~13~
- Nie może być... Przecież to...
- Cześć wszystkim!- rzucił ciemnowłosy chłopak podchodząc do zgromadzonych.- Przepraszam za spóźnienie, ale wiele się działo i trochę się zakręciłem.- zebrani przestali grać i wszyscy spojrzeli na przybysza. Jego widok nie tylko zdumiał ale i przestraszył. Jak to w ogóle możliwe. Chłopak miał włosy granatowe, zaczesane do tyłu. Tylko dwa niesforne kosmyki zwisały mu po bokach. Na sobie miał biały sweterek a pod spodem różową koszule. Spodnie zaś były czarne. Oczy, podobnie jak u Victora, przypominały smocze. Uśmiechnięty pomachał do grupki chłopaków.
- Ty jesteś...- zaczął ostrożnie Ricardo ale zawiesił głos. Nie był pewien czy dobrze powie. Spojrzał więc pytająco na Ariona, który stał w towarzystwie Sol i Gabriela. Zmierzył przybysza wzrokiem i lekko się uśmiechając podszedł do niego.
- Vlad? A co ty tutaj... Zaraz... I gdzie twoje kule? Czy wózek? Jakim cudem ty stoisz?!- mało taktowne zagranie ale chłopak nie mógł wyjść z szoku, że Vlad, który niedawno leżał jeszcze przykuty do łóżka teraz jak gdyby nigdy nic stoi tu przed nim. Na własnych nogach. Ciemnowłosy zaśmiał sie i poczochrał Ariona po włosach.
- Słodka tajemnica. Macie teraz trening, tak? Mogę się dołączyć?
- Jakim cudem? Przecież...
- Arion spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą. Już mi wolno. A właśnie. Chcę się do was przyłączyć. Wiem, że jestem starszy od was ale chcę wam pomóc. Wiem co się stało z Victorem. Że już tu nie chodzi do szkoły. Nie raczył mi powiedzieć nawet gdzie znika na całe dnie. Ale cóż, od dziecka taki był. Chodził własnymi ścieżkami. Widziałem wasz mecz. Nie było to czego oczekiwałem od Raimon'a, ale cóż. I z góry przepraszam was za mojego brata. Podobnie jak wy nie mam pojęcia co mu odbiło. Może to hormony. Kto go tam wie. Kto jest kapitanem?- wszyscy wskazali na chlopaka z czerwoną opaską na ramieniu.- Arion? A ja myślałem, że Ricardo.
- Już nie.- odezwał się muzyk.- Teraz Arion jest naszym głosem serca i rozsądku. Chodź w ostatnim czasie nie jest z nim najlepiej.
- Ricardo...- warknął błagalnie do przyjaciela Sherwind. Nie chciał by znów to uczucie tęsknoty do niego wróciło. Na szczęście nikt nie pociągnął dalej tematu.
- Dobrze. Zatem czy mogę do was dołączyć?- to było dość ciekawe. Vlad jest przecież od nich starszy i raczej nie może tak po prostu z nimi grać. Arion wiedział, że jest świetny w piłce nożnej ale lata temu w nią ostatnio grał. Bał się czy w ogóle podoła.
- Jesteś pewien?- spytał słodko.- Bo nie wiem czy się na to zgodzą sędziowie.
- Mi chodziło, że dołączę do was jako trener. Mark powiedział, że ma jakieś sprawy na głowie i nie będzie obecny przez jakiś czas. Może taki jak on nie jestem, ale równie dobrze uczę. Sporo ludzi pszeszkoliłem w tym mojego brata. Więc, co wy na to?
Nie było żadnych sprzeciwów. W końcu zostaliby bez trenera. A skoro nadarza się okazja, by ćwiczyć i to w jakiś nowy sposób, to trzeba to wykorzystać. Vlad szybko się przyzwyczaił do chłopaków i od razu był w stanie powiedzieć kto jest ile w stanie zrobić. Faktycznie jego ocena pokrywała się z faktycznymi umiejętnościami zawodników, przez co kierował nimi bezbłędnie. Nawet Ricardo był pełen podziwu. Wiedział o bracie Victora ale nie widział go na oczy. Byli do siebie podobni. Jasne, Vlad był bardziej otwarty i miły w porównaniu do Victora. Te jego tajemnice i dziwne zachowania budziły podejrzenia. Ale w końcu przyjaźnili się z nim. Przywykli.
