Epilog Alternatywny #3

Rok później...

Lena już od godziny była w szkole na swoich pierwszych lekcjach, gdy Marinette w domu projektowała nowa linię sukni wieczorowych. Potarła nasadę nosa, używając delikatnej koronki do góry jednego z projektów. Nagle tuz przed jej nosem stanął kubek parującej kawy. Marinette uśmiechnęła się biorąc napój z dłoni blondyna. 

- Dałam co klucze, abyś miał na wszelki wypadek. - Powiedziała z uśmiechem.

- Rozpieszczanie miłości mojego życia to nagły wypadek. - Stwierdził, a dziewczyna pokręciła rozbawiona głową. Nie dowierzała, że dała się namówić za szóstym razem na randkę i w ogóle na to wszystko. 

- Nadal w to nie wierze. - Szepnęła, bawiąc się drobnym, złotym pierścionkiem z różowym diamentem na serdecznym palcu. - Serio myślałam, że już nie zaufam nikomu na tyle...

- Powiedzmy, że mam dar przekonywania. - Uśmiechnął się, pomagając jej wstać. Delikatnie złączył ich usta, kładąc jej dłonie na biodrach. Nie mogła zaprzeczyć, pamiętając, ze zdobywał ją przez pół roku. I jak tylko oddała pocałunek, się oświadczył. Jakby był się, że ucieknie. 

- Zaraz mamy rozmowę z menadżerką potencjalnej sali. - Powiedziała, odsuwając się. Nadal było dla niej wariactwem, że planują ślub, chociaż nawet się nie kochali. Na to Mari nie czuje się gotowa i musi dojrzeć, a chłopak to szanuje. 

- No dobrze. - Westchnął, odsuwając się. Spojrzał na jej prace. - Mówiłem ci, ze masz talent?

- Tak, w liceum. - Przypomniała sobie te niezręczna sytuację, gdy zawstydzona komplementem uciekła korytarzem do biblioteki. 

- Tyle moglibyśmy czasu zaoszczędzić, gdybym już wtedy rozróżniał swoje uczucia. - Powiedział zły na siebie. Mari złączyła ich dłonie, kierując się do wyjścia. 

- Nie ma co. - Uśmiechnęła się. - Serio. Jesteśmy razem teraz.


Sala się jej nie spodobała, wiec pojechali na kawę do Alyi i Nino, gdzie dziewczyna pokazała im zdjęcia pięcioletniego, czarnoskórego chłopca, którego być może uda im się adoptować. Blondyn siadając na kanapie, objął ramieniem dziewczynę. 

- A propos kawalerskiego. - Odezwał się Nino, wybrany świadkiem blondyna. 

- Nie! - Zaprzeczył chłopak. - Nie ma co.

- Czemu? - Zapytała Marinette. - Ja miałam jak żeniłam się z Nathanielem... Co prawda połączone z bociankowym, ale jednak. - Alya roześmiała się na jej słowa.

- No dobra, ale tylko, gdy tez będziesz mieć panieńskie. - Powiedział.

- Okej. - Westchnęła i wybrała numer do Kagami. - Już mówię swojej świadkowej, Panie wiem wszystko najlepiej. 









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top