1. Ukryci

Instagram: kirittawattpad ---> informacje o rozdziałach, książkach i nie tylko!!!

*Red Silhouette challenge - put your head on my shoulder x streets (lyrics) (TikTok Remix)*

To koniec 

Pomyślał, zapalając kolejnego papierosa.

W końcu...

Zazwyczaj, pijąc coś mocniejszego niż piwo, nie palił. Często kończyło się to zawrotami głowy i mocnym snem. Wyjątkowo tego wieczoru potrzebował wszystko zrobić na opak. Od kilku miesięcy pracował nad swoim wielkim dziełem książkowym, więc kiedy uznał, że dokonał cudu miał prawo w nagrodę poświętować.

Zaciągnął się dymem, patrząc na nowy zegarek - prezent od swojej dziewczyny.

Jego dziadek często tak robił, nie patrząc na konsekwencje, przez co zawsze na tym cierpiała jego babcia. Może dlatego, tak wcześnie zmarła? Nie miał pojęcia. Od czegoś musiał się wziąć przedwczesny zawał.

Kiedyś był inny, kochanie! - powtarzała zażarcie na rodzinnych obiadkach.

Kłamała? Nigdy tego się nie dowie. Wolał egoistycznie wspominać tylko te urywki, w których dziadka nie było w domu a babcia gotując, śpiewała mu stare kołysanki. Musi w końcu je spisać aby nie przepadły gdzieś w zapomnienie.

Postukał papierosem o popielniczkę aby popiół spadł do środka.

Podobne zachowanie miał - za pewnie genetycznie - jego ojciec, ale on dodatkowo, będąc pod wpływem jakiegokolwiek trunku, wyżywał się na wszystkim co żywe. Zaczynając od małych zwierząt, kończąc na tych wielkich. Trauma pozostała na jego psychice na zawsze.

Teraz, kiedy miał ponad czterdzieści lat, dobrą pracę, czuł się wolny i spełniony. Po za jednym faktem.

- Jestem, jestem! - zaskoczony aż upuścił papierosa do popielniczki a przy dobrych wiatrach mógł jeszcze zaciągnąć dwa wdechy. - Wybacz, kochanie! Nie chciałam!

Uśmiechnął się pod nosem. Jego gęsty wąs uniósł się w górę z radości. Jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Odwrócił się przodem do swojego słoneczka.

Włosy, które nazywał złote, mieniły się w blasku księżyca. Tęczówki o pięknej fiołkowej barwie ilustrowały mężczyznę z góry do dołu. Tak na prawdę były one niebieskie, ale kiedy je ujrzał po raz pierwszy stwierdził, że są one z innej bajki. Oczy bajkowe, oczy fiołkowe. Dziewczęco zamrugała przepraszająco. Dłonie splotła zza siebie, pochylając głowę w bok.

- Nic się nie stało - odparł spokojnie. Obejrzał szybko swoją dziewczynę. - Prosiłem-

- Dobrze już dobrze - susem weszła po czterech schodkach. Białe buciki zastukały o drewnianą podłogę tarasu. Uśmiechnięta od ucha do ucha poprawiła jego czarny krawat. Skłamałaby gdyby powiedziała, że nie lubiła tego robić. Kochała tą czynność. Mogłaby robić to w nieskończoność. Dzięki temu mogła bez przeszkód, chodź przez koszulę oraz marynarkę, dotknąć jego ciała.

- Robisz to specjalnie, prawda? - ucałował ją w policzek a potem jeszcze w drugi. - Powiedź mi prawdę

- Nie, akurat ta sukienka była na wierzchu - znowu zamrugała słodko. Majówka była, jak co roku, wyjątkowo ciepła. Nic dziwnego, że większość dziewczyn na jej roku ubierało się w już krótsze sukienki. Lato powoli się zbliżało a razem z nim upragniony odpoczynek od nauki.

- Wygląda ona na Tobie jakby-

- Jakby?

- Eh... Jakby była z Twojej młodszej siostry - zaśmiał się cicho. Dziewczyna zawtórowała mu. - Której nie masz

- Przeszkadza Ci to?