******
Tymczasem Victor musiał poznać swoich nowych kolegów z drużyny. Znał możliwości tylko niektórych z nich. A żeby dobrze nimi dowodzić musiał znać każdego bardzo dobrze. Dlatego na początek zorganizował zwykłą rozgrzewkę. Przyglądał się każdemu z osobna. Podobnie jak Vlad dobrze potrafił ocenić możliwości zawodników. W pewnym momencie podszedł do niego Cronos. Jak zwykle uśmiechnięty usiadł obok przyjaciela i spojrzał na drużynę. Brakowało mu tego widoku. Wszyscy spokojnie, bez presji ćwiczyli i nawet byli z tego powodu zadowoleni. Gdy Beilong był jeszcze ich kapitanem, na nic im nie pozwalał. Był wręcz okrutny. Maglował ich od rana do nocy ale nikt nie przeciwstawił się mu. Victor mimo, że go trochę przypominał był zupełnie inny. Pozwalał na swobodę przez co od razu zyskał przychylność innych.
- Tęskniłem za tym.- rzucił nagle Cronos zamykając oczy i wsłuchując się w dźwięk piłki odbijającej się od murawy. Victor spojrzał na niego zaciekawiony.
- Za czym? To zwykły trening.
- Dla ciebie. Dla nas to zawsze kojarzyło się z bólem, krwią i siniakami.- przyznał brązowowłosy.- Beilong to straszny tyran. Nie jeden trafił przez niego do szpitala w nieciekawym stanie. Wszyscy się bali, że będąc jego przyjacielem będziesz taki sam. Nawet nie wiesz jaka to ulgą, że tak nie jest.
- Beilong był tak okrutny dla was?- Victor nie mógł sobie tego jakoś wyobrazić. Jasne, zawsze był od niego silniejszy i pewny siebie ale nigdy go nie uderzył. Co więc w niego wstąpiło?
- Tak. Ale ten etap mamy za nami. Cieszę się, że cię znów widzę Victor. Na prawdę. Ale uważaj na siebie. Nie bierz na siebie więcej niż możesz.- wstał z ławki i poszedł trenować.
Po pierwszym pseudo meczu Victor ustalił już kto ma jakie predyspozycje. Teraz wystarczyło zmienić ich ustawienie i z każdym porozmawiać o jego umiejętnościach. Nie wiedział, że bycie kapitanem jest takie trudne. Jak Arion sobie z tym radzi? Niespodziewanie do Victora podszedł wysoki blondyn. Ubrany był w szary garnitur z czerwonym krawatem. Włosy miał dość długie złapane w kucyka swobodnie opadające na lewe ramię mężczyzny. Końcówki były zaś turkusowe. Uśmiechnął się do Victora i położył mu rękę na ramieniu.
- Cześć Victor. Jak się czujesz?- spytał i rozejrzał się po drużynie.- Widzę, że dobrze sobie radzisz. Jak ich znajdujesz?
- Są bardzo silni. Cronos opowiadał mi co robił Beilong. Ich poprzedni kapitan.
- Ach tak. Był bezwzględny.
- A kim jesteś? Bo jakoś cię nie kojarzę. Nie pamiętam, żebym cię tu widział.- mężczyzna uśmiechnął się.
- Jestem Byron Love. Szef tego miejsca. A przynajmniej zastępuje mojego przełożonego. Nie zawsze może być tam gdzie jest potrzeby. Dlatego ja go zastępuje.
- Czyli to ty jesteś za nas odpowiedzialny?
- Zgadza się. W razie czego do mnie przychodzicie z problemami. Chciałem cię poznać. Wiele o tobie słyszałem. Wszystko w porządku? - Victor zmieszał się. Czy powinien powiedzieć o swojej chorobie Byronowi? Czy to raczej zły pomysł? Na razie postanowił jednak nic nie mówić.
- Tak, wszystko w porządku. Proszę wybaczyć ale muszę iść zastanowić się nad ustawieniem drużyny.
- Jasna sprawa. W razie czego możesz do mnie przyjść.- blondyn uśmiechnął się i posłał znaczące spojrzenie do Cronosa, który stał niedaleko i wrócił do swojego biura.
*****
Vlad bardzo dobrze wczuł się w rolę trenera Raimon'a. Dobrze zarządzał drużyną i dzięki czemu wielu z nich odkryli w sobie nowe pokłady talentu. Wszyscy oprócz Ariona, który dalej siedział zmieszany na ławce zaraz za trenerem. Jego obecność przypomniała mu po raz kolejny o Victorze. Tak za nim tęsknił, że nie potrafił już racjonalnie myśleć. Vlad widział to. Widział, że chłopak czymś się zadręcza. Pamiętał jak kiedyś będąc w szpitalu Victor mu powiedział, że Arion jest bardzo oddanym przyjacielem. I zawsze o niego dbał. Skojarzył, że to właśnie za nim tęskni brązowowłosy. Wyciągnął więc telefon z kieszeni i wysłał sms'a do brata, by ten zjawił się na kolacji w domu. Miał nadzieję, że w ten sposób Arionowi poprawi się humor. Nie miał jednak pojęcia, że to co zrobił będzie miało smutne konsekwencje.
