Rozdział 8

 Marinette w swoich ubraniach znalazła swoją ulubioną piżamę i to ją ubrała. Czarna piżama w czerwone biedronki przypominała jej czasy, kiedy Nataniel jeszcze tyle nie pił, a jej życie nie było usłane bólem i łzami. Spojrzała na podwójne łóżko, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatnio spała w takich luksusach. Gładko weszła pod kołdrę i zasnęła prawie natychmiast, ponieważ od dawna nie miała szans na sen w wygodnej pozycji i spokojnych warunkach. W tym czasie Adrien spał od dawna, przykryty po sam czubek głowy, więc gdy Lena obudziła się w środku nocy i nie chciała budzić miłego gospodarza nie rozpoznała, że weszła do złego pokoju. Po koszmarze z dwumetrowym, czarnym kotem w roli głównej, który próbował ją zjeść, postanowiła na własną rękę pójść do mamy. Na jej nieszczęście pomyliła strony i nie zauważyła różnicy w pokojach, gdy weszła do sypialni Adriena. Z trudem wdrapała się na łóżko blondyna, a że przez kołdrę nie widziała kto śpi w tym miejscu, zaczęła wybudzać daną osobę, siadając na niej i skakać na niej. Dodatkowo uderzała małymi rączkami w miejsce, gdzie powinna być głowa delikwenta i mówić cicho " Mama, mama" płaczliwym tonem. 

Adrien zerwał się przerażony, zrzucił z siebie kołdrę, owijając małą istotkę nią i przygniatając do drugiej strony łóżka. Lena była w takim szoku przez zachowanie chłopaka, że nie zareagowała w żaden sposób, póki blondyn nie odwinął jej i nie odkrył, że to rudowłosa córka jego przyjaciółki. Po chwili do obojga doszło co zrobili, do Leny, że wrednie obudziła miłego gospodarza i wcale nie ma tutaj mamy, a do Adriena, że pewnie przestraszył dziecko Marinette, które się zgubiło ,i szukało mamy po koszmarze. Nagle były model zobaczył, że dwulatce zaczyna drżeć ta mała bródka, a oczy zapełniły się łzami.

- O nie, nie, nie! Nie płacz! Proszę! - Zaczął błagalnym tonem, ale z oczu dziewczynki poleciały pierwsze łezki. Nieporadnie wziął dziewczynkę na ręce tak jak widział w tych wszystkich filmach. Była dla niego leciutka i jak przyjrzał się jej oczkom to były śliczne, skośne, niebieskie tak podobne do Mari. Wziął głęboki wdech i zaczął nucić kołysankę, którą kojarzył z dzieciństwa. Nie pamiętał słów, ale sama melodia wystarczyła, bo Lena bardzo powoli zaczynała się uspokajać. Oswobodził rękę, którą trzymał jej nogi i oparł je o swoje uda, a ona uroczo je skuliła i oparła o jego brzuch. Otarł wolną dłonią łzy z jej policzków, nadal nucąc lulankę. Jakie zimne stópki, ale takie maluteńkie. Pomyślał, patrząc na nie, a potem uniósł głowę ku sufitowi, zastanawiając się nad tym jak dziwna jest ta sytuacja. Nagle dziewczynka wtuliła się w niego i zamknęła oczy, ścisnęła rączki w piąstki i przycisnęła je do klatki piersiowej. W tym momencie, zaczął lekko kiwać się w przód i w tył, aż w końcu miał pewność, że dziecko w jego rękach zasnęło. Wtedy trochę zmienił chwyt. Ale śmiesznie chrapie. Weszło mu na myśl. Złapał ją jak księżniczkę i ruszył do jej pokoju. Bardzo delikatnie ułożył  ją w łóżku i odgarnął kosmyki z jej twarzy. Zauważył jak bardzo jej usta są podobne do ust jej przyjaciółki. Przywołał w pamięci obraz Marinette. Lekko zadarty nos oproszony jasnymi piegami, duże skośne oczy o pięknej lazurowej barwie i różowe, małe wargi, które w liceum układały się w uroczy uśmiech. Lena była tak podobna do swojej matki. 

Kiedy zauważył, ze jest trzecia w nocy, postanowił wyjść z pokoju dziewczynki i wrócić do snu, ale po drodze usłyszał zduszony krzyk z pokoju Marinette. Wbiegł do niego bez pukania, a to co zauważył zmroziło mu krew w żyłach. Kobieta leżała na brzuchu, głową w poduszce a rękoma trzymała prześcieradło. Nogi miała skulone i mocno je ściskała, jakby bała się je rozsunąć. Szlochała w poduszkę, krzycząc jedno słowo.

