6.
Zielonooka kobieta siedziała na ziemi z pistoletem wycelowanym jej w głowie który trzymał blondyn.
- ostatni raz zapytam-powiedział poddenerwowany już Noah-gdzie.jest.Laura?!
- to nie był mój pomysł! Przysięgam!-krzyczała mając już łzy w oczach-ja tylko miałam przyjść po kasę! Nie wiem gdzie ona jest!
- ta kurwa, a ja jestem kobietą-odpowiedział z ironią w głosie-gadaj gdzie ona jest, masz 5 sekund
- ale!-krzyknęła czego kontynuację przerwał jej Noah uderzając ją w głowę pistoletem-.
- z czasem nie za dobrze...z cierpliwością w sumie też... Gadaj!
- ale ja naprawdę nie wiem! Kornel mi kazał! Ja miałam tylko przyjść po kasę! Przysięgam!
Noah milczał. Patrzył na dziewczynę czekając aż zacznie mówić więcej, ona jednak się już nie odzywała. Blondyn motywacyjnie znów uderzył ją w głowę, tym razem mocniej. Dziewczyna zaczęła cicho szlochać, Noah próbując odgonić od siebie poczucie winy że doprowadził kobietę do płaczu zacisnął zęby zabierając broń i ją chowając.
Wyciągnął niepewnie rękę w stronę dziewczyny. Ona spojrzała na niego, ostrożnie chwytając jego rękę powoli wstając przy czym pomógł jej blondyn.
- jaki Kornel-zapytał blondyn-.
- mój wujek, chciał się zemścić na tobie bo...David kiedyś zabił mu narzeczoną...powiedział że jeśli mu nie pomogę to mnie odda do burdelu...
Noah otarł łzy dziewczynie, szatynka podniosła wzrok i popatrzyła mu w oczy. Blondyn również skierował wzrok patrząc w jej zielone oczy, stali tak dłuższą chwilę, Noah trzymając dłoń na jej policzku. Oboje patrzeli sobie głęboko w oczy, po prawie minucie Noah zabrał rękę z jej twarzy i odsunęli się od siebie.
Blondyn poczuł w stosunku do tej dziewczyny TO konkretne uczucie. Nie chciał się przed tym bronić, ta kobieta była naprawdę piękna, jej głos był delikatny lecz stanowczy, a jej figura była idealna.
Naprawdę mu się spodobała, była dziewczyną jego marzeń. Takiej właśnie potrzebował w swoim życiu.
Noah odwrócił wzrok i spojrzał w bok, w jego głowie było tyle różnych myśli że nie był w stanie skupić się na tyle aby jej cokolwiek powiedzieć. W końcu się otrząsnął i spojrzał na nią, szatynka cały czas na niego patrzyła, tymi pięknymi zielonymi oczami.
- mi...mi naprawdę zależy na Laurze...musisz mi powiedzieć gdzie ona jest-powiedział z trudem już powstrzymując łzy-martwię się o nią...
- nie wiem gdzie ona jest, ale mogę się dowiedzieć i ci powiedzieć-odrzekła z uśmiechem-tylko potrzebuje do ciebie jakiś kontakt
- ah jasne
***
Noah wrócił do domu, sam, wkurzony jak i oczarowany spotkaną dziewczyną.
Wszedł do budynku i przy drzwiach zdjął płaszcz wieszając go na wieszak zamyślony. Poszedł do kuchni i otworzył lodówkę, patrzył w jej wnętrze dość długi czas. W końcu zaczęła wydawać z siebie głośne pikanie, oznaczające że lodówka jest zbyt długo otwarta. Noah dopiero po chwili zwrócił na nie uwagę, potem wyjął z niej puszkę z energetykiem i zamknął lodówkę.
Usiadł na wyspie kuchennej i otworzył puszkę, jednak się z niej nie napił. Siedział trzymając ją otwartą w ręce. Patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Westchnął po czym wziął nie wielki łyk z puszki. Odstawił ją obok siebie i skupił wzrok na swoich dłoniach.
- Michelle...-powiedział na głos imię dziewczyny która cały czas siedziała w jego głowie-...Laura...-później powiedział imię swojej córki. Wewnątrz siebie był zdruzgotany brakiem dziecka w domu, bez niej było strasznie cicho i pusto. Bardzo odczuwał jej brak-.
Noah sam nie wie ile tak siedział, jednak gdy wziął kolejnego łyka energetyka tej był już wygazowany a za oknem wchodziło słońce. Blondyn westchnął i zszedł z wyspy, wziął do ręki puszkę i poszedł do sypialni. Położył ją na szafce nocnej i się położył, wzrok wlepił w sufit.
"Mogłem nie siedzieć tak długo, to nic by się nie stało..czemu obwiniam siebie? Przecież była tu obsługa, ochroniarze, służące i nic nie usłyszeli. Go nie moja wina!...kogo okłamuje, przecież ja jestem ojcem a w domu był ten jeden ochroniarz...a cała reszta na zewnątrz po drugiej stronie domu, mieli prawo nie słyszeć co się dzieje z drugiej strony"-walczył ze sobą w myślach. Z jednej strony to była jego wina bo zasiedział się w kasynie, a z drugiej był ochroniarz którego zadaniem było pilnowaniem Laury.
W końcu Noah zasnął.
Obudził się dopiero popołudniu, do tego obudziło go pukanie do drzwi od jego pokoju. Zaspany wstał z łóżka i otworzył drzwi, ziewnął przetarł oczy i spojrzał na osobę którau przeszkodziła w jego pięknym śnie.
- słucham?-spojrzał na niższą od siebie brunetkę, a długiej czarnej sukience z białym fartuszkiem-.
- do pana przyszła pewna dziewczyna, mówiła że coś dla pana ma
Noah się zdziwił. Jaka dziewczyna niby mogła do niego przyjść? Powodzenia u kobiet to jakiegoś mega nie ma, nie walą do niego drzwiami i oknami, a tym bardziej nie przychodzą do niego że coś dla niego mają.
Noah wziął oddech aby coś powiedzieć i otworzył już usta, jednak zrezygnował z komentarza i zamknął usta.
- pójdzie pan z nią porozmawiać czy..?
- tak tak, już idę, tylko się ogarnę. Powiedz jej żeby poczekała w salonie czy gdzieś-odpowiedział kobiecie po czym zamknął przed nią drzwi-.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top