4. Francuska Luminaire

Instagram: kirittawattpad

*Irokz - FUNK UNIVERSO*

Obudziło mnie wtedy pikanie, który było rytmiczne oraz specyficzne. Otworzenie oczu było zadaniem na dłuższą metę, ale nie zmuszałam się do zrobienia tego szybko. Białe światło drażniło mój wzrok. Po kilku sekundach do nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach. Złapałam wiele głębokich oddechów, mając nadzieję, że smród jest chwilowy. Kiedy udało mi się odzyskać całkowicie świadomość pikanie umilkło a ja z przerażeniem uniosłam lekko głowę.

Co się stało? 

Nienawidziłam szpitali. Kojarzyły mi się z pakietem wybrednych pielęgniarek, bez życia lekarzy oraz ciągle unoszącej się śmierci. Zdezorientowana obejrzałam sale, w której się znajdowałam. Trzy puste łóżka, telewizor na monety z widocznymi rysami na ekranie. Lekko poniszczone ściany ze starą zieloną farbą. Jedno okno, które słabo oświetlało pomieszczenie i za pewne widziało już wielu pacjentów.

Odetchnęłam z ulgą. Z lekką gracją pomachałam palcami obu stopach. Nogi całe. Tęczówki powędrowały do leżącego ciała. Czyli tylko lewa ręka, będąca trójkątnym bandażu, została uszkodzona. Tylko, co się stało? Co z Moim ukochanym samochodem?

Syknęłam głośno przy pierwszej próbie wstania. Płuca znów wzięły wiele dużych oddechów. Nos od gwałtownego wypuszczania powietrza lekko zapiekł. Dotknęłam dłonią najgorszego miejsca bólu na brzuchu.

- Prawy bok? - wyszeptałam do siebie. Nie mogłam powiedzieć tego głośniej, ponieważ gardło było totalnie wysuszone na wiór. - Halo? J-Jest tu ktoś?

Moje ciche wołania na nic się nie zdawały. Nawet stare łóżko nie wydało żadnego odgłosu a żadna pielęgniarka nawet się nie pokazała. Zmarszczyłam brwi, bo wydawało się to przeraźliwe dziwne.

Cel został automatycznie obrany. Poszukiwania wody lub innej cieczy, bo psychicznie z rosnącego pragnienia miałam ochotę powoli piszczeć. Nogi miałam sprawne, więc wydawało się to szybkie do wykonania.

Stopy dotknęły zimnej podłogi. Oparłam ciężar o wieszak na kroplówki i malutki kroczkami ruszyłam do otwartych drzwi. Wychyliłam łeb do przodu. Brak oznak życia. Korytarz był w podobnej kolorystyce, jak i stanie. Krzesła wymagały przynajmniej wymiany siedzisk, ale nie chciałam narzekać. Dobrze, że przynajmniej były. I wszystkie wolne.

I Moje hehe.

Usiadłam na pierwszym krześle, który stało od razu koło drzwi. Łapałam każdy oddech w płuca. To jednak był chujowy plan. Prawie, jak każdy, ale nie ważne. Na razie o tym zapomnijmy. Po prostu przeliczyłam swoje możliwości.

Nie wiem, ile czasu tak siedziałam. Moje myśli zawędrowały do tamtego momentu, dzięki któremu jestem tutaj. Zdrową dłonią poprawiłam przetłuszczoną grzywkę na swoje miejsce. Trzymałam ręce na kierownicy, pospieszałam przed sobą światła drogowe aby potem... Poczuć ucisk. To sobie przypomniałam. Co dalej? Musiało być coś dalej! Nie ma innej opcji. 

Kiedy w końcu moje ciało się uspokoiło na korytarzu powstawał coraz głośniejszy stukot obcasów. Odwróciłam głowę, nie odrywając jej od ściany. Pierwsza myśl, jaka mi wtedy przyszła, że to moje zbawienie i za pewne zjeba. Uniosłam czoło, widząc wyłaniającą się postać zza zakrętu. Kobieta po około pięćdziesiątce. Długie czarne włosy miała związane w warkocze a grzywka zasłaniała całe czoło. Zabudowana sukienka o eleganckim szarym kolorze nie wyróżniała się niczym niezwykłym. Również ciemne obcasy stukały o podłogę w zwykłym tempie. Zapatrzona w telefon, mruknęła coś do siebie po angielsku. Dopiero, będąc z pięć metrów od mojej postaci, uniosła sekundowo wzrok. Na jej twarzy ujrzała zaskoczenie. Znowu spojrzała się na mnie, mrugając dość szybko. Telefon od razu schowała do wnętrza czarnej torebki.

