~22~
Następnego dnia kiedy tylko Victor otworzył oczy, zorientował się, że coś jest nie tak. Poczuł na sobie jakiś słodki ciężar. Spojrzał w dół i zaraz wiedział co jest grane. On leżał na pleckach a do jego klatki piersiowej wtulony był Arion. Chłopak wyglądał wręcz przesłodko. Spokojnie oddychał a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. To dlatego, że spał z ukochanym? A może śniło mu się coś przyjemnego? W każdym razie Victor nie miał serca go budzić i jedną ręką przytulił chłopaka. Ten zaraz się obudził i widząc tuż po otwarciu oczu Victora, zarumienił się jak piwonia.
- Przepraszam...- wyjąkał.- Wiem, że miałem cię nie dotykać ale miałem koszmary i samo tak wyszło....- mówiąc to chciał się odsunąć od Blade'a ale ten przytulił go do siebie jeszcze mocniej.
- Nie szkodzi. Przepraszam za wczoraj. Trochę mnie poniosło. Nic złego nie zrobiłeś.- mruknął i zaczął czochrać włosy Ariona.- To ja mam ze sobą jakiś problem. Nie chciałem.
- Nic nie szkodzi...- chłopak nie rozumiał już Victora ani trochę. Ale mimo wszystko, mimo odrzucenia i tak chciał mu pomóc. Kochał go i chyba to tylko go trzymało, by nie rzucić wszystkiego i nie odejść.- To ja może zrobię ci śniadanie...- wstał z kanapy i powędrował do kuchni. Chciał zostać w ramionach ukochanego ale wiedział, że Victor by go przegonił prędzej czy później. Tak przynajmniej uniknął przykrości.
Sporo czasu minęło od powrotu Victora. Chłopak z każdym dniem stawał się silniejszy. Wszystko dzięki czułej opiece Ariona. Wiedział jednak, że nie będzie to wszystko takie piękne jak teraz. Musi wrócić na wyspę, do Axela. I tak nic mu już nie zostało. Jednak starał się o tym nie myśleć. Skupił się teraz na swoich uczuciach względem Ariona. Chciał dowiedzieć się czy na prawdę się w nim zakochał. I w zasadzie dlaczego? Wszystko to robi dla niego. Dla tego cholernie słodkiego chłopaka. A może jest coś jeszcze? Gdy tylko Arion pojawił się ze śniadaniem, Victor usiadł na kanapie i zadał mu dość dziwne pytanie jak na niego. Chyba w innych okolicznościach by się na to nie ważył.
- Arion, mogę iść z tobą do szkoły?- brązowowłosego momentalnie zamurowało. Wiedział, że Victor lubił nawet szkoleni znakomicie sobie radził ale... Tak nagle? Niby nie jest już jej uczniem i teoretycznie nie powinien tam wchodzić. Wszyscy go przecież znają. Może pozwolą mu odwiedzić przyjaciół. Czemu nie?
- Em... Dlaczego? Tak nagle o tym mówisz... Przecież wyniosłeś się z Raimon'a...- zauważył chłopak.
- Z pewnych przyczyn. Nie mogę mówić. Ale chcę się zobaczyć ze wszystkimi. Mogę?- mówiąc to spojrzał Arionowi w oczy.- Już się dobrze czuje. Na prawdę.
- No nie wiem... A jak ci się coś stanie?
- Niby co? Kreda mnie zaatakuje? Arion no weź. Chce wszystkich przeprosić za to co zrobiłem.- racja, nikt mu nie zapomniał tego co zrobił na meczu. To niewybaczalne.- Chce pokazać, że to nie było... To nie wyszło ode mnie. Muszę porozmawiać z Ricardo. To jak będzie?
*****
- Ale jak poczujesz cokolwiek... Masz mnie informować.- już od 10 minut Arion tłumaczył Victorowi jak ma się zachować, gdy coś mu się stanie. Victor nie dziecko, wie dobrze co ma robić ale pozwolił przyjacielowi się wygadać. Potem musiałby słuchać marudzenia. A to mu się nie widziało.
- To wszystko?- upewnił się, gdy chłopak przestał nawijać jak katarynka.
- Chyba tak. Jak coś mi się przypomni to ci powiem.- odparł z uśmiechem Arion.- Ale powiedz... Co się tam właściwie stało? Dlaczego wyglądałeś jakby cię pociąg przejechał, misiek podrapał i walec poprawił?
- Miły jesteś... Nie ważne, to sprawy osobiste. Treningi itd. nie ma co się martwić.
- Ale...
- Arion przestań. Nie chce o tym gadać. Lepiej mi powiedz co się dzieje w klubie piłkarskim. Jak sytuacja?- Arion chwilę milczał. Zastanawiał się czy jest sens mówić Victorowi o nowym członkiem drużyny. Lubił Sol i tak samo Victor ale... Wychodzi na to, że Sol ukradł mu miejsce w drużynie. Ma nawet 10 numerek. Dlatego też powiedzenie o tym Victorowi było trudne. Ale musiał.
- Jest dobrze. Trenerem został twój brat jak wiesz... I mamy nowego członka.
