Rozdział 32

  - Tak, że został ślad?- Zapytała, a Chloe kiwnęła głową. Marinette oblizała usta i objęła kolana rękoma, kuląc się na kanapie.- To była nasza rocznica... - Szepnęła drżącym głosem.

- Musisz mówić głośniej, inaczej się nie nagra.- Wtrąciła się blondynka.

- To była nasza rocznica. Wydaje mi się, że czwarta.- Powiedziała głośniej, ale głos nadal lekko jej drżał od powstrzymywanego płaczu. - Spoliczkował mnie, bo odmówiłam mu... Ale wiesz, był pijany i zapomniał o naszej... Byłam zła, ale to nie jego wina... Miał zły okres. Nie powinnam go winić.- Prawniczka z niedowierzaniem wpatrywała się jak Marinette delikatnie podnosi jedną dłoń do lewego polika i palcami go gładzi.- Nie... Nie powinnam mu tego wypominać, a go wspierać.

- Czemu go bronisz?- Zapytała zdziwiona, a ciemnowłosa podniosła na nią swój zaszklony wzrok.

- Ponieważ on mi wszystko wyjaśnił. Czemu mnie uderzył. Nie zrobił tego bez powodu, ja zasłużyłam.- Odpowiedziała tonem wskazującym, że wierzy w to co mówi, a Chloe zmroziło krew w żyłach. Zatrzymała nagrywanie.

- Ja... Ja go zamorduje.- Szepnęła.- Pamiętam was w liceum. Byłaś taka pewna i... zawsze broniłaś słabszych. W tym niego, a on... Co On ci zrobił?- Nagle zacisnęła pięści i zmarszczyła czoło w gniewnym grymasie.- Zniszczę go. Chociażby miałaby być to ostatnia rzecz jaką zrobię. Idę składać papiery, aby eksmitować go z TWOJEGO domu.- Zerwała się z kanapy i ruszyła w stronę korytarza. 

- Dobrze.- Odpowiedziała lekko osłupiała Marinette. Wytarła łzy, które zdążyły popłynąć jej z policzków. 

- Zobaczysz.- Powiedziała z mocą.- Już w przyszłym tygodniu będziesz mogła znów zamieszkać u siebie. WYRZUCIMY GO NA ZBITY PYSK!- Krzyknęła zanim wyszła, a potem trzasnęła drzwiami. Ciemnowłosa spojrzała w miejsce, gdzie przed chwilą stała Chloe nadal lekko zdezorientowana. Jak się opamiętała, wstała i ruszyła do kuchni. Wyjęła kilka składników i postanowiła upiec ciastka, które tak lubiła jej córka, ale jednocześnie Mari dawno nie miała okazji ich robić. 

- MAMO!- Usłyszała krzyk swojej córki, kiedy wkładała masę do nagrzanego piekarnika.- WLÓCILAM!

- To dobrze.- Odpowiedziała jej kobieta, wychodząc do nich. Lena uśmiechnęła się szeroko, widząc, że Marinette jest cała w mące.

- Cy pieklas?- Zapytała z wyraźnie wyczuwalną nadzieją w głosie, kiedy ciemnowłosa zdejmowała brudny fartuszek. 

- A być może.- Powiedziała zdawkowo do rudowłosej, a dziewczynka szybko się rozebrała i pobiegła do kuchni.- Nie wiem, gdzie wrzucasz pranie, a to jest wyjątkowo brudne i nie chce tego mieszać...

- Oczywiście.- Stwierdził Luka, biorąc od niej materiał. - Nie mam tutaj pralki i raz w tygodniu chodzę do pralni, więc wybierzemy się jutro rano. Będzie wtedy niewiele osób.

- Dziękuję.- Odpowiedziała chłopakowi, patrząc jak chowa fartuch w siatkę i zawiesza na wieszak obok pudła na pranie. Ciemnowłosa ruszyła do salonu, gdzie usiadła na kanapie oraz włączyła telewizor. Nagle tuż przed jej oczyma pojawił się zeszyt A4. Lekko odsunęła głowę, aby spojrzeć na brązową okładkę z różowym wytłoczonym napisem "Pretty Girl". Niepewnie wzięła go do dłoni i, otwierając, odkryła, że w środku są puste, twarde kartki w sam raz do szkicowania. Poczuła jak oczy napełniają jej się łzami, ale chyba pierwszy raz nie są one ze smutku. W środku było jeszcze zrobione dwa miejsca z elastycznej gumki na włożenie czegoś do rysowania. W tym przypadku były tam dwa ołówki, jeden zwykły, w kolorze lekko jaśniejszym od szkicownika, a drugi mechaniczny czarny. Zamknęła go, zauważając przy okazji, że jest zamykany na magnes. Poczuła ciężar obok siebie, świadczący, że ktoś siada obok niej.

- Wiem jak ci brakowało szkicowania... Przynajmniej tyle mogę zrobić.- Powiedział lekko się uśmiechając. Delikatnie wziął jej dłoń, aby jej nie spłoszyć oraz rozprostował jej dłoń. Wrzucił na nią zwykłą gumkę myszkę, gumkę chlebową, zapas wkładów do ołówka mechanicznego oraz temperówkę.- Oby ci się sprawowało. Pani w plastycznym bardzo mi pomogła, a Lena wybrała wzór.

- Ja... Ile to kosztowało? Chociaż ci oddam...- Odpowiedziała, a Luka tylko się roześmiał.

- Nie trzeba. Wystarczy, ze pieczesz mi ciastka oraz gotujesz mi obiad.- Dziewczyna zmarszczyła brwi, ponieważ jeszcze ani razu nic nie gotowała.- Znaczy zaczniesz, w ramach wdzięczności... Jestem kiepski w rozmowach...- Ciężko westchnął, a Marinette zaśmiała się.

- Oczywiście.- Szepnęła. - Ale trzeba zrobić większe zakupy. - Luka uśmiechnął się do niej. Po chwili pomiędzy tę dwójkę wskoczyła Lena, patrząc w telewizor.

- Ja sce obejseś Mirakulus! Telas leci.- Marinette odłożyła szkicownik na stolik kawowy i włączyła kanał z bajkami, a po chwili sama wciągnęła się w historię superbohaterów.

- Przecież to bezsensu...- Powiedziała, marszcząc nos.- Jak on może jej nie poznawać? Ta maska nie zasłania jej nawet 1/4 twarzy. 

- Właśnie...- Wtrącił się Luka.- A skoro ten cały grajek jest w niej tak zakochany i w tej melodii serca już dawno powinien ją rozpoznać... No chociaż po właśnie tej "melodii"... Ona chyba się nie zmienia po przemianie, to nadal ta sama dziewczyna.

- Ehhh...- Westchnęła ciężko Lena.- Niscicie calo zabafe.

- No ale jak?- Zapytała Marinette.- Zobacz, ten cały model... Widać, że jest zakochany w "biedronce", ale czuje coś również do głównej bohaterki, więc skoro to przebranie superbohatera jest takie kiepskie to powinien od razu się skapnąć. No chyba, że jest...

- Gupi.- Mruknęła rudowłosa, na co Luka się zaśmiał. Po chwili pogłaskał dziewczynkę po głowie.

- To dla mnie za dużo.- Stwierdził wyraźnie rozbawiony, po czym wstał i ruszył w stronę kuchni. 

- A ja powinnam pilnować ciastek.- Powiedziała, całując swoją córkę w czoło. Ciemnowłosa podeszła do piekarnika, ale patrząc na czasomierz, zobaczyła, że zostało jeszcze pół godziny. Postanowiła zrobić listę zakupów.- Mleko, jajka, bułka tarta, chleb, kurczak, ale najlepiej piersi... 

- Może jeszcze jakiś jogurt?- Zapytał ciemnowłosy, grzebiąc w lodówce. Pustej lodówce. Dziewczyna dopisała jego życzenie i kilka innych produktów.

- A tak w ogóle, mieszkam z tobą, a nic o tobie nie wiem...- Powiedziała ciemnowłosa. Luka podrapał się zakłopotany po potylicy.

- Ja nie mam ciekawej ani kolorowej przeszłości.- Mruknął.- Mam siostrę, Julekę, która aktualnie spełnia się jako modelka we Włoszech. No i moja mama zwiedza świat na łodzi.

- A tata?- Chłopak skrzywił się na to pytanie.- Przepraszam, nie powinnam pytać.

- Nie, nie o to chodzi. Nie znam go.- Stwierdził, ale z jakiegoś powodu dziewczyna wyczuła w jego głosie kłamstwo, szczególnie, że odwrócił wzrok i napiął wszystkie mięśnie. 

- Z chęcią posłucham więcej o twojej siostrze.- Stwierdziła ciemnowłosa, a Luka rozluźnił się.

- Zawsze chciała być modelką i lubiła być fotografowana, ale miała jakiegoś dziwnego pecha...- Zaśmiał się.- Żadne zdjęcia z nią nie wychodziły, wiesz... To ptak wpadł w obiektyw, to aparat się rozładował, to inne przypadki...

- Dziwne.- Mruknęła Marinette, chociaż musiała przyznać, że nawet zabawne.

- Ale pewnego dnia, pewien łowca talentów zobaczył ja na zakupach, gdy przymierzała ubrania i przechodziła, pokazując się swoim koleżankom. - Powiedział, patrząc jak ciemnowłosa, wyciąga cukier z dolnej półki. - Zaproponował jej pokaz, więc bez zastanowienia się zgodziła. 

- Czekaj...- Marinette olśniło. Tyle razy poprawiała rubryczkę o tematyce mody, chociaż powinna zrobić to Lila, że znała większość nowych, wschodzących gwiazd modelingu. - Juls Cafe to twoja siostra? Przyjęła pseudonim?

- Tak, nie chciała, aby ktoś dotarł do nas.- Odpowiedział, powstrzymując śmiech na widok miny ciemnowłosej. Nagle czasomierz zapikał, wskazując koniec czasu, a w kuchni jak na zawołanie pojawiła się Lena.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top