Rozdział 11
Spojrzała na niego niepewnie.
- Nie przesadzasz trochę. On tylko...- Luka w ciągu sekundy podszedł do niej, złapał ją za drobne dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Tylko wparował bez niczyjej zgody do prywatnego biurowca, zaatakował się słownie oraz zaczął szamotać twoją głową.- Ku zaskoczeniu Marinette i Adriena przybliżył ręce ciemnowłosej do swoich ust.- Planował przywalić twoją głową o blat biurka, a ta banda idiotów pracująca z tobą w pomieszczeniu nawet nie wstała z dup.- Jego ciepły oddech omiótł palce dziewczyny. Po chwili ją puścił i oddalił się pod ścianę. Jego wzrok powędrował na Alyę.- To po prostu nie jest normalne.
- Masz całkowitą racje. Już abstrahując od tej sytuacji, co gdyby włamał się jakiś złodziej? Żaden z nich nawet nie zawołał ochroniarza. Nie uważam oczywiście, że twoja sytuacja jest mniej ważna, po prostu reakcja ludzi jest niedopuszczalna. Będzie trzeba się tym zająć. Uważam też, że powinnaś zrobić sobie dzisiaj wolne.- Wyraziła swoje zdanie Alya. Marinette nagle wybudziła się z transu.
- Nie! Nie. Mogę zostać. Pójdę tylko ogarnąć...- Złapała luźne kosmyki w palce.- siebie.- Dokończyła niezbyt pewnie. Alya spojrzała na nią spod przymrużonych powiek.
- No nie wiem. Uważam, że powinnaś trochę odpocząć.- Odpowiedziała.
- Jest dobrze. Serio. Zobaczysz.- Jej przyjaciółka wzięła głęboki wdech i zrezygnowana podniosła ręce.
- Dobra, ale nie przepracuj się. Luka, zostawiam ci ją dziś pod opieką. O czternastej ma przerwę na obiad to weź ją może do baru na przeciwko. Na mój koszt.- Powiedziała Alya. Marinette, wiedząc, że nie wywalczy więcej samotności, nie wykłócała się. Mulatka po chwili wskazała blondyna.- A ty zostajesz. Musimy porozmawiać.- Obejrzała się na swoją przyjaciółkę.- No idźcie.
- Chodź.- Powiedział Luka, kładąc rękę na plecach Marinette. Przed jej oczami natychmiast stanęły wspomnienia z tej okropnej nocy, gdy Nataniel chciał udowodnić, że jest mężczyzną. Wrzasnęła i wygięła tors do przodu. Po policzkach poleciały jej łzy, a ona skuliła się w pozycje embrionalną.
- Nie. Proszę, ja nie chciałam.- Zaczęła mruczeć pod nosem. Adrien od razu zerwał się z fotela i podbiegł do dziewczyny. Odepchnął Lukę, który próbował nieudolnie uspokoić dziewczynę. Zza biurka przyglądała się temu mulatka ze łzami w oczach. Blondyn delikatnie złapał dłoń Marinette. Wziął głęboki wdech i rozprostował ściśniętą pięść dziewczyny, po czym przyłożył ją do swojego torsu tak, aby czuły bijące serce.
- Mari.- Mówił najspokojniej jak tylko potrafił.- To ja. Adrien.- Ponownie się przybliżył, gdy zobaczył, że dziewczyna zaczyna się uspokajać. - Jesteś w gabinecie Alyi.-Kiedy przestała mamrotać, wziął ją w ramiona i pozwolił, aby wtuliła się w niego. Był zaskoczony, że mu zaufała, ale bardzo go to cieszyło. Wziął ją na ręce niczym księżniczkę, a ona schowała twarz w fałdach jego marynarki. Odwrócił się do Alyi.- Jedziesz z nami albo przekładamy rozmowę.- Powiedział.
Kobieta nie zastanawiała się nawet chwili. Mogła liczyć na Marinette w każdej chwili, teraz ona musi dowiedzieć się o co chodzi. Jeśli jej przyjaciółka jej nie powie to może chociaż Adrien. Złapała za kurtkę i otworzyła drzwi chłopakowi. Spojrzała jeszcze przelotnie na siedzącego na podłodze, zszokowanego Lukę.
- Jedziesz z nami?- Niebieskooki podniósł głowę i kiwnął nią po czym wstał oraz ruszył za nimi. Adrien bardzo delikatnie posadził Marinette z przodu i zapiął jej pasy.