- Na prawdę? Kto to?
- Sol... Pamiętasz go? Taki rudy lisek. Graliśmy z nim kiedyś.
- Pamietam. To dobrze, świeża krew. Pewnie teraz jesteście silniejsi. On był świetnym kapitanem. Pewnie dużo rozmawia z Ricardo. Mając takie talenty na pewno wam się lepiej powodzi, nie?- nie patrzył na Ariona. Czuł szpileczke wbitą w serce. Miał nadzieję, że go nie zastąpią. Mimo wszystko chciał w to wierzyć. Ale teraz te marzenia przepadły. Z dwojga złego dobrze, że to ktoś kompetentny a nie jakiś przypadkowy gość. Przełknął to jakoś. Nie było to dla niego proste ale musiał. Szli obok siebie i nic już więcej nie mówili. Arionowi było głupio a Victorowi źle. Dlatego nic nie mówili.
Dotarli do szkoły gdzie powitała ich cała drużyna. Na widok Victora nieco się wyhamowała. Nie spodziewali się go. A już zwłaszcza tutaj. Przenieśli wzrok na Ariona by ten im z łaski swojej powiedział o co w tym wszystkim chodzi. Chłopak jednak nie zamierzał się tłumaczyć. Pociągnął Blade'a za sobą i poszli do szatni. Tam dopiero puścił rękę przyjaciela. Wiedział, że jak go zobaczą w szkole zacznie się nie wiadomo co. Victor zdradził i to i tamto. On jednak wierzył, że to wszystko było z jakiegoś powodu. Spojrzał na ciemnowłosego i westchnął.
- Wybacz, musiałem. Oni by ci nie dali spokoju. Wiem, że chcesz pomówić z Ricardo ale nie jak całą grupą są. To się źle skończy.- rzucił i oparł się o szafki.- Poza tym...
- Uspokój się. Nie rób z tego wszystkiego nie wiadomo czego. Arion, muszę z nimi pomówić. Nie chce by myśleli, że jestem wrogiem. Tęskniłem za wami bardzo. I chce to pokazać. Nie wiem co planujesz ale przestań.- Blade'a opuścił pomieszczenie i udał się do drużyny. Ci stali w tym samym miejscu co wcześniej i mierzyli go wzrokiem. Przed szereg wyszedł Ricardo. Nie był zadowolony z wizyty byłego znajomego.
- Czego chcesz?- rzucił napastliwie- Mało ci po tym co nam zrobiłeś?
- Tak, wiem co myślicie o mnie.- zaczął złotooki i skrzyżował ręce.- Jestem jakiś okropny, zdradziłem was i nie wolno mi ufać. Rozumiem. Ale prawda jest taka, że nie miałem wyboru. Nie mogę wam powiedzieć dlaczego i czemu tak ale wierzcie mi. Tęsknię za wami, za Raimon'em. Nie wybaczycie mi tak łatwo. Sam sobie nie wybaczę ale... Proszę was, nie odrzucajcie mnie. Tam gdzie teraz się szkole jest strasznie. Ale muszę to zrobić. Dzięki temu chronię was. Jestem tu na krótko. Maks kilka dni. Dlatego przyszedłem do was... Mimo wszystko... Prosić o przebaczenie...- upadł na kolana i zwiesił głowę ku zaskoczeniu wszystkich. Arion stał za nim kilka kroków i bacznie patrzył, czy to co zrobił nie jest spowodowane przeciążeniem. Ricardo spojrzał po zebranych jakby czekał na ich decyzje. Pierwszy odezwał się Aitor.
- Cóż, może i tak nie wygląda ale to dalej nasz przyjaciel. No wiecie, mówi prawdę.
- Skąd wiesz?- zdziwił się muzyk.
- A łzy tego nie dowodzą?- Aitor wskazał na Victora. Po policzkach chłopaka faktycznie spływały pojedyncze łzy. Oczy były zaszklone. To prawda. Szczera reakcja.- Wiesz Ricardo, ty raczej umiesz rozgryźć czyjeś intencje. A jego są szczere. Ja mu wybaczam.
- Tak po prostu?- zdziwił się Gabi.
- No tak. A co chcecie? Pisma czy co? To Victor no. Ten sam z którym graliśmy. Nic się nie zmieniło.
- Dziekuje Aitor ale...- zaczął Blade ale uprzedził go Arion.
- Aitor ma rację. To dalej nasz przyjaciel. Musiał mieć powód by to zrobić. Może kiedyś nam powie. Docenicie to, że przyszedł tu i prosi o przebaczenie? Długo był chory a to jego pierwszy spacer w sumie.
- Chory?
- Nie ważne. To jak będzie? Ricardo?- teraz Victor patrzył już tylko na muzyka. Czekał na jego akceptacje. Jeśli on to zrobił to i wszyscy. Miał nadzieję, że nie znienawidził go do końca. Brązowowłosy zmierzył go wzrokiem i westchnął. Jakby postąpił inaczej, najpewniej by skłamał.
