Rozdział 13

 Kobieta trzęsącymi dłońmi wzięła papiery do rąk. Szybko podpisała oba egzemplarze i zaczęła uzupełniać dane. Nagle z roztrzęsionej dłoni wypadł jej długopis, a stojący najbliżej Luka podniósł go dziewczynie.

- Czy mogę uzupełnić dane, skoro podpisała już oba dokumenty? W tym czasie moglibyście już pobierać od niej krew, potrzebną do ratowania Alyi i dziecka.- Spytał chłopak, spoglądając na pielęgniarkę. Kobieta wahała się chwilę, ale po chwili tylko kiwnęła głową.

- Dobrze. Wypełnione dokumenty proszę zanieść do recepcji. Pani Kurtzberg, proszę za mną.- Odpowiedziała. Marinette obejrzała się za siebie i omiotła wzrokiem salę nim weszła do wskazanego przez starszą kobietę pokoju. Nino siedział przy automatach, cicho łkając, a twarz chował w dłoniach. Luka opierał się o blat nad kartkami do wypełnienia i czekał najprawdopodobniej na Adriena, który w porównaniu do niego znał więcej odpowiedzi, a w porównaniu do Nino był w stanie odpowiedzieć. Przed oczyma przewinęło jej się mnóstwo smutnych, zestresowanych lub zdenerwowanych twarzy. Wszystkie te osoby czekały na jakiekolwiek wieści. Czy to dobre, czy też złe. Pielęgniarka zamknęła drzwi i wskazała fotel.

- Nie ma Pani problemu z widokiem krwi?- Spytała. Ciemnowłosej przypomniało się ile razy miała rozcięty łuk brwiowy, ile razy krew leciała jej z nosa, ile razy zaatakował ją roztrzaskaną butelką.

- Nie mam.- Odpowiedziała i przygotowała się na pobranie tyle krwi ile mogli, aby tylko uratować jej przyszłego chrześniaka.

- Dobrze. Proszę przygotować się, że może czuć się potem Pani trochę osłabiona. Jest to całkowicie normalne.- Powiedziała pielęgniarka i zaczęła szukać żyły na prawej ręce.


Do sali wszedł Adrien z wtuloną w niego, śpiącą Leną. Dziewczynka delikatnie obejmowała go w szyi i opierała się głową o ramię, a blondyn podtrzymywał ją jak księżniczkę. Luka wpisał do rubryczek jedynie imię i nazwisko dziewczyny, więc jak zobaczył Adriena wchodzącego do szpitala odetchnął z ulgą. Złapał plik papierów i ruszył do faceta. 

- Sytuacja jest taka. Marinette oddaje krew, aby ratować operacje Alyi i jej dziecka. Nino jest zdołowany, ale zanim do niego ruszymy, najpierw musimy wypełnić ten formularz.- Wyszeptał, aby nie obudzić dziecka w ramionach blondyna.

- Dobra. Zrobimy tak. Podejdźmy do stołu. Dam ci na chwilę Lenę, wypełnię te rubryki, a wtedy oddasz mi małą i je zaniesiesz.- Powiedział. Niebieskooki kiwnął głową i obaj ruszyli do najbliższego stołu. Tam Luka położył kartki na blacie i delikatnie odebrał dziewczynkę. Blondyn zrobił do bardzo niechętnie, ale po chwili zabrał się za wypełnienie arkusza. Czynność zabrała mu kilka minut i po chwili odłożył długopis. Od razu wyciągnął ręce po dziewczynkę i wręcz zaborczo zabrał ją z jego rąk. 

- Tato...znowu mne koszasz?- Lena spytała przez sen niewyraźnie wtulając się w chłopaka, a ten zacisnął usta, aby powstrzymać się od odpowiedzi. W końcu nie jest jej ojcem. Spojrzał na Lukę.

- Widzę, że ten sukinsyn zranił nie tylko Marinette, ale pośrednio też Lenę.- Szepnął niebieskooki i ruszył do recepcji, aby oddać potrzebne papiery. Blondyn usłyszał jak pewne drzwi się otwierają, a gdy uniósł głowę zauważył lekko bladą Marinette. Rozejrzała się po sali i od razu ruszyła w jego stronę. Pomyślał o pytaniu jego córki. Co gdybym był tatą jej córki? Pomyślał. Szybko się zbeształ. Marinette przeżywa teraz katusze przez poczynania swojego niby męża. Czeka ją leczenie u psychiatry, ciężki rozwód, jej przyjaciółka jest w trakcie operacji i w dodatku nie wiadomo jak to z jej mieszkaniem i pieniędzmi skoro zostawili tam Nataniela. A on zastanawia się nad... Jestem samolubnym idiotą. Pomyślał. Pochyliła się nad ciałkiem Lenki i poprawiła bluzeczkę swojej córeczki.

- Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.- Powiedziała.- A ona tak szybko cię polubiła.- Dodała. Cicho westchnęła. Spojrzała w bok, przyglądając się jak Luka pociesza Nino. Cicho westchnęła.- Sądzę, że jedn...- Nagle przerwało jej głośne chrząknięcie.

- Pan Nino Lahiffe i Marinette Kurtzberg. Zapraszam.- Powiedział, stojący u początku korytarza lekarz w białym fartuchu. Dziewczyna spojrzała przepraszająco na Adriena i poszła za mężczyzną. Dotarli do pokoju, w którym leżała Alya. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i opadała w dół rytmicznie i kiedy Marinette to zobaczyła omal nie popłakała się ze szczęścia, że jej przyjaciółka żyje.- Alya wyszła cało z operacji, niestety płód...

- Co się..- Nagle przerwał zdenerwowany Nino już na skraju załamaniu. Ciemnowłosa złapała go za rękę, uciszając i lekko uspakajając chłopaka, mimo że kosztowało ją to wiele wysiłku. 

- No tak.- Odchrząknął.- Płód żyje, ale będzie znacznie wyższe ryzyko odklejenia się łożyska. Z jego pomocą dziecko dostaje tlen i składniki odżywcze, więc jest on ważny w prawidłowym rozwoju. Jakiekolwiek krwawienie może być oznaką odklejenia właśnie, im obfitsze tym większy fragment. Innymi objawami mogą być ból brzucha lub też skurcze macicy. Proszę wtedy zadzwonić na pogotowie, ponieważ odklejenie się łożyska jest niebezpiecznie! Może doprowadzić do zgonu!- Ostatnie zdanie wyraźnie zaznaczył, a Marinette zbladła.- Jeśli szybko Pan zareaguje to wszytko będzie dobrze. Chce również zaznaczyć, że aby ograniczyć to ryzyko do minimum, Pana żonie zalecałbym urlop od pracy i przyda jej się dłuższy odpoczynek w spokojnych, domowych warunkach. Panią...- Zwrócił się nagle do ciemnowłosej.- Zawołałem, ponieważ chciałem podziękować za wielką pomoc, bez Pani krwi nie poradzilibyśmy sobie. Dziękujemy. Do widzenia. - Po czym odszedł, a Marinette została sama z Nino. Przez chwile wpatrywali się w śpiącą Alyę, trzymając się za ręce i nawzajem w ten sposób uspokajając.

- Ja...- Zaczął w pewnym momencie jej przyjaciel, a po chwili rozpłakał się i zasłonił oczy wolną dłonią. Ciemnowłosa nie przytuliła go, nie dałaby rady, ale nadal trzymała jego dłoń dodając mu otuchy w szpitalnej ciszy.- Ja tak jestem ci wdzięczny. Moje dziecko żyje dzięki tobie.- Wyszlochał po chwili ciszy.- Moja żona... Ja nawet nie wiem.- Dziewczyna mocniej ścisnęła jego dłoń. Dla uspokojenia. Na korytarz przyszli Adrien i Luka wraz śpiącą Leną. Marinette zbliżyła się do Nino najbliżej jak jej trama jej pozwalała.

- Jesteście moją rodziną. Za każdym razem zrobiłabym to samo.- Powiedziała i podeszła do swojej córeczki. Odebrała ją z rąk Adriena i pokrótce wyjaśniła sprawę z odklejonym łożyskiem, zagrożoną ciążą, wolnym Alyi i co najważniejsze, że oboje żyją i są cali. Adrien poczuł jak ciężar spada mu z serca, a Luka odetchnął z ulgą.

- Nino, bo ja mam to śpiącą księżniczkę... Powinnam wracać do domu.- Powiedziała, a chłopak kiwnął głową.- Jutro wpadnę, wezmę wolny dzień, jeśli Alya pozwoli, bo w sumie jest szefową.- Po raz pierwszy od dwóch czy nawet trzech godzin wszyscy się lekko uśmiechnęli.

- Ja ją zawiozę.- Adrien położył dłoń na ramieniu przyjaciela.- Zadzwonię.- Nino kiwnął głową. Marinette wysłała mu pocieszający uśmiech w geście pożegnania i oboje ruszyli do auta. Najpierw zapieli Lenę, a potem sami usadowili się z przodu. Adrien ruszył ze szpitalnego parkingu na dość puste ulice, zastanawiając się jak zacząć dość nurtujący go temat.

- Marinette, bo ja mam takie pytanie...- Zaczął dość niepewnie, a dziewczyna nadal uparcie wpatrywała się w przednią szybę.- Jakie były relację miedzy Leną a Natanielem?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top