~29~

Jak wyglądały najbliższe dni Ariona i Victora? Cóż, można powiedzieć, że zaczynało to powoli wyglądać, jakby na prawdę byli parą. Wszędzie razem chodzili i robili wszystko razem. Aż dziw, że nikt ich jeszcze o nic nie posadził. Zjawiali się regularnie na treningach i dawali z siebie wszystko. Można powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. Niestety tak wcale nie było. Tylko Victor pod kołderką pozorów oczekiwał aż wreszcie Axel zrobi jakiś ruch. Po ostatnim spotkaniu z nim wiedział już, że coś ten szaleniec szykuje. I może to dotyczyć również Ariona. Jeśli tak się stanie, musi być gotowy by go ochronić. Dlatego zaproponował mu mieszkanie u siebie. Musiał mieć pewność, że nic mu się nie stanie i zdąży mu pomóc na czas. I w ten sposób nad wszystkim panuje.

Jak na razie było spokojnie i nic nie zwiastowało, że może być inaczej. Dni płynęły, a obaj chłopcy przyzwyczajali się do bycia w związku. To nie było dla nich znowu takie proste. Zwłaszcza dla Victora, który za dużo o tym wszystkim myślał. Za dużo mu się teorii w głowie pojawiało i to często go blokowało na nowe rzeczy. Arion zdążył się już przyzwyczaić do trudnego charakteru Victora i wcale mu nie przeszkadzało, że ten nie był tak wylewny jak on sam. Póki okazywał uczucie poprzez przytulanie i to co mówił, też było dobrze. Starał się go otworzyć bardziej, żeby nie dusił w sobie wszystkiego co go dręczyło ale jak grochem o ścianę. Nie bez powodu tak było.

Jeśli chodzi o szkołę to też sytuacja się poprawiła. Arion nie czuł się odrzucony a Victor robiąc swoje sprawiał, że jego ukochany był szczęśliwy. A idąc tym śladem on też był szczęśliwy. I tak mijały dni. Wszystko się po prostu układało idealnie. Zbliżał się jednak dzień, w którym wszystko miało się zmienić. Siedzieli właśnie w salonie i oglądali jakieś głupie komedie. Vlad był jeszcze w pracy. A dokładniej w szkole, gdzie usiłował wycisnąć z drużyny ich potencjał. Nie było to znowu takie łatwe. Często im się zwyczajnie nie chciało, toteż Blade musiał się sporo natrudzić, aby cokolwiek z tego było.

-Arion, od rana jesteś jakiś nie w sosie. O co znów chodzi.- mruknął Victor, zerkając co jakiś czas na ukochanego. Rzeczywiście, od rana Sherwind nie był w dobrym humorze. Snuł się po domu, nie mógł na niczym skupić uwagi. Wpadł w jakiś dziwny dołek. I nic go nie ruszało. W końcu zaczęło przeszkadzać to Victorowi. Przyzwyczaił się już do zmiennego zachowania Ariona a taki cichy dzień, po prostu go irytował. Brązowowłosy wzruszył tylko ramionami.

- Wszystko jest okej, o co ci chodzi.- mówiąc to odsunął się od Victora i przysunął się bliżej oparcia kanapy.

- Rany, nie umiesz kłamać. - warknął Blade i przysunął się do Ariona, złapał go za koszulkę i mocno pocałował. Drugą ręką docisnął chłopaka do siebie, by ten nie mógł już uciec od niego. Ten nawet się nie wyrywał. Pozwolił sobie na pieszczotę, którą ubustwiał i wtulił się w ukochanego. Oderwali się od siebie, gdy zabrakło już im tchu. Oparli się o siebie czołami i patrzyli w swoje śliczne oczka.- To powiesz mi co jest?

- Nie odpuścisz mi, prawda?

- Nie. Arion, chce wiedzieć. Jesteśmy razem, prawda? Możesz mi wszystko powiedzieć. Jak mam ci pomóc jak nie wiem co jest grane?- Sherwind westchnął i przytulił się do Victora.

- Dobrze, powiem ci...

