Rozdział 23
- Ja sama!- Krzyknęła Lena, trzymając swoją walizkę, a Marinette uśmiechnęła się rozczulona. Cicho westchnęła, gładząc rude włosy swojej córki.
- Dobrze, auto czeka na podjeździe. Wiesz gdzie?- Dziewczynka kiwnęła głową oraz ciągnąc za sobą walizkę ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Do ciemnowłosej podeszła Chloe.
- Jest tak bardzo do ciebie podobna.- Powiedziała.- Szczególnie charakterek.
- Fakt, potrafi zawalczyć o swoje. Jak na pięciolatkę.- Powiedziała Marinette, krzyżując ręce na piersiach.
- Łohoho... Uważaj mała! - Usłyszały męski głos z korytarza a zaraz potem odgłos upadających ciał i huk walizki.
- Widzę, że jest równie niezdarna.- Powiedziała blondynka z lekkim uśmiechem, ruszając w stronę hałasu. Adrien wyjrzał z kuchni.
- Co to za hałas?- Zapytał chłopak, a obie dziewczyny spojrzały na niego zaskoczone.
- A to nie twój głos był?- Zapytała ciemnowłosa, zaciskając dłoń na materiale koszuli.- Lena. Lenuś!- Krzyknęła, przyśpieszając kroku. Wchodząc na przedsionek zauważyła leżącego Lukę na podłodze oraz wstającą z niego rudowłosą dziewczynkę. Tuż obok nich leżała przewrócona na bok walizka.
- Pseplasam! Pseplasam. - Piszczała dziewczynka, gdy ciemnowłosy, pomagał jej stanąć, a po chwili sam się podniósł oraz to samo zrobił z walizką.
- Nic nie szkodzi. - Powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy. Adrien podszedł z dwoma kubkami herbaty i podał kobietom.
- Luka, przyszedłeś nareszcie.- Stwierdził blondyn, podając mu swoją dłoń. Ciemnowłosy ją złapał i kiwnął głową.
- Oczywiście, chciałem trochę pomóc.- Odpowiedział, po czym spojrzał na rudowłosą dziewczynkę. - Oraz poznać tą młodą damę, która będzie teraz u mnie mieszkać.- Dodał, biorąc dłoń Leny i całując jej wierzch. Dziecko zaczerwieniło się i otworzyło szeroko oczy, patrząc z zachwytem na mężczyznę.
- T- T- Tak... Ja... Mam... Imię moje... Mam... Nela! Mela! LENA!- Krzyknęła w końcu, wyrwała swoją dłoń, a następnie złapała rączkę walizki i pociągnęła do auta. Marinette oglądała całe wydarzenie z niedowierzaniem.
- Znowu powiedziałem coś nie tak?- Zapytał, prostując się, a ciemnowłosa zaśmiała się na jego słowa i wymieniła spojrzenia z Chloe.
- One ma charakter całkowicie po tobie.- Stwierdziła blondynka, klepiąc kobietę po ramieniu, a Marinette skrzywiła się na ten ruch.
- Nie spoufalaj się ze mną.- Powiedziała oschle, po czym złapała za swoje torby, nie zauważając nagłej zmiany mimiki blondynki. Chloe zraniona zacisnęła szczękę, powstrzymując łzy.- Nie jesteśmy koleżankami.
- Daj to, zaniosę do bagażnika.- Szybko wtrącił się Adrien, zmieniając temat oraz wyrywając z rąk Marinette rzeczy. Luka złapał za siodełko oraz ostatnią walizkę stojącą na korytarzu oraz poszedł za mężczyzną, a dziewczyny zostały same w pokoju.
- Kimowi skrócili już wyrok.- Mruknęła cicho pod nosem blondynka. - Wychodzi za pół roku.
- Nie siedziałby w ogóle, gdyby nie ty.- Odpowiedziała jej dziewczyna, krzyżując ręce na piersiach i nawet nie odwracając wzroku, aby na nią spojrzeć.
- Ale staram się jak mogę to naprawić!- Krzyknęła Chloe.
- To zwróć życie Mylene!- Warknęła ze łzami w oczach ciemnowłosa, a blondynka cofnęła się dwa kroki i objęła dłońmi.- A nie, to niemożliwe.
- Mamo! Mamo! Sama wlozylam tolbę do auta!- Krzyknęła Lena, wbiegając pomieszczenia. Ciemnowłosa zmusiła się uśmiechu.- Plakalaś?
- Nie kochanie. Oczy mnie trochę pieką od tej żarówki, chodźmy na dwór.- Powiedziała ciepło do swojej córki i złapała jej dłoń. Zanim doszli do drzwi, do pomieszczenia wszedł Adrien.
