20.

Uspokojenie Laury zajęło kilka minut, w tym czasie Maria zrobiła jej gorącą czekoladę aby jej poprawić humor.
Noah siedział z nią przy wyspie, patrzył na nią z lekkim uśmiechem gdy piła napój przygotowany przez jej babcie.

- nie przejmuj się tym co ten idiota mówi, nie myśli zanim otworzy jape-zapewnił córkę-.

- wypraszam sobie, księżniczko-odezwał się Alistair-.

- jestem KRÓLOWĄ-oburzył się Noah-.

- chłopcy proszę was-próbowała słownie Maria przerwać to co się za chwilę wydarzy-.

- nawet nie wiesz jak idiotycznie wyglądasz denerwując się w tej sukience-zaczął się droczyć z przyjacielem-.

- ty idiotycznie wyglądasz całe życie-odpowiedział Noah-poza tym przypomnij mi, co ci powiedział ojciec? Żeeee jesteś jego największą pomyłką i błędem jaki popełnił w życiu?-zapytał wiedząc że to na pewno zdenerwuje drugiego blondyna-.

- miałeś mi o tym nie przypominać!-odkrzyknął zdenerwowany-temat miał być zakończony!

Alistair się zdenerwował, uderzył pięścią w stół i wyszedł. Noah odprowadził go zadowolonym wzrokiem, poczym znów spojrzał na córkę powoli pijącą gorący napój.

- mam nadzieję że propozycja z lodami nadal aktualna?-zapytał patrząc jak na twarzy Laury maluje się delikatny i mały uśmiech-.

Dziewczynka pokiwała głową i dopiła kakao do końca, wstała z miejsca co po chwili uczynił Noah.

Szatynka pobiegła pod drzwi aby zacząć ubierać buty i kurtkę, Noah chciał zrobić to samy gdy zatrzymał go głos matki.

- masz zamiar wyjść na lody przebrany za królową słońca?-zapytała z uśmiechem wskazując na ubiór syna-.

Noah spojrzał na swój strój po czym się cicho zaśmiał.

- jeśli tyle wystarczy aby Laura była uśmiechnięta-odpowiedział patrząc na Marię-jestem królową, czemu nie-wzruszył ramionami poczym wyszedł z kuchni-.

Maria się zaśmiała poczym wyszła za synem.

***

Noah siedział na ławce patrząc jak szczęśliwa Laura się bawi.

Faktem było że każdy kto przechodził obok niego się podśmiechiwał, jednak nie śmiali się jedynie ojcowie również dziewczynek.

Noah jednak się nie przejmował, jedyne co dla niego się liczyło to to że Laura była szczęśliwa.
Maria siedziała obok syna i patrzyła na niego.

- jesteś pewien że nie chcesz się przebrać?-zapytała nie próbując już nie pokazywać swojego rozbawionego wyrazu twarzy-.

- oczywiście że tak, jeśli Laura uważa że wyglądam dobrze, to tak jest-odpowiedział pewnie-pozatym nie obchodzi mnie co myślą inni

- jedna dobra cecha po ojcu-zaśmiała się, na co Noah popatrzył na nią nie za bardzo się z nią zgadzając-.

- nie mam po nim żadnych cech...-założył ręce na torsie i oparł się o ławkę-.

- masz, jesteś tak samo uparty, pewny siebie, i nie obchodzi cię opinia innych-zaprzeczyła opini syna-masz również ten sam wzrok, posturę, jesteś jego kopią

Noah się oburzył i i odwrócił obrażony głowę.

- to nie prawda..

- oczywiście że prawda, to był twój ojciec

- niestety...-wymruczał niezadowolony blondyn-czemu wybrałaś właśnie go? To był jeden wielki chodzący Red flag!

- kiedy go poznałam taki nie był...był miły i szarmancki...

- właśnie, był. To po co z nim byłaś tak długo?

- bo pojawiłeś się najpierw ty, później Alistair... Mason... Daniel i Ceci, nie mogłam was odebrać od ojca, potrzebowaliście go

- zniszczył nam dzieciństwo

Rozmowę Noah z matką przerwała Laura która podbiegła do blondyna i pociągnęła go za rękę ciągnąc w stronę placu zabaw.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top