16.
Alistair siedział w swoim pokoju trzymając laptopa na kolanach, w jednej ręce trzymał nad gryzioną czekoladę a drugą obsługiwał urządzenie.
Ogólnie dzisiaj nie miał w planach robić nic, po prostu odpoczywać ewentualnie iść na tak zwany "reset", czyli upić się najbardziej jak to możliwe i zasnąć gdzieś na ulicy ewentualnie pod barem.
Jednak teraz mu się nie chciało nawet wstać, więc leżał.
Gdy usłyszał pukanie do drzwi, odłożył laptop i czekoladę na szafkę i podszedł do drzwi które otworzył. Za nimi zobaczył swojego przyjaciela, na które widok uśmiech sam pojawił mu się na twarzy.
- mój kochany przyjacielu, co cię sprowadza w moje skromne-spojrzał sobie przez ramię na zabałaganione pomieszczenie- zabałaganione progi?
- przyszedłem cię poinformować że jutro masz się nawet nie ważyć opuścić pokoju, a już tym bardziej sprowadzać jakiś panienek-odpowiedział poważnie-przyjeżdza moja córka, i nie chce aby zobaczyła coś...czego nie powinna
Alistair patrzył na blondyna i pokiwał głową. Chwilę patrzył na przyjaciela, jakby zamyślony, poczym spojrzał mu w oczy.
- ile ona ma teraz lat?-po tym jak Alistair zadał to pytanie, Noah odrazu się zdenerwował-.
- o wiele za młoda abyś ją wyruchał..-odpowiedział z straszną powagą-jeśli ją dotkniesz, to przysięgam-
- nie, nie, ani bym się ważył zgwałcić dziecko, możesz nie wierzyć ale mam jakieś zasady i sumienie...-odpowiedział szczerze urażony-pytałem bo, wiesz jestem jednak dla niej jakimś wujem więc...chciałem jej kupić jakiś prezent czy coś...
Noah patrzył na niego chwilę, czekając aż Alistair zacznie się śmiać i mówić że żartował że uznaje się za wuja jego córki, jednak owego śmiechu nie usłyszał.
Blondyn westchnął.
- przepraszam, dramatyzuje... A odpowiadając na twoje pytanie, to 10-powiedział już z mniejszą powagą. Alistair się uśmiechnął-.
- to mam już idealny prezent!-krzyknął z uśmiechem od ucha do ucha poczym odepchnął Noah na bok i wybiegł z pokoju-.
Noah odprowadził go wzrokiem z rozbawionym uśmiechem.
~×Następnego dnia×~
Noah zniecierpliwiony już stał przed domem, nie mogąc doczekać się aż znów zobaczy Laurę. Nie widział jej wystarczająco długo.
Po kilkunastu minutach jak Noah tam stał, podjechać czarny samochód, na którego widok Noah odrazu się uśmiechnął. Auto podjechało przed niego, przednie drzwi od strony kierowcy się otworzyły a z samochodu wysiadła wysoka blondynka. Podbiegła do Noah i rzuciła mu się na szyję mocno przytulając.
- jak ja za tobą tęskniłam!-krzyknęła mocniej go przytulając-.
Blondyna się uśmiechnął i objął ją i mocno przytulił.
- też tęskniłem, Ceci-odpowiedział z uśmiechem-.
Blondynka po chwili go puściła i spojrzała na wyższego od niego brata.
- przefarbowałaś się znowu?-zapytał patrząc na jej jasne blond włosy-.
- wiesz, teraz trochę eksperymentuje, jak ci się podoba?-zapytała o opinie-czuje się o wiele lepiej niż w brązowych
- i czarnych?...rudych...różowych?-zaczął wymieniać-nie zapomnijmy też o czarnozielonych, białych i siwych
- będziesz mi wyliczać? To twoje włosy umierają? Nie, więc daj mi spokój!-odkrzyczała z teatralną złością, która po kilku sekundach zamieniła się w śmiech-a aucie śpi Laura, jeśli chcesz ją obudź
- dzięki, a ty zostajesz czy wracasz?-zapytał blondyn siostry podchodząc do auta-.
- muszę wracać, nasza szwagierka zaraz zostanie mamusią i obiecałam że będę przy porodzie, to może się stać w każdej chwili-odpowiedziała zachwycona-.
- już? Przecież Maya zaszła w ciążę ile? Nie całe 6 miesięcy temu, trochę wcześnie
- nie Maya, Olivia
- była Mason'a?
- tak, chwilę po tym jak się rozstali Olivia dowiedziała się o dziecku i czy Mason chciał czy nie musiał utrzymać z nią kontakt
- czemu ja nic znowu nie wiem!-krzyknął niezadowolony-.
- bo wyprowadziłeś się na drugi koniec świata, od nas jedzie się do ciebie 2 dni! To twoja wina-rzekła Ceci zakładając ręce na piersi-a właściwie nie ważne, na święta i tak się spotkamy więc wszystkiego się dowiesz-powiedziała z uśmiechem-a teraz weź Laurę, bo muszę jechać
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top