~16~

Gdy tylko Arion doprowadził się do jakiegoś ludzkiego stanu, opuścił dom przyjaciela. Już mu starczyło upokorzeń jak na ostatnie dni. Wrócił do domu, gdzie zamknął się w pokoju. Nie chciał już z nikim rozmawiać. Został sam na sam ze swoimi myślami. A te wykańczały go już do reszty. Wszystko krążyło wokół Victora. Nie ważne jak się starał, nie mógł o nim nawet na chwilę zapomnieć. Jedyne co pamiętał z ich spaceru to smocze oczy chłopaka wpatrujące się w jego oczy tak, jakby ostatni raz miały się widzieć. To sprawiało mu straszny ból. Skulił się na łóżku i starał się zasnąć. Wszystko szło na marne. Co jakiś czas zaglądała do niego Sylwia i przynosiła mu różne przekąski. Niestety chłopak kompletnie nie miał na nic ochoty. Skubał coś od niechcenia jakby to była jakaś kara. W końcu udało się jej wyrzucić kuzyna na dwór, aby przewietrzył się nieco. Mimo protestów zrobił to o co poprosiła go dziewczyna.

Przez jakiś czas kręcił się po mieście mijając znajomych. Z nikim jednak nie chciał rozmawiać. Przemierzał tak długie ulice aż w końcu doszedł na brzeg rzeki, gdzie zwykle wszyscy ćwiczyli grę w piłkę. Tym jednak razem Arion nie zastał tu całej grupy a jedynie swoją przyjaciółkę Sky oraz Pierra. Oboje byli pochłonięci dyskusją na jakiś temat. Piłka leżała tuż obok więc najpewniej naradzali się jak dana rzecz ma wyglądać. Przywoływało to dobre wspomnienia. To tu ćwiczył razem z Victorem podwójne ogniste tornado i wiele innych technik. Ale teraz to wszystko zniknęło. A może ich cała przyjaźń była iluzją? Powoli dochodził do wniosku, że to wszystko i tak nie ma sensu. Zostanie sam jak dalej będzie się tak zachowywał. Victor zniknął i nie wiadomo czy kiedykolwiek się jeszcze pojawi. A Vlad, cóż, nie ma pojęcia co dzieje się z jego ukochanym bratem. Za dużo to też nie pomoże. Może po prostu trzeba o tym zapomnieć? Może to był tylko chwilowy kaprys, który nigdy nie powinien się zdążyć? Coraz bardziej przekonywał się, że tak właśnie jest. Westchnął i schował twarz w dłonie. Jakby się nie starał nie mógł wyrzucić z głowy pięknych pomarańczowych oczu Victora. Hipnotyzowały go co sprawiało, że nawet jakby zależało od tego jego życie, to część jego serca zawsze będzie lgnąć do Blade'a by być z nim już na zawsze.

Rozejrzał się po okolicy. Zdawał sobie sprawę, że nic już nie będzie takie samo jak wcześniej. Podeszli do niego Sky i Pierre zaskoczeni zachowaniem przyjaciela. Nie często go się widywało tak smutnym i przygnębionego. Odkąd Victor odszedł z Arionem było już tylko gorzej. Oboje usiedli obok chłopaka i w ciszy razem z nim obserwowali brzeg rzeki.

- Arion, czy wszystko gra?- spytała po jakimś czasie Sky. Bardzo martwiła się o przyjaciela. Był jej chyba najbliższy ze wszystkich w drużynie. Znali się przecież prawie całe życie. Chłopak westchnął.

- Sam nie wiem Sky. Czuje się dziwnie.- przyznał i skrzyżował ręce.- Chciałbym by to coś co ściska mi serce odeszło.- ona i Pierre spojrzeli po sobie znacząco. Dalej chodzi o Victora i o tęsknotę za nim. Umówili się jednak, że trzeba wyrwać Ariona z tych rozmyśleń. Zadręcza się nimi niepotrzebnie.

- Arion, a może poćwiczymy razem?- tym razem odezwał się Pierre. On i Arion zawsze wszystko robili razem. I od początku złapali ze sobą dobry kontakt. Jadnak tym razem brązowowłosy musiał odmówić. Kompletnie nie czuł się na siłach by grać w piłkę.

- Przepraszam, ale nie mogę.- wyznał smutno.- Poproś Ricardo albo kogoś innego. Ja nie jestem na siłach....