*****

Axel chodził po korytarzu już od pół godziny. Martwił się dalej o Sol, który był dalej nieprzytomny. Lekarze nie dawali mu jakiś wielkich szans. Jego serce powoli było na finiszu i z dnia na dzień było coraz gorzej. Jego ojciec nie miał już wyboru. Musiał postawić wszystko na jedną kartę, by go ratować. Projekt ruszył do przodu i lada dzień miał się odbyć jego pokaz. Jednak na chwilę obecną, jedyne co mógł zrobić to patrzeć na Sol i błagać, by jego serce wytrzymało jeszcze te kilka dni. Przez to wszystko nie był w firmie już od tygodnia a papiery na jego biurku zaczynały niebezpiecznie zbliżać do sufitu. Byron mimo wszystko wpadał do gabinetu przyjaciela i starał się wszystko na bieżąco sprawdzać. Ale i jemu to nie szło najlepiej. Jude sam sobie już z tym nie radził. Nadzorował jedynie projekt a cała reszta została zamieciona pod dywan. I na tym praca się kończyła.

Drzwi na blok kardiologii otworzyły się i na korytarzu zjawił się wysoki mężczyzna o blond włosach. Omiótł okolice wzrokiem i podszedł do swojego przyjaciela. Wiedział, że ten jest w okropnym stanie i lada moment może wybuchnąć. Zatrzymał go i stanął przed nim. Pewnym siebie tonem zaczął.

- Axel, to nie może tak dłużej trwać. Wykończysz się w ten sposób. Nie o to mi chodziło mówiąc, żebyś czuwał nad Sol.- jasnowłosy wzruszył tylko ramionami.

- Nie przejmuj się Byron. Jest dobrze. Spałem 15 minut i piłem już z 7 kaw. Trzymam się.

- Od kiedy spanie 15 minut jest zdrowe... Axel przestań!- złapał przyjaciela za koszule i nim porządnie potrząsnął.- Serce ci siądzie bałwanie. Nikt tego nie chce, wiesz? Ja, Nelly, Sol.

- Sol niedługo nie będzie miał nic do gadania jeśli projekt nie dojdzie do skutku. Uspokój się Byron. Mi nic nie będzie. Przywykłem już do takiego stylu życia. Masz wieści z firmy? Jude sobie radzi?- Love westchnął. Wiedział, że nie ma co kłócić się z Axelem. I tak zawsze on wygra. To jak walka z wiatrakami. Puścił go i skrzyżował ręce.

- Byłem w niej wczoraj. Jude sobie radzi tak jak przewidywałeś. Projekt jest już prawie w finalnej fazie. Teraz wystarczy złapać posiadaczy mocy. Nie wiem jednak jak chcą ich złapać. A przede wszystkim jak ty chcesz zabrać stąd tego dzieciaka? Bez aparatury to on nie przeżyje.

- Da radę. Sol jest jedynie nieprzytomny. A podłączyli go, żeby wspomóc oddychanie. Ale od dawna jego stan jest stabilny. Wiec nie będzie problemu, by go zabrać. Muszę mieć pewność, że projekt jest gotowy i wtedy go przywiozę. A Jude niech ma na oku tę dwójkę. Dobrze by było zgarnąć ich obu na raz.- Byron skinął głową, wyciągnął telefon i napisał do Sharpa, aby ten zaczął powoli działać. Sam jednak był wściekły na Blaze'a. Rozumiał go, jego frustrację na to, że syn jest w takim stanie. Ale z drugiej strony bał się tego co może nadejść. A co jeśli eksperyment się nie powiedzie? I Sol umrze? Przez następne lata będzie sobie to wyrzucał i znów zeświruje.

- Sorry Axel, lubię cię ale to co planujesz...

- Byron, mówiłem ci już. Nie cofnę się przed niczym. Uratuje go.

- I chcesz poświęcić tych chłopców? Na prawdę? To jest to czego chcesz?

- Wiedziałeś, że będą musieli się poświęcić, o co ci teraz chodzi?- Byron nie wytrzymał. Dla niego to również było za dużo. Tak samo jak Axel kochał swojego syna Cronosa i nie wykluczał tego, że pewnie tak samo walczyłby o jego życie ale nie kosztem innego. Złość w nim wezbrała i z całej siły chciał przyłożyć jasnowłosemu z liścia w twarz, ale ten był na to przygotowany i go zablokował. Gdyby tylko na tym sie skończyło... Nie utrzymał wkurzonego przyjaciela i ten wpadł na niego tym samym załączając ich usta w długim pocałunku. Obaj patrzyli sobie w oczy zaskoczeni obrotem spraw. Ani jeden ani drugi nie mogli, a raczej bali się poruszyć. Nikogo w pobliżu nie było, toteż nie bali się, że ktoś może to wszystko źle odebrać. Ku zaskoczeniu długowłosego, Axel w pewnym momencie zaczął pogłębiać pocałunek i zamknął oczy. Jakby całe życie na to czekał. Love natomiast nie miał pojęcia co powinien zrobić. Zaskoczony zaczął oddawać pieszczotę ale bez przekonania. Nawet mu się to spodobało. Jego wybranka raczej nie kwapiła się do całowania i rzadko kiedy miało to miejsce. Ale Axel? Trzeba przyznać, że znał się na rzeczy i był w tym niesamowity. Objął delikatnie chude ciało Byrona i przybił go do ściany, by ten nigdzie mu nie uciekł. Ich języki walczyły o dominację ale wynik nie był jednoznaczny. Zabrakło już im tchu i musieli się od siebie oderwać. Ciężko dyszeli ale mimo wszystko byli zadowoleni. A przynajmniej Axel.

