~24~
- Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej, co nie Victor?- rzucił radośnie Arion wchodząc do mieszkania przyjaciela. Jeszcze parę minut temu siedzieli na recepcji czekając na wypis. A teraz już w domu. Trzeba przyznać, że ani Arion ani Victor za szpitalem nie przepadali. Dobrze, że mieli siebie nawzajem, bo żywi by nie wyszli z tego budynku. Na wejściu zaczepił ich Vlad. Dostał telefon że szpitala i bardzo się martwił o brata. Coś już mu zaczynało świtać, że to wszystko dzieje się zbyt szybko i nie może to być przypadek. Choroba w stylu przeziębienia tak, ale takie dziwne przypadki? Coś się nie zgadzało i chłopak był tego świadomy. Jednak postanowił nic jeszcze nie mówić. Chciał się dokładnie przyjrzeć temu wszystkiemu.
- Witam w domu. Smoku, jak się czujesz?- spytał podchodząc do brata. Poczochrał go po włosach i położył dłoń na jego ramieniu.
- Smoku?- zdziwił się Arion. Spojrzał na Victora i starał się doszukać powodu, dla którego tak został nazwany. Nic jednak mu nie świtało.- Czemu akurat tak?
- Spójrz na jego oczy. No nie smocze?- Arion przeniósł wzrok na Victora. Ich wzrok się spotkał a serca zaczęły szybciej bić. Wczorajsza obietnica... Ta, którą Blade złożył... Tylko o tym był w stanie myśleć brązowowłosy. Bał się ale jednocześnie tego chciał. W końcu ufał Victorowi na tyle, że dałby sobie wszystko zrobić. Uśmiechnął się lekko i odparł.
- No fakt, coś w tym jest.- przyznał.- Lekarz powiedział, że będzie z nim dobrze. Ma się nie przemęczać jedynie.
- Domyślam się. Ostatnio prowadzi intensywne życie i często nie ma go w domu. Nie wiem co wtedy robi ale jeśli zaraz z tym nie zaprzestanie..- tu Vlad zwrócił się do młodszego brata.- To go osobiście na księżyc wyśle. A teraz marsz do pokoju. Skarnie boskie z tobą.- Victor wzruszył ramionami i wraz z Arionem udali się do pokoju. Wszystko było poukładane i czyste. Jakby przejechał tu robot sprzątający co najmniej 9 razy. Ciemnowłosy odłożył bluzę na krzesło i położył się na łóżku. Mimo ciągłego leżenia, dalej był zmęczony. Zmęczony ukrywaniem prawdy, chorobą... W zasadzie to wszystkim. Wbił wzrok w sufit i liczył na nim niewidzialne gwiazdy. Arion chwilę na niego patrzył aż wreszcie zajął miejsce obok. Cała noc zeszła mu na tulejki się do ukochanego ale mimo to było mu po prostu mało.
- Victor...- zaczął po długiej ciszy. Ten cicho mruknął na znak, że słucha.- Ty... Tak na serio mówiłeśz że to zrobimy? Czy powiedziałeś tak, bym się odczepił?
- Matko Arion...- westchnął Blade.- Od progu już o tym musisz miałczeć?
- Chce wiedzieć... To ściema tak?
- Co cię tak na to naszło co? Nie wiesz nawet co to jest i jak to się robi. Zaufaj, jakbyś wiedział...- tu przyciszył głos. Wspomnienia związane z ostatnim razem z Beilongiem wróciły. Otrząsnął się w myślach z obrzydzenia i uniusł się na łokciach patrząc teraz Arionowi w oczy.-... nigdy byś już nie chciał tego powtórzyć. Zaufaj mi. Kto raz to zrobi... Cóż...
- Ale ja chcę.- upierał się Sherwind.- Dlaczego mówisz, że to takie złe? Może mnie się spodoba? Poza tym jak to się robi że złą osobą, to ja się nie dziwię.- słowa te zakłuły w pierś Victora. Wiedział przecież o tym doskonale a mimo to zrobił to przez Beilonga. Strasznie tego żałował. Ale z drugiej strony... Arion jest delikatny i dobry. Nie chciałby, żeby stała się mu krzywda. Skoro tak bardzo mu zależy...
- Ehhh, dobra. Zrobimy to. Ale jak potem zmienisz zdanie i będziesz mnie unikał to cię udusze.