- Dobra. Niech będzie. Wiem, że to co mówisz jest szczere. Nie będę dopytywał jeśli nie możesz powiedzieć. Ale co teraz Victor? Co teraz masz zamiar zrobić? Znów znikniesz nie wiadomo gdzie? I na jak długo?
- Nie wiem Ricardo. Na prawdę nie wiem.- przyznał chłopak.- Ale potrzebuje czasu.
W tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka. Nie było rady, trzeba było iść na lekcje. Wszyscy rozeszli się a na podwórku został tylko Victor i Arion. Zastanawiali się co teraz powinni zrobić. Przecież Victor nie należy już do tej szkoły. Przez to nie będzie mógł uczestniczyć w lekcji. Jednak poszli do nauczyciela i wyjaśnili sytuację. Nie liczyli na zbyt wiele ale z racji tego, że dużo osób chłopaka lubiło, pozwolili mu uczestniczyć w lekcji. Usadzili go obok Ariona na wszelki wypadek. Jednak to był błąd. Chłopaki nie mogli się skupić za żadne skarby. Dlaczego? Obaj w kółko myśleli o sobie. A raczej o tym co ich łączy. Zdawali sobie sprawę, że to nie jest przyjaźń tylko coś więcej. Ale jakoś nie wiedzieli co powinni zrobić. Victor starał się być obojętny. Wiedział, że jak da się ponieść emocjom to może być niedobrze. Ciągle pamiętał o chorobie. Tak strasznie bał się o Ariona. Ale przyznał już sam przed sobą, że ten chłopak nie jest mu obojętny. Patrząc na niego coraz bardziej się o tym przekonywał.
Na jednej z przerw jego obawy potwierdziły się. Choroba dała o sobie znać w bolesny sposób. Znów zaczęło go kłuć serce a każdy oddech sprawiał, że bolało go to jeszcze bardziej. Miał nadzieję, że to chwilowe, jednak tak nie było. Starał się nie pokazać Arionowi, że coś jest nie tak. Usiadł jedynie na ławce na korytarzu i czekał aż wszystko minie.
- Wszystko gra?- z zamyślenia wyrwał go przyjaciel. Spojrzał w niebieskie oczka Ariona i delikatnie westchnął.
- Tak, wszystko...gra...- nie jest dobrze. Ból się nasila.
- Victor jesteś blady jak ściana. To nie był dobry pomysł, żebyś szedł do szkoły. Na dodatek masz gorączkę.- zauważył Arion przykładając dłoń do czoła chłopaka.
- To nic. Jest dobrze.- wcale tak nie było. Robiło mu się powoli słabo ale starał się nad tym panować. Nie chciał, by Arion się o niego martwił. Już wystarczająco dużo zmartwień mu przynosił. Ale tym razem.... Ból był zbyt silny by mógł to ukryć.- Ał...- wyjąkał i złapał się za serce.- Znowu... Nie, proszę...
- Victor?- teraz było widać co się dzieje.- Wszystko w porządku? Hej, co jest?- myśląc, że to ostatnie chwile życia, Blade nie mógł się powstrzymać i złapał Ariona za mundurek i pociągnął tak, że chłopak pochylił się tuż przed jego twarzą.- Co jest...
- Arion... Muszę ci coś powiedzieć.. ja...ja...- im dłużej o tym myślał tym było gorzej. Ból nie pomagał. Mimo wszystko chciał by Arion wiedział. Wiedział, że tak jak on dąży go wielką miłością. Chciał mu powiedzieć wszystko. Co się stało, co zrobił mu Beilong i w jakie bagno się wpakował. Ale nie zdążył. Jedyne co powiedział to- Arion, ja cię k....- i zemdlał. Sherwind złapał go w ostatnim momencie. Od razu zawołał pomoc i już po chwili karetka była w drodze. Chłopak obwiniał się o to. Nie powinien pozwolić Victorowi przyjść do szkoły. Możliwe, że nic by mu się nie stało jakby został w domu. Łzy spływały mu po policzkach a w duszy błagał, żeby jego ukochany przeżył. Był blady jak ściana i ledwo oddychał.
Medycy szybko uporali się z problemem i już po niespełna pół godzinie Victor leżał na sali w szpitalu. Był nieprzytomny a do tego podłączyli mu kroplówkę. Zrobili masę badań i dali chłopakowi odpocząć. Arion wzraz z Ricardo i Gabi czekali na korytarzu. Chcieli się upewnić, że nic mu nie jest. Poza tym musieli wspierać Ariona. Jeszcze nie wiedzieli o jego uczuciach względem Victora, ale i tak chcieli mu pomóc.
Victor obudził się dopiero pod wieczór. Wszystko go bolało. W sali był jeszcze lekarz. Ten sam, który zdjagnozował u niego chorobę. Zaskoczony jego widokiem ostrożnie usiadł na łóżku i zapytał.
- Coś wiadomo? Co się się właściwie stało?- jego głos był zachrypnięty a do tego wyczuwało się w nim ból. Mężczyzna westchnął i usiadł na krawędzi łóżka.
- No cóż panie Blade. Najlepiej to nie wygląda.- przyznał.- Choroba powoli idzie dalej. Ale jest coś jeszcze....
*******
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top