~30~ ( cz.II )

Jude prowadził Victora długim i ciemnym korytarzem. Tylko co jakiś czas na ścianach wisiały lampy świecące tak słabo, że zamiast mroku panował półmrok. Atmosfera z każdą chwilą zagęszczała się. To nie był już stary dobry Byron Love, tylko Jude Sharp. Na dobrą sprawę nawet nie wiadomo było po czyjej stronie stoi. Nikt go raczej nie posądzał o złe rzeczy. Ale teraz to kto wie. Wszyscy mogą być zdradzieckimi szujami i dobrze będą się z tym czuli. Przez takich ludzi świat nigdy nie wyjdzie na przód. Zawsze coś będzie ciągnęło ludzkość w dół. Nawet nie świadomie.

- Ty serio słuchasz się tego człowieka?- spytał po długiej chwili ciszy Victor. Jude ani drgnął. Szedł przed siebie niewzruszony ignorując pytanie chłopaka.- O coś cię zapytałem.- upraszał się o odpowiedź ciemnowłosy. Sharp zatrzymał się nagle i odwrócił do Blade'a. Nie był zachwycony, że ten go w taki chamski sposób zaczepia.

- O ile mnie pamięć nie myli, to sam mu służyłeś.- zauważył bystrze brązowowłosy i uśmiechnął się z nutką litości.- To nie twoja sprawa młody.

- Właśnie, że moja. Nie widzisz co on z tobą robi? Przecież jesteś przyjacielem Mark'a Evans'a. On też był. Co wam na mózg padło, że zmieniliście swój punkt widzenia? I to wcale nie na lepsze. Czemu to robisz w ogóle? Ma coś na ciebie takiego, że to robisz?

- Dość tego Blade.- warknął mężczyzna i podszedł do chłopaka łapiąc go za koszulkę i przysunął do siebie.- To nie twoja sprawa, czemu zgodziłem się mu pomagać. Może sam tego chciałem?

- Nikt świadomie nie chce wyrządzać zła.

- Mało jeszcze wiesz o tym świecie dzieciaku. Nie wtrącaj się w sprawy innych. Sam też narobiłeś wiele złego. Nie pamiętasz już tego?

- Ale odkupiłem swoje winy. Już nie jestem tą samą osobą co kiedyś. Zmienił mnie Arion. Dla ciebie nie jest za późno. Sam przecież nam pomagałeś....

- Przestań już. To było dawno. Po prostu zamknij się i chodź. Nie mam czasu na pogaduchy.- mówiąc to pociągnął za sobą ciemnowłosego. Musiał przyznać jednak, że ten miał na prawdę sporo racji. Kiedyś był zupełnie inny. Dobry i przede wszystkim nigdy by się na coś takiego nie zgodził. A teraz... teraz to już bez znaczenia kim był. Tak jak rozkazał mu Axel, wprowadził Victora na salę, gdzie czekała już na niego upiornie wyglądająca maszyna. Jej zadaniem było wyciągnięcie mocy z chłopaka i przekazanie jej Sol. Rudzik był już na swoim miejscu. Dalej był nieprzytomny i nie miał pojęcia, że jego ojciec i tak zrobi to co zaplanował. Mimo jego próśb.

Cała ta machina wyglądała strasznie upiornie. Trochę jak sprzęt do rezonansu magnetycznego ale bardziej oszklona i większa. Oj tak, była zdecydowanie większa. Tysiące kabelków wiło się pod nią i za nią jak węże wokół swojej królowej. Po prawej stronie stał Axel przy całym tym panelu a obok, na łóżku rodem z horroru leżał Sol. Obrazek dość pesymistyczny i raczej nie dający nadziei, że coś się zmieni i będzie jeszcze dobrze. I tak rzeczywiście było. Cesarz na widok ciemnowłosego, uśmiechnął się z przekąsem i westchnął.

- Dobrze, że jesteś. Twoja moc jest mi teraz niezbędna. Mam nadzieje, że ona wystarczy. Módl się o to, bo inaczej będę musiał tu ściągać tego drugiego, by wasze moce się złączyły. A mówiłeś, że mam go nie tykać, więc teraz wszystko od ciebie zależy. Radzę się na prawdę postarać. A teraz chodź. - ręką wskazał przedziwną kapsułę. Tak, nie ma już ucieczki ani  nie wykręci się tanimi wymówkami. Musi to zrobić. Ale tym razem na prawdę dla Ariona. Jeśli nie wystarczy to i jego wezmą. A jest prawie 100% szans, że zginą. A na to na pewno mu nie pozwoli. Nie miał i tak już siły walczyć, więc zostało mu już tylko jedno. Poddać się. I to niestety zrobił. Podszedł do kapsuły i zgodnie z instrukcją Axela, wszedł do niej.- To może zaboleć. Ale tylko trochę.