Gdy tylko trening dobiegł końca, a drużyna prawie całą się rozeszła, Vlad podszedł do Ariona, by go poinformować o swoim pomyśle.
- Arion, masz jakieś plany na dzisiaj?- chłopak pokręcił przecząco głową.
- Nie mam. Będę jak zawsze siedział w pokoju pokoju nie zasne.- wyznał po chwili.- A co?
- Chcesz może do mnie wpaść?
- Do ciebie?
- No tak. Coś nam dobrego przygotuję. Poza tym chce z tobą porozmawiać. Widzę, że coś jest nie tak. Nie takiego cię zapamiętałem. Chcę ci pomóc. Skoro teraz jestem trenerem to na mnie spoczywa ten obowiązek.- mówiąc to położył na ramieniu chłopaka rękę.- Nie musisz się niczego wstydzić. Pamiętaj. To jak, dasz się namówić?- Arion zawahał się przez chwilę. Nie był pewien czy chce iść do domu Vlada i Victora. Wspomniana jeszcze z szczęśliwych chwil wrócą a on znów się jak małe dziecko rozklei. Ale może to i dobrze? Może dowie się czegoś na temat Victora.
- No dobrze. Wpadnę do ciebie potem.- rzucił i lekko się uśmiechnął.
- To super. Potem cię odprowadze.- mówiąc to Vlad pozbierał swoje rzeczy.- To do zobaczenia.
****
Około godziny 18 Arion zdobył się na odwagę i udał się do domu kolegi. Miał straszną tremę. Niby znał Vlada i wiedział, że ten go bardzo lubi ale z drugiej strony... Co się stanie jak spotka tam Victora? To w końcu jego dom i to niby nic dziwnego ale bał się tego spotkania. Ostatnio go źle potraktował i dobrze to pamiętał. Ale mimo to, chciał go ponownie zobaczyć.
Zapukał ostrożne do drzwi posiadłości Blade'ów i zaraz został zaproszony przez Vlada. Chłopak był ubrany tak samo jak wcześniej. Z tym szczegółem, że miał jeszcze na sobie fartuch. Zaprosił go do kuchni gdzie czekały już na niego przekąski w postaci owocowych szaszłyków. Chłopak usiadł do stołu i gdy tylko upewnił się, że Victora nie ma w domu, nieco się odprężył. Mógł teraz swobodnie porozmawiać z Vladem nie przejmując się, że nagle pojawi się młodszy brat.
- Dziękuję za zaproszenie.- zaczął po dłuższej przerwie Arion.- To miło z twojej strony.
- Ależ nie ma sprawy. Chciałem, żebyś się trochę rozweselił. Dzisiaj wyglądasz marnie. Moja mama zawsze powtarzała, że jak zjesz coś smacznego to zapominasz o wszystkich troskach. Dlatego specjalnie dla ciebie przygotowałem moją specjalność. Zgodzie z przepisem mojej mamy.- mówiąc to podał Arionowi sporą miskę Ramenu.- To danie kochał Victor jak był jeszcze mamy. Kiedyś codziennie dla niego gotowałem. Od czasu wypadku przestałem. Ciągle byłem w szpitalu. Chyba już zapomniał o tym nawet. Szkoda.- chłopak wrócił do kuchnki, żeby i sobie nałożyć porcje. Zaraz zajął miejsce na przeciwko Ariona. Obaj w ciszy konsumowali obiad, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Vlad jakoś specjalnie się tym nie przejął. Kazał poczekać brązowowłosemu a sam poszedł otworzyć. Po chwili wrócił w towarzystwie...
- Victor?!- Arion aż wstał na baczność na widok chłopaka. Ten był równie zaskoczony. Spojrzał na Vlada, który uśmiechał się szyderczo.
- Zaprosiłem go na kolację. To będzie jakiś problem?
- Tak!- warknęli obaj chłopcy patrząc sobie w oczy.
