1.
Noah to szesnastoletni chłopak, który pracuje jako Krupier w kasynie/burdelu swojego ojca. Do tej pracy został zmuszony, dlatego że był najstarszy z całego swojego rodzeństwa.
Siedział aktualnie w swoim pokoju na łóżku, tasując w rękach karty.
Ojciec nie pozwalał mu nigdzie wychodzić, nie chodził też do szkoły przez co nie miał znajomych ani przyjaciół. No może oprócz jednego, którego ostatni raz widział 2 lata temu.
Noah skierował wzrok na okno po swojej prawej. Patrzył przez nie, westchnął i znów spojrzał na karty.
Do jego pokoju bez pukania wszedł jego ojciec. Spojrzał na niego i powiedział.
- szykuj się, zaraz wychodzimy-rzekł starszy mężczyzna-.
- tak jest..-odpowiedział zamyślony patrząc w karty-tato..?-niepewnie zapytał nim rodzic zdążył opuścić pokój-.
- czego chcesz?-założył ręce na piersi-nie mam czasu
- tak myślałem...czy nie mógłbym zmienić pracy? Albo chociaż stanowiska?
Ojciec w odpowiedzi się zaśmiał, podszedł do łóżka na którym siedział blondyn i spojrzał mu w oczy.
- nie ma takiej opcji
- ale dlaczego..? Wszystkim pozwalasz, tylko nie mi
- bo ty do niczego innego się nie nadajesz, jedyne co robisz dobrze to tasujesz karty, i zostajesz przy tym
- ale skąd wiesz że tylko to? Jakbym spróbował-
- zamknij pysk!-przerwał blondynowi donośny głos ojca-zostajesz przy tym przy czym jesteś, koniec dyskusji-rzekł z widoczną utratą cierpliwości-.
Noah westchnął i spuścił głowę. Cicho przytaknął rodzicowi, David (ojciec) patrzył chwilę na syna po czym odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia.
Blondyn spojrzał na drzwi i oparł głowę o ścianę.
David miał dość specyficzny sposób wychowywania dzieci. Był bardzo surowy, wymagający i zawzięty tylko na jedno dziecko. Noah. W nim widział największy potencjał, i to właśnie mu chciał przypisać wszystko co osiągnął. Mafie, kasyna, dojścia do narkotyków i broni.
Noah jednak tego nie chciał, wszystko czego chciał to wolna wola, i normalne życie. Jednak taki styl życia nie był mu pisany.
* * *
Noah siedział przy barze kręcąc w dłoni kieliszek, głowę miał opartą o drugą rękę. Wzrok miał wbity w kieliszek, zagłębiony w swoich myślach wpatrywał się w niego.
Jego uwagę zwrócił dopiero barman, który rzucił mu pytanie.
- co ty masz dzisiaj za humor?
- mh...zapytałem ojca czy mogę zmienić stanowisko, to mi odpowiedział że do niczego innego się nienadaje i że mam zostać przy tym przy czym jestem...
- szef nie lubi pływania po stanowiskach, jako jego syn powinieneś o tym wiedzieć najlepiej
- no...no tak, ale dlaczego nie pozwoli mi, chociaż nie wiem-chwycil kieliszek w dłoń i podniósł na wysokość swoich oczu nadal na niego patrząc-mógłbym być nawet kelnerem, czym kolwiek byle uciec od...od tego
- wiem że niektóre gry bywają ciężkie
- tym bardziej jak każdy próbuje cię przekupić żeby to on wygrał...-dokończył wypowiedzieć barmana-lubie gry i wogóle, ale czasami gracze niszczą moje zamiłowanie...oskarżają mnie o to że przegrali, albo grożą że jak nie powtórzę tury to mnie zgłoszą do ojca albo pobiją czy tam zabiją
- taka praca, nie zmienisz ludzi
- wiem ale...chciałbym, chociaż na jeden wieczór móc się z kimś zamienić, odpocząć od tego..
Barman pokiwał głową w milczeniu.
Noah odłożył kieliszek i spojrzał na mężczyznę po drugiej stronie baru, lekko się uśmiechnął i oparł głowę o obie dłonie.
- jesteś świetnym słuchaczem
- taki musi być barman
- dzięki że mnie słuchasz tak codziennie
- spoko, od tego są przyjaciele, prawda?
Noah się bardziej uśmiechnął.
Po chwili przed nim stanął pełny kieliszek, który w ciągu sekundy został opróżniony przez krupiera.
Barman wraz z Noah długo jeszcze rozmawiali, po godzinie blondyn musiał już iść szykować się do pierwszej gry tego wieczora. Usiadł przy stole, wziął do ręki karty które zręcznie zaczął tasować.
* * *
Noah skończył pracę okół 5 rano. Wyczerpany wszedł do swojego pokoju i opadł na łóżka. Z jękiem odwrócił się na plecy i patrzył w sufit. W progu jego pokoju stanął David, patrząc na niego z podejrzanym uśmiechem.
- jeszcze mam dla ciebie jedną fuchę
- ha..?-zmieszany podniósł głowę i spojrzał na ojca-jaką..?-zapytał zmęczony-.
- w barze było takich dwóch..
~~~~
- nie sądzisz że ten blondyn jest nawet ładny?-zapytał mężczyzna wskazując na krupiera-.
- taki średni, ale na jeden raz...taki nawet-odpowiedział drugi-.
- słyszałem że to syn właściciela tego lokalu, może jak rzucimy trochę kasą-powiedział z uśmiechem patrząc na blondyna-.
- możemy spróbować, chociaż wątpię żeby nam wynajął swojego syna
- sprawdzimy, to się dowiemy
Dwaj mężczyźni wstali od stołu i pokierowali się w stronę biura właściciela kasyna. Grzecznie zapukali poczym weszli do środka.
Przy biurku w pomieszczeniu siedział David licząc gruby plik banknotów. Podniósł głowę i spojrzał na dwóch mężczyzn którzy usiedli przed jego biurkiem.
- na dzisiaj wszystkie dziewczyny są zajęte
- my tu nie do dziewczyn-odpowiedział odważnie jeden z dwóch przybyłych-my w sprawie innego pracownika
- skarga?-poraz drugi próbował zgadnąć w jakiej sprawie do niego przyszli-.
- też nie-kontynuował-jesteśmy zainteresowani wynajęciem jednego z nich
- którego?-rzucił zaciekawiony David-.
- tego od gier-
- krupiera-wyręczył go przyjaciel-.
- ta, krupiera
David zaskoczony patrzył na dwóch mężczyzn.
* * *
Noah przestraszony podniósł się do siadu i podciągnął nogi pod klatkę piersiową.
- n-nie zgodziłeś...p-prawda...?-zapytał z nadzieją ojca-prawda...?
David po dłuższej ciszy wszedł do pokoju i stanął przy łóżku patrząc na swojego potomka. Noah przerażony z trudem przełknął ślinę.
- jasne że się zgodziłem, czemu nie?
Noah zaniemówił.
Pierwszy rozdział.
Jak wam się podoba taki początek?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top