- Możesz się zdrzemnąć, jeśli chcesz.- Szepnął do niej łagodnie, odgarniając zabłąkany kosmyk z jej twarzy, i gdy tak studiował jej twarz, poczuł, że nagle przyśpiesza mu serce. Uśmiechnął się łagodnie i powstrzymał się przed pocałowaniem jej w policzek. Dziewczyna kiwnęła głową i wtedy zamknął drzwi oraz usiadł za kierownicą.
Po dojechaniu, zaniósł śpiącą Marinette do jej sypialni i zadzwonił do przedszkola, aby przypadkiem nie oddawali Leny ojcu. U progu drzwi pokoju dziewczyny spojrzał na nią ostatni raz i uśmiechnął się delikatnie.
- Ochronię cię. Obiecuję.- Wyszeptał do siebie, po czym zszedł do Alyi i Luki, którzy czekali w salonie. Oparł się o framugę i spojrzał na swoich gości.
- Od kiedy wiesz?- Spytał mulatka załamanym głosem.
- Dosłownie trzy dni wiem, widziałem na własne oczy. Podejrzewałem dłużej... - Odpowiedział.
- Czy ona została...- Luka nie mógł dokończyć pytania, ale cała trójka wiedziała o co chodzi. Adrien wziął głęboki wdech.
- Tak, została zgwałcona. Z tego co wiem raz, ale więcej mi nie powiedziała.- Blondyn, gdy skończył, poczuł, że musi usiąść. Ona nie chciałaby, aby więcej mówił, wiedział to. Jeśli będzie chciała ujawnić coś jeszcze to to zrobi. Luka zbladł jeszcze bardziej, po czym schował twarz w dłoniach, a Alya zaniosła się niekontrolowanym płaczem.
- Za... Zabi... Zabije gno... Zabije... bije gnoj...- Szloch przeszkadzał mulatce w dokończeniu zdania. Adrien złapał swoją przyjaciółkę za dłoń i kiwnął głową.
- Wiem. Też się nad tym zastanawiałem, ale o wiele bardziej wolałbym zabrać mu cały majątek, dom i wszystko co ma oraz zniszczyć jego reputacje w każdym zakątku ziemi.- Wytarł kciukiem łzę z policzka Alyi. Luka podniósł głowę.- Zatrudniłem już najlepszego prawnika, problemem jest to, że ona nie chce współpracować. Nie wiem co jej ten potwór wmówił, ale... Ona uważa, że na to wszystko zasłużyła.- Na te słowa Alya wybuchła kolejną falą szlochu, a Luka wydał z siebie dziwny zgrzyt.
- Ten człowiek zasłużył na **********- Powiedział, a mulatka zachłysnęła się łzami.
- Dlaczego ona nic mi nie mówiła? Przecież się przyjaźnimy!- Krzyknęła. Adrien westchnął.
- Nie krzycz, proszę. Obudzisz ją. Mówiła ci, uważała, że masz swoje problemy, a w dodatku Nataniel wmówił, że na to zasłużyła.- Odpowiedział. Po chwili wstał.- Idę zrobić sobie herbaty, chcecie coś?
- Wody.- Szepnął Luka.
- Ka... Ka... Kawy.- Wyszlochała Alya. Spojrzał na godzinę, ale była dopiero trzynasta. Czyli jeszcze pięć godzin do przyjścia prawnika. Marinette nie będzie zadowolona. Blondyn wstał i ruszył do kuchni, aby wstawić ekspres i czajnik. Z lodówki wyjął butelkę gazowanej wody. U progu pokoju stanęła Marinette. Rozpuszczone włosy miękko opadały na ramiona. Zdjęła z siebie koszulę i przebrała ją w zwykłą czarna bluzkę na krótki rękawek. Zostawiła również dżinsy i dwukolorowe skarpetki. Chłopak od razu do niej doskoczył, złapał jej drobne ramiona i przycisnął do swojej klatki piersiowej. Jedną ręką objął wokół ramion, a drugą położył na głowie. O dziwo przy nim nie miała ochoty krzyczeć i płakać. Wręcz przeciwnie, chciała go objąć.Nagle z jej oczu poleciały łzy.
- Przepraszam.- Wyszeptała. - Ja...- Chłopak przerwał jej, wydając z siebie dziwny dźwięk.
- Za co głupia przepraszasz? Nie masz za co. - Powiedział.Dziewczyna wcisnęła nos w jego obojczyk i objęła go lekko wokół szyi.
- Przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top