- " Kłamał... jasna sprawa, że kłamał. Przecież to taki człowiek... Gra, zakłada różne maski... Wiedziałem to od razu, ale mimo to robiłem co mi kazał... byłem jego marionetką. Nie liczyłem na za wiele. Chciałem tylko ochronić Ariona... A teraz co? Jestem zamknięty jak jakiś królik doświadczalny w kapsule zagłady, która lada moment ma mnie wysłać na drugi świat. I wszystko moja wina. Jestem debilem. Tak, przyznaje się do tego bez bicia. I tak to życie mnie wykańcza. Jednego debila mniej na tym świecie. Wybacz mi Arion... Za to wszystko co cie z mojej strony spotkało. Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. Przepraszam cie.... Nie liczę, że mi wybaczysz. Nikt mi nie wybaczy...."

Było dokładnie tak, jak mówił w myślach Victor. Ból jaki przyniosła mu ta dziwna machina, był ogromny. Jakby go żywcem ze skóry obdzierano. A to co zostało podpalono wiecznym ogniem. Istne katusze. Nikt normalny by tego nie przeżył. I z Victorem było podobnie. Ledwo się trzymał, aż w końcu przegrał bój i padł z wycieńczenia. Z jego klatki piersiowej wyszła czarno- fioletowa kula energii. To właśnie ta moc, o którą chodziło Axelowi. Mężczyzna uśmiechnął się, że jego wynalazek okazał się być skuteczny i prawdopodobnie uratuje syna. Jednak nie wszystko przewidział. Nawet nie śmiał myśleć o takim obrocie wydarzeń. Sol dalej był nie przytomny, a teraz dołączył do niego Victor. Jude, który stał przy wyjściu patrzył to na swojego szefa to na biedne dzieci i zaczynało do niego docierać, że zrobił źle. Jak Axel wpadnie to on też a przecież nie może sobie na to pozwolić. Nie z takim nazwiskiem. Jednak na ucieczkę było już zdecydowanie za późno. Nagle ktoś go odepchnął na bok a sam wepchał się w miejsce, gdzie on przed chwilą sobie stał spokojnie. Kto to był? No szok niesamowity.

- Masz natychmiast uwolnić Victora!- donośny głos jak echo rozszedł się po całym pomieszczeniu. Axel zesztywniał. Znał ten głos. Dopiero co go słyszał jakieś 5 może 10 minut temu. Z trudem się odwrócił a jego oczom ukazał sie zaskakujący obrazek. Arion, tak Arion Sherwind w towarzystwie Cronosa, Beilonga, jego drużyny i Raimon'a , stali teraz w drzwiach i z wkurzeniem wypisanym na twarzy, patrzyli prosto na cesarza. Ten był zaskoczony. Nie uwzględniał tego w swoich obliczeniach, toteż zaczął się śmiać.

- Ojejku, dzieci przyszły ratować świat piłką i cukierkami. Jak uroczo. Szkoda tylko, że się spóźniliście.- to mówiąc wskazał Victora, nad którym unosiła się kulka energii.- Tak się składa, że moje dzieło już prawie gotowe. Ale jak chcecie przeszkodzić to cóż... ostrzegam, zabijecie ich obu. A tego chyba byście nie chcieli.- Beilong i Cronos spojrzeli po sobie. Nie lubili się strasznie. Wiele złego ten pierwszy wyrządził, ale zrozumiał, że robił źle i dlatego chciał to teraz wszystko naprawić. Ale czy faktycznie było już za późno na wszystko?

- Pole jest nie stabilne.- rzucił nagle białowłosy obserwując uważnie działanie maszyny. Arion spojrzał na niego jak na ducha. Nie bardzo znał się na ustrojstwach zabijających mu przyjaciół, ale skoro ten ma jakieś sugestie.

- Co powiedziałeś?- spytał starając się opanować narastający w nim gniew.

- Pole jest niestabilne. To coś co chce wyssać te kule z Victora. To jest niestabilne. Ale nie można tego od tak strzelić, bo wybuchnie i wszystkich nas usmaży jak grzanki w tosterze na największej mocy.

- Że jak? To co mamy zrobić?

- Potrzebny jest..... hm... wyładowanie. Nie wybuch... Silniejsza energia... Coś, co by te dwie na raz zgasiło.

