Rozdział 9
Następnego ranka Adrien był niewyspany, ale szczęśliwy. A to przecież najważniejsze! Pomógł zasnąć małej rudowłosej dziewczynce oraz Marinette. Sprawił, że ciemnowłosa zaufała mu i prawdopodobnie będzie mógł jej pomóc. Przeciągnął się i żeby nie straszyć dziewczyn swoją piżamą, przebrał ją w koszulę i dżinsy. Wyszedł z pokoju w tym samym czasie co Lena, która na jego widok uśmiechnęła się szeroko. Podniosła wysoko swoje małe rączki i podskoczyła. Miała na sobie uroczą piżamę w małe biedronki. Adrien uznał, że dziewczynka jest niewyobrażalnie urocza i słodka, również się do niej uśmiechnął. Wtedy dziecko dostało kopa radości. Podskoczyło jeszcze raz i pobiegło w jego stronę wtulając się w prawą nogę.
- Ceś, Ceś!- Krzyczała uradowana w jego stronę, a chłopak spojrzał zdziwiony na jej rudy czubek głowy. Rozczochrał go z myślą, że kiedyś i on planował takie szkraby ze swoją narzeczoną.
- Witaj.- Powiedział, a jak go puściła, kucnął, aby móc spojrzeć w jej lazurowe oczy.- Pewnie szłaś do mamy.- Powiedział, a ona kiwnęła główką. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do sypialni Marinette. Obudzenie kobiety zostawił tej młodej damie, ale postanowił na obie poczekać. Oparł się o ścianę i nasłuchiwał. A było co nasłuchiwać, krzyki tej małej rudej pewnie słyszeli nawet w Rosji. Mari wyszła już ubrana w dżinsy do kostek, dwukolorowe skarpetki i białą koszulę, co przy dwuletnim dziecku nie było pewnie dobrym wyborem. Podniosła wzrok na zielone tęczówki swojego przyjaciela, któremu postanowiła zaufać. Zwątpiła w siebie prawie, że od razu. Złapała Lenę za rączkę, wyszeptała jakieś ciche przywitanie i uciekła ubrać córeczkę. Mężczyzna wpatrywał się w to z niedowierzaniem. Po tym jak wczoraj mi zaufała. Jak wszystko mi powiedziała? Westchnął zastanawiając się nad zachowaniem ciemnowłosej.
- Czekam z jadalni! - Krzyknął i ruszył po schodach na śniadanie, które po raz pierwszy od dawna nie będzie jadł w samotności. Był z tego taki szczęśliwy, chociaż musiał czekać na dziewczyny pół godziny. Marinette pomagała wybrać ubranie Lenie, a że dziewczynka ma bardzo wysublimowany gust, trochę to trwało. W końcu rudzielec zdecydował się na czarne krótkie spodenki, pod nie tęczowe rajstopki i białą bluzeczkę w różowe paski. Strój prawdziwej damy. Kiedy zeszły na dół, Marinette widziała, że Adrien już powstrzymuje śmiech na widok małej modelki i chociaż musiała się zgodzić, że Lena, która szła niczym księżna na bal, wyglądała komicznie, to musiała zgromić go wzrokiem, zapominając na chwile o nocnych zdarzeniach. Na chwilę. Po chwili znów spuściła wzrok, włożyła Lenę do dziecięcego krzesełka, który chłopak widocznie załatwił w ciągu jednej nocy. Czemu i jak, nie wiedziała i nie rozumiała. Najpierw nakarmiła ją, ciesząc się jak za każdym rankiem, że jej kochana córeczka lubi próbować nowych smaków, a jedyną wadę jaką ma to jest, niestety, zbyt ufna. Przedszkolanki non stop muszą jej pilnować, bo już dwa razy prawie poszła z obcymi. A tyle razy jej tłumaczono.
Następnie sama zjadła omleta z syropem klonowym, unikając wzroku zirytowanego odrobinę blondyna, który już naprawdę zaczął robić zabawne pozy. Aż Lena zaczęła go naśladować myśląc, że to jakaś śmieszna zabawa. W końcu zjadła, zerwała się z krzesła tak szybko, że omal się nie przewróciło, wyjęła córkę z jej krzesełka i poszła do korytarza, aby zacząć ją ubierać.
- Muszę wyjść wcześniej, niż ty zazwyczaj, wiesz, zaczynam wcześniej, a jeszcze Lenkę trzeba zawieść do przedszkola.- Powiedziała, zawiązując czarne tenisówki, jednocześnie, szukając wzrokiem różowej bluzy. Chłopak podszedł do nich, podał im te nakrycie i cicho westchnął.