- Nie - odpowiedział po chwili namysłu. Jego ręka powędrowała niżej. - Szczerze to łatwiej taką podwinąć

- Oh, Tylman

Chrabąszcz podleciał wyżej. Jego charakterystyczny hałas dodawał klimatu ciepłemu wieczorowi. W ich przypadku noc była zawsze za krótka. Czy to na rozmowę, czy na chwilę rozkoszy. Zawsze, ale to zawsze, noc miała na mało minut. Nawet jakby jego piękność, uciekła z akademika przed zachodem słońca i tak byłoby to za mało.

- Co myślisz o tym abym zmienił imię? - zapytał po dłuższej chwili ciszy między nimi.

- Podoba mi się takie jakie masz - wgramoliła się na niego. Palcem robiła kółeczka na jego nagiej klatce piersiowej.

- Może masz jakieś skryte pragnienie? - zarumieniła się lekko, całując jego usta.

- Tylman jest idealne dla Ciebie, kochanie - ucałowała go znów. - Kiedy tylko pomyślę o nim, moje ciało pogrąża się w dzikiej rządzy

- Kłamiesz

- Nigdy

Mocniej przytulił się do jej nagiego ciała. Czym sobie zasłużył na tak piękną i inteligentną kobietę a przede wszystkim - na aż tak młodą?

On - czterdzieści jeden lat, profesor na uczelni. Jak co roku szedł do budynku z myślą o nowym roku, wyzwaniach oraz studentach.

Jego piękność, wtedy dwudziestoletnia mieszanka Polki oraz Norwega, lekko zagubiona, słaba w języku, wierząca, że da radę ukończyć tutaj studia.

Nic nie zapowiadało mu dzikiego romansu. Jednak los miał wobec ich inne plany. Pierwszy krok zrobił on. Nic nie świadomy, zaproponował pomoc. Dziewczyna, wtedy wraz z rodzicami, dziękowali za tak dobre wsparcie oraz pogodę ducha dla ich jedynej córki, która powoli znajdywała sobie przyjaciółki. Mały krokami uczył ją nowego materiału, dając jej troszeczkę więcej czasu na jego oswojenie.

Dziewczyna też nic nie świadoma, z całych sił zapraszała go na kawę po zajęciach w formie osobistych podziękowań. Po wielu prośbach zgodził się na małą filiżankę. Rozmowa była nieziemska, a już w połowie ustalili kolejny termin. I kolejny, i jeszcze kolejny.

Kawa zamieniła się w drinki na oddalonym klubie, gdzie nikt nie miał prawa ich nakryć. Słowa nigdy nie stoczyły na osobiste tematy. To był ten wieczór, gdzie on oraz ona mieli ciężki tydzień oraz potrzebowali kogokolwiek aby wyżyć się na niesprawiedliwym życiu.

Ona, że musiała z powodu ślubu matki przyjechać tutaj, zostawiąc wszystkie wspomnienia za sobą.

On, że nie umie pogodzić się z swoją najbliższą rodziną z powodu zupełnie innych poglądów na świat.

Może ten kolejny drink to był dla nich obojga za dużo? Może jednak skrycie śnili o takim momencie?

Jeden przypadkowy buziak w policzek, skończył się przygodą w hostelu.

Na początku udawali, że nic się nie stało. To, co chcieli zostawić za sobą w tyle, chodziło za nimi aż do początku kolejnej klasy. Pożądanie zwyciężyło na wycieczce szkolnej i przypieczętowało ich związek. Tajny związek.

- O czym myślisz, kochanie?

- Moje serce nie wytrzyma tygodnia bez ciebie, Penelopo - długo włosa dmuchnęła powietrzem z ust, rozwiewając jego długie włosy. - Czy na prawdę musisz jechać w góry do swojej babci?

- Muszę - pocałowała niezdarnie jego usta. - Rodzice nie dadzą mi żyć

- Mógłbym coś wymyślić, gdybyś chciała

- Na prawdę? - uniosła się lekko z jego nagiej klatki piersiowej. - Może coś po wyjeździe? Jakieś dodatkowe lekcje u Ciebie w domu? Kocham tutaj przebywać

- Przyjechałabyś?

- Oczywiście, nawet na całe wakacje

Uśmiechnął się w duchu.

Czym sobie na to zasłużył?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top