- No dobrze...- malec spojrzał raz jeszcze na Sky i skinął głową. Wiedział, że dziewczynie uda się dotrzeć do Ariona i jakoś go pocieszyć. Jak na razie nikt mu nie był w stanie pomóc.- To poproszę Ricardo o pomoc.- rzucił i pobiegł w stronę domu kolegi. Sky tymczasem położyła dłoń na ramieniu Ariona i wyszeptała.

- Dalej się martwisz Victorem?- chłopak pokiwał głową.- Arion, nie możesz tak się zadręczać. Myślisz, że on by tego chciał? Ma na pewno jakiś powód dla którego odszedł. Może nic nie mówił, bo to dla niego ważne i nie chce, żeby mu ktoś przeszkadzał. Na pewno wszystko się wyjaśni.

- Tak myślisz?

- Ja to wiem. Po prostu spróbuj czymś się zająć co pozwoli ci się na chwilę odprężyć. Pograj w piłkę. Przecież to kochasz najbardziej. Poza tym zawsze powtarzasz, że jakoś to będzie. Wszystko się jakoś ułoży. Więc nie ma co się załamywać.- mówiąc to delikatnie pocałowała chłopaka w policzek aż ten dostał rumieńców.- Pomyśl o tym i przyjdź na trening.- dziewczyna podniosła się i obdarzyła przyjaciela ślicznym uśmiechem.- Ja już muszę iść. Do zobaczenia.

Arion jeszcze chwilę siedział na schodach aż wreszcie zrozumiał, że Sky ma rację. Musi się wziąć w garść i wrócić do normalności mimo, że nie będzie to już takie łatwe. Ale w sumie... Sky zna od zawsze i jakoś nigdy mu nie przyszło do głowy, że może jej się podoba. Często dostawał takie znaki od niej ale nigdy nie pomyślał co to może znaczyć. I teraz dopiero go olśniło. Dziewczyna musiała coś do niego czuć. I tak bycie z Victorem byłoby dziwne. Zwłaszcza, że najpewniej chłopak by tego nie chciał. Trzeba się wreszcie ogarnąć.

*****

- Wzywałeś mnie?- do gabinetu Byrona wszedł chłopak o rudych włosach i niebieskich oczach. Miał na sobie czarną bluzę oraz dżinsy. Love stał przy oknie i uważnie patrzył jak grupa nasion ćwiczy pod wodzą Victora. Miał to szczęście, że mógł ich bez problemu monitorować a w razie czego pomóc. Odwrócił się jednak do chłopaka i uśmiechnął.

- Zgadza się Sol. Mam do ciebie kilka pytań. Po pierwsze, jak sprawa rozwijaja się w Raimon'ie?- mówiąc to usiadł za biurkiem.

- Nie jest tak źle. Chociaż od odejścia Victora Arion podupadł na duchu. Na treningach ciągle siedzi na ławce. Zastępuje go Ricardo.

- Mówisz... Hm, czyli jest dokładnie tak jak mówił mi Cronos. Między nimi coś jest. To jest nie do końca dobre... Sądząc po tym co planuje szef... Hm.

- Nie bardzo rozumiem sir. O czym pan teraz mówi?

- No tak. Cronos to jeden z najlepszych graczy jakich tu mamy. Jest odpowiedzialny za Victora. Osobiście nie chce, żeby sobie coś zrobił. Pilnuje jego bezpieczeństwa. Arion i Victor specjalnie są oddzieleni od siebie. Szef chce, aby Victor skupił się tylko na tym co jest ważne a nie na pobocznych tematach. Ty mój drogi zajmij się Arionem. On musi wrócić do dawnej formy. Inaczej może być źle.

- W jakim sensie?

- Po prostu mi zaufaj. Dostałeś jakieś rozkazy od szefa, prawda?

- Zgadza się.

- A chcesz się ich trzymać? I co masz zrobić?

- Mam śledzić ruchy Raimon'a a w odpowiednim momencie ich zniszczyć. Ale ja nie umiem. To moi przyjaciele. Nawet jeśli tego szef chce. Ja się na to nie godzę. On kiedyś był inny, lepszy.