Kojarzyłam ją skądś. Zmrużyłam czoło, lecz mózg wydawał się magicznie pusty. Widziałam ją kiedyś. Jak nie na żywo to na pewno w internecie. 

- To Ty - powiedziała idealnie po angielsku. Ten głos też już gdzieś słyszałam jestem tego pewna! - Co ty tutaj robisz?

Zajęło mi dłuższą chwilę aby zrozumieć zadane pytanie. Wypuściłam długo powietrze. Jestem po wypadku, proszę mnie zrozumieć.

- Siedzę - odpowiedziałam lekko koślawo. - Pani...? Znamy się?

Przysiadła się na krzesło obok. Torebkę położyła na swoich udach, nie odrywając oczu. Obejrzała mnie, żeby potem uśmiechnąć się lekko. Kurwa, ty to kto do cholery? Myśli zaczynały coś podpowiadać, ale obraz był rozmazany.

- Twoi rodzice mówili, że słabo znasz angielski - zmarszczyłam czoło. Kiedy spotkałaś moich rodziców? - Ale powiem bardzo prosto. Widziałam ciebie, jak walczysz o życie

- Ja nie walczę o życie

- Walczyłaś. Straciłaś dużo krwi

- Na prawdę? - pokiwała twierdząco głową. Moja ręka powędrowała do wcześniejszego miejsca bólu. - Ja... Nie pamiętam

- Byłaś nie przytomna, możesz nie pamiętać. To zrozumiałe, miałaś wypadek. Rozpędzony samochód wyjechał ci w tył, pchając do przodu. Drugi, jadąc zza zakrętu walnął w tylnie drzwi - delikatnie wychyliła ciało, patrząc uważnie na moją twarz. Chyba oczekiwała jakiejś nagłej reakcji emocji, ale jeszcze informacje nie przechodziły stu procentowo do mózgu. - Karetka miała problem do Ciebie dojechać i byłam pewna, że Twój organizm nie da rady

- Była tam Pani - bardziej stwierdzałam niż zapytałam. Oczy otworzyły mi się szerzej. Przez mgle widziałam posturę człowieka, który zaglądał do środka. - To Pani uratowała mi życie?

- Sama dałaś radę, uwierz mi...  kiritta - opuszkami palców dotknęła mojego policzka. Automatycznie, czując chłodny dotyk odsunęłam twarz. Skwasiłam twarz a kobieta nawet nie drgnęła.

- Nie mam na imię-

- Kiritta to po japońsku skaleczenie. Masz jeszcze widoczny delikatny ślad. Najpewniej dostałaś jakimś odłamkiem nieszkodliwie po twarzy

- M-Myślałam, że Pani mówi o mnie, przepraszam - zaśmiała się cicho. Poprawiła torebkę. Dłońmi złapała złote ramiączka.

- Pasuje Ci, lepiej wymówić Kiritta po angielsku i łatwiej zapamiętać tak nietypowe przezwisko. Czy będziesz się gniewać, gdy będę tam do Ciebie mówić?

- N-N-Nie będę - odpowiedziałam po chwili ciszy. - Jeżeli mogę zapytać, tak w sumie... Kim Pani jest?

- Oh, no tak... Ekhm... Vice-generałowa Luminaire

Vice-generałowa? Czekaj, czekaj... CZEKAJ TA MARIE-SOPHIE LUMINAIRE?! Moje oczy zrobiły się jak dorodne pięciozłotówki. Moja reakcja wywołała falę śmiechu u starszej kobiety. 

Vice-Generałowa Honoru Marie-Sophie Luminaire to wielka postać w historii świata od wielu lat. Jedna z pierwszych potężnych vice broniących nasz świat od zagłady od ataków najeźdźców, którzy się pojawili ponad czterdzieści lat temu. Zasiadająca koło samej najpotężniejsze kobiety - Generałowej! 