- Aż tak? Dlaczego? Jesteście przecież najlepszymi przyjaciółmi. Chyba się lubicie nie?- tamci nieodpowiedzieli. Arion wrócił do jedzenia i specjalnie ustawił się tyłem do Victora. Tan skrzyżował ręce i murknął do brata.
- Słaby ten żart. Po co mnie wezwałeś jak on tu jest?
- Przeciez powiedziałeś, że się przyjaźnicie. I bardzo go lubisz. To co ci teraz odbiło? I jemu też?
- Nie twoja sprawa bracie. Ja wracam do swoich. Jakbyś coś chciał to dzwon. Ale nie sprawdzają mnie i Ariona w jednym czasie, jasne?
- Dlaczego?- tym razem głos zabrał sam Sherwind. Bracia spojrzeli na niego zaskoczeni. Nie mysleli, że ten coś usłyszy.- Zostawiłeś mnie na pastwę losu, potraktowałeś nieludzko. I dalej to ciągniesz? Ja cię nie poznaje Victor. Stałeś się okropny. Bawisz się mną jak zabawką. Mam tego dość!- chłopak odwrócił się do braci i schował twarz w rękach. Wiedział, że tak się stanie jak zobaczy Victora. Że znów wrócą wspomnienia. Vlad spojrzał z wyrzutem na brata i trzepnął go po głowie.
- Debilu, co ty narobiłeś? Masz go przeprosić ale to już.- warknął i popchnął go do Ariona.
- Zdurniałeś? Niby za co?
- Za to, że go skrzywdziłeś. Ale już. Proszę bardzo, jeden z drugim macie iść na spacer i się pogodzić.
- A ja ci chciałem dać prezent....- mruknął Arion podnosząc głowę. Victor spojrzał na niego kompletnie ogłupiały. Nic już w tym momencie nie rozumiał.
- Jaki prezent?- spytał ostrożnie. Brązowowłosy westchnął i wyjął z kieszeni bluzy jakiś łańcuszek, na którym coś się znajdowało. Podał go chłopakowi i znów schował twarz. Victor wziął do ręki naszyjnik a jego zdziwienie było ogromne. Na łańcuszku były przyczepione dwa kryształki: jeden niebieski a drugi fioletowy a razem tworzyły serduszko. Vlad podszedł do brata i zajrzał mu przez ramię co takiego dostał. Od razu połączył fakty i zrozumiał co się tu dzieje. Uśmiechnął się i poklepał Victora po plecach.
- Weź go na spacer. Serio mówię. Musicie chyba pogadać.
Vlad miał rację. Oni po prostu musieli porozmawiać. Arion ma prawo wiedzieć co się dzieje. Oczywiście to co mu Victor powie. Nie będzie to prawda, bo na to się nie zdobędzie. Ale żeby chociaż już o nic nie pytał. Westchnął i złapał Ariona za rękę i razem wyszli z mieszkania. Oczywiście zaraz Victor go puścił. Szli w niewielkiej odległości od siebie i rozgladali się po okolicy. Problem był, gdyż brązowowłosy ciągle chciał się do Victora przytulić a ten go ciągle odpychał. Chciał trzymać go na dystans. Bał się, że jak go zacheci to potem nie da mu spokoju. Nie przyjął prezentu. Oddał go Vladowi. Na nieszczęście Arion to widział i bardzo mu się przykro zrobiło. Chciał dobrze a jak zwykle źle wyszło.
Zaszli do pobliskiego parku i stanęli nad brzegiem jeziorka. W tafli odbijał się jasno świecący księżyc oświetlając wszystko swym bladym blaskiem. Wiał przyjemny wietrzyk, który rozwiewał chłopakom włosy.
- Odprowadze cię potem do domu.- oznajmił Victor zamykając oczy. Arion spojrzał na niego. W dalszym ciągu był smutny. Nic nawet nie odpowiedział. Tak bardzo chciał przytulić przyjaciela i powiedzieć mu jak bardzo za nim tęskni a nie może. Pokiwał tylko głową i ukucnął nad taflą wody.- Co robisz?
- Nic takiego. Kiedyś wyłowiłem tu śliczną perłę.
- W jeziorze? No weź, to nie jest możliwe.
- Ktoś ją tam wrzucił najpewniej. Ale piękna była. Chciałbym ci ją pokazać.- nastała cisza. Victor wiedział, że nadszedł czas by z nim pogadać. Westchnął mi usiadł obok chłopaka.
- Arion, przepraszam Cię. Za moje zachowanie, za wszystko w zasadzie.- zaczął Blade.- Wiele się dzieje w moim życiu i muszę się z tym uporać.