- A czy ja ci wyglądam jak elektrownia jądrowa?- warknął Arion chcąc zabić kolegę wzrokiem.

- Aktualnie jak elektrownia nienawiści ale nie ważne. Potrzebujemy silniejszej mocy....

- Axel coś mówił, że jest drugie źródło mocy. Podobne do Victora ale odwrócone.- zauważył nagle Cronos.- Chwila, Arion! Ty masz te moc przecież. To dlatego i ciebie tu zgarnął.- i to się faktycznie zgadzało. Ale skoro tak, to czy da rade jej użyć tak jak mówią to chłopaki?- Reszta niech się wycofa i sprowadzi pomoc. My poprowadzimy Ariona.- Ricardo, Gabi i cała reszta spojrzeli po sobie bez przekonania. Nie wiedzieli czy mogą im ufać. Ale skoro to jedyna szansa, to tak zrobili.

- Uważaj na siebie Arion.- rzucił jeszcze Ricardo i razem z resztą Raimon'a udali się wezwać jakąś pomoc. Tymczasem pozostała trójka złączyła siły i powoli zaczęła podchodzić do kapsuły, gdzie leżał Victor. Sol dalej się nie budził co znaczyło, że eksperyment nie do końca działa. To była ich szansa. Axel zaszedł im drogę i nie dawał zbliżyć się do któregokolwiek z chłopców.

- To koniec dzieci. Nie macie już na nic wpływu. Mój eksperyment działa i to się liczy!- mówiąc to zaczął się śmiać jak debil. Nikt nie wie dlaczego. Już mu na mózg padło najwyraźniej. Ale kogo to teraz obchodziło. Ważne było teraz tylko to, żeby uratować Victora a przy okazji Sol. Kto wie co by się z nim stało.

- W zasadzie cesarzu, to ta szatańska maszyna wcale nie działa. Kula energii się nie rusza i zaraz wszystko szlag jasny trafi. To chyba nie pański plan.- zaczął ostro Beilong podchodząc bliżej.- Tak się zastanawiałem dlaczego inni mnie nazywają potworem. Nie rozumiałem tego aż do dziś. To nie ja byłem potworem. Tylko ty, ty zrujnowałeś mi życie, zabrałeś od rodziców i zmuszałeś do wali ze światem w imię piłki, którą kochałem. A potem zapomniałem o niej i mściłem się, bo myślałem, że to ludzie ukradli mi miłość do piłki a to tak na prawdę byłeś ty. Nigdy ci tego nie zapomnę. I odbiorę to co mi ukradłeś. Przysięgam ci to.- w czasie kiedy Beilong odwracał uwagę cesarza, Cronos tłumaczył Arionowi, jak ma wydobyć te moc. Kierował się przeczuciem, że to idzie w stronę kenshina i w podobny sposób można to wyzwolić. Ale nie miał pewności i bał się, że to nie wyjdzie i jedyna szansa przepadnie.

- Słuchaj, ja nie wiem czy dobrze myślę. Sam nie posiadam takiej mocy... Myślę, że będziesz wiedział co robić. Chcesz uwolnić Victora i to jest twój cel. Myśl o tym tylko i myślę, że rozwiązanie przyjdzie samo. Może uda ci się ją wyzwolić. Masz jedną szansę. Postaraj się. Nie dla mnie, nie dla siebie ale dla Victora.- mówiąc to poklepał go po ramieniu. Arion już wiedział o co chodzi. Spojrzał na kapsułę, gdzie leżał Victor i powoli ruszył w jej kierunku. Beilong stanowczo nie dopuszczał Axela do machiny, aby ten nie pokrzyżował jeszcze bardziej planów. I to się faktycznie mu udawało. Doszło nawet do rękoczynów. Z racji tego, że Axel był nie w formie to on oberwał najbardziej. Jasnowłosy nie jest taki znowu słaby. Nawet można powiedzieć, że lepszy od Axela i to w każdym calu. Zwłaszcza teraz.

- Rany, nie myślałem, że jesteś taki słaby cesarzu.- zaśmiał się Beilong. Na prawdę dobrze się bawił w kotka i myszkę z mężczyzną. Chciał się na nim po prostu wyżyć za wszystko co go spotkało i jaki się przez niego stał. I faktycznie teraz mógł się spełnić. I to tak jak nigdy.