- Już mi lepiej. Dzięki Byron.- rzucił cesarz uśmiechając się do Love'a.- Dobry z ciebie przyjaciel. A teraz wracaj do siebie. Muszę zająć się synem.- długowłosego nie trzeba było dwa razy prosić. Sam chętnie opuścił oddział i skierował się do swojego samochodu. Serce waliło mu jak oszalałe a w głowie miał jeden wielki mentlik. Dlacaego właściwie tak się czuł? Ma żonę, syna a więc czemu, przez całe życie czuł jakby czegoś mu brakowało a teraz to coś jest. Ale czym to coś jest? Czyżby całe życie był z niewłaściwą osobą?

*****

- Na prawdę o to ci chodziło? Przez ten cały czas?- podsumował Victor siedząc na przeciwko Ariona. Odbyli oni dość długą rozmowę, w której Sherwind wyjawił o co tak na prawdę mu chodziło. Mianowicie dalej miał wrażenie, że Victor się z nim bawi. Niby okazuje mu uczucie i jest przy tym uroczy i taktowny ale to nie jest to, co tak pragnął. Blade jest za bardzo tajemniczy, za dużo ukrywa przed ukochanym co powoli skutkuje tym, że zaczyna mu nie wierzyć. A wiadomo, że związek to zaufanie i oddanie drugiej osobie. A tu o tym mowy nawet nie było. Powoli więc Arion zaczął zastanawiać się czy w ogóle to ma sens. Jasne, kochał Victora z całego serca ale z drugiej strony... Nie miał pojęcia jakie brzemię musiał nosić jego ukochany i to nie dawało mu spokoju.

- Tak, o to. Victor... Na prawdę ja tak nie mogę żyć. Kocham cię, to oczywiste ale jeśli dalej będziesz coś ukrywał przede mną i będziesz taki tajemniczy, to nic z tego nie będzie.- przyznał Arion i westchnął.- Na prawdę chce, żeby nam wyszło. Chce dobrze, staram się jak tylko mogę. Ale ty...

- Arion, przestań.- Blade już się wkurzył. Nie mógł znieść tego, że to co mówił brązowowłosy to prawda. Chciałby to zmienić. Ale na chwilę obecną nie mógł nic zrobić. Był tak jakby spętany łańcuchami i za żadne skarby nie mógł nic z tym zrobić. Wziął ukochanego za rękę i pociągnął za sobą. Wyszli oni z mieszkania i skierowali się do pobliskiego parku. Mimo szarpania się Ariona, Victor ani na chwilę nie puścił jego ręki. Co więcej mocniej ją ścisnął i prowadził przed siebie. Zatrzymał się dopiero nad samym stawem, gdzie w tafli wody odbijał się blady księżyc. Odwrócił się wtedy i mocno przytulił do siebie ukochanego.- Przepraszam cię za wszystko. Ale mówiłem, nie mogę ci wyjawić co się dzieje. Chronię cię. Oddam za ciebie życie....- zaczął a po jego policzku splunęła łza.

- Victor, nie oczekuje tego od ciebie. Nie oddawaj za mnie życia, nie chroń mnie przed czymś, co nie jest mi znane. Jedyne czego chce od ciebie to szczerości. Powiedz mi wreszcie o co chodzi.- nalegał kapitan ale jak zwykle bezskutecznie.

- Nie mogę. Arion ja na prawdę nie mogę...

