieniło.

Wszystko pięknie się zakończyło i problemy każdego z przyjaciół odeszły w niepamięć. Wszyscy zaczęli z nową kartą i tym razem chcieli, aby wszystko układało się im pomyślnie. Co jednak czas przyniesie?

******

Dziś pojawi się jeszcze ekstra rozdział. Nie przegapcie tego :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top