- Zgoda!- Arion jakoś nie czuł powagi sytuacji i tego, że Victor mówił całkowitą prawdę. Zadowolony podniósł się z posłania i stanął na czworaka nad ciemnowłosym. Nachylił się i zaczął go namiętnie całować. Przy okazji zaczął zdejmował oszołomionemu chłopakowi koszulkę odkrywając liczne blizny na jego ciele. Victor aż się wzdrygnął. Wstydził się tego. Arion wiedział dobrze jak wygląda jego ciało. Nie raz opatrywał mu przecież rany. To nie było nic nowego. Jego dotyk sprawił, że ciemnowłosy zaczął się pod nim wić z przyjemności. Przez blizny stał się bardzo czuły na dotyk a Ariona był wręcz jak dotknięcie piórka. Ani na chwilę nie przestali się całować. Wreszcie kapitan oderwał się od wybranka i usiadł mu na brzuchu.- Dlaczego mówisz, że to takie nie fajne? Nie podoba ci się?
- Podoba, pewnie. Ale to nie to o czym mówiłem.
- Nie? To co?
- Ehhh... Arion, jesteś za mało doświadczony do tego... To ja bym musiał to zrobić...- wcale nie chciał. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Jednocześnie nie chciał, by Arion wszedł w ten świat. To nie miejsce dla niego. Problem polegał na tym, że ten się uparł jak osioł i nie ma przebacz. Co w takiej sytuacji zrobić? Dać mu to co pragnie czy znów go spławić? Ale ile można. Westchnął więc tylko i przyciągnął do siebie Ariona.- Nie wiem... Nie wiem czy to taki dobry pomysł... Wiesz, że to nieodwracalne i...- zamarł. Zaraz zrozumiał, że brązowowłosy pozbawił go spodni i leżał już prawie nago na łóżku. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Jeszcze fakt, że Arion ocierał się przypadkowo o niego. To było trochę za dużo jak na jeden raz.
- Nie martw się. Będę delikatny przecież.- zapewniał chłopak zdejmując Victorowi ostatnią część garderoby i położył się na nim.- Jesteś taki ciepły... Jesteś pewien, że nie masz temperatury?- oczywiście, że nie miał. Emocje w nim tak buzowały, że chłopak wręcz płonął. Wstydził się siebie. Na szczęście fakt, że jego partner na niego nie patrzy tylko się położył, przynosiło mu lekką ulgę.- Przekręć się na plecy.- poprosił wręcz szepcąc to na ucho ciemnowłosego. Victor posłusznie wykonał polecenie mimo, że jakaś jego część kategorycznie tego odmawiała. Zamknął oczy i zaraz przypomniała mu się akcja z Beilongiem. Zaraz usłyszał jak Arion ściąga swoje spodnie. Serce przyspieszyło i cały się spiął. Miał tylko nadzieję, że Arion nie jest taki. Taki jak ten potwór.- No dobra. To jak, mogę spróbować?- spytał uroczo brązowowłosy całując partnera czułe po karku. Ten aż się wzdrygnął.
- Nie mogę powiedzieć nie, prawda...- jęknął chcąc uciec stąd jak najdalej.
- Nie.- i nic więcej nie mówiąc, niedoświadczony Arion wszedł w ukochanego. Obaj cicho jęknęli i zesztywnieli. Victor bał się poruszyć. Sherwind kompletnie nie znał się na rzeczy ale nie chciał tego mu mówić. Westchnął i starał się czerpać z tego przyjemność.- Czy to tak powinno być?- spytał nagle kapitan powoli się przyzwyczajając do nowej sytuacji.
- T..tak..- jęknął Blade i zacisnął dłonie na pościeli.- Spróbuj się poruszyć...- niebieskooki wykonał polecenie i zaraz poczuł coś, czego w zasadzie nigdy nie czuł. Nieodpartą przyjemność z tego, że znajdywał się w ukochanym. Powoli i miarowo poruszał się w przód i tył sprawiając sobie przyjemność jednak Victor... Nie trwało to długo, może z 5 minut. Nagle Blade odsunął się i przekręcił na plecy. Arion nieco zdezorientowany patrzył na niego nie rozumiejąc dlaczego to uczucie dobiegło końca.
- Coś nie tak? Źle coś zrobiłem?- spytał nieco zaskoczony brązowowłosy zakładając bokserki i spodnie. Victor jeszcze chwilę siedział obok i rzucił.