- To w takim razie ja też nie mogę!- mówiąc to brązowowłosy zacisnął dłoń i odepchnął od siebie Blade'a.- Nie chcę być już z tobą!- to zabolało ciemnowłosego. Serce jakby rozdarło mu się na tysiące kawałeczków a życie straciło wszystkie kolory. Kochał Ariona. Na prawdę mocno go kochał. A to co powiedział sprawiło mu większy ból niż to, co robił mu Beilong. Ból fizyczny to jedno. Jednak psychiczny to coś znacznie gorszego. W tym momencie nie mógł nad sobą zapanować. Coś mu kazało to zrobić. Wbrew jego naturze i tego co czuł. Zamachnął się i uderzył Ariona w policzek tak, że ten się aż przewrócił. Nie było to takie mocne. Broń Boże. Po prostu Arion nie stał pewnie i coś takiego dało radę go przewrócić. Złapał się za bolące miejsce i spojrzał na Victora. Ten rzeczywiście był bardzo wkurzony. Nie na siebie, nie na Ariona, ale na całą tą sytuację. Nie mógł się pogodzić z tym wszystkim i rzeczywiście chciał ze sobą skończyć. Odwrócił się do ukochanego tyłem, by ten nie widział jakie katusze teraz przeżywa. Nie chciał tego kończyć. Nie o to mu chodziło. W żadnym razie. Ale zaczęło do niego docierać, że chyba to najlepsze wyjście. Nie może dalej go ranić.

- Przykro mi Arion. Źle ulokowałeś emocje. Mimo wszystko. Nie jestem zły. Masz prawo zerwać. I dobrze że to robisz. Ja bym nie umiał. A będzie ci lepiej beze mnie.- mówiąc to pomógł wstać Arionowi i już nie patrząc na niego ruszył w kierunku domu. Po policzkach spływały mu łzy. Wszystko szło nie tak. Był wkurzony ale wiedział, że nic już się nie da zrobić. Słyszał jak brązowowłosy cicho płacze idąc za nim i tym bardziej rodziło to w nim frustrację.

Już przy samym domu poczuł dziwne ukłucie w okolicy szyi. Odwrócił się do Ariona, by sprawdzić czy to nie on próbuje się na nim odegrać ale się mylił. Chłopak skulony zatrzymał się i spojrzał mu w oczy. Victor widział w nich już jedynie nienawiść, złość, rozczarowanie i żal. Chciał coś powiedzieć ale obraz zacAl mu się rozmazywać.

- Wszystko dobrze?- Arion zauważył, że coś dzieje się z Blade'em i powoli do niego podszedł. Nie chciał by coś mu się stało.- Ej, wszystko gra?- nagle Victor padł na ziemię jak długi i zasnął. To nie było normalne zachowanie. Przerażony Sherwind uklęknął obok niego i próbował go obudzić.- Ej, co jest? Victor? Co się dzieje? Victor!- zaraz i on poczuł dziwne ukłucie. I podobnie jak ciemnowłosy padł obok zapadając w słodki sen. To już mogło oznaczać tylko jedno....

****

Tymczasem Axel już uspokoił nerwy i usiadł przy łóżku syna. Oparł się o materac i w takiej pozycji zaczął się zastanawiać nad swoim życiem. Nagle poczuł, że Sol się poruszył. Natychmiast wyprostował się i spojrzał na bladą twarz chłopaka. Ten otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zatrzymał się na tacie, który odgarnął jego włosy z czoła i sprawdzał, czy nie ma gorączki.

- Jak się czujesz?- spytał, gdy rudzik usiadł na łóżku.- Coś cię boli? Chcesz coś może zjeść?

- Nie...- odparł słabym głosem chłopak. Spojrzał na ojca i rzucił.- Zostaw moich przyjaciół w spokoju. Nie poświęcaj ich życia dla mnie. Skoro tak ma być, że mam umrzeć... To niech tak będzie...

- Sol, nie mów głupot. Powiedziałem ci, że dalej będziesz żyć i tak będzie.

- Nie kosztem innego istnienia. Obiecaj mi to...- Axel wiedział, że nie może prowokować syna więc zgodził się na to. Oczywiście w rzeczywistości i tak zrobi po swojemu. Sol dobrze o tym wiedział. Nie miał jednak siły z nim walczyć. Jego stan nie był najlepszy. Czuł to całym sobą. Dlatego ponownie położył się i zasnął. Tym razem nie stracił świadomości. Po prostu czuł się wykończony tym wszystkim. Axel patrzył tylko na poruszającą się klatkę piersiową syna i błagał, by ten wytrzymał jeszcze trochę. Nagle dostał telefon od swojego współpracownika.

- Jude? No co jest.

- Szefie, mamy ich. Są w drodze na wyspę. Możesz wziąć już syna i również go tu przywieźć.

- Już? Dobrze się składa. Niedługo będę.

*****

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top