Arion tym czasem był już przy kapsule. Patrzył przerażony na twarz ukochanego, który z minuty na minutę gasł w oczach. To było coś strasznego. Jak tak dalej pójdzie to on faktycznie wykituje. Ale jak niby obudzić w sobie te moc, o której nawijał Cronos? To coś jak kenshin? Tylko o co może z tym chodzić. To nie działa tak samo. A więc jak? Jak ma go uratować? Gdy tylko dotknął szyby kapsuły, coś zaskoczyło i całe jego ciało zaczęło się świecić na złoto- biało. Weszło w każdą komórkę jego ciała sprawiając, że prawie zapomniał jak się oddycha. Nie mógł jednak oderwać ręki od szyby a energia z jej wnętrza stawała się coraz bardziej niespokojna. W końcu doszło do przeciążenia i wszystko jasny szlag trafił. Szyby z okien powypadały, elektronika padła jak po odcięciu prądu a wszyscy obecni w promieniu tego pokoju, zostali brutalnie uziemieni lub posłani na ścianę. Cała ta misterna machina rozwaliła się w drobny mak, uwalniając ze swojego wnętrza biednego Blade'a. Aż cud, że było co po nim zbierać. Normalnie ta siła rozszarpała by go na kawałki. Ariona odrzuciło gdzieś w kąt, podobnie jak Cronosa, Beilonga i Axela. Po Sol nie było nawet śladu. Usmażyło go czy co? Brązowowłosy dopiero po jakiejś chwili odzyskał świadomość i podszedł do Victora na czworaka. Miał nadzieję, że nie było za późno. Ale niestety było... Chłopak nie reagował i nawet już nie oddychał. To nie wyglądało dobrze. A nawet i bardzo źle.

- Victor? Hej, już po wszystkim. Jesteś bezpieczny. Wstawaj no... Nie rób mi tego...- Cronos, który leżał niedaleko, podniósł się i podszedł do dwójki sprawdzić, co się stało. Niestety nie miał zbyt dobrych wieści. Uklęknął obok Ariona i westchnął. Już wiedział, że to definitywny koniec. Nie chciał jednak mówić o tym chłopakowi. Być może spowoduje to u niego coś gorszego niż totalne załamanie.- Cronos, zrób coś...- do oczu chłopaka zaczęły napływać łzy. To nie tak miało wyglądać. Na pewno nie tak. Victor miał żyć,  nie ma innej opcji więc dlaczego on...

- Arion....

- Nie mów tego. On żyje. Ja to wiem!- z płaczem rzucił się na ciało ukochanego i mocno go przytulił. Nie dopuszczał do siebie myśli, że zawiódł i nigdy już nie będą mogli być razem. Użył mocy, więc co poszło nie tak? Za późno było na to wszystko?

Beilong pozbył się z pokoju Axela, wynosząc go jak baraninę do schowka na miotły ( przepraszam fnki Axela, to nie ma na celu nikogo obrazić ) a sam podszedł do dwójki opłakującej straty. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że  Victor Blade tak łatwo się poddał i odpuścił. Tylko na tyle go było stać? Na prawdę? Coś na pewno, jeszcze można zrobić, ale co...

- Nigdy nie jest za późno...- wyszeptał niespodziewanie Arion i odlepił się od ukochanego. Spojrzał na jego bledszą twarz niż zwykle i dodał.- Zawsze istnieje jakaś szansa, że to zły koszmar... A wszystko i tak dobrze się ułoży... Victor, proszę... nie zostawiaj mnie samego... nie teraz....- mówiąc to pochylił się nad nim i delikatnie pocałował go w usta ( co to, królewna Śnieżka czy co? ). Nie liczył na zbyt wiele. Po prostu to była pieszczota, której tak zawsze łaknął od niego. Czy to dzień czy to noc. Jeśli to miał być ten ostatni raz...

Nagle poczuł, jak usta Victora lekko drgnęły i oddały słodką przyjemność Arionowi. Nim się chłopak zorientował, otaczał ich złoty blask przeszywający ich ciała na wskroś a jednocześnie łącząc je ze sobą złotym i grubym łańcuchem. Victor otworzył oczy i od razu spojrzał na Sherwind'a. Wszystkie bóle go opuściły, stał się wolnym i zdrowym człowiekiem. Podniósł się i z tej radości mocno uściskał Ariona, by zaraz wyznać mu miłość do ucha ( nie ważne, że Beilong i Cronos wszystko słyszeli ).

- Kocham Cię Arion... Zawszę będę już przy tobie...

******

Do końca zostały mi tak z 2 rozdziały. Więc jeszcze jutro i w niedziele pojawią się rozdziały, więc nie musicie się martwić :)



















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top