- Tak... Stare czasy...- Byron westchnął i kontynuował.- W każdym razie. Skoro jest tak jak mówisz, to możesz mi pomóc. Ja również nie spełniam oczekiwań szefa. Chcę mu pokazać, że to co robi jest złe. Nie wiem co on planuje zrobić ale wiem, że to nie będzie nic dobrego. Sol, Arion musi wrócić do formy. Możliwie jak najszybciej. Ja tu motywuje Victora. Jemu też nie jest łatwo. Nie wiem co między nimi jest ale lepiej, żeby uwierzyli, że to dla ich dobra. W razie czego kontaktuj się z Cronosem. Macie się opiekować tą dwójką. Ja w tym czasie zbadam co planuje zrobić szef. Będziecie na bieżąco wiedzieć. Tylko pamiętaj, nikt ma nie wiedzieć.- chłopak skinął głową i opuścił siedzibę Byrona. Był w szoku, że nie tylko on spiskuje na boku. Ale wiedział, że to dobra droga.

*****

Tymczasem Victor prowadził właśnie rozgrzewkę, gdy niespodziewanie odwiedził ich Beilong. Z początku usiadł sobie na ławce i obserwował chłopaków. Wreszcie zdecydował się zagadać i podszedł do Victora. Chłopak uśmiechnął się na jego widok i przybili piątkę. Razem teraz patrzyli na poczynania zespołu.

- Powiedz Victor, nie nudno ci być samemu?- spytał po długim czasie milczenia Beilong. Ciemnowłosy zesztywniał. Wiedział, że kolega zawsze wali z mostu ale to już było przesadą.

- Słucham? W jakim sensie? Nie jestem sam. Mam drużynę, przyjaciół. Nie narzekam.

- Nie w tym sensie.- zaśmiał się jasnowłosy.- Chodziło mi o bycie samemu. W sensie, że nie masz nikogo kto by się tobą zajął, pomógł gdy jest ci źle. Takie bycie razem...hm.. o, jak para.- serce Blade'a prawie stanęło kółkiem po tych słowach. Zupełnie nie rozumiał zamiarów Beilonga.

- Chodzi ci o chodzenie?- spytał ledwo opanowując zdumienie.

- No tak. Nie drażni cię to, że nie masz na tym świecie drugiej połówki?

- Nigdy o tym nie myślałem.

- Tak? Super. To może będziesz ze mną? To chyba nie taki zły układ co? Znamy się od zawsze Victor. Więc to nie będzie dziwne.

- Czy ja wiem... Nie jestem pewien czy to dobry pomysł. Mam teraz sporo na głowie i jeszcze treningi...

- Żaden problem. Przecież wszystko będzie się dziać po staremu. Tylko z tą różnicą, że będziesz mój. To raczej nic nie zmienia, prawda? I tak złożyłeś już przysięgę. Więc nie ma odwrotu.- prawda. Victor zapomniał już o przysiędze. Musi być posłuszny wobec Beilonga. Jest skazany na niego wręcz. Mimo wszystko nie chciał z nim być. Lubił go, wiadomo ale nie tak, żeby z nim być. Nawet o tym nie pomyślał.

- Beilong ja...- nie, nie może mu powiedzieć o Arionie. Z resztą nic się między nimi nie zadziało... A miał nadzieję, że jednak coś coś... Złudne nadzieję. Wiedział jednak, że gdy będzie sam i będzie ciągle myślał o ich ostatnim spotkaniu gdzie prawie się pocałowali, nigdy nie pójdzie na przód. Ciągle będzie wracał do tego momentu. I ten naszyjnik od niego. Victor ani na chwilę go nie zdejmował. Chodź tak chciał być blisko przyjaciela. Wiedział jednak, że to się po prostu nie mogło udać.- Ja...

- Nie musisz teraz odpowiadać.- przyznał po chwili jasnowłosy.- Pewnie musisz się nad tym zastanowić. Ale powiem ci jedno. Lepiej dla ciebie i Ariona żebyś się zgodził.

- C...co? Skąd o nim wiesz? Przecież nic nas...

- Jesteście przyjaciółmi. A on nie jest ci tak do końca obojętny, prawda? Więc dla jego dobra powinieneś być ze mną. No chyba, że chcesz, żeby jakaś krzywda go spotkała.- serce Victora przyspieszyło. Nigdy nie chciał w to wszystko wplątać Ariona. Nie jego. Delikatnego i dobrego. Przecież on by nie wytrzymał tego wszystkiego. Musi go chronić za wszelką cenę.

