Rozdział 17
- Chyba upadłeś na łeb jeśli myślisz, że opowiem...- Wymieniła się lodowatym spojrzeniem ze swoim największym licealnym wrogiem.- JEJ te wszystkie...- Przypomniała sobie wściekły wzrok Nataniela.
Pierwsze uderzenie w brzuch, kolejne. Potem złapał ją za włosy i szarpnął do góry, aby przyciągnąć do ciebie. " Nigdy więsej nie zostawiaj koca w moim gainese, jeana suko! Niszysz mi ty insprasje!" Wstrzymała oddech, aby nie czuć alkoholu. Przecież zasnęła tam na chwilę, kiedy wspólnie rozmawiali! Zapomniała o nim! Czuła jak łzy mieszają jej się z krwią z rozciętej brwi. " Brze... Prze. Przestań...."
- Nie potrafiłabym.-Powiedziała, a Chloe usiadła tuż obok niej. Adrien złapał dłoń Marinette, aby dodać jej siły.
- Ja wiem, że łączy nas nienajlepsza przeszłość.- Zaczęła blondynka, a ciemnowłosa prychnęła pod nosem.
- Masz na myśli dręczenie mnie przez całe liceum?- Wtrąciła się ze swoim pytaniem.
- Między innymi.- Odpowiedziała.- Ale zawsze uważałam cię za niesamowicie silną kobietę. Potrafiłaś odpyskować na każdy mój atak jako jedna z niewielu...I teraz...
- Jeżeli jebniesz teraz jakąś mową o zmianie to chyba rzygnę.- Mruknęła Mari, a Chloe zaśmiała się cicho.
- Nadal jestem zimną, bezczelną suką bez żadnych zahamowań i właśnie dlatego jestem najlepszym prawnikiem na jakiego mogłabyś trafić.-Powiedziała, zakładając nogę na nogę.
- Oczywiście, tak zimną, że potrafiłabyś wykorzystać za dobrą sumę przeciwko mnie to co bym ci powiedziała.- Odpowiedziała ciemnowłosa.- Tak jak w przeszłości.
- Nie dopowiadaj sobie, proszę.- Powiedział Adrien, mocniej ściskając jej dłoń.- Będziesz współpracować? Proszę, ja nikomu innemu nie ufam.- Chloe zadowolona odrzuciła włosy do tyłu. Marinette zerwała się z krzesła, odrzucając dłoń Adriena.
- Nie opowiem jej o tym co zrobił mi mój mąż ze świadomością tego co ona robiła w liceum. - Powiedziała chłodno, patrząc na Chloe, gdy ta świadoma swoich błędów przeszłości, wpatrywała się smutno w wypielęgnowane paznokcie. - Tyle mam do powiedzenia. Wole stracić wszystko i powoli stanąć na nogi niż z nią współpracować. - Po tych słowach ruszyła do pokoju, który dostała od chłopaka.
- Kurwa. - Mruknął i spojrzał na blondynkę, która wycierała łzy tak, aby nie rozmazać makijażu. - Chyba jednak powinniśmy inaczej się za to zabrać.
- A niby jak? - Zapytała drżącym głosem. - Nawet jeśli była najdzielniejsza z tych wszystkich dziewczyn to nadal ją dręczyłam. Dobrze wiesz, ze ot tak mi nie wybaczy. Nawet tego nie oczekiwałam. Żałuję tamtych lat, sam wiesz jak bardzo. Chcę jej jedynie pomóc.
- Wiem Chlo. - Odpowiedział, łapiąc jej dłoń. - Ja też. Ja chyba ją kocham. I chce zapewnić jej szczęście bardziej niż cokolwiek na świecie. Musimy jakoś ją przekonać. - Blondynka delikatnie kiwnęła głową i wstała.
- Spróbujmy z nią chociaż pogadać. - Powiedziała już pewniej, po czym ruszyła do schodów na pierwsze piętro. U jego podnóża spotkali Marinette z walizka i dwoma torbami.
- C... Co... Co robi... Robisz? - Zapytał, jąkając się Adrien. Dziewczyna odwróciła wzrok.
- Wyprowadzam się. - Powiedziała lękliwie, mocniej ściskając rączkę od walizki. Adrien zrobił dwa kroki do przodu.
- Nie! Nie możesz! - Krzyknął błagalnie przez co dziewczyna cofnęła się i potknęła o pierwszy schodek. Upadla, uderzając plecami o ostrą krawędź. - Przepraszam- Uspokoił głos, patrząc na pojawiające się w jej oczach łzy. - Przepraszam, nie powinienem krzyczeć, ale nie możesz się wyprowadzić. Gdzie pójdziesz?
- Nie wiem. - Odpowiedziała, odtrącając dłoń blondyna. - Może do domu...
- Ale dlaczego? - Zapytał, klękając przed nią i mocno łapiąc jej dłonie. Dziewczyna zaczęła się szarpać.
