~2~
Trening zleciał wyjątkowo szybko. Zanim się obejrzeli było już późno i najwyższa pora wracać do domu. Tylko Arion miał inne plany. Zaskoczyło go zaproszenie Victora ale w gruncie rzeczy to nawet się cieszył. Zobaczy dom przyjaciela i może uda mu się ustalić co go tak martwi. Może nie chce o tym mówić przy wszystkich? Skoro tak mu wygodniej to niech będzie. Zostali obaj jeszcze chwilę po tym jak reszta zespołu opuściła siedzibę klubu. Tsurugi miał wyjątkowo powolny rozruch a wszystko dlatego, że bolało go chyba wszystko co możliwe. Starał się to ukryć przed przyjacielem. Udawało mu się to ale ból narastał i w końcu nie wytrzyma. Miał tylko nadzieję, że w jako takim stanie dotrze do domu i weźmie znów przeciwbólowe. Chociaż i one na wiele się nie zdają.
- Dzisiaj było na prawdę super.- zaczął radośnie Arion zmieniając buty.- Jeszcze nigdy nie byliśmy tak zmotywowani do walki jak dziś. Mecz za dwa dni i musimy być najlepsi. Jak zawsze!- cały Arion. Victor spojrzał ukradkiem na chłopaka. On zawsze był wesoły i uśmiechnięty. Nawet jak było źle, potrafił znaleźć jasną stronę sprawy i odpowiednio zmotywować przyjaciół do walki. Czasami bywał beztroski i nieco zakręcony ale to właśnie sprawiało, że był sobą. Poniekąd mu zazdrościł. Jego własne życie wcale nie było takie kolorowe. Ciągle zamartwianie się o brata i o to jak może mu pomóc, odebrało mu resztę dzieciństwa. A potem wstąpił do piątego sektora i został ziarnem. Opanował swoją moc w super szybkim tempie ale może przez te różne eksperymenty coś się w nim zagnieździło niedobrego? Kto wie.
- Tak. To chyba dobrze, nie? Im większa motywacja tym lepsze wyniki.- przyznał po dłuższej chwili milczenia Victor.- A ty jak nikt inny potrafisz motywować.- Arion zatrzymał się na chwilę. Słowa przyjaciela go zaskoczyły. Nigdy czegoś podobnego nie powiedział i było to co najmniej podejrzane. Victor zauważywszy, że brązowowłosy został w tyle, obejrzał się i z lekkim uśmiechem rzucił.- Na co czekasz? Stało się co?
- C..co? Nie, ja tylko...
- Pewnie myślisz, że mój dom jest jakiś upiorny, co? Spokojnie, to zwykłe mieszkanie. Mama by mi go nie dała zmienić na mój styl. No chodź. Nie chce mi się tu sterczeć całe dnie.- kapitan pokiwał głową i szybko dogonił granatowowłosego. Czuł się jednak nieswojo w jego towarzystwie. Wszystko było jak zawsze więc dlaczego? Dlaczego tak się czuł? Może tylko mu się wydawało.
Wyszli już prawie poza miasto i dopiero teraz Victor zatrzymał się przed niewielkim budynkiem. Zwykły dom jednorodzinny. Nic nadzwyczajnego. Arion odetchnął z ulgą. Czyli nie będzie to nic w stylu jakiegoś mrocznego rycerza ani nic takiego. Całe szczęście. Weszli razem do środka. Znaleźli się w niewielkim przedpokoju, który prowadził do salonu po lewej i kuchni tuż obok. Po środku przedpokoju były schody prowadzące na 2 piętro. Zdjęli buty i weszli do salonu, który jak się okazało miał połączenie z kuchnią. Wnętrze było przytulne a dominowały tu raczej jasne kolory z wyjątkiem czarnego kominka. Victor przemierzył pokój i wszedł do kuchni. Wyciągnął z kredensu dwie szklanki i postawił je na blacie. Poszedł do lodówki i wyciągnął z niej sporą butelkę wody. Nalał do pełna i podał jedną Arionowi. Chłopak dalej nie mógł wyjść z podziwu. Dom przyjaciela był na prawdę śliczny i do tego duży. Sam nie miał na co narzekać ale takie duże przestrzenie robiły na nim wrażenie.
- Spodziewałem się czegoś innego...- przyznał po chwili ale zaraz dodał.- W sensie... Twoją osobowość nie pasuje tu ani trochę.
