Rozdział 16
Przynajmniej przez chwilę to spotkanie wyglądało tak cudownie. Arion po wahaniu podszedł do ukochanego i mocno go przytulił. Chyba jeszcze nigdy tak bardzo tego nie chciał. Nie widział się z Blazem tak długo, że nawet zapomniał jak to jest. Tuląc się do klatki ukochanego zamknął oczy nasłuchując jedynie bicia jego serca.
- Cudownie widzieć ich jako parę.- skomentował uroczy obrazek Beilong, który oparł się o ścianę.- Może nie było warto aż tak panikować?
- Tak, może i tak.- przytaknął Sol z uśmiechem.- Przynajmniej nie będę się już musiał całować w dziwnych okolicznościach.
Na te słowa Victor drgnął. Jakie całował? Z kim? Chodzi o jego Ariona? Nie, on by nigdy nikogo nie pocałował... A co on sam odwalał przez ten czas? Też całował się z Beilongiem... Ale czemu akurat to, że Sherwind to robił go tak bardzo zabolało?
- Chwilka.- lekko odsunął brązowowłosego od siebie. Pozostała dwójka od razu zauważyła, że coś jest nie tak. W duchu zaczęli się modlić, żeby nic poważnego z tego nie było.- Całowałeś się z Sol? - spojrzał na niego lekko zaskoczony. Siebie jeszcze rozumiał, ale jego?
- Em... No wiesz... Zostawiłeś mnie samego na tak długo i to bez żadnych wieści. Myślałem, że ci się znudziłem, albo że masz kogoś na boku...- przyznał chłopak.- Więc... Sol się mną opiekował, bo dowiedział się w jakim stanie jestem. To przyjaciel a że w pewnym momencie jego dobroć serca mnie ujęła i chciałem mu się jakoś odwdzięczyć to tak wyszło....
- Nawet chciał się ze mną przespać.- zauważył rudowłosy.- Ale spokojnie, do niczego nie doszło.
Jakie przespał?! Co do cholery Arion sobie wymodził w tej łepetynie?! Czemu ten idiota...
- Proszę? Arion czyś ty na głowę upadł?!- teraz Victor nad sobą już nie panował. Już nawet nie chodziło o to co Arion zrobił. Zabolało go samo to, że zrobił dosłownie to samo, ale jego powód był totalnym kretynizmem. Po prostu chciał zapomnieć o ukochanym... Chciał zobaczyć czy kocha jeszcze Beilonga, który kiedyś go tak bardzo skrzywdził. Czemu dalej by miał go kochać? Tak, dalej się przyjaźnią ale nic więcej. Przez chwilę wydawało mu się, że jednak jest coś więcej.- Ty mnie do cholery zdradziłeś?!- od razu Beilong i Sol podskoczyli. Oj nie dobrze. Przecież miało się wszystko naprawić, czemu...
- Że co? Victor! Dobra, całowałem się z nim ale to nic nie znaczyło!- Arion nie da przecież tak łatwo sobą manipulować. Przecież to była jego obrana jedynie.- Byłem załamany potem jak nagle wyjechałeś bez słowa. Wiem, karteczka, ale to nic nie mówiło do cholery! Byłem pewien, że masz kogoś i do niego pojechałeś! A jak inaczej miałem myśleć?!
-No nie wiem no! Chciałem coś sprawdzić a przy okazji potwierdziła się moja teoria! Te moce dalej są w nas! Beilong wiedział gdzie znajdę Axela i to z nim rozmawiałem co możemy zrobić! Rozumiesz to?!
- Ej, przestań wyżywać się na Arionie, dobra?- nagle do rozmowy włączył się białowłosy. Nie mógł już tego wszystkiego słuchać.-Nie jesteś lepszy Victor, też się ze mną całowałeś i jakoś o tym zapomniałeś. Tam samo chciałeś iść ze mną do łóżka. Przestań się drzeć. Takie dajesz argumenty, że na prawdę zaraz ja cię uduszę.
Wzrok chłopaków powędrował nagle na Ariona. Biedny nie mógł znieść tego i przywalił z liścia Victorowi. Takie oskarżenia to nie pod jego adresem. Nie robił tego dla zdrady, ale żeby nieco ochłonąć i dojść do siebie. Nie traktował tego w inny sposób.
- Myślałem, że będzie jak dawniej, ale chyba ty tego nie chcesz co Victor? Miałem rację, że poszedłeś do innego. Do osoby, która cię zraniła. Nie wiem jak można być takim idiotą.- warknął i ze łzami w oczach wyszedł na balkon. Chłopaki spojrzeli po sobie. To już chyba nie ich bajka. Od razu ruszyli do drzwi.
- A wy gdzie?- nieco ogłuszony Blade spojrzał na przyjaciół.- Tak po prostu uciekacie?
- A co myślałeś? To już nie nasza kłótnia. Wy macie do siebie pretensje i wciągnęliście w to nas.- mruknął Beilong.- Ale teraz powinniście zostać sami i ze sobą porozmawiać. Tak trzeba Victor. Kochasz go mimo wszystko, prawda? Idź do niego i z nim o tym pogadaj. Wyjaśnij na spokojnie co tobą kierowało.- westchnął i razem z przyjacielem wyszli z mieszkania zostawiając granatowowłosego samego z problemem.
Chłopak zerknął od razu na balkon. Miał nadzieję, że Arion jednak nie skoczył. Stał jedynie oparty o barierki i patrzył w przestrzeń. Nie rozumiał tego co właśnie się stało. Victor... Kłamał... Miał Beilonga na boku, ale wciąż utrzymuje że chodziło o coś innego. Jak może mu teraz zaufać? I czy w ogóle chce to zrobić?
Po długiej chwili wahania Blade wyszedł na balkon do Ariona. Chłopaki mają rację, musi to wszystko mu wyjaśnić, żeby chociaż trochę załagodzić sytuację. Oparł się o barierki obok. Po chwili spojrzał na ukochanego. Od razu widać, że płakał. Nie... Nie mógł na to patrzeć, kocha go a to przez niego płacze...
- Arion ja...
- Daruj sobie.- warknął brązowowłosy wycierając resztę kropelek.- zdradziłeś mnie z Beilongiem. Wiesz jak ja się teraz czuję?
- To nie tak Arion... Chciałem coś sprawdzić... Beilong mi pomógł, ale nie umiałem zapomnieć o tobie... Ta moc...
- A ty znów o tym! Nie ma żadnej cholernej mocy! Po prostu masz mnie dość!- zaraz wrócił do mieszkania i poszedł do łazienki dalej wypłakiwać łzy. Blade westchnął smutno. Musi odczekać zanim znów z nim pogada. Ale musi to zrobić, inaczej na prawdę będzie źle....
*****
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top