- Mari... Czy możemy?- Zapytał. Ciemnowłosa uśmiechnęła się łagodnie i kiwnęła głową. Spojrzała na Lenę.
- Idź, słońce, do Luki i poproś go, aby zapakował cię do samochodu.- Poinstruowała dziewczynkę, a następnie puściła jej drobną dłoń, pocałowała ją w czoło i przyglądała się jak pewnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Blondyn delikatnie złapał jej nadgarstek, aby zwrócić uwagę na siebie.
- W pewnym sensie, przyzwyczaiłem się do ciebie.- Stwierdził, splatając ich palce.- I będę tęsknić za tobą oraz Leną w moim domu.
- Wiesz, sadzę, że dobrze się dzieje.- Odpowiedziała mu ciemnowłosa, wyrywając dłoń z jego słabego uścisku.- W trakcie pakowania myślałam o tym co się między nami zdarzyło i uważam, że nie powinno się to stać.- Stwierdziła, masując kciukiem wnętrze dłoni, którą jeszcze przed chwilą trzymała za rękę blondyna.
- Czekaj. Nie do końca rozumiem.- Blondyn zacisnął pięści, czując obezwładniającą go falę nadciągających emocji.
- Adrien, ja jestem tu kilka dni. Kilka dni, które mogłabym policzyć na palcach jednej dłoni i chociaż znamy się od tak dawna, sądzę, że szło to za szybko. - Resztkami sił powstrzymywała łzy, napływające jej do oczu. Podniosła dłoń, aby przyłożyć ją chłopakowi do policzka, ale ten cofnął się pół kroku, zraniony jej słowami.- Proszę, zrozum mnie. Uciekłam z patologicznego domu i ja potrzebuję więcej niż te kilka dni. Nie odtrącaj mnie, bo tylko przy tobie czuję się bezpiecznie.
- Jedźmy już.- Odpowiedział jej oschle, po czym minął ją oraz ruszył ku korytarzowi.
- Proszę!- Krzyknęła, obejmując się dłońmi i nadal powstrzymując łzy napływające jej do oczu.
- O co mnie prosisz?- Zapytał, odwracając się do niej i robiąc kilka kroków bliżej w jej stronę. - Ja nie wiem co mam zrobić z twoimi słowami. Być razem nie moglibyśmy być przez tą cholerną rozprawę, więc to nawet nie jest zerwanie. W takim razie czego chcesz?
- Ja chce...- Spojrzała mu w oczy.- Chce byś wiedział, że tylko przy tobie i Lenie czuję się bezpiecznie, ale dla mnie to idzie za szybko. Chcę, abyś zrozumiał, że jesteś mi bliski i zawdzięczam ci wiele.- Spróbowała położyć dłoń na jego ramieniu, ale mężczyzna znów się cofnął.
- Na prawdę to rozumiem, ale nie zmienisz tego, że mnie ranisz.- Odpowiedział, odgarniając kosmyk za jej ucho. - Po prostu za późno zrozumiałem, że cię kocham.- Stwierdził. A spóźniłem się z tą informacja dobrych kilka lat. Dodał w myślach. - Dobrze, będę czekał tyle ile będziesz potrzebować. - Powiedział na koniec, ciężko wzdychając, po czym odwrócił się i wyszedł z budynku. Marinette poczuła jak z jej oczu płyną pierwsze łzy, a zaraz po nich kolejne. Schowała twarz w dłonie i zaczęła łkać.
- Ty idioto, nie mogłeś powiedzieć tego w gorszym momencie.- Mruknęła do siebie, ale przez szloch jej słowa były tak zniekształcone, że nikt by tego nie zrozumiał. Łkała tak kilka minut, aż w końcu zabrakło jej łez. Wytarła policzki, po czym ruszyła w stronę wyjścia, a u progu natknęła się na Chloe. Wymieniły się spojrzeniami, aż Marinette cicho westchnęła.
- Przepraszam z tamte słowa, ja jestem spię...- Blondynka złapała ciemnowłosą za ramię i wciągnęła ją salonu.
- Wiem, że to, iż ona skoczyła, to moja wina, ale żałuje swoich czynów za czasów liceum. - Wtrąciła się blondynka, sadzając ciemnowłosą na krześle w salonie. Wyciągnęła z torby kosmetyczkę.- Moja wina... Może ja doprowadziłam do tego, że ją, aż tak dręczono, że poszła za to okno, ale muszę ci coś opowiedzieć. Zakryć ci cienie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top