- Dlatego swój pokój urządziłem zgodnie z moimi upodobaniami.- mruknął z lekkim uśmiechem Victor upijając łyk wody.- Nie martw się, nie jest źle. Mój brat mówił, że wiecznie jest u mnie Halloween. Ale może ty mi powiesz czemu on tak mówi.- zaraz po tym odstawił swoją szklankę i spojrzał wymownie na przyjaciela. Ten się nieco speszył. Odłożył swoją szklankę tam gdzie Tsurugi i udał się do pokoju kolegi.
Jego pokój znajdował się na drugim piętrze tuż obok Vladimira. Granatowowłosy otworzył drzwi i wpuścił kolegę do środka. Od razu powiało grozą. Pomieszczenie było ciemne. Ściany ciemnofioletowe a meble czarne. Idealna atmosfera dla wampira. Jednak mimo tego wszystko inne wyglądało całkiem w porządku. Może jemu bratu chodziło o kolor? Fakt, dynie postawić i będzie Halloween. Arion usiadł na łóżku i zaczął bacznie się wszystkiemu przyglądać. Był bardzo podekscytowany. Nawet nie wiedział czym. Był już u Ricardo w domu ale nie czuł takich emocji jak teraz. Victor tymczasem zdjął z siebie pelerynę i odłożył ją na oparcie krzesła. Teraz dopiero Arion zauważył jak szczupły jest jego kolega. Sama skóra i kości. Mimo dość masywnej postury do której się wszyscy przyzwyczaili, ciemnowłosy był w rzeczywistości nieco bardziej chudy niż wygląda w stroju piłkarskim oraz nosząc tę pelerynę. Spojrzał na kolegę a ten szybko odwrócił wzrok jakby bał się, że zrobił coś nieodpowiedniego. Victor tylko westchnął.
- Aż tak źle ci u mnie?- spytał i podszedł do łóżka, gdzie siedział kapitan.
- To nie to. Jestem zaskoczony, że w ogóle mnie zaprosiłeś. I to tak bez powodu.
- Bez powodu?- powtórzył ciemnowłosy patrząc prosto w błękitne oczy Tenmy.
- A był jakiś?- teraz dopiero do niego dotarło, że chamsko wpatrywał się w przyjaciela jak sęp w swoją zdobycz.
- Niezupełnie. Rodzice wyjechali a Vladimir jest dalej w szpitalu. Jakoś nie chciałem siedzieć tu sam całe dnie. A skoro jesteś kapitanem to pomyślałem, że chodź raz powinieneś u mnie być.
- Na jakiej zasadzie?- Victor zawahał się. Sam dokładnie nie wiedział dlaczego to właśnie jego zaprosił. Mógł kogoś innego ale nie, padło akurat na niego. Dlaczego? Przyjaźnili się, to fakt. Ale czy to oznacza coś więcej? Co jest dziwnego w zapraszaniu przyjaciela do siebie do domu? Fakt, że Victor był raczej skryty i wszystko dusił w sobie ale teraz... Potrzebował się komuś wygadać. To zupełnie nie w jego stylu. Czy ta choroba robi już z niego jakiegoś wariata?
- Nie ważne.- mruknął i wstał z miejsca. Podszedł do biurka i oparł się o nie. W klatce poczuł ten sam niemiły ból co wcześniej. Zapomniał na chwilę o Arionie i zacisnął rękę w okolicach mostka. Brązowowłosy widział wszystko i zaczął powoli łączyć wątki. Jednak jeszcze na nic nie wpadł. Mógł jednak od razu powiedzieć, że przyjaciela coś boli. Coś, co nie wygląda za dobrze. Nawet jak na pierwszą fazę. Wstał mi podszedł do ciemnowłosego. Chwilę nad nim stał aż położył rękę na jego plecach i spytał.
- Dobrze się czujesz? Coś cię boli?- ich wzrok ponownie się spotkał. To już drugi raz dzisiaj. Niby często patrzyli sobie w oczy ale teraz... Było inaczej. Victor lekko uśmiechnął się.
- Wszystko gra. Nie ma potrzeby...- zamknął oczy i mocniej zacisnął pięści na środku mostka. Arion od razu go złapał mimo, że przecież jest od niego mniejszy i pomógł mu dojść do łóżka. Ułożył przyjaciela na miękkiej kołdrze i okrył go kocem. Coś tak czuł, że nie jest z nim najlepiej. Przyłożył mu delikatnie dłoń do czoła i od razu poczuł jak bardzo jest ono rozpalone.
