Rozdział 25

 Marinette całą drogę myślała o opowieści Chloe, nie zwracając uwagi na zaniepokojony wzrok Adriena odbijający się raz na jakiś czas w lusterku. Lena również zauważyła dziwne zachowanie swojej mamy, kiedy ta zaczęła delikatnie skubać skórki od paznokci, wyobrażając sobie lecącą z siódmego piętra Mylene i jej krzyk na myśl o rychłej śmierci, jaką zafundowała jej Lila. Zaczęła zastanawiać się nad tym co przez te wszystkie lata czuła blondynka, najpewniej słysząc w głowie jej wrzask, pamiętając jak Mylene chciała zrezygnować ze skoku, jej ciało we krwi. Marinette schowała twarz w dłoń, kiedy rozdarła sobie jedną ze skórek do krwi. Przez tyle lat jej nienawidziłam. Tyle lat nie cierpiałam z całego serca, bo uważałam ją za morderczynię, a prawdziwym zabójcą była... Była Lila. Myślała gorączkowo, a myśli przelatywały jej przez głowy, doprowadzając do migreny. Podniosła głowę, aby spojrzeć w okno i spostrzegła auto Chloe.

 Blondynka łagodnie uśmiechnęła się do ciemnowłosej i pomachała jej, puszczając na chwilę drążek od biegów. Następnie ponownie skupiła się na drodze, a Marinette z ciążącym na sercu poczuciem winy uniosła dłoń, aby krótko odmachać. Zaraz za samochodem Chloe pojawił się Luka na swoim motorze, ale on nie spojrzał na dziewczynę. Może i lepiej. Czasami mam wrażenie, ze widzi za dużo. Pomyślała, zaciskając dłonie na udach. 

- Mamo.- Odezwała się niepewnie córeczka dziewczyny. Ciemnowłosa, odwróciła wzrok, aby spojrzeć w niebieskie tęczówki swojego dziecka. - Co się stao?

- Nic co powinno zaprzątać twoja śliczną główkę.- Stwierdziła, głaszcząc Lenę po rudych włosach, zauważając w końcu spojrzenie blondyna, ale ignorując je. Mężczyzna zaparkował pod jednym z wieżowców na znanym osiedlu, wybudowanym niedawno na rozkaz nowego burmistrza Paryża. 

- Jesteśmy.- Mruknął, rozpinając pas, a Marinette wyczuła, że chłopak jest zły. Bardzo zirytowany. 

- Dobrze.- Odpowiedziała, odpinając się, a zaraz po tym pomogła swojej córce. - Pomożesz Lenie, a ja zajmę się walizkami.

- Nie. Ty zajmiesz się Leną, a ja walizkami.- Odpowiedział dziewczynie twardo, a Mari przez chwilę zabrakło słów. Zmarszczyła brwi, słysząc w jego tonie dziwne zirytowanie, które lekko ją zirytowało. Wyszła z auta, każąc uprzednio czekać na nią, Lenie.

- O co ci chodzi?- Zapytała, po zamknięciu drzwi.

- A jak ci się wydaje? O to, że zawsze unikasz wszelkich rozmów i ignorujesz problemy!- Odpowiedział jej, podchodząc do niej. - Po naszym pocałunku, teraz, gdy się martwiłem całą drogę... Nawet mi nie wyjaśniłaś nic.

- Nic nie powiedziałeś. Z resztą, mam sama domyślać się o czym myślisz?- Zapytała, a chłopak zamyślił się przez chwilę, a potem zaprzeczył ruchem głowy.

- Nie o to chodzi. Przecież było widać, ze się martwię.- Warknął.

- Czy ty na prawdę to robisz?- Zapytała, cofając się dwa kroki.- Wiesz, ze nie umiem czytać w myślach... Jak widać jednak powinnam.

- Marinette.- Westchnął.- Zapętlasz się. Mówiłem, że nie to miałem na myśli.

- Ok, jak aż tak cię boli... Chloe mi wszystko powiedziała.- Warknęła, po czym minęła go i ruszyła w stronę drzwi Leny, aby pomóc jej wyjść. Adrien odwrócił się, aby spojrzeć na jej oddalającą się sylwetkę, po czym przegrany ruszył w stronę bagażnika. Gdy Chloe z Luką zauważyli, że para przyjaciół przestała się kłócić ruszyli w ich stronę i pomogli blondynowi z walizkami, po czym wszyscy poszli w stronę klatki A. Luka wpisał swój kod, a następnie poszli do windy.

- Wszyscy się nie zmieścimy. Uważam, że ja i Adrien się już nie przydamy.- Stwierdziła Chloe odkładając torbę na jedną z walizek. Blondyn kiwnął głową, po czym wszyscy się ze sobą pożegnali, aż Lena zaczęła płakać.

- Jaaaaa neeee sceeee!- Łkała, tuląc się do nogi blondyna. - Koszam wuja! Nie sce! Nie!!!- Adrien łagodnie uśmiechnął się i kucnął przy dziewczynce.

