ii. pomyłka
Następnego dnia na wychowawczej przyszła do naszej klasy pani wicedyrektor, by zabrać zgłoszonych się do pomocy uczniów na szkolną salę gimnastyczną, na której miały zacząć się przygotowania i wytyczenie mniej więcej kto zajmie się czym, a co ważniejsze eliminacje.
- A więc tak... poprosiłabym ze sobą Zosię, Agnieszkę, Maję, Tomka, Kajetana, Zuzannę, Anię, Julię, Alicję i Melanię.
Na dźwięk swojego imienia natychmiastowo się wyprostowałam.
Podeszłam do kobiety obok której zdążyli się ustawić ochotnicy.
- Przepraszam bardzo ale to chyba jakaś pomyłka. Nie zgłaszałam się do tej akademii - powiedziałam, starając się zabrzmieć jak najkulturalniej.
- No jak nie kochanie jak na kartce zgłoszeniowej jest napisane pisakiem Mela M 1A. Nie może chodzić o kogo innego.
To moje inicjały.
Jak? Ktoś chyba robi sobie jaja.
- Ale... - próbowałam się tłumaczyć, ale pani dyrektor nie zwróciła już na mnie uwagi, tylko razem z resztą członków wypchała mnie z klasy I udaliśmy się na salę.
Moje próby starania się trzymać jak najdalej od tego typu przedsięwzięć okazały się jak to zawsze nie możliwe.
No po prostu pięknie.
Gdy weszliśmy na salę pozostałe grupy uczniów ze starszych i równoległych klas już tam były i gadali tak głośno, że jeden z wuefistów obecnych na sali musiał zagwizdać trzy razy w gwizdek, żeby przywołać wszystkich do porządku.
Na środek wyszła pani dyrektor.
- Bardzo wam dziękuję za zgłoszenie się do pomocy oraz udziału w naszej szkolnej akademii - zaczęła.
Cóż, nie każdy się do niej zgłosił z własnej woli, bo ktoś taki, jak np. ja znalazł się tu przypadkiem.
- Ehh... Gada i gada. Mogłaby przejść do rzeczy - westchnął chłopak stojący obok mnie.
Nie będąc pewna czy było to do mnie, czy nie, założyłam że i tak warto mu odpowiedzieć.
- Zdążą minąć lekcje, a jeszcze będziemy tu tak stać i słuchać - odparłam, na co chłopak się uśmiechnął.
- Dobrze wiedzieć, że ma się towarzysza niedoli, łatwiej jest wtedy ją znieść - skwitował i wyciągnął do mnie rękę - Kuba - przedstawił się.
- Mela - odpowiedziałam, a mój wzrok powędrował na pierścień na jego palcu.
- To sygnet - objaśnił, widząc mój wzrok skupiony bezpośrednio na pierścieniu - wyznaję mitologię nordycką, to moja wiara - odpowiedział i dodał - łatwiej jest mi wierzyć w to, niż w chrześcijaństwo.
Uniosłam brew.
- Coo... nie znaczy że nie szanuje tych co je wyznają... - wydukał - mniejsza z tym. Która klasa? - spytał.
- Pierwsza, a ty?
- Ja druga - odparł, wkładając rękę do kieszeni.
Chłopak był bardzo osobliwym przypadkiem: miał skórzaną kurtkę, na szyji naszyjnik na czarnym rzemyku z wisiorkiem w kształcie toporka, czarną obcisłą koszulę, i spodnie moro. Wyglądał, jakby urwał się z jakiegoś poligonu.
Kiedy dyrektorka przechodziła już (albo przynajmniej tak nam się wydawało) do końca swojej wypowiedzi, na salę wszedł Golicki.
- Przepraszam za spóźnienie pani dyrektor ale zatrzymało mnie wprowadzanie klas pierwszych w świat IB - powiedział na wstępie, zdobiąc swoją twarz najlepszym uśmiechem.
- Nic się nie stało - odpowiedziała kobieta i dodała - osoby które zapisały się na pomoc w przygotowaniu akademii poprosiłabym do Mateusza. On wam wszystko wyjaśni. A z mojej strony to tyle. Pozostali, którzy zaoferowali swoją pomoc np. przy tworzeniu dekoracji, scenografii i kostiumów udają się za mną. Owocnej pracy życzę - powiedziała na koniec i oddała pałeczke chłopakowi.
Kuba który zapisał się na pomoc przy scenografii poszedł za dyrektorką.
No świetnie. A co jak niby mam robić? - zapytałam samą siebie w myślach.
W milczeniu obserwowałam jak Mateusz rozmawiał z osobami które miały zamiar wystąpić czy pomoc przy pokazie talentów bez najmniejszego problemu jak gdyby był tylko zwykłym uczniem jakich wielu. Moim jedynym talentem było rysowanie ale tego napewno nie trzeba nigdzie reprezentować.
Był jeszcze śpiew. Ale było też stu innych lepszych ode mnie w tym uczniów chociażby moja koleżanka z klasy Maja.
Podczas gdy zachodziłam w głowę jakim cudem mogło dojść do pomyłki, poczułam jak ktoś położył rękę na moim ramieniu, na co się wzdrygnęłam.
- Hej hej spokojnie to ja. No wiesz ten typ, na którego niedawno wpadłaś pod szkołą - wybąkał, przeczesując dłonią swoje wymodelowane włosy.
Po wyrównaniu swojego oddechu powiedziałam coś, czego chyba wstyd byłoby powiedzieć zwykłemu chłopakowi, nie mówiąc już o sławnym na całą Polskę chłopaku.
- Umiesz przyprawić o zawał serca, naprawdę człowieku nieźle ci to wychodzi.
Chyba zrobiło mu się głupio bo spuścił wzrok w dół i powiedział tylko sorki.
Gdy dotarło do mnie, co właśnie odwaliłam i już miałam przeprosić za takie odburknięcie, Mateusz odzyskał rezon i przeszedł do rzeczy.
- Z tego co widziałem zapisałaś się na pokaz talentów. Co byś chciała zaprezentować? Muszę to wiedzieć bo wstępnie zajmuje się rozplanowywaniem grafiku i potrzebuje mniej więcej wiedzieć kto, kiedy i w jakiej kolejności występuje prezentując jaki talent w przygotowaniu którego byłbym mu w stanie pomóc.
Uznałam że nie ma sensu okłamywać chłopaka więc postanowiłam mu wprost powiedzieć, że to nie ja zgłosiłam się na to przedstawienie i zaszła nieprzyjemna pomyłka.
- No więc właśnie nie wiem jak do tego doszło ale nie zgłaszałam się na ten pokaz. Nie wiem jak do tego doszło ale...
- Chwila moment - odpowiedział, spoglądając na listę wypisanych nazwisk, którą trzymał w ręku - Na imię masz Mela?
Przytaknęłam.
- I jesteś z 1A?
Ponownie skinęłam głową.
- Więc żadna pomyłka nie wchodzi tu w grę - odpowiedział, jakby w ten sposób uznając, że problemu żadnego nie było i nie ma, a ja robię tylko z igły widły i marnuje jego czas.
Bo marnowałam.
- Ale... - próbowałam coś powiedzieć, ale w tej chwili zadzwonił dzwonek na przerwę, a do Mateusza podszedł jakiś chłopak z długą listą pytań.
Mimo moich prób wyjaśnień, że moja obecność tu była całkowicie zbędna, temat został zamknięty. A ja miałam zacząć myśleć nad czymś, do czego nie planowałam się zgłosić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top