- I wszystko jasne. Złapałeś przeziębienie.- rzucił Sherwind i odetchnął z ulgą.- Już się bałem, że to coś poważnego. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- " Usiłuje to zrobić od rana ale jakoś nie mogę. Nawet nie wiesz jak bardzo to poważne...."- powiedział do siebie w myślach Victor i zamknął oczy.
- Nie ważne. Odpoczywaj. Może... Hm... Coś ci zrobię do jedzenia. Zaraz, Sylwia przygotowała mi śniadanie ale zasadniczo nie miałem czasu go zjeść. Proszę.- mówiąc to kapitan wyciągnął z plecaka czarne pudełko i położył je obok kolegi. Ten spojrzał na nie ale ponownie zamknął oczy. Ból się nasilał. Było coraz gorzej.
- Arion, przynieś mi leki przeciwbólowe...- poprosił w końcu. Dłużej tak nie dałby rady. Chłopak skinął głową i wyszedł z pokoju. Widział na blacie w kuchni różne opakowania więc przypuszczał, że Victor brał już coś wcześniej. Znalazł odpowiedni lek i wrócił do pokoju. Usiadł na krańcu łóżka i podał listek koledze. Ten z wielkim trudem wstał i wziął tabletkę a zaraz popił ją wodą i z powrotem położył się na łóżku.- Dziękuję.- wyszeptał i zamknął oczy.
- To dlatego mnie zaprosiłeś?- spytał nagle brązowowłosy. Victor otworzył jedno oko.- Widziałeś, że coś ci dolega i nie chciałeś być sam, tak? Wystarczyło powiedzieć. Zawsze bym ci pomógł. Wiesz o tym.
- Tak...
- Ale skoro już wszystko wiadomo. Ja będę się zbierał. Przyniosłem ci tu jeszcze jakieś leki na przeziębienie. Witaminę C i takie inne. Wybierz to co ci pasuje i co może pomóc. Jakbyś czegoś potrzebował to napisz do mnie. Tylko tym razem mów w prost co jest.- chłopak uśmiechnął się i wstał z łóżka. Upewnił się, że Victorowi niczego nie zabraknie i opuścił jego mieszkanie.
W drodze powrotnej nie mógł przestać myśleć o momencie, w którym ich wzrok się spotkał. Widział w oczach przyjaciela przerażenie i ból. Coś go gryzło i nie mogło to być przeziębienie. Jednak nie ważył się go o to zapytać. Widząc go w takim stanie, po prostu działał instynktownie. Nie ważne o co by go poprosił, on by to zrobił. Spojrzał w niebo. Te złote oczy po prostu nie dawały o sobie zapomnieć Arionowi. Chłopak starał się jakoś pozbierać i dojść do siebie ale bezskutecznie.
Wszedł do swojego pokoju i położył się na łóżku. Serce waliło mu jak szalone. Co się z nim działo? Nic się przecież nie działo takiego a mimo tego... Gdy myśli o Victorze, ogarnia go jakieś dziwne uczucie. Jakby coś chciał mu powiedzieć. Ale nie umiał załapać co. Westchnął i zamknął oczy.- " Co się ze mną dzieje? Victoe to mój przyjaciel i tak było od zawsze. Dlaczego czuje się w taki sposób? Dlaczego moje myśli idą w jego stronę? Nic nie rozumiem... Przecież nic nie zrobiłem..."
******
Pov. Victor
Gdy tylko Arion wyszedł, od razu poczułem ulgę. Jakoś dziwnie to wszystko wyszło. Czego sam nie rozumiem. Co się zmieniło w naszej relacji? Przyszedł do mnie jako kolega a gdy tu był... Wyglądał na zagubionego. Jakby nigdy ze mną nie rozmawiał i nawet mnie nie znał. Moja wina, że nagle mnie rozbolało? Nie, to nie to... Ale te jego oczy... Pełne współczucia i chęci pomocy mi... Nawet nie przypuszczałem, że ma taki ładny kolor tęczówki... Jezu, o czym ja do cholery myślę? Już mi na mózg padło i to solidnie. Ale z drugiej strony.. mam w nim wsparcie. Chyba nikt inny by się nie odważył do mnie przyjść. Tylko on. Jest szczery i prostolinijny więc nic w tym dziwnego. Jednak, czy na prawdę mogę na nim polegać?
******
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top