- Hej, przecież będziemy się widywać.- Powiedział, obejmując małą dziewczynkę, a Marinette delikatnie zadrżała broda, patrząc na tą rozczulającą scenę. Poczuła delikatny dotyk na rękawie marynarki i spojrzała na Lukę, który spoglądał na tulącego Lenę blondyna. Chłopak dotykał jedynie jej marynarki, chcąc prawdopodobnie dodać w jej w ten sposób otuchy.

- Tak? Na pewno?- Spytała rudowłosa, a mężczyzna kiwnął głową. - No okej.- Mruknęła i pobiegła do windy Blondyn podszedł do ciemnowłosej i spojrzał na dłoń Luki delikatnie trzymającą rękaw marynarki kobiety, którą kochał. Poczuł złość, obejmującą jego ciało i złapał Marinette za dłoń, patrząc niebieskookiemu prosto w oczy. Przyciągnął ją do siebie i przytulił do siebie.

- Uważaj na siebie, a jutro masz psychologa, pamiętaj.- Powiedział, nadal spoglądając przymrużonymi oczyma na Lukę, kiedy ten odwzajemniał spojrzenie, nie rozumiejąc o co blondynowi chodzi. Chloe natomiast tylko westchnęła mamrocząc pod nosem "Chłopcy". Następnie rozdzielili się i Marinette wraz córką oraz nowym współlokatorem ruszyli na piąte piętro, a Adrien z prawniczką do domów. 

- Oto mój azyl.- Stwierdził mężczyzna otwierając drzwi do mieszkania, a Lena wraz ze swoją walizka od razu wbiegła do środka. Na samym Mały korytarzyk prowadził do całkiem przestronnego salonu, na środku którego królowała wielka kanapa, a tuż przed nią mały stolik kawowy. Na ścianie wisiał telewizor, a przy bocznej ścianie stała komoda na której było wielkie akwarium. Lena od razu puściła swój bagaż i pobiegła do zwierzaka, który wylegiwał się w sztucznym oświetleniu na jednym z kamieni.

- MAMO!- Wrzasnęła podekscytowana, a ciemnowłosa podskoczyła zaskoczona i przewróciła się i jedną rozwiązaną sznurówką.- PAN MA WENSZA! PLAWSIWEGO!

- Czy to dziecko boi się kotów, a ekscytuje wężami?- Zapytała siebie, zdejmując buta siedząc na podłodze, podczas, gdy Luka wnosił ostatnią już walizkę. Cicho zaśmiał się na słowa ciemnowłosej i wyciągnął w jej stronę dłoń, a po chwili naciągnął bluzę tak, aby była w stanie złapać za sam rękaw. Ciemnowłosa niepewnie skorzystała z jego pomocy.- Przepraszam.- Mruknęła, a chłopak cicho westchnął.

- Nie ty powinnaś przepraszać. - Odpowiedział.- Chodź, pokaże ci resztę mieszkania. Wiem, że nie jest tak wielkie jak Adriena, ale mam nadzieje, że będzie ci się tu dobrze żyło, póki nie odzyskamy twojego domu.

- Na pewno.- Odpowiedziała i oboje ruszyli w stronę salonu. Marinette podeszła do przyklejonej do terrarium Leny i spojrzała na węża.

- Wonsz, mamo! PLAWSZIWY!- Powiedziała, podskakując. - Czy ja tesz moge?

- Oto Sass.- Powiedział Luka, podchodząc do dziewczyn, a dziewczynka spojrzała na niego, czerwieniąc się lekko.- Jeżeli będziesz chciała, możesz pomagać mi przy jego pielęgnacji.

- Koszam cię.- Odpowiedziała mu, patrząc na niego z maślanymi oczyma, a Marinette zaczęła kaszleć, budząc tym śpiącego zwierzaka. Luka uniósł leciutko kąciki ust.- Znaszy... Koszam ten pomys... TAK! TAJK!- Krzyknęła i pobiegła w stronę kuchni.

- Ja... Musisz dać jej czas na przyzwyczajenie się?- Zadała pytanie Luce Marinette, chociaż na początku słowa miały być stwierdzeniem, a chłopak jedynie kiwnął głową. - Pokażesz nam gdzie śpimy, to rozłożę już nasze rzeczy.- Powiedziała. 

-Pewnie.- Powiedział i wskazał w stronę sypialni.-  Sądzę, że lepiej będzie jak Lena będzie spać osobno, bo słyszałam, ze miewasz koszmary. Nie bądź zła na Adriena.- Wtracił ostatnie zdanie, gdy zobaczył jak dziewczyna mruży oczy.- Martwi się o ciebie.

- Ale to mu nie daje prawa do rozpowiadania na lewo i prawo o tym jak przechodzę swoje problemy.- Warknęła, gdy weszła do sypialni.

- Spróbuj go zrozumieć. - Odpowiedział.- Tutaj będzie spać Lena.- Mari omiotła wzrokiem średniej wielkości łóżko gościnne. Później ruszyli do kolejnego pokoju. - Tutaj ty.- Spojrzała na wielkie łoże, a po chwili przeszło jej na myśl inne pytanie.

- A ty?- Spytała.

- Na kanapie w dużym.- Odpowiedział, wychodząc z pokoju, w celu wniesienia do nich walizek.

- Nie mogę się na to zgodzić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top