- Zawiozę was.- W tym stwierdzeniu była cicha prośba. - Też muszę być wcześniej.- Dodał. Marinette spojrzała na niego chcąc już odmówić, kiedy z jej rąk wyrwała się Lena. Podbiegła do blondyna, krzycząc radosne "Tak!" i wprawiając kobietę w dezorientację. Jak Adrien przekonał do siebie to dziecko w ciągu jednej nocy? Zadawała sobie w myślach to pytanie, patrząc skołowana na chłopaka ubierającego jej dziecko.
- Mamo.- Usłyszała proszący ton córki i westchnęła zrezygnowana. Jakkolwiek przekabacił na swoją stronę jej dziecko, nie może ulec tylko dlatego, że...- Maaaaaamooooo, Plooooseeeee.- Zrobiła błąd, spoglądając po tych słowach w niebieskie oczy córki. Przecież nie mogła im odmówić.
- No dobrze.- Powiedziała niepewnie, patrząc na Adriena, zawiązującego czarne sznurówki. A następnie sięgnął po jej płaszcz i przytrzymał tak, aby mogła w prosty sposób go włożyć. Mimowolnie kąciki jej ust delikatnie się uniosły, gdy pomyślała, że Nat od dawna tak nie robił i zgrabnie wsunęła ręce w rękawy. Zapięła się, odgarnęła włosy i z Leną przy boku wyszła. Dziś znów pojechali czarnym BMW. Na pytanie Leny "ile aut?", odpowiedział, że trzy: BMW, Audi i Mitsubishi. Jego ulubionym było Mitsubishi i jeździł nim na wyjątkowe okazje oraz kiedyś na pewno razem gdzieś pojadą tym samochodem. Dziewczynka oczywiście ta odpowiedź usatysfakcjonowała, a Marinette pomyślała, że zwariował. Nie przyszło jej na myśl, że chłopak nieświadomie spełniał swoje marzenia o dzieciach, które planował z Kagami.
Po oddaniu dziecka do przedszkola chwile stali pod budynkiem, aż kobieta zaczęła się niecierpliwić. Adrien wziął kilka wdechów na odwagę, spojrzał na nią z postanowieniem w zielonych tęczówkach.
- Powinnaś powiedzieć o tym Alyi.- Powiedział, a Mari zmarszczyła i zaprzeczyła ruchem głowy. Położyła dłoń na jego, którą trzymał na kierownicy. Poczuł przyjemne dreszcze na całym ciele.
- Nie mogę. Czy ty widzisz jacy są teraz z Nino szczęśliwi? Czemu mam niszczyć im to szczęście? W końcu udało im się począć dziecko!-Powiedziała. Chłopak westchnął.
- A na mnie jaką miałaś wymówkę? Czemu mi nic nie powiedziałaś?- Spytał z żalem w głosie, odwzajemniając jej uścisk, jakoby bał się, że cofnie rękę.
- Ja... Przecież Kagami...- Zaczęła niezdarnie, ale wiedziała, że to żadne wyjaśnienie. Chłopak już dawno pogodził się z odejściem narzeczonej. Chciała wyrwać swoja dłoń, ale chłopak był znacznie silniejszy, więc jedynie spojrzała na swoje kolana.- To była moja wina. To wszystko co robił, bo go zdenerwowałam.
- A gdyby uderzył Lenę?- Czuł jak jej ciało sztywnieje po tym pytaniu. Przez krótką chwile bał się odpowiedzi, którą może usłyszeć.
- To... Nigdy nie podniósł nawet ręki na nią. Była... Jest jego małą księżniczką.- Wyszeptała, a Adrien odetchnął z ulgą. To tłumaczy czemu ta dziewczynka jest taka... Niewinna. Pomyślał i odpalił auto. Ruszył w stronę pracy.
- Dziś dzwonię po prawnika. Umówię nas pod koniec tygodnia, a jeśli chodzi o psychologa...- Spojrzał na nią kątem oka, ale od razu wrócił do pilnowania drogi. Zdążył zauważyć, ze zbladła. Westchnął.- Wiem, że się boisz, ale Mari, pamiętaj, ja będę z tobą do końca. Pomogę ci.
- Dobrze.- Odpowiedziała ku swojemu i jego zaskoczeniu. Podniosła wzrok z kolan na przednią szybę. Zauważyła, ze chłopak ma brudną szybę oraz, że, drzewa które rosły po bokach wydają się ładnie zielone. Patrząc prosto na drogę, którą jechali, czuła jakby patrzyła w swoją przyszłość. Oby nie, brudną i zieloną po bokach. Ładnie zieloną... Pomyślała. - A psycholog wtedy jak najszybciej? Ale skąd wezmę pieniądze? Jestem pewna, że Nataniel wszystkie karty poblokował...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top