Vice-Generałowe to nie tylko kobiety, które zasłynęły odwagą, siłą czy inteligencją - to przede wszystkim postacie, nie bojące się śmierci za wyższe dobro. Po skomplikowanej ścieżce przyjęcia, nie zależnie ile masz lat, masz szanse dostać się do Zgromadzenia Heaven. Kiedy również zyskasz przychylność założycielki kobieta przyjmuje odpowiednią wiedzę i większą siłę. Wszystkie, aktualnie dziesięć z tego co pamiętam, podlega pod jedną osobę - Generałową Evelyn Sunmoon założycielkę i główną głowę całego świata obrony.

Radość Pani Luminaire przerwał wibrujący telefon. Kiedy spojrzała na wyświetlacz zmarszczyła gniewnie czoło. Po namyśle wyłączyła go, wracając do mnie wzrokiem.

- Przyjechałam tutaj w delegację razem z nową formułą komórek, aby zacieśnić stosunki międzynarodowe między Kanadą a Polską - otworzyła torebkę, wrzucając swoje urządzenie komunikacyjne. - Ale osoba, która miała ją wypróbować niestety zachorowała a osoba chora nie może przyjąć zalecanej dawkiWedług umowy w takiej sytuacji miałam zabrać probówkę z powrotem aby Generałowa mogła ją zamknąć w Laboratorium Kolosum

- Złamała dla mnie Pani umowę - zamilkliśmy obie na dłuższy moment. Telefon znów głośno zawibrował, ale Vice-generałowa wydawała się głucha na hałas.

- No cóż... Tak -  przyznała. - Sama Generałowa była ponoć wściekła, ale ona ma żelazne dobre serce

- Ponoć? - znów się zaśmiała. - Ponoć to można wiele innych rzeczy zrobić...

- Jeżeli po zalecanym czasie pójdziesz na płukankę to będzie mniej zadowolona...

- Ja nigdy nie myślałam, że napierdzielać się z Najeźdźcą - odpowiedziałam od razu. - Wydawało się to dla mnie takie odległe. Było mi dobrze siedzieć w domu i czytać jedynie wiadomości

- Wrogowie mają najbliższą bazę między Białorusią a Ukrainą

- Wiem - wyszeptałam. - Ale wciąż nie bałam się ich tak bardzo-

- Może to znak - przerwała mi. Swoją chłodną dłoń położyła na mojej. Iskry w tęczówkach szczęśliwie zagrały a serce szybciej zabiło pod szalejące emocje. - Silne dusze i ciała nie boją się wroga. To promyk, który właśnie naprowadza Cię do stoczenia walki ramię w ramię z innymi szkolącymi się. Będę na prawdę szczęśliwa jeżeli jednak podejmiesz się wyzwania, ale też zrozumiem jeżeli się wycofasz. To twój wybór i jest bardzo ważny. Nawet ludzie po dziesięciu czy dwóch latach walk rezygnują i wracają do normalnego życia a ja widzę w tobie potencjał na znacznie dłużej. Mogę cię jedynie zachęcać. Wiem! To ulotka szkoły, która ma najlepsze wyniki na świecie!

Ta ulotka, którą dostałam prosto w ręce była tą samą od dziewczyny z klubu. Zdezorientowana zamrugałam kilka razy a twarz przybrała dziwny grymas niepokoju, zaskoczenia i śmiechu. Nie potrafiłam sama opisać emocji. Obróciłam ją kilka razy. Wyglądała tak samo, jak poprzedniczka, leżąca u mnie w pokoju.

- Ostatnio dostałam mniejszą ulotkę od Penelopy

- Kto? Ostatnio? - Vice zmarszczyła nosek. - To jedna z najlepszych w USA, chociaż osobiście mam sentyment do Kanadyjskiej, bo tam zaczynałam swoje pierwsze kroki... Kto Ci ją pokazał?

- To była... Penelopa? - dłoń dotknęłam ciepłe czoło. - Ona dała mi  wizytówkę. Tydzień temu chyba...

Ponowny stukot zwrócił Moją, jak i Pani Luminaire uwagę na drugi koniec korytarza. Pielęgniarka, gdy tylko ujrzała mnie siedzącą i uśmiechającą się jak debil, o mało co nie dostała zawału. Moje bębenki w uszach pękały od piskliwego głosu a wszystkie siniaki miałam wrażenie, że odwracają się na drugą stronę żeby nie słyszeć ,,drapania paznokci o szybę". Vice-generałowa jedynie kiwała głową z widocznym poczuciem współwinności, ale nie przestawała wciskać mi ulotek ze szkołami do wyboru.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top