- Przepraszam Arion... Nic ci się nie stanie... Nie przeze mnie...- wyszeptał a do jego oczu napłynęły łzy. Zaraz dodał nieco głośniej.- Zgoda... Będę twoim chłopakiem... Ale obiecaj mi, że go nie skrzywdzisz....

- Tak, tak. Zostawiam go w spokoju i niech żyje jak chce. W takim razie ty musisz mi obiecać, że wykonasz każdą moją prośbę. W takim układzie nic mu nie zrobię.

- Zgoda...- Victor nie miał jeszcze pojęcia w jakie bagno właśnie wpadł. Ale jak się dowie... Będzie za późno....

******

Arion podjął już decyzję. Musiał zapomnieć o Victorze. Nie było innego wyjścia. Inaczej katowałby się nie wiadomo ile i po co? Doszedł do wniosku, że może dobrze by było dogadać się jakoś że Sky. Dziewczyna zawsze była chętna do pomocy i nie jeden raz uratowała mu tyłek. Problem leżał w tym, że Arion kompletnie nie zna się na podrywaniu dziewczyn. Bał się, że go odrzuci jak zrobi z siebie pajaca. Za namową Sylwi kupił bukiecik kwiatów i poszedł do domu Sky. Był cały spięty i po 10 razy powtarzał sobie co powinien powiedzieć ale po chwili znów zapominał.

Stanął przed drzwiami mieszkania przyjaciółki i zapukał do drzwi. Te zaraz się otworzyły a oczom chłopaka ukazała się czarnowłosa dziewczyna.

- Hej Arion. Coś się stało?- spytała mierząc go wzrokiem. Jej uwagę przykuł bukiecik kwiatków. Nie bardzo rozumiała z jakiej to okazji. Już miała przecież urodziny. Brązowowłosy zacisnął pięści i czuł jak serce staje mu w piersi kółkiem. Większe emocje niż na meczach. Starał się coś sklecić ale wyszedł z tego jedynie wielki bełkot.- Powoli Arion. Uspokój się. Nic z tego nie rozumiem.

- Sky ja... Eeeeee... To znaczy chciałbym cię zapytać czy...- jąkał się jakby zapomniał mówić. Czemu to tak opornie idzie. Cieszył się, że czegoś podobnego nie palnął Victorowi. Ten to by chyba łeb mu za to urwał.

- Arion? Co ty...

- Sky, będziesz moją dziewczyną?...- wreszcie udało się mu to powiedzieć. Cały był spięty a serce waliło mu jak oszalałe. Natychmiast pochylił się zasłaniając tym samym twarz. Zacisnął zęby. Tak bardzo bał się odrzucenia. Jednak to go nie spotkało.

- Poważnie Arion?- Sky nie mogła wyjść ze zdziwienia.- Chcesz ze mną chodzić? Ale... Dlaczego? Myślałam, że raczej nie jesteś zainteresowany... Że piłka nożna jest dla ciebie ważniejsza i...

- Wiele przemyślałem... I zrozumiałem, że byłem ślepy... Zawsze byłaś przy mnie, wpierałaś i nie pozwalałaś się poddać. Tyle ci zawdzięczam Sky...- dalej nie było już co mówić. Dziewczyna rzuciła mu się w ramiona i mocno go przytuliła.

- Jasne, że tak Arion. Nie wiem dlaczego nagle ci się odwidziało ale cholernie się cieszę.- zaraz pocałowała go w policzek. Chłopak zarumienił się i zrobił to samo. Wręczył Sky kwiaty i uśmiechnął się.

- Może pójdziemy na spacer?

Sky zgodziła się i zaraz razem ruszyli ulicami miasta. Ktoś jednak ich obserwował. Nawet na chwilę ich nie odstąpił. Gdy usiedli w kawiarni i zamówili sobie coś do picia, on w tym czasie wykonał krótki telefon.

- Chyba mamy go z głowy. Zmienił zdanie. Ma dziewczynę.

- Jesteś pewien?

- Tak, siedzą razem w kafejce. Widać, że się dogadują.

- Victor też ma już kogoś. Może uda się obejść ten projekt.

- Mam nadzieję. Do widzenia.

******

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top