- Idę się umyć.- mówiąc to wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Wcześniej jednak założył spodnie. No nago raczej by nie chciał paradować. Teraz dopiero Arion zrozumiał dlaczego Victor tak nagle to przerwał. Na miejscu gdzie siedział była niewielka plama krwi. Najwyraźniej nic nie mówił, by nie zabierać radości ukochanemu ale... Sam teraz cierpi na co Arion nie chciał pozwolić. Było mu strasznie głupio ale nie chciał na razie wracać do tematu.
*****
Zjedli w ciszy śniadanie. Nawet Vladowi udzielała się ciężka atmosfera. Co jakieś czas mierzył chłopaków przenikliwym wzrokiem, jakby chciał odczytać ich myśli. Nie potrafił jednak tego zrobić co bardzo go frustrowało. Chciał jakoś pomóc tej dwójce. Chciał by byli szczęśliwi. Mimo, że to nie do końca taki normalny związek jednak... Dla brata zrobiłby wszystko. I nie obchodzi go czy zakocha się w chłopaku czy dziewczynie. Jego szczęście ponad wszystko. Chciał im coś poradzić, ale nie wiedział jak zareagują. Dlatego się postanowił nie wtrącać. Na razie.
Chłopcy zjedli i zaczęli szykować się do szkoły. Jakieś 5 minut temu skończyła się kłótnia czy Victor powinien tak szarżować i iść już do szkoły po takiej akcji. Jednak nie ma mocnych na tego smoka. Zrobił taki zamęt, że Vlad nie miał już słów i zostawił tę sprawę samej sobie. Arion to już w ogóle nie miał nic do powiedzenia. Przystanął na te propozycję, by nie robić już większego chaosu. Szli więc razem, ramię w ramię i dopiero w połowie drogi zaczęli rozmawiać. Niby tak od niechęcią ale cieszyli się, że mogą być obok siebie. Ani jeden ani drugi nie nawiązywali już do tego co zaszło między nimi. To było za dużo jak na pierwszy raz. Jeszcze tak to pokracznie wyszło i bez myślenia ze strony brązowowłosego. Lepiej o tym zapomnieć jednak... Arion miał inne plany. Niespodziewanie złapał Victora za rękę i splótł ją w koszyczek. Blade zaskoczony spojrzał to na dłonie a zaraz jego smoczy wzrok spotkał się z błękitnymi oczami ukochanego. Nie wiedział jak to się skończy ale obawiał się najgorszego...
- Arion, co ty znowu...- zaczął jednak zaraz został brutalnie uciszony. Brązowowłosy stanął delikatnie na palcach i złączył swoje usta i Victora w długim pocalunku przepełnionym miłością. Po chwili odsunął się lekko i wtulił w tors Victora.- Hej...
- Victor... Ja... Muszę cię o to spytać... Ja.. kocham Cię... Powtarzam ci to aż do znudzenia ale jestem poważny i znam znaczenie tych słów. I... Nie wiem czy to dobry moment na to ale ja myślę o tobie serio. Chcę...
- Nie mów tego...
- Żebyśmy byli...
- Przestań!
- Parą.
- I powiedział... Arion, to nie tak, że ja nie chcę czy coś. Ale to jest zły pomysł.- odparł Victor rozrywając się od środka na kawałki. Czekał na to, marzył by powiedzieć mu tak, że chce z nim być. Ciągle jednak pamiętał przysięgę Beilongowi a także kontrakt z Axelem. Nawet jakby się zesrebrzył to i tak nie może tego zmienić. Jest wierny.- Jest za dużo rzeczy, które nam na to nie pozwolą.
- Jakie niby? Dla mnie nie ma przeszkód. Może to ty masz z czymś problem? ( A żebyś wiedział, że ma.)