Nie.

Teraz był pewny, że zabije tego gnoja, który doprowadził ją do tego stanu. Bez zawahania. Tak brutalnie jak tylko się da.

Przez dobrą minutę stał nie wiedząc jak co powinien zrobić. Czy może ją dotknąć. Utulić... W końcu zdecydował podejść do niej, chociaż zrobił to dość lękliwie, pamiętając, że Marinette została zgwałcona i ma okropny koszmar związany ze wspomnieniami z tamtej nocy. Postanowił ją najpierw delikatnie obudzić. Łagodnie złapał ją za ramię i potrząsnął.

- Mari, tu Adrien.- Szepnął, ale nie przyniosło to zamierzonego efektu. Dziewczyna była tak głęboko w swoim śnie, że zwykłe potrząśniecie to za mało. Chłopak zauważył jak mokra od łez i śliny jest poduszka.- Marinette, Błagam, obudź się. Ochronie cię! On więcej cię nie tknie.- Powiedział trochę głośniej, mając na uwadze, że w pokoju obok nadal śpi Lena i mimo grubych ścian nie wie jaki sen ma to drobne dziecko. Potrząsnął ją dwa razy mocniej. Kobieta przestała krzyczeć, tylko szlochała. Blondyn stwierdził, że się obudziła, ale wolał powoli przyzwyczaić do swojego dotyku zanim pomoże jej usiąść. Delikatnie przejechał dłonią po jej rękach. Po dłuższym namyśle złapał ją w talii i tak przytrzymał, czekając na jej reakcje. Spodziewał się czegokolwiek. Krzyku, płaczu, wyrywania. Jednak Marinette leżała nieruchomo leżała w tej samej pozycji i szlochała w poduszkę. Podniósł ją i i odwrócił w swoją stronę po czym od razu złapał za ramiona, nie chcąc dłużej ryzykować. Zobaczył, że poduszka jest cała obśliniona, załzawiona i zasmarkana. Przyjrzał się twarzy swojej przyjaciółce, która była w podobnym stanie co pościel.

Chłopak złapał za chusteczki leżące na  stoliku nocnym i zaczął delikatnie wycierać buzię kobiety, przyglądając się jej dokładnie. Jej usta, ten uroczy uśmiech który pamiętał z liceum, zniknął. Zamiast niego pojawił się smutny grymas, a różowe wargi były pełne od pogryzień. Wyrzucił chustkę do kosza i dalej nie wiedział co mógłby co zrobić. Marinette cicho szlochała, ramiona jej drżały i nadal ściskała nogi, chroniąc się przed gwałtem Nataniela.

- Tak, Adrien.- Blondyn otworzył szeroko oczy w szoku i zacisnął ręce na kolanach. Wiedział jakie zdanie nad nimi zawiśnie.- Nataniel zgwałcił mnie. - Powiedziała to jeszcze bardziej się w sobie kuląc i wybuchając większym szlochem niż dotychczas. Jeszcze nie powiedziała tego tak dosadnie. Te słowa były między nimi od zdarzenia w windzie i z każdą sytuacją związaną z jej mężem tylko się w tym upewniał, ale słyszeć to bezpośrednio od niej. - Ja... Ja nie mia...nie miałam jak...się bronić. Lena spała obok. Nie mog...

- Nic nie mów, rozumiem.- Powiedział, okrył siebie i Marinette kołdrą, po czym objął ją ramieniem, ale nie przyciągał. Dał jej wolność ruchu. Dała mu z siebie tyle zaufania, że nie zdziwiłby się, gdyby teraz go odepchnęła. 

-Proszę, nie.- Wyszeptała, a blondyn posłusznie cofnął rękę, ale kołdrę zostawił. Wyszedł z założenia, że jak będzie mu przeszkadzała to ją zrzuci. Nie zrzuciła. Niepewnie złapała dłoń Adriena, którą opierał się o łóżko, a chłopak nie spojrzał na nią, nie chcąc jej spłoszyć. Siedzieli tak w ciszy przez dziesięć minut, aż dziewczyna nie, puszczając go, przeszła na drugą stronę łóżka i położyła się spać. Blondyn wiedział, że nie ma tu zostawać na długo. Upewnił się, aż zasnęła i wyszedł. Poszedł do swojego pokoju, położył się w łóżku, zauważając, ze jest w pół do piątej. Przed zapadnięciem w sen, który miał trwać góra półtora godziny, pomyślał, że Lena odziedziczyła nawet takie śmieszne chrapanie po Marinette. Potem, że bardzo chce zabić męża swojej przyjaciółki. A potem był sen, bardzo nieprzyjemny sen.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top