- To znaczy, że wrócisz do nas?- głos Ariona przepełniony był nadzieją. Ciemnowłosy pokręcił przecząco głową.
- Na razie nie. Nie mogę. Mam pewnie zobowiązanie wobec nowej drużyny. Musze je wypełnić. Inaczej nigdy się nie wyplącze się z tego. Wybacz.
- Rozumiem... Ale... To poważne? To zobowiązanie?
- Nie, nie. Spokojnie. Nie martw się.
- To może będziemy się spotykać? Skoro przyszedłeś do Vlada bez problemu. To może i ze mną się spotkań? Pogramy sobie, tylko we dwoje. Nikomu nic nie powiem, obiecuje.- Victor zawiesił się. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Chciał spotkać się z nim w normalnych warunkach ale wiedział, że to nie jest takie proste. Pokiwał tylko głową. Ten jeden raz może to zrobić.
- Dobra. Jutro się jeszcze spotkamy. Potem nie będę już miał tak czasu.
- Zgoda. Dziękuję.- Arion lekko się uśmiechnął. Wstali i ruszyli powoli w kierunku domu chłopaka. Robiło się już coraz chłodniej. Victor wyraźnie widział, że jego towarzysz marznie ale bał się cokolwiek zrobić. Stanął nagle i spojrzał na niego. Mózg mówił mu nie ale serce tak. Westchnął i kilka razy przeklnął się w duszy.
- Nie mogę już na to patrzeć. No chodź.- mówiąc to rozłożył ręce jakby na coś czekał. Arion zmierzył go wzrokiem. Nie rozumiał zachowania przyjaciela.
- O co ci...
- No chodź się przytulić. Tego ciągle ode mnie chciałeś prawda?- chłopak skinął głową i powoli podszedł do Victora i delikatnie go objął w pasie. Cały był rozpalony. Victor czuł to nawet przez bluzę. W końcu i on objął przyjaciela i oparł na nim głowę. Nagle poczuł miarowe bicie serca Ariona a z każdą chwilą kiedy stali wtuleni w siebie, przyspieszało. Przestraszył się, że te mu może nagle wyskoczyć z ciała. Nie miał jednak odwagi go puścić. Arion trzymał go kurczowo jakby bał się, że to może być ich ostatni raz kiedy się widzą. W końcu Victor nie mógł tego znieść i odkleił od siebie brązowowłosego.- Dobra, starczy tego.- rzucił lekko poddenerwowany.- Uciekaj do domu ale już.
- Ale...
- Arion, proszę cię. Idź już. Odprowadziłem cię pod same drzwi. Nie marudź już.- mówiąc to schował ręce do kieszeni.
- Ale jutro przyjdziesz?
- Tak, obiecałem ci to przecież. Do zobaczenia.- nic więcej nie mówiąc, Victor ruszył w kierunku swojego domu. Arion tymczasem jeszcze chwilę stał na ganku i patrzył w miejsce gdzie przed chwilą był jeszcze Victor. Położył dłoń na oszalałym sercu i cicho mruknął.
- Na prawdę go kocham.... Ale nie umiem mu tego powiedzieć....
****
Victor wrócił do domu cały rozemocjonowany. Wszedł do kuchni i zaczął czegoś gorączkowo szukać. Vlad siedział sobie w salonie i oglądał telewizję. Odwrócił się do brata i śledził jego poczynania. Nie bardzo wiedział co ten chce uzyskać przeszukując garnki.
- Co robisz?- spytał w końcu nie mogąc się nadziwić starszy brat.
- Szukam czegoś.- odparł niewzruszenie Victor.
- To widzę. Ale czego?
- Tego wisiorka Ariona.
- Chcesz mu go oddać? Powiedziałeś, że nie będziesz tego nosić. Że jest brzydki. Osobiście tak nie myślę, ale co tam moje zdanie.
- Po prostu powiedz mi gdzie on jest.- nalegał Blade.
- Wyrzuciłeś go prawie do kosza. Dobrze, że go zabrałem. Ja go mam. Chcesz go? Ale co chcesz z nim zrobić?
- Założyć.- warknął i podszedł do brata. Ten wzruszył ramionami i oddał mu przedmiot. Victor założył go i schował pod bluzkę. Rzucił jeszcze krótkie "dziękuję" i poszedł do swojego pokoju. Vlad natomiast uśmiechnął się i skrzyżował ręce.
- Oj Victor. Ty to nigdy się przed sobą nie przyznasz co czujesz. Arion nie jest ci obojętny. Wszyscy to zobaczą. I ty też musisz, bracie.
******
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top