- To nie twoja sprawa. Słuchaj, nie mogę ci nic powiedzieć ale nie możemy być razem.- i zaraz dodał, gdy zauważył, że ten coś jeszcze chciał dodać.- Nawet jak posunęliśmy się do tego stopnia. I tak źle to robiłeś.- nie to miał na myśli. Po prostu był zły i mu się wymsknęło. Nie chciał zranić tym Ariona. Patrzenie na to jak on cierpi i tak nie dawało mu spokoju. Ciągle myślał, jak z tego bagna się wykaraskać. Ale im więcej myślał, tym gorzej dla niego. Szybko odwrócił głowę. Nie mógł spojrzeć chłopakowi w oczy. Wiedział co w nich zobaczy. Ból, cierpienie i nienawiść razem stojące obok siebie. To widok, który po prostu niszczył go. Kocha a rani. Chroni a jednocześnie zabija. Zabiją miłość Ariona do siebie. Przecież ten dzieciak nie będzie kochał go wiecznie za to co robi. Daje mu nadzieję, a zaraz ją zabiera. Nikt tak nie postępuje. Powoli zaczął oswajać się z myślą, że będzie musiał go stracić. Nie dlatego, że tego chciał. Ale nie miał wyboru. Jeśli Beilong się dowie... Albo Axel... Kto wie co mogą mu zrobić. Jeszcze wciągnie w to Ariona. To byłby koniec. Dlatego musiał być stanowczy.- Eh, Arion słuchaj mnie teraz uważnie. To nie wyjdzie. To nie powinno się stać. To wszystko. To był błąd. Widzisz to, prawda?- przełamał się i spojrzał w oczy ukochanemu. Tak, trzy uczucia wlał wylał stały obok siebie i aż kuły Victora w oczy.- Wiem co do mnie czujesz. Wiem co ja ci powiedziałem ale zrozum... Nie pozwolę, żeby coś ci się stało...
- Ale już mi się dzieje!- brązowowłosy nie wytrzymał i po prostu wybuch emocjami jak wielki i potężny wulkan.- Victor, jesteś niepoważny! Bawisz się mną jak zabawką! Nie liczysz się z tym co czuje! Raz jesteś dobry i miły by zaraz znów mnie ranić! To podłe! Podłe nawet jak na ciebie! Liczyłem, że zmienisz zdanie... Że spojrzysz na mnie tak, jak ja patrzę na ciebie ale myślałem się... Ty mnie traktujesz jak zabawkę dla zabicia czasu. Jeśli tak chcesz... To ja już nie chce być tą zabawką...- po jego policzkach spłynęły łzy. Serce rozpadało się na kawałki a dusza zraniona i skrzywdzona bardziej niż czyjąkolwiek inna wyła w niebo głosy.- Nienawidzę cię....- odwrócił się do Victora tyłem i zacisnął pięści chcąc się jakoś opanować. Blade również miał łzy w oczach. I masz debilu co chciałeś... Chciałeś go chronić tak? A spiepszyłeś mu życie. Posypało się ono jak domek z kart. Nie wiedział co powinien zrobić. Patrzył jeszcze chwilę na Ariona, który starał się ukryć płacz, aż wreszcie zebrał się w sobie i westchnął.
- Na prawdę przepraszam... Chociaż czasu nie cofnę i nie naprawię błędów to... Na prawdę przepraszam...- i powolnym krokiem ruszył w przeciwną stronę niż szkoła. Chciał stąd uciec. Zaraz jednak dostał powiadomienie. Sprawdził telefon a krew zamroziła mu się w żyłach. Nadawcą był nie kto inny jak Beilong. Treść wiadomości była taka:
Mam nadzieję, że już czujesz się lepiej.
Może byś mnie tak odwiedził co?
Szef już się o ciebie martwi, a ciebie wciąż nie ma.
Nie taka była umowa, co Victor?
Wpadnij do mnie dzisiaj. Mam dla ciebie nowy plan treningowy.
Przy okazji, nie uważasz, że drużyna za tobą tęskni?
Beilong
- A tego jakim cudem wypuścili? Myślałem, że Byron się nim zajął.- jęknął ale wiedział, że nie ma wyboru. Odpisał, że niedługo się zjawi i ruszył w kierunku przystani statków, które jako jedyne pływały na wyspę. Miał tylko nadzieję, że ten potwór nie wie o Arionie i nie zeche mu zrobić krzywdy. Jednak co w tym czasie zrobił Sherwind? Po czymś takim co usłyszał. Każdemu serce by się poćwiartowało i spłonęło najchętniej. Podobnego zdania było i jego serce. Naszczescie od tragicznej rzeczy wybawiła go jedyna zdolna do tego osoba, która akurat szła tamtędy do szkoły. Na widok kapitana w takim stanie aż się przeraziła.
- Arion, co się stało?- spytała postać i podeszła do niego.- Czemu płaczesz?
- To koniec... Ja już dłużej nie mogę... Ta miłość mnie wykańcza!
********
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top