- Chodziłeś do tego samego liceum. - Warknęła, patrząc ponuro na blondynkę. Chloe, obejmowała się obiema rękoma i wpatrywała tępo w czarne szpilki. - O ile się nie mylę, widziałeś co robiła słabszym od siebie. Ja byłam na tyle silna, ze mogłam odpyskować, obronić się, ale inni? Ona ich atakowała psychicznie i tez fizycznie, a teraz ma mnie bronić. A ty... Ty mi jeszcze to proponujesz... Na prawdę myślałam, że znajdziesz prawnika, któremu będę mogła zaufać, a... - Dziewczyna wstała, wyrwała się z uścisku chłopaka i złapała z torby. - Zadzwoniłeś po nią. Ze wszystkich możliwych prawników ona. I jeszcze zrobiłeś z tego wielką niespodziankę, jakbyś co najmniej zamówił tort czekoladowy. Jej bliżej do zgniłej ryby. - Skończyła swój wywód. Mężczyzna ostatni raz spróbował złapać Marinette. Objął ją od tyłu.
- Ja pamiętam co robiła, ale ona serio żałuje. Pamiętasz jaki Nataniel był zanim zaczął? - Na chwilę Marinette przypomniały się łagodne pocałunki, romantyczne spacery, małe niespodziewane randki. Uśmiechnęła się do siebie i puściła rączkę walizki.
- Ona wpisała kiedyś mój numer do baz dla... Panien.. Do wiesz... - Powiedziała jednoczenie zażenowana i zirytowana. - Przykleiła zdjęcie mojej twarzy do ciała szympansa i to nie w miejsce głowy. Ogoliła Rose, gdy ta została sama w szatni, pofarbowała wszystkie sportowe ubrania Juleki oraz wypisała na nich "dziwka", a nawet nie wspomnę o tym co zrobiła Alix. Wiesz, że ona do dziś nie może jeździć na rolkach przez ten głupi żart? - Spytała. Po chwili zwróciła się bezpośrednio do blondynki. - Tu nie chodzi tylko o mnie, a o ludzi wokół. Spojrzałabyś na mnie.
- Nie potrafię. - Szepnęła zduszonym od łez głosem. - Nie dam rady. To jak cię zraniłam i te wszystkie dziewczyny, nie potrafię sobie wybaczyć.
- Nie wierzę ci! - Krzyknęła, odrzucając obie torby i z płonącym spojrzeniem ruszyła na blondynkę. - Wiesz dobrze ilu osobom zniszczyłaś życie? Ja... Max, Kim, Ivan siedzą w więzieniu, bo wrobiłaś ich w tą kradzież i wyrzucili ich ze szkoły. - Dźgnęła palcem dziewczynę między piersi. - Nie poradzili sobie inaczej i zabrał ich przestępczy pół światek, ale ty pewnie o tym nie wiesz!
- Ja wiem co zrobiłam. Wiem, ze to ja ich wsadziłam. - Chloe szlochała i oparła się o najbliższą ścianę. Nie zostałam prawnikiem bez powodu...Pomyślała.- Po tym postanowiłam odciąć się od rodziny i żyje sama, na własną rękę. Byłam wychowywana w toksycznym środowisku, chociaż wiem, że nie jest to wytłumaczenie. Błagam, wiem, że w życiu ci nie wynagrodzę tych lat, ale błagam. Błagam. Potraktuj mnie jak prawnika i daj sobie pomoc, a ja przyrzekam, że wygram dla ciebie, każdą sprawę i zmiotę każdego przeciwnika. Ale w tym jednym mi zaufaj, a jak nie mi, to Adrienowi. - Czuła na sobie przeszywający wzrok Marinette. Zgódź się. Dla Kima, dla Maxa, dla całej klasy, którzy uważali cie za bohaterkę. Oni by nie chcieli, abyś tak cierpiała.- Myślała. Adrien położył dłoń na ramieniu dziewczyny, a ta westchnęła i spojrzała na twarz chłopaka.
- Nigdy. Więcej. Niespodzianek. - Powiedziała oschle, po czym obdarzyła zimnym spojrzeniem Chloe. - Nie wybaczam ci, nie lubię cię. Nie wiem czy będę potrafiła ci to wszystko opowiedzieć, ale niech będzie. Spróbujmy.- Nagle do pokoju wpadła mała dziewczynka, a Chloe spojrzała zaskoczona na pięcioletnie dziecko.
- Jaka ona do ciebie podobna! Tylko włosy ma po nim...- Powiedziała, przyglądając się rudowłosej, która podbiegła do Marinette i wyciągnęła w jej stronę rączki.
- Mamo, mamo! Dzinie mi!- Zdążyła powiedzieć, gdy nagle wydała z siebie okropny zduszony krzyk, a połowa jej ciała przekręciła się na lewą stronę. Dziewczynka upadła, po czym jej ciało zaczęło się trząść. Z ust poleciała jej strużka śliny.
- Lena, słonko!- Krzyknęła ciemnowłosa, spanikowana, nie wiedząc co się dzieje, a Adrien przeklął pod nosem i złapał małą dziewczynkę za głowę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top