97.

Wczoraj wróciliśmy do Miami. Strasznie szybko ten czas zleciał. Mama tradycyjnie zapakowała nam masę jedzenia. Wszystko szczelnie pozawijała. Gdy żegnaliśmy się  na lotnisku miała łzy w oczach. Teraz pewnie zobaczymy się w kolejne święta. Tym razem wielkanocne. W dzień odjazdu złożyli mi życzenia urodzinowe i otrzymałam prezent. Przygotowali także specjalnie niewielkich rozmiarów tort, abym mogła zdmuchnąć świeczki i pomyśleć życzenie. Co prawda do moich urodzin zostało jeszcze sporo czasu, ale nie będziemy się po prostu widzieć. 

A dzisiaj mamy się wszyscy spotkać, aby omówić szczegóły dotyczące Sylwestra. Podczas naszej nieobecności nic się na szczęście nie wydarzyło. Jedynie w skrzynce leżało awizo zaadresowane do mnie. Później pojadę to odebrać. Swoją drogą nie wiem co to może być, nic nie zamawiałam ostatnio. 

***

Siedzę właśnie przed telewizorem i czekam aż Michał przygotuje dla nas obiad. Mateusz się gdzieś ulotnił. Nie chciał powiedzieć, gdzie się wybiera. Dlatego domyślam się, że umówił się z moją przyjaciółką. Jest dopiero godzina 12. Tak na prawdę wstałam raptem godzinę temu. I wraz z moim bratem stwierdziliśmy, że nie opłaca się robić śniadania. Lepiej zjeść od razu obiad. Po tym ciężkim, świątecznym jedzeniu mieliśmy ochotę na coś lekkostrawnego. 

Michał przygotował pierś z kurczaka i warzywa na parze, a do picia świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Tego mi było trzeba. Moja wątroba miała już dość po tych kilku dniach świąt. A jutro Sylwester. Po prostu świetnie. Dzisiaj pojedziemy wszyscy na zakupy. A coś do jedzenia mają przygotować tym razem mężczyźni. Będą okupować jutro rano naszą kuchnię. 

***

Po zjedzonym przez nas obiedzie poszłam posprzątać nieco w kuchni, a następnie udałam się na górę. Wzięłam gorącą kąpiel i umyłam włosy. A po ich wysuszeniu przyszła pora na delikatny makijaż i wybór ubrań na dzisiaj. Założyłam jasnoszare, dresowe spodnie oraz t-shirt w kolorze baby blue. Wyjęłam książki i postanowiłam odrobić pracę domową. Mam akurat wolną chwilę, więc zrobię to teraz i będę miała z głowy. Włączyłam muzykę (media) i zabrałam się do pracy. Od zawsze musiałam słuchać muzyki przy wykonywaniu zadań z matematyki czy fizyki. Lepiej mi się myśli. 

Gdy skończyłam i spojrzałam na zegarek, okazało się że mam jeszcze pół godziny. Schowałam książki do komody i zeszłam na dół zrobić sobie koktajl. Wyjęłam z lodówki truskawki, mango oraz nektarynki. Wrzuciłam wszystko do blendera i dodałam odrobinę mleka migdałowego. Po chwili było gotowe. Ze smakiem wypiłam przygotowany napój i usiadłam w salonie razem z Michałem. Oglądał akurat powtórkę jakiegoś meczu. W ciągu kilkunastu minut wszyscy już dotarli. 

Zaplanowaliśmy jutrzejszy wieczór i zdecydowaliśmy się jechać na zakupy. Matt zapytał, czy mógłby wpaść jego przyjaciel z dziewczyną. Niezbyt mi się spodobał ten pomysł, ponieważ wcale ich nie znam. Jednak skoro Matt się z nimi przyjaźni to powinni być w porządku. Zadowolony wysłał im sms z informacją, o której i gdzie mają się jutro zjawić. 

Weszliśmy do Walmartu i podzieliliśmy się na grupy. Chłopcy poszli oddzielnie i my oddzielnie. Tzn, że ja byłam z Sophie i Vittorią. Korzystając z okazji postanowiłam trochę wypytać moją przyjaciółkę.

- I jak tam sytuacja z Mateuszem?

- Dobrze, nawet bardzo - zarumieniła się. 

- Może powiesz mi coś więcej? - uśmiechnęłam się. 

- Widzieliśmy się dzisiaj chwilę, a po Nowym Roku zaprosił mnie na randkę. - cieszyła się.

- No to gratuluję.

- Dziękuję. To dzięki Tobie.

- Co Ty mówisz. Ja nic nie zrobiłam, po prostu Wam to trochę ułatwiłam. 

- No właśnie, a to dużo. 

Gdy miałyśmy już w wózku wszystkie rzeczy z naszej listy, napisałam o tym do Michała i poszłyśmy do kasy. Zapłaciłyśmy i poszłyśmy do mojego samochodu. John dał mi zapasowe klucze do domku przy plaży, dlatego pojechałyśmy od razu tam. Chłopcy i tak przyjechali oddzielnie, bo za nic w świecie nie zmieścilibyśmy się w jednym aucie. 

Otworzyłam domek i wniosłyśmy do środka zakupy. Później wzięłyśmy się za ozdabianie salonu. Nie robimy wielkiej imprezy, także dekoracje były skromniejsze. Ułożyłyśmy też koce i masę poduszek. W końcu przyszła pora na plotki. Okazało się, że Vittoria chce się przeprowadzić w maju do Miami. Bardzo mnie to ucieszyło, polubiłyśmy się w wakacje. 

***

Następnego dnia postanowiłam pospać co najmniej do 11. Czeka mnie cała noc bez snu, nie chcę paść tuż po północy.Po przebudzeniu chciało mi się strasznie pić, dlatego wypiłam szklankę chłodnej wody z cytryną. Później przygotowałam sobie kąpiel, a na twarz i dekolt nałożyłam maseczkę. Włączyłam muzykę i ułożyłam się wygodnie w wannie. Wyszłam dopiero po godzinie. Postanowiłam zjeść śniadanie. Jednak gdy tylko zeszłam na dół do kuchni, zostałam wyproszona przez pięciu chłopaków. Tłumaczyłam im, że jestem głodna, ale nic to nie dało. Zrezygnowana poszłam do siebie, aby się ubrać i trochę ogarnąć. Pojadę coś zjeść na mieście. Napisałam jeszcze do dziewczyn, odpisały żebym dała im pół godziny.

Gdy miałam zamiar już wychodzić do mojej sypialni wszedł John. W rękach trzymał tacę, na której znajdował się talerz z porcją naleśników, truskawki i gorąca kawa z mlekiem. Uśmiechnęłam się na jego widok. Kochany jest. 

- Przyniosłem Ci śniadanie, wychodzisz gdzieś?

- Właśnie miałam jechać po dziewczyny, a później coś zjeść.

- No widzisz, za późno. Teraz już musisz zostać. Bardzo się starałem.

- Dziękuję, muszę do nich napisać. 

Sophie odpisała mi szczęśliwa, że nic się nie stało, i żebym została w domu i zjadła skoro blondyn tak się postarał. Muszę przyznać, że bardzo mi smakowały. Zwłaszcza, ze to były moje ulubione. Później zdecydowałam się odebrać paczkę. Wzięłam awizo i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i wyjechałam na miasto...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top