23.
Noah czekał pod blokiem za przyjacielem, w tym czasie wraz z Izą zapalili po papierosie.
- on się nie nadaje-rzekła dziewczyna wypuszczając dym z ust-.
- to prawda, chociaż może jeszcze się wyrobi-odparł-też taki na początku byłem, jak strzelałem to zamykałem oczy
- tylko że ty związek z mafią miałeś całe życie, a on...-powiedziała niezadowolona szatynka-żeby coś z niego było to potrzeba kilku lat
- może coś z niego będzie, zadbam o to-odpowiedział wkładając papierosa do ust-.
Po paru chwilach Alistair wyszedł z bloku, podszedł z spuszczoną głową do przyjaciela. Szybko wytarł łzy i spojrzał na blondyna.
- ten facet...miał dzieci...-powiedział smutno Alistair-.
- i?-zapytała nie wzruszona Iza-.
- ...jesteście bez serce...-odpowiedział załamany blondyn (Alistair), odszedł od nich i poszedł do samochodu-.
Noah patrzył w ziemię dopalające do końca papierosa, wyrzucił niedopałek i spojrzał na Izabellę.
- faktycznie będzie z nim problem...
Po powrocie do domu i odwiezieniu Izy Alistair wszedł smutny do domu, za nim wszedł Noah zdziwiony na niego patrząc. Zamknął drzwi i podszedł do stojącego do niego tyłem przyjaciela.
- on miał rodzinę..-wyszeptał Alistair-on miał kurwa rodzinę! Dzieci!-krzyczał odwracając się do gangstera i podchodząc do niego bliżej, chwycił go mocno i koszule i przyciągnął do siebie-osierociłeś dzieci!
- dobrze wiedział co się stanie jeśli nie zapłaci, teraz to już nie mój problem-odpowiedział spokojnie-.
- mogłeś wziąć coś...cokolwiek! Coś żeby pokryć to co miał ci oddać! A ty kurwa zabiłeś!-krzyczał przez łzy-.
- co on cię tak interesuje? Sam kiedyś zabijałeś za kasę, co teraz ci nie pasuje?-zapytał poddenerwowany już krzykami-.
Alistair nic nie odpowiedział tylko puścił blondyna i odszedł. Noah odprowadził go wzrokiem.
Noah westchnął i wszedł po schodach idąc do pokoju Laury, zanim zapukał spojrzał jeszcze na swoje ubranie sprawdzając czy nie ma na nim krwi. Gdy tak było zapukał poczym powoli otworzył drzwi, aby zobaczyć czy dziewczynka już śpi.
Blondyn wszedł do pokoju i podszedł do łóżka patrząc na śpiącą córkę, schylił się o pocałował ją czule w czoło poczym wyszedł cicho zamykając drzwi.
***
Noah wyszedł z sypialni, głośno i przeciągle ziewnął poczym zszedł na dół. Zegar wskazywał godzinę 3.30.
Blondyn uśmiechnął się patrząc na godzinę poczym wszedł do kuchni podchodząc do blatu. Otworzył lodówkę i wyjął kilka rzeczy aby zrobić sobie śniadanie.
Posiłek składał się z kanapek popijanych czarną gorzką kawą.
W połowie jedzenie zobaczył że ktoś schodzi z piętra i kieruje się do kuchni. Alistair.
- już nie śpisz?-zapytał Noah patrząc pytające na przyjaciela-.
- nie mogę spać...ty chyba też...?-powiedział cicho siadając przy wyspie przed blondynem-w głowie mam ciągle obraz tych zwłok...tego faceta...-wyszeptał na tyle głośno aby Noah to usłyszał-.
- minie ci za jakiś czas, też tak mam-odpowiedział pewnie patrząc w kawę w kubku-nawet teraz, jak zamknę oczy. Widzę-zamknął oczy aby bardziej przyjrzeć się makabrycznej scenie-faceta...leżącego na ziemi, pod którym rozlewa się kałuża krwi. Z pistoletem w ręce wycelowanym w swoją głowę...-krótko opisał po czym otworzył oczy patrząc z lekkim uśmiechem na przygnębionego przyjaciela-a wiesz jak miał na imię?-zapytał nadal z uśmiechem-.
- David-odpowiedzieli równocześnie-.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top