Rozdział 3
Marinette była zaskoczona jak pewna siebie i chętna do współpracy była jej córka w przedszkolu. Prawie że od progu pobiegła do swojej opiekunki, aby dołączyć do zajęć plastycznych. Jedynie w przelocie machnęła małą rączką w stronę swojej mamy z uroczym uśmiechem. Buty i kurtkę zrzuciła po drodze. Ciekawe, co było aż tak ważne? Marinette pozbierała ubrania córki i zawiesiła je na wolnym wieszaku. Najwyżej dowie się wieczorem. Postara się dowiedzieć.
Do budynku swojej pracy trafiła piętnaście minut przed swoją szefową. Zdjęła kurtkę i zawiesiła ją na drewnianym wieszaku. Nastawiła ekspres do kawy w kuchni i upewniła się, że makijaż na twarzy nadal zasłania siniaka pod okiem. Wtedy weszła ONA. Szefowa całego tego budynku, Alya. Miała na sobie czarne rurki, białą koszule i lekki makijaż, a tak od liceum niewiele się zmieniła. Nadal pewna siebie, trochę arogancka i dociekliwa - pewnie to pomogło zdobyć jej tą posadę, męża i uroczy domek na obrzeżach.
Rozejrzała się i, gdy namierzyła Marinette ruszyła w jej stronę z przyjaznym uśmiechem.
- Cześć kochana, wczoraj późno wyszłaś. Ile razy mam ci mówić, że nie musisz robić nadgodzin?-Spytała z nutą przyjacielskiej groźby, a Mari nerwowo się zaśmiała. Raczej nie mogła jej powiedzieć: No wiesz, wole spędzać czas w pracy niż w domu, gdzie mój mąż traktuje mnie worek treningowy. Uśmiechnęła się.
- No wiesz jak zostaje mi trochę rob...- Alya położyła jej palec na ustach i wydała z siebie kilka cmoknięć. Mari podniosła brew, nie wierząc w to co widzi i jak głupio to wygląda.
- Możesz dokończyć na następny dzień.- Powiedziała, po czym uśmiechnęła się i cmoknęła ją w policzek i nalała sobie kawy, która zdążyła się już zaparzyć.
Marinette zdążyła usiąść za swoim biurkiem, gdy do biura wszedł Adrien z Luką, wesoło wymieniający się spostrzeżeniami na temat jakiego nie mogła usłyszeć. Oboje do niej podeszli z uśmiechem za ustach, a ona już czuła podstęp. Adrien oparł się dłońmi o blat i spojrzał w lazurowe oczy dziewczyny. Przez chwile poczuł jak coś ścisnęło mu serce. Tylko przez moment... po sekundzie otrząsnął się, uśmiechnął do dziewczyny.
-Mari, znasz Luke? Był wczoraj u Alyi na rozmowie o prace!- Powiedział z ekscytacją w głosie. Mari lekko uniosła kąciki ust i spojrzała z niemym pytaniem na Luke. Nie powiedział mu? Rozbawienie w oczach czarnowłosego chłopaka było wymowne.
-Adrien, jestem Asystentką szefowej. Zanim cokolwiek do niej dojdzie, najpierw przechodzi przeze mnie.- Powiedziała, a następnie zwróciła się do Luki.- A Pan niech podejdzie do Pani Lahiffe. Przydzieli Panu wszystkie zadania.- Powiedziała, obdarzając go profesjonalnym uśmiechem i wskazując dłonią na drzwi. Chłopak ruszył do pokoju Alyi. Jeszcze w przelocie lekko się uśmiechnął i wszedł do środka.
Marinette spojrzała na Adriena z powątpiewaniem.- Kawa jest na blacie już zaparzona, wystarczy sobie nalać. Mam nadzieje, że wiesz jakie masz dziś obowiązki. - Powiedziała, chcąc wyznaczyć granice rozmowy. Nie ma najmniejszej ochoty rozmawiać o swoich problemach małżeńskich. To w końcu jej wina, że nie potrafiła wytłumaczyć Natanielowi, iż Adrien jest kolegą z pracy i ją odwiózł. Że wcale nie chciała, aby wziął ją tak brutalnie przy ścianie obok pokoiku Leny. Poczuła jak łzy wzbierają się pod jej powiekami. Odwróciła głowę, akurat w momencie, gdy Adrien nalewał sobie kawy do swojego ulubionego kubka. Gdy opanowała swoje emocje odwróciła głowę, aby spojrzeć na Adriena już siedzącego przy swoim biurku, a z pokoju Alyi wyszedł Luka bardzo niezadowolony z siebie. Oparł się dłońmi o jej blat jak zrobił to przed chwilą Adrien. Spojrzała na niego pytająco.
- Mam pojechać pod podane adresy odebrać materiały dla szefowej. Jak jakiś chłopiec na posyłki!- Powiedział widocznie niezadowolony, ale nie zły. Mari uśmiechnęła się pocieszająco.
- To twoje pierwsze dni. Musisz być na to przygotowany.-Odpowiedziała mu, jednocześnie włączając komputer. Chłopak odpowiedział na jej uśmiech oraz wyprostował się.
- Masz racje, lepiej abym już się za to zabrał. Trzeba się podlizać szefowej.- Marinette lekko się zaśmiała na jego odpowiedz, ale szybko się uciszyła. Trochę jakby pomyślała, że w pobliżu jest jej mąż i wścieknie się na nią. Luka ostatni raz spojrzał na Marinette z podejrzliwością w oczach. Zauważył subtelną zmianę w jej zachowaniu od wczoraj. Może ma gorszy dzień. Szkoda, że jest mężatką. Pomyślał i pożegnał się z dziewczyną, po czym wyszedł.
W pracy Marinette czuła na sobie cały czas wzrok Adriena. Była pewna, że jak tylko nadejdzie pora przerwy, przyjdzie z nią porozmawiać. Czuła się niekomfortowo z wzrokiem Adriena na sobie, szczególnie z myślą, ze on słyszał słowa Nataniela. W końcu, po kilku godzinach pracy nastała ta nieszczęsna przerwa. Z pokoju za nią, niczym burza wyparowała Alya, złapała Marinette za dłoń i uśmiechnęła się do niej.
- Chodź porywam cię na lunch!- Powiedziała i żwawym krokiem ruszyły do windy. W przelocie spojrzała jeszcze na Adriena, który spoglądał na nią niezadowolony. Czyli chciał ją zagadać na przerwie. Dzięki ci Alya! Dotarły do sushi baru na przeciwko biurowca w którym obie pracowały. Usiadły przy jednym z wolnych stolików i zamówiły duży zestaw.
- Matko, Alya, nawet we dwie tego nie zjemy!- Powiedziała, patrząc na olbrzymią tackę z jedzeniem. W tym samym momencie do baru wszedł Nino. Rozejrzał się za dziewczynami i podszedł do nich z wielkim uśmiechem na twarzy. Dosiadł się do nich, ucałował swoją żonę w policzek i trzymał ja za rękę, patrząc szczęśliwy na Marinette. Nagle coś zaświtało w jej głowie. Oczy błękitnookiej zalśniły i spojrzała na wielką tace sushi oraz osobną miskę z smażoną wołowiną z ryżem.
- Mari, zostałabyś